Pani poseł Scheuring-Wielgus powiedziała z mównicy sejmowej, że Jarosław Kaczyński jest tchórzem. Pozwolę sobie nie zgodzić się z tą opinią.
Niszczenie wolnego sądownictwa i utrwalanie autorytarnych rządów, opartych na populistycznej ideologii oraz kaście zdemoralizowanych karierowiczów i sprzedawczyków o złamanych kręgosłupach, to nie jest żadne tchórzostwo. To raczej zemsta frustrata, który odgrywa się na nas wszystkich za swoje nieudane i gorzkie życie.
Jarosław Kaczyński gra już ostatnie akordy swojej symfonii. W tej kadencji słyszymy wściekłość: a masz, a masz! Zostawię wam taki gnój, że się z niego nie wygrzebiecie przez całe lata. Popamiętacie mnie sobie. Nawet jeśli na zawsze pozostanę czarnym charakterem, to nie śmiecie już nigdy obalić pomników Lecha Kaczyńskiego i na zawsze wryję się w waszą pamięć. Lekcji, jaką dał wam Jarosław, nie zapomnicie nigdy!
Kaczyński nie jest tchórzem. On się nie boi. Sieje strach wokół siebie, lecz sam go nie odczuwa. Nie ucieka przed własnym strachem jak wielu innych dyktatorów. Apatyczny, choć od czasu do czasu wstrząsamy paroksyzmami nieokiełznanej nienawiści („mordy zdradzieckie, kanalie”), lewituje ponad swoim stadem, ponad rzeczywistością, bo jest wypalonym i zgorzkniałym melancholikiem, wyobcowanym i zamkniętym w sobie.
A tam – „w sobie” – pustka. Jest do bólu nieciekawy – nawet dla samego siebie. Jeszcze czasami obudzi się w nim wściekłość i ból, gdy przypomni sobie dawne upokorzenia, lecz na co dzień jest zmęczony i zobojętniały. Jeśli dręczy nas i pomiata Macierewiczami i Ziobrami, jeśli napuszcza na nas ludzi dewastujących kraj, jeśli pozwala na wszechobecną hucpę i korupcję, to nie dlatego, że chce nas zgnębić i przerazić, lecz po prostu dlatego, że jest mu obojętne, jakich ma ludzi i co ci ludzie wyczyniają. Liczy się tylko to, że może ich kontrolować. Bo kontrolowanie ludzi jest jedyną rzeczą, która go w melancholii pociesza i kompensuje jego zadawnione kompleksy. […]
To po prostu Duch Dziejów powołał ich do stworzenia nowej Polski i nowego narodu – karnego i bogobojnego, posłusznego władzy i odpornego na miazmaty zgniłego Zachodu. Czy to pycha? Nie sądzę. Myślę, że raczej kicz, zwykła ludzka głupota. Pycha Kaczyńskiego fascynuje i pociąga, lecz sam jest zbyt zakompleksiony i przewrażliwiony na swoim punkcie, by znać prawdziwą pychę. W pewnym sensie jest nawet skromny. Da się lubić i te okruchy sympatii ze strony kilkorga bliższych przyjaciół utrzymują go przy życiu.
Bo w biednej głowie Kaczyńskiego są strzępy endeckich fantazji rodem z początku XX w., iluzje politycznej mitomanii, przebrzmiałe mędrkowania o wychowaniu narodu i inne staromodne śmiecie. Całe to egzotyczne imaginarium niemające nic wspólnego ze współczesną rzeczywistością, nie mówiąc już o współczesnych standardach moralności społecznej, zanurzone jest w dodatku w złych emocjach zgorzkniałego frustrata. Kaczyński żyje dzięki bliżej nieokreślonemu poczuciu własnej racji, ukrytej za murem niezrozumienia. Uważa się za postać tragiczną, za wyniosłego Jedynego, za samotnego geniusza, którego posłannictwo jest tak wielkie, że nawet sam do końca go nie pojmuje.
