Telewizja pokazała (573)13 min czytania

11.02.2020

Prezydent Duda co chwila upewnia wyborców, że się nie nadaje na to stanowisko. Kiedy mianował sędziów KRS, nie bacząc na wątpliwości co do list ich poparcia, uznał, że skoro podpisał dokumenty, to nie ma powodu, żeby sprawdzać, czy nie było machlojek z tymi listami. Ustawa „kagańcowa”, którą podpisał, sankcjonuje prześladowanie sędziów, którzy by się domagali kontroli podpisów pod listami poparcia kandydatów do KRS. Powiedział: – Pełnię urząd prezydenta. Jeśli jestem przekonany, że mam rację, to fakt, że jestem krytykowany przez środowisko prawnicze czy profesorów z macierzystej uczelni, nie ma dla mnie kompletnie żadnego znaczenia.

Może by mu ktoś podsunął do podpisu dekret o delegalizacji PiS?

Obraz może zawierać: 1 osoba, tekst
C:\Users\Piotr\Pictures\Saved Pictures\Duda pozytyw.jpg

* * *

Mamy gwałty na prawie, wypowiedzi polityków pełne pogardy dla określonych grup ludności, arogancję, wezwania „klasy robotniczej”, żeby w razie czego przyszła i pomogła zrobić porządek, marsze z pochodniami i rasistowskimi okrzykami i transparentami, księży witających z radością „patriotów” (widać Jezus też był patriotą), a wszyscy chcą zwalczyć komunizm. Czy jeśli pojawiają się faszystowskie odzywki i zachowania, to można już mówić o faszyzmie?

Przypomina się pewna pieśń z Niemiec:

C:\Users\Piotr\Pictures\Saved Pictures\marsz.png

Chorągiew wznieś! Szeregi mocno zwarte!
SA to marsz: spokojny, równy krok.
A rozstrzelani przez komunę i reakcję
Są pośród nas i dumny jest nasz wzrok.
Więc wolny szlak brunatnym batalionom.
Więc wolny szlak przed tym, co niesie grom!
Na hakenkreuz z nadzieją patrzą już miliony
I dzień wolności wstaje nad nasz dom!


Ale – mówią władze – przecież odbywają się u nas wybory, nikogo się nie wsadza, nie ma powodu do niepokoju.

Może więc, naśladując pana Zawiszę, który powiedział, że nie jest antysemitą, lecz judeosceptykiem, nie będziemy mówić o faszyzmie, ale nazwiemy tych ludzi demokratosceptykami.

* * *

Oburzaliśmy się na prostaków, którzy atakowali cudzoziemców w Polsce, wyzywali ich i kazali zjeżdżać do swoich krajów. Atakowano nawet polskich Tatarów żyjących tu od wieków, wiadomo – islam to terroryści. Spotkało to także mówiących w obcych językach (nawet po niemiecku) bądź wyglądających na Arabów czy Azjatów.

Ale to nie tylko prostacy tak się zachowują. W gdańskiej Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu polscy studenci obrażali swoich chińskich kolegów, no bo przecież pochodzą z kraju, gdzie pojawił się koronowirus.

Jeszcze niedawno oburzaliśmy się, że Anglicy po referendum popierającym brexit zaczęli okazywać pogardę Polakom mieszkającym w Wielkiej Brytanii i mówić im, żeby się pakowali i wracali do Polski. Nasze władze przekonywały władze brytyjskie, że to nie jest w porządku.

* * *

Wielu polityków, składając przysięgę przy obejmowaniu stanowiska, deklarowało, że będą się kierować prawem i dobrem ogólnym, i dodawali: „Tak mi dopomóż Bóg”. Mam tu dylemat – czy postępując wbrew przysiędze, na przykład łamiąc prawo, popełniają oni grzech, czy też uważają, że skoro im wszystko się udaje, to Pan Bóg im dopomaga. A może choć niektórzy z nich spowiadają się ze swoich kłamstw i czynów? Chyba jednak uważają, że w polityce dotrzymywanie słowa się nie liczy, nie jest grzechem, a najważniejsza jest skuteczność.

Nie jest dla mnie jasna jeszcze inna sprawa. Pani Witek, marszałek sejmu, powiedziała ostatnio na Jasnej Górze:

Przybyliśmy do Matki Bożej, żeby podziękować za wszystkie dary i łaski, ale z pewnością też po to, żeby zawierzyć jej te najtrudniejsze sprawy naszej ojczyzny, licząc, że ona będzie najlepiej wiedziała, co z nimi zrobić.

Czego konkretnie oczekuje ona od Matki Bożej? Czym i jak jej zdaniem powinna się Ona zająć? To jest ciekawe nie tylko od strony teologicznej, ale warto by poznać: co konkretnie pani Witek uważa za najtrudniejsze sprawy ojczyzny?

I jak to jest – czy Siła Wyższa działa dopiero, jak się ją o to poprosi? Jak to było w czasie wojen – modły do Siły Wyższej (do której zwracały się praktycznie wszystkie wojujące strony) nic nie dały – miliony osób zginęły i miliony poniosły cierpienia.

* * *

Działania PiS – posłów i rządu – są wyjątkowo aroganckie i bezczelne. Nie wykonują poleceń sądów i twierdzą, że oni lepiej znają prawo a sędziowie i autorytety prawnicze się mylą. Wyborcy mają dylemat komu wierzyć – czy propagandzie mediów popierających PiS, czy autorytetom, które są coraz częściej deprecjonowane. Jest jak w powiedzeniu Juliana Tuwima: – Ona utrzymuje, że jest zaręczona, a on zaręcza, że ją utrzymuje.

PiS wykańcza sądownictwo. Liczymy na Unię, ale to mała groźba dla PiS. Komisja Europejska może uznać przepisy ustawy „kagańcowej