03.12.2019
Po moim felietonie „Indyk, życie”, zaczęła się seria mejlów między Bostonem a Chicago z osobą zaprzyjaźnioną z lat jeszcze 80.
Maryś, drogi! Jednym wszystko kojarzy się z dupą, innym z Trumpem. I still love you! Uściski dla Gagi.
Ciekawe spostrzeżenie, a gdzie ty w tym jesteś? Napisz mi o swoich skojarzeniach w tym podzielonym świecie.
„Klęska Trumpa w wyborach prezydenckich 2020 będzie na miarę V-DAY — w roku 1945, na plaży w Normandii” — napisałeś w jednym z felietonów. Po pierwsze inwazja Normandii to było D-Day, a nie V-D, po drugie nie w 1945, a w 1944. A o klęskach to lepiej pisać „po” niż „przed”.
To booboo, nic nie zmienia w moich poglądach. Jak to się dzieje, powiedz mi, że na widok twarzy Trumpa, zanim jeszcze coś powie, Grażynie i mnie, zbiera się na wymioty? Znasz nas jako ludzi nieagresywnych, wiec coś musi być w naszym proteście wobec tej przestępczej postaci, najpierw businessmana — hochsztaplera, a potem Prezydenta, zdradzającego każdy ideał, z jakim, od pół wieku, kojarzy się nam, Ameryka.
Pokaż mi jednego polityka, który nie byłby: hipokrytą / kłamcą / hochsztaplerem / cwaniakiem / złodziejem…albo wszystkim naraz… niepotrzebne skreślić!
Barack Obama.
Rozczuliłeś mnie do łez.
Czy oglądasz debaty demokratów? Czy żaden z nich nie robi na tobie wrażenia? Mayor Bloomberg?
Jedyna to Tulsi Gabbard, którą usiłują już zadziobać, bo wysuwa się z szeregu! Co do Bloomberga: żaden uczciwy człowiek nie dorabia się miliardów — pracą! Ani on, ani ten drugi, jak mu tam? Jestem za bogactwem, ale nie za lichwą.
Co widzisz w Trumpie?
Widzę i to, co dobre i to, co złe. Podobnie jak w przypadku innych prezydentów. Ostatni altruista w Białym Domu to był Jimmy Carter! Trudno mi pojąc, jak ty, rasowy dziennikarz, dałeś się nabrać na 8 lat „kultu jednostki” Obamy, a teraz kupujesz pomyje słowne lejące się na głowę Trumpa, bez oddzielania ziarna od plew. Dzisiaj wystarcza owalny stół, kamera, mikrofon i tuzin wynajętych gadaczy. Wiem, że to, co piszę w pierwszym odruchu wyśmiejesz. A potem może pomyślisz, że mam odrobinę racji. Przecież znasz się na tym fachu, czy nie tęsknisz za elementarną rzetelnością dziennikarską? No to pa.
To prawda, że dzisiejsi dziennikarze, tak radykalnie podzieleni w poglądach politycznych, których nikt nie może im zabronić mieć, odchodzą do aktywizmu, ale faktów nie da się zmienić: przed sądem Kongresu, najwyższej władzy tego kraju, staje jego prezydent. Wygadałaś się, że każdego polityka uważasz za kryminalistę, więc pewnie, jako mniejszego przestępcę, Trumpa uniewinnisz. Skąd się bierze u ciebie tyle cynizmu? Pewnie z doświadczeń życiowych jak u każdego z nas. Ja stawiam na młodych Amerykanów! Też pa. Drogi Maryś.
Z ostatniej chwili: Komisja sprawiedliwości Izby Reprezentantów (z większością demokratyczną, więc pewnie nie masz dla niej odrobiny szacunku), zaprosiła republikanów w tej komisji, do wybrania sobie, w jakiej liczbie chcą, znawców prawa konstytucyjnego, którzy debatować będą jutro nad zasadnością impeachmentu, (wymuszenia odejścia), Trumpa –oskarżanego o nadużycie władzy. Demokraci znaleźli trzech takich ekspertów, republikanie… tylko jednego.
Myśliciel — Trump (a ty pewnie z nim), uznał to za kolejny przejaw „sądu czarownic” i zakazał swoim ludziom wystąpienia przed komisją — w jego obronie. Inni myśliciele (wśród nich ja), widzą w tym ostateczną klęskę Trumpa, który uważa, że po pozbyciu się najlepszego prezydenta w historii Stanów Zjednoczonych, każdy następny, z którego poglądami nie zgadza się Kongres — będzie mógł być łatwo wyrzucony. I znów się różnimy z tobą w poglądach: dla mnie pozostawienie bufona na stanowisku doprowadzi do usankcjonowania samowoli przyszłych prezydentów, przed czym przestrzegali ojcowie-założyciele.
Czy znajdzie się ktoś, kto przestrzeże polskich wyborców przyszłego prezydenta?
Stawiam na Adriana Zandberga.
Jako ktoś o wrażliwości plastycznej wyrośniętej zaraz po WW2 na olbrzymiej bibliotece mojego ojca, m. in. historyka sztuki, oraz naszym powojennym rozwoju, co przeszedł okrakiem nad nędzą Socrealizmu do czołówki plastyki europejskiej, odczuwam na widok tej animowanej karykatury ludzkiego oblicza żywe obrzydzenie, co w naszym zapomnianym języku podsumować się da jednym słowem – paskudztwe !
Ale spróbujmy to trochę sklasyfikować. Bo podobne uczucia budzi we mnie także Walt Disney, jeśli oglądam komiksy z myszką Miki, bez wspaniałej animacji, co raptem przenosi charakter odbioru do zupełnie innej kategorii. Są też inne filmy Disneya (np. ten jednorożec) co emanują nawet silniejszy poziom kiczu. W tej dziedzinie szczyt odrazy budzą jednak we mnie te “Mangi”. Pomyślane jako przemawiające do wielu “soft porno”,którym nawet animacja nic nie dodaje, bo ona nie ma nic z disneyowskiej finezji. (101 Dalmatyńczyków, Zakochany Kundel) To jest po prostu łomot, walenie po oczach i uszach, jak w dyskotece. Dzieci (miejmy nadzieję) wykształcają jakieś mechanizmy obronne, skoro potrafią od małego konsumować ten shit godzinami. Czy bez szkody ? Poczekamy, zapłaczemy.
Więc ekranowy Trump plasuje się u mnie też w dziedzinie politycznej pornografii. I to takiej brutalnej. Co nam wpycha na siłę. Ale ludzie to kupują. Więc pozostaje nam tylko wołać “caveat emptor!” Ale oni nie rozumieją po łacinie. A my, jak widać, słychać i czuć, nie umiemy mówić w ich języku.
Dlatego, Drogi Marysiu, uważam twoje rachuby na rychły upadek Potwora za “Rachunek Zachciankowy” (nie moje, ten prześliczny termin – Miś mi świadkiem – wniósł do naszego języka Miron Białoszewski gdzieś 1970)
Nawiasem mówiąc, od dawna mnie ciekawi, jak oni tam wymawiają Twoje nazwisko. Jak MarZinsky ? Moi studenci w Bagdadzie (komunikacja po angielsku) wymawiali moje imię jedni jako angel, inni jako engine.