16.10.2018
Nasza wojna domowa jest jeszcze tylko na słowa, marsze, transparenty. Rosną emocje, rośnie zakleszczenie, nasila się dehumanizacja przeciwników. Przyszły historyk będzie ją rekonstruował przeglądając doniesienia prasowe, sejmowe stenogramy, artykuły i książki. Nowy film Konrada Szołajskiego to dokument, w którym kamera towarzyszy dwóm aktywistkom, po dwóch stronach barykady. Aktywiści amerykańscy, niemieccy, brytyjscy, czy polscy są do siebie dziwnie podobni. Żyją w spolaryzowanym świecie, walczą o jego dalszą polaryzację, gdyż zwycięstwo drugiej strony będzie oznaczało apokalipsę.
„Dobra zmiana” pokazuje dwie Marty w Polsce z końca drugiej dekady XXI wieku. Dzieli je różnica wieku plus minus trzydziestu lat. Jedna jest wielofunkcyjną, szybkostrzelną babcią, komendantką Okręgu Śląskiego Strzelców Rzeczpospolitej, druga matką czternastolatki, zaangażowaną w działania Komitetu Obrony Demokracji w Łodzi, niestrudzoną organizatorką wieców marszów i demonstracji. Jedna walczy o „dobrą zmianę”, druga jest przekonana, że ta dobra zmiana doprowadzi do izolacji Polski w Europie, do zniszczenia instytucji demokratycznych, do koszmaru, który będzie piekłem córki i jej pokolenia. Obydwie strony są przekonane o złej woli i amoralności przeciwników, którzy żywią się pozbawioną podstaw nienawiścią.
Reżyser nie informuje nas o swoich opiniach czy sympatiach, pokazuje świat, w którym nikt już nie próbuje budowania mostów, pokazuje dwie Polski i dwa patriotyzmy, nie tylko głęboko okopane na swoich pozycjach, ale zbrojące się do walnego starcia. Po stronie „dobrej zmiany” to zbrojenie się jest dosłowne. Mundury, strzelanie, gloryfikacja żołnierzy wyklętych, do tego ciepły uśmiech energicznej starszej pani, modlitwa i głęboka wiara w Pana Boga, który jest oczywiście po ich stronie. Babcia podziwia składanie na ślepo „kałacha”, a Bóg tych z kałachami lubi znacznie bardziej. Reżyser tego jednak nie mówi, pokazuje obrazy, towarzyszy, rejestruje, przycina i montuje. Widzimy to, co zeszło ze stołu montażowego. Pamiętamy, że główne bohaterki i towarzyszący im ludzie są świadomi obecności kamer , więc zapewne nieco korygują swoje zachowania.
Nadal jest to dokument dobrze pokazujący żołnierzy w okopach. Dokument przerażający, skłaniający do refleksji nad historią wojen domowych, narodzin dyktatur i ucieczki od racjonalizmu.
W migawkach widzimy ziejące wyżyny obozowego intelektu. Słyszymy Macierewicza i Kaczyńskiego, jest Jacek Żakowski i Marcin Święcicki, ćwiczenia strzelców i wzywanie tłumu do skandowania prostych haseł.
Nie jestem bezstronnym widzem tego spektaklu, ale wszelki polityczny aktywizm budzi moją podejrzliwość. Dawno temu przestałem chodzić na demonstracje, wiece i marsze. Ostatni raz organizowałem pikietę pod konsulatem PRL w Malmö w czasach stanu wojennego. Kiedy grupka uczestników zaczęła skandować „Pachołki Moskwy, spierdalajcie buty wam śmierdzą” kazałem zwinąć transparenty i przerwać pikietę. Czytam doniesienia i oglądam filmy z marszów i demonstracji w różnych krajach. Polska nie jest miejscem wyjątkowym, a zajadłość w przeciwnych obozach jest u nas ciągle znacznie mniejsza niż gdzie indziej. Jeszcze nie płoną samochody, nie lecą szyby w sklepach, nie ma mordów.
Można powiedzieć, że kamera Szołajskiego pokazuje nam stan Polski, stan umysłów coraz silniej zdominowanych przez antagonizmy, przez lęki, coraz mniej skłonnych do szukania innych rozwiązań niż konfrontacja.
Tymczasem idziemy do wyborów samorządowych, które wiele pokażą, mogą również wiele zmienić. Umocnić jedne okopy, osłabić drugie. Z pewnością nie złagodzą antagonizmów, raczej przeciwnie.
Tak czy inaczej, ten film naprawdę warto zobaczyć. Poniżej krótki zwiastun:
Jestem z pokolenia Autora i miałem podobne odczucia. Zastanawiam się nad możliwością dialogu pomiędzy obozem dojnej zmiany i resztą. Nie sądzę żeby dialog miał kogoś przekonać ale niechby choć pozwolił zrozumieć się wzajemnie i dojść skąd wynikają różnice. Może pan ma jakiś pomysł?
Obawiam sie, że możliwa jest tylko taktyka wyłomów. Kiedy patrzymy z lotu ptaka między obozami jest przepaść. Dialog przed kamerami to z reguły nie dialog tylko potyczka. W kameralnych warunkach i bez publiczności wiele osób jest w stanie ze soba rozmawiać. Ogólne odczucie po naszej stronie jest takie, że w PIS są tylko idioci i szubrawcy. Jak w każdej dużej grupie daje się i tam znaleźc ludzi, z którymi gdzieś mamy punkty styczne. Trudne, mało owocne, ale możliwe jest uciekanie od zacietrzewikenia. Szołajski (mimo osobistego zaangażowania) próbował zachować maksymalną neutralność, już to jest warte grzechu.