Jarosław Dudycz: Święto państwa czy święto narodu?3 min czytania

22.11.2018

W 1918 roku Polacy zyskali państwo. I właśnie państwo – rozumiane jako narzędzia ustrojowe i polityczne służące wprowadzaniu i ochronie określonych praw obywatelskich – powinno być w Święto Niepodległości celebrowane. II RP była państwem wadliwym i niesprawiedliwym, wiele grup cierpiało w niej z różnorakich przyczyn, ale zarazem dawała wielu ludziom szanse, których bez niepodległej Polski nigdy by nie otrzymali. Los mas Polaków w państwie polskim był o wiele lepszy niż u zaborców.

Tymczasem nie na to stawiany jest akcent podczas obchodów Święta Niepodległości, nie na państwowość i i obywatelskość, a na naród, rozumiany jako różnorakie tradycje, obyczaje i legendy. A przecież tak ujęty naród istniał także w czasie rozbiorów, to nie on w 1918 roku odrodził się jak Feniks. To państwo się odrodziło, a nie język, wiara czy zwyczaje.

Polacy, mam wrażenie, mają spory problem z uporządkowaniem tych kwestii. I wolą celebrować uczucia narodowe – swoisty narodowy temperament – a nie kwestie państwowe. Może dlatego, że wątki narodowe ciągle łączą wielu z nas. Mówimy po polsku, łamiemy się opłatkiem, odwiedzamy groby bliskich, bierzemy udział w tych samych wydarzeniach sportowych, tak samo cytujemy filmy Machulskiego, umiemy ucinać swobodne gadki w przedziałach pociągów, „jak Polak z Polakiem”. Często do tych samych kościołów chodzimy i tak samo kibicowaliśmy Małyszowi. I zaraz za tym wszystkim kończy się nasza jedność.

Właśnie w tym miejscu się kończy, w którym przychodzi nam mówić już nie o obrazkach i artefaktach, a o państwie. Państwo nas nie spaja, państwo nas ze sobą skłóca.

Nasze poglądy na państwo są jak granat rzucony pod pierzynę. Rozsadzają wszystko na kawałeczki. Polacy mają skrajnie różne widzenie ustroju państwa, trójpodziału władzy, polityki fiskalnej i gospodarczej, prawa karnego, wolności obywatelskich, szacunku do rozmaitych mniejszości. Kowalski postuluje zupełnie inne państwo niż Nowak. Nie nieco inne, ale tak inne, jak inne są biel i czerwień. Państwo z marzeń Kowalskiego, to państwo o zupełnie innym ustroju niż państwo z marzeń Nowaka. I przepaść między tymi marzeniami jest tak wielka, że żadnego mostu się nad nią nie przerzuci.

To dlatego tegoroczne Święto Niepodległości wypadło tak niemrawo i smutno: po prostu nie istnieje desygnat tego święta, nie istnieje takie państwo polskie, na które – kompromisowo – wszyscy by się zgadzali, niezależnie od przynależności światopoglądowej. I to dlatego – na zasadzie surogatu – celebrujemy wyłącznie ckliwość, patetyczność i wyjałowione wspomnienia. I to dlatego Andrzej Duda nie brzmi jak prezydent, ale jak aktor.

Jarosław Dudycz

Print Friendly, PDF & Email
 

2 komentarze

  1. jacekm 22.11.2018
    • Magog 23.11.2018