2018-07-29.
Fala upałów, pożary lasów, ostrzeżenia płynące z różnych instytucji i urzędów skierowane szczególnie do starych i dzieci – to dominujące problemy kończącego się lipca. Sierpień nie zapowiada poprawy.
Sejm na wakacjach, prezydent w Juracie, prezes na kuracji. Kanikuła!
Może to i dobry czas, aby krytycznie odnieść się do dotychczasowych form społecznego protestu – demonstracji, pochodów, światełek pod sądami, skandowania: a to „Konstytucja” a to „wolne sądy” a to „będziesz siedzieć” czy co tam jeszcze kto pamięta.
Protest uliczny, zgromadzenie, manifestacja – to wszystko są formy wyrażania niezadowolenia i dezaprobaty wobec władzy. Ich wielkość, skala, częstotliwość i długotrwałość jest mierzalna, da się policzyć, porównać do wcześniejszych protestów, ocenić ich rosnącą lub malejącą siłę. Robi to władza, powinniśmy ronić to my – uczestnicy, a zwłaszcza organizatorzy protestów (zawsze są jacyś organizatorzy).
Uczestnicząc, tam gdzie mogę, we wszystkich formach protestu, korzystając z dorobku nauk społecznych, ale i z własnych doświadczeń, wynikających z długiego już życia, chciałbym wykrzyczeć kilka prawd o tych naszych protestach, marszach, światełkach, hasłach – trochę się tego już nazbierało, to już przeszło dwa lata takiej walki.
Pierwsza, zasadnicza uwaga dotyczyć będzie tego, że po takim długim czasie od wejścia w spór z obozem „dobrej zmiany” powinien już powstać główny ośrodek koordynujący różne formy społecznego protestu. Pamiętam czas, gdy startował KOD, wydawałoby się idealny pomysł zgłoszony przez Krzysztofa Łozińskiego, tu, na stronie SO, by na wzór Komitetu Obrony Robotników z lat 70 powołać Komitet Obrony Demokracji. Stało się tak, jak się stało, świetny pomysł znalazł fatalnego wykonawcę. Mateusz Kijowski był najgorszym, co mogło przydarzyć się na starcie takiego ruchu obywatelskiego protestu. Obserwowałem narastanie patologii w KOD początkowo jako zwykły uczestnik wydarzeń, a później już jako członek – legitymacja członkowska numer 2465 – (do dziś nie wiem, kto był moimi członkami wprowadzającymi). Zjawisku braku demokracji w Komitecie Obrony Demokracji za rządów Mateusza Kijowskiego poświęciłem kilka tekstów, nadal dostępnych na stronie SO.
KOD po zmianie lidera nie odzyskał już świeżości, nie gromadzi już takich tłumów, jest jednym z kilku podmiotów obecnych na scenie i to, jak sądzę, nie najważniejszym.
Mamy teraz mnogość podmiotów organizujących protesty : Obywatele RP, Komitet Obrony Demokracji, Strajk Kobiet, Akcja – Demokracja, różne organizacje społeczne, czasem związki zawodowe i wiele jeszcze innych, mniejszych, większych, ważnych, mniej ważnych. Naprzeciw stoi aparat państwa, jego służby, armia ludzi, nieograniczone środki, w tym pieniądze. To nie wróży dobrze, dysproporcja sił i środków jest zbyt wielka. Tym większa potrzeba powstania ośrodka koordynującego – już teraz !
No to może teraz kolejny parametr – częstotliwość protestów.
Jest oczywiste, że gdy pojawia się sprawa, temat, wydarzenie ogniskujące uwagę opinii publicznej, gdy władza robi coś, co nie wymaga objaśniania, coś co wywołuje tę „sytuację rewolucyjną” – to protest jest natychmiastową odpowiedzią, wybucha „sam”.
Ale najczęściej jest tak, że decyzja o proteście winna powstawać jako wynik namysłu i zimnej kalkulacji co do miejsca, czasu i formy. To wymaga koordynacji, porozumienia pomiędzy głównymi aktorami po społecznej stronie.