A przecież jest ono takie proste! Chodzi tylko o zrekompensowanie własnej życiowej klęski – o ojca, o samotność, którą trzeba pomścić, o Wielką Tajemnicę, którą i tak wszyscy znają, o upokorzenia młodości, spersonifikowane w osobie Adama Michnika, o upokorzenia późniejsze, spersonifikowane w osobie Donalda Tuska. Taka jakaś prosta psychologia. Taka nieciekawa psychologia.
Jakże dobrze go już znamy. […]
Taki ktoś może widzi więcej, może ma poparcie w niebie? Kto tam wie. Lepiej z nim nie zadzierać. Tym bardziej że jest bezwzględny i okrutny – gotów sponiewierać, zużyć do cna i wyrzucić każdego. Lepiej więc być posłusznym, to więcej się nachapie, zanim się pójdzie w odstawkę, co przecież i tak kiedyś nastąpi. A skoro los ten dotyka wszystkich, to przynajmniej wobec ojca wszyscy są równi. Zawsze to jakaś sprawiedliwość. Lepsza taka niż żadna.
Mechanizm znany od starożytności, zapisany nawet w kodzie religijnym, gdzie wszak każdy jest równy i nic nieznaczący w obliczu Pana. Kaczyński nauczył się tak funkcjonować. Nauczył się okrucieństwa, które zapewnia mu posłuch i szacunek. Inność, chociaż jest tak banalna, bo polega na zwykłym dziwactwie i mizantropii, wystarczy, by ludzie mierni i marni, którzy otaczają Kaczyńskiego i wysługują się mu za garść srebrników, uwierzyli, że mają sprawiedliwego pana, za którym stoi jakaś tajemnicza racja, usprawiedliwiająca ich poniżenie i degrengoladę.
Kaczyński nie jest tchórzem. Jest chory, jest zmęczony, jest zbolały i przegrany. Ale nie ucieka przed swoimi wrogami. Dawno już pokazał, jaki jest i odpuścił sobie pozory. Od pozorów ma ludzi. Tak jak od wszystkiego. On już nic nie musi. Nie musi nawet udawać, że ma jakieś zasady czy moralność. Niczego nie udaje. Jest sobą. Jest wolny. Jest być może jedynym wolnym człowiekiem w tym kraju.
Blog Autora w portalu

Nie jest tchórzem ?
To dlaczego boi się spotkać z ludźmi inaczej myślącymi na Krakowskim Przedmieściu, podjąć z nimi dyskusję w dowolnym miejscu w Polsce i tylko ich opluwa, otoczony gorylami ? To dlaczego kiedy szedł ze mszy w Kościele na swoja drabinkę, pierwsza osłaniała go cała tyraliera kobiet i dzieci, wzorem hitlerowców w Powstaniu, za którymi jechał czołg strzelając do polskiej barykady ?
Prezes bał się snajperów ?
To dlaczego „zwykłego posła”, od wielu lat pilnuje najliczniejsza prywatna obstawa w historii III RP , ale za to zapłacona milionami z naszych podatków ?
Zawsze bardzo ceniłem pańską logikę myślenia i trafianie w sedno, aktualnie np. w treści trafnej i indywidualnej oceny nie ” Zakopa” lecz „Zakopca”, ale obawiam sie że tym razem się Panu coś omsknęło, a argumentów za opinią podłego tchórzostwa, jest przecież więcej niż można zmieścić w komentarzu do felietonu. Trzeba napisać grubą książkę pt Biografia zbawcy narodu.
Popełniłem w życiu sporo głupstw, powodowany lękiem, że moja decyzja wynikałaby z tchórzostwa, zracjonalizowanego jako rozsądek. Więc trochę znam tę materię. Nie jestem prof. filozofii, psychologii, ani żadnym „profajlerem”. Pomimo to (a może dlatego) uważam konstruowanie psychologicznego wizerunku tego potworka politycznego za stratę czasu. Ja z tego nie mądrzeję, ani nie odważnieję.