31.10.2018
Timothy Snyder ma w Polsce wyjątkowo wysoką pozycję. Moim zdaniem jest ona zawyżona, podobnie jak pozycja Normana Davisa.
W obu przypadkach ci historycy przyznają Polsce wyjątkowe miejsce na mapie Europy Środkowej i Wschodniej. Trudno się więc dziwić, że budzą powszechny entuzjazm i są chętnie wydawani i komentowani. Obaj uchodzą za mistrzów rzemiosła. Nie wszyscy koledzy po fachu ten entuzjazm podzielają i nie jest to wcale powodowane zazdrością czy niechęcią wobec wybrańców losu, którzy odnieśli sukces.
Po prostu specjaliści wskazują na nie zawsze uzasadnione uogólnienia, brak archiwalnych badań, korzystanie z dorobku innych. To nie są błahe zastrzeżenia. Sam uważam, że popularyzacja nauki jest ważna, jednak powinno się cenić szczególnie tych, którzy naprawdę przecierają szlaki dla innych.
Pomyślałem sobie, że w Polsce nie ma za dużo nagród, owszem – jest ich zdecydowanie za mało. I nie jestem pewien, czy akurat amerykański historyk potrzebuje takiej nagrody. Oto uzasadnienie ze strony Fundacji Nauki Polskiej:
Prof. Timothy Snyder z Yale University otrzymał Nagrodę Fundacji na rzecz Nauki Polskiej 2018 w obszarze nauk humanistycznych i społecznych za analizę mechanizmów polityczno-społecznych, które w XX wieku doprowadziły do konfliktów narodowościowych i ludobójstwa w Europie Środkowej. Badania prof. Snydera nadały nowy wymiar historii Europy Środkowej i Wschodniej w XX wieku”.
Mam kilku kandydatów i kilka kandydatek, którzy zrobili wiele, by rozsławić polską humanistykę na świecie. Szkoda, że FNP poszła po linii najmniejszego oporu i przyznała nagrodę „pewniakowi”.
Nikt nie będzie grymasił, bo przecież wszyscy wiemy, jak ważne są publikacje Timothy Snydera. Sądzę jednak, że to stracona okazja by wydobyć z cienia, a może i mroku kogoś, kto przez dziesięciolecia kształci rodzime kadry i publikuje w języku polskim, a czasem jest nawet tłumaczony na inne języki. Nie chcę szacownej Fundacji ułatwiać zadania i nie będę podpowiadał nazwisk, ale może Czytelnicy SO zaproponują własnych kandydatów i własne kandydatki.
Na temat laureatów z innych dziedzin nauki się nie wypowiadam, bo się na tym nie znam. Jednak zaintrygowało mnie wybitnie męskie przedstawicielstwo nagrodzonych. Wiem z jakim trudem Kościół katolicki mierzy się z niesprawiedliwością wobec kobiet i z oczywistą koniecznością włączenia ich w proces decyzyjny. Ostatni synod to przykład dobrej woli.
O ile się nie mylę jedyną przedstawicielką nauk ścisłych polskiego pochodzenia, która dostała nagrodę Nobla jest właśnie kobieta, która dostała ją dwukrotnie zresztą. Czyżby po stu latach emancypacji kobiet na polskich uniwersytetach nie było godnej następczyni, przynajmniej do polskiego Nobla? Jak tylko pytam.
W ciągu 118 lat Nagrodę Nobla z fizyki otrzymały 3 kobiety, z medycyny: 12 (na 217 nagrodzonych).
Literacką Nagrodę Nobla otrzymało 14 kobiet (wszystkich nagrodzonych: 114).
Anne Applebaum, i nie za to że jest kobietą
Nie wiem dlaczego mój komentarz wyfrunął, w każdym razie zwracałem w nim uwagę, na dyskryminację kobiet w naszym kręgu cywilizacyjnym, który niby się skończył z równouprawnieniem, ale widać się nie skończyła, skoro nadal są “niewidoczne” dla różnych gremiów obsadzonych przeważnie przez białych mężczyzn, którzy poza swoim klubem nie dostrzegają innych grup.
Nie znam wagi prac profesora Snydera a z ich krótkiego opisu trudno cokolwiek wnioskować, analiza mechanizmów polityczno-społecznych w Europie Środkowej w pierwszej połowie XX wieku to w każdym razie także tematyka podejmowana przez polkę p. Applebaum, pytał pan więc odpowiedziałem, a czy dziennikarz i publicysta spełni wymogi formalne nagrody ? tego nie jestem pewien lecz jej osiągnięcia są na pewno znaczące. Do nagrody mogą być także zgłaszane osoby których “osiągnięcia dotyczą problematyki polskiej”. Koordynatorem programu nagrody FNP jest kobieta, w 2010 roku tą samą nagrodę otrzymała prof. Wierzbicka, w 2004 prof. Staniszkis, w 1995 prof. Michałowska, no i nie wiem co o tym myśleć.
To dobrze, że zgłasza Pan wątpliwości, ja też je zgłaszam bez pretensji, że znam odpowiedź, wspomniane trzy Panie (prof. Wierzbicka, w 2004 prof. Staniszkis, w 1995 prof. Michałowska) znam i cenię i uważam, że w pełni zasłużyły na nagrodę. Jestem jednak przekonany, że podobnie zasłużonych, a których „osiągnięcia dotyczą problematyki polskiej” jest znacznie więcej. Więc nie tyle chodzi o nagrodę jako taką (by było jasne cenię prace profesora Snydera!), ale o nagłośnienie czy przypomnienie przy okazji ludzi naprawdę pracujących na polskich uczelniach w warunkach o wiele trudniejszych niż amerykańskie. Jeśli już mam być szczery (a nie widzę powodu by nie być) to takie nagradzanie “amerykańskiego profesora” ma dla mnie posmak kompleksu niższości, a nie prawdziwego uznania dla naukowych dokonań.
FNP jest fundacją nauki polskiej, nauka jest w swojej istocie międzynarodowa i wyróżnik polskiej uczelni nie powinien być istotny, polska nauka to także polacy na uczelniach zagranicznych. Fundacja ma także prawo docenić polską problematykę i polskie publikacje obcokrajowców jeżeli są istotne – więc nie tyle zgłaszam wątpliwości co nie rozumiem istoty podnoszonej kwestii. Wymieniłem kobiety żeby bronić fundację przed zarzutem dyskryminacji, może się po prostu tak ułożyło.
znowu minusik ? nauka jest naprawdę międzynarodowa, przypadkiem napisał do mnie dzisiaj rano znajomy profesor: może byś podjął wykłady na Tajwanie ? akurat wróciłem szukają pracowników a ja nie mam czasu, i jakie tutaj kompleksy ? ja także nie mam czasu ale przy okazji zachęcam zainteresowanych fizyką – NTUST czyli tzw. Taiwan Tech, wpadnijcie i nagroda FNP może być w kieszeni
Na prośbę JS, który nie ma dostępu do witryny bezpośrednio:
Przyjmuję z pokorą przyganę za “czepianie się”. Może w roku jubileuszowym w istocie FNP dokonała dobrego wyboru nagradzając człowieka życzliwie pomagając nam rozumieć kim jesteśmy. Norwidowskie rozróżnienie ważne, słuszne i potrzebne, zwłaszcza dziś gdy nadal dominuje myślenie stadne, które elegancko nazywa się polaryzacją społeczeństwa polskiego. W gruncie rzeczy chodzi o ucieczkę od myślenia.
gdzież tam bym ganił, prosty człowiek jestem to i napiszę co myślę, a co sobie pomyślę to pomyślę… ale jak już sobie myślę a propos tej ucieczki od myślenia, to przecież ja od myślenia nie uciekam.