Tego brakowało, tego brakuje, to trzeba zmienić.
Jeżeli tego nie uzyskamy, to nasilać się będą widoczne już oznaki zmęczenia a nawet znużenia po stronie zwykłych uczestników protestów – (przypomnę – zmęczenie odczuwamy po wysiłku, znużenie to efekt skumulowanego zmęczenia, czujemy się zmęczeni zanim zrobimy coś, co mogłoby nas zmęczyć).
Jest oczywiste, że taka koordynacja wymaga stałej płaszczyzny (chciałem napisać „platformy” ale jednak chyba płaszczyzna będzie lepsza…) porozumienia, miejsca, adresu, struktury. Bez tego się nie da, spontaniczność jest już za nami, teraz czas na pracę organizacyjną.
Kolejny parametr – treść przekazu, używane hasła, rekwizyty, pomysły na reżyserię, jakość i styl prowadzących (tych z mikrofonem).
Tu jest najsłabiej, tu jest najwięcej do zrobienia!
Odnoszę wrażenie graniczące z pewnością, że animatorzy, prowadzący przekaz do zgromadzonych zakładają, że ci wszyscy zgromadzeni są na proteście pierwszy raz, że to jest ich premiera. Przyglądając się z zawodową ciekawością, prowadząc „obserwację uczestniczącą”, mogę powiedzieć, że to nieprawda, większość uczestników to ludzie stale obecni na protestach, do nich trzeba adresować nowe treści, nowe formy, nowe rekwizyty jednoczące uczestników.
Wielometrowa „białoczerwona” to fajny pomysł, ale ta sama białoczerwona jako stały rekwizyt na każdym proteście to dowód braku inwencji i nowych pomysłów ze strony organizatorów.
Niektóre wznoszone hasła na obywatelskich demonstracjach, to przykłady elementarnych błędów, oczywistych i szkodliwych. Mam tu na myśli to wznoszone przez prowadzących, a skwapliwie podchwytywane przez uczestników – „będziesz siedzieć”, wznoszone pod adresem różnych postaci z obozu władzy. Takie okrzyki, uzasadnione psychologiczne, są błędem politycznym – wizja ludowej sprawiedliwości nie może być czymś dobrym w wykonaniu kogokolwiek. A jeśli to dzieje się pod sądami, w obronie praworządności to ma dodatkowy, zły wydźwięk.
Okrzyki i hasła są mobilizujące i scalające dla uczestników protestu, budują poczucie więzi grupowej, to bardzo ważne. Ale ich dobór wymaga namysłu, jeżeli dzieje się to „na żywioł”, to skala długotrwałej szkody przewyższa chwilowe korzyści.
Jeszcze uwaga, szczególnie ważna dla mojego Gdańska, uwaga odnosząca się do wyboru miejsca demonstracji, protestu.
Sąd wojewódzki i apelacyjny w Gdańsku mieści się przy ruchliwej ulicy, z torowiskiem tramwajowym, z nie za szerokim chodnikiem pomniejszonym o ścieżkę rowerową. Demonstracje w obronie sądów organizowane pod sądami, oznaczają długi tasiemiec manifestujących, rozciągniętych wzdłuż budynku sądów na kilkaset metrów, bez żadnej łączności pomiędzy uczestnikami dochodzącymi na protest z dwóch przeciwstawnych kierunków. Nie ma szansy na wspólne przeżywanie mocy, siły wynikającej z ilości zgromadzonych. Manifestacja zgromadzona na placu, manifestacja gdzie ludzie gromadzą się wokół centralnego punktu, osoby, jest zawsze lepsza, ma większe możliwości, daje większe przeżycie wspólnoty przez uczestników niż nawet najlepiej zorganizowana, rozciągnięta na chodniku, z przepychającymi się przechodniami nieuczestniczącymi w demonstracji. Wybór miejsca to pierwsze zadania dla organizatora. To musi być wybór mądry i przemyślany. Jak wszystko inne zresztą.
I na koniec, relacje z siłami porządkowymi, policją, strażą, dzielnymi junakami z formacji OTK, związkowcami od Piotra Dudy czy kogo tam jeszcze minister Brudziński wyśle do boju o wolność i demokracje w państwie PiS.
Żelazna zasada – nie bijemy się z policją, oni sami niedługo też będą protestować. Każde siłowe zwarcie z silami porządkowymi jest na rękę władzy, protestujący je przegrają fizycznie, prawnie i politycznie. Jeżeli opór to tylko bierny, jeżeli słowne utarczki to nie bezpośrednio, na styk z funkcjonariuszem, jeżeli dokumentujemy telefonem to na użytek w prawnej odsłonie konfliktu. Organizatorzy wszystko to winni wyartykułować na wstępie, na początku demonstracji i zapowiedzieć, że wszystkie zachowania odbiegające od tych standardów traktowane będą jako prowokacja. Bo takie prowokacje władza będzie organizować, takie prowokacje władza organizuje zawsze.
Każda władza!
Zbigniew Szczypiński
Gdańsk
Nie potrzeba władzy, by ludzie się głupio zachowywali.
Zwracał uwagę Paweł Kasprzak, że Obywatele RP mają swój sposób działaniai protestowania, ale odpowiedni był dla garstki osób. Gdy na miesięcznice do Obywateli chcieli dołączyć inni demosntranci zaczynali zachowywac się głupio. Wbrew intencjom ORP. Prowokatorzy? Być może także. Ale nie tylko.
Wszędzie zdarzają się ludzie chętni do pomocy, pracowici, ale nie rozumiejący, o co chodzi. Ci wyrządzają najwięcej szkód i najtrudniej sie ich pozbyć, bo przecież tacy pomocni i zaangażowani.
Dlatego cieszę się, że zwrawa Pan uwagę na konieczność wytyczenie konkretnych, precyzyjnych ram działania.
Podkreślmy na czerwono: organizacji może się przeciwstawić jedynie organizacja!
Przypomnę jeszcze jeden banał. Agresja (pod jakąkolwiek postacią) może oznaczać słabość (strach) lub prowokację (chęć konfrontacji).
Ani jedno, ani drugie nie może być celem protestów. Strach może jedynie rządzących cieszyć, konfrontacja zaś z góry ma przesądzone skutki.
Problemy z organizacją to chyba jedna z poważniejszych polskich przypadłości. Nawet formalnie funkcjonujące (z nazwy) organizacje mają z samoorganizacją poważny problem. Wstyd powiedzieć, ale na szerokim tle życia politycznego w Polsce, Kaczyński to fenomen. W jakim stylu to robi, to całkiem osobny temat. W każdym środowisku, podkreślam W KAŻDYM, jest zaledwie wąska grupka osób chętnych i potrafiących coś (w swoim wolnym czasie) wspólnie zorganizować na rzecz własnego środowiska. To jakby genetycznie uwarunkowana niewiara w zjawisko emergencji. To działa ja klątwa, jak samospełniająca się przepowiednia.
Wracając do protestów: koniecznie pokojowe, podkreślające własną odrębność i zdanie odrębne. Zaznaczać prawo do własnej odrębności mogą być nawet cyklicznie organizowane pikniki pod różnymi hasłami np. KULTURZE NIE PO Z DRODZE Z PISem, z koncertami, występami artystów dla szerokiej publiczności. Przy wejściu skarbonka z napisem TO NIE DLA KSIĘŻY. To ma przyciągać innych, ZACHĘCAĆ do wspólnego BYCIA, a nie straszyć pobiciem czy aresztowanie przez policjantów. Wszystko z poczuciem humoru. Wskazówki na dojściu na miejsce spotkań z napisami: Teraz tam się spotyka POLSKA KULTURA.
Czy ktoś poza Owsiakiem potrafi tak jednoczyć?
Mam podstawy wątpić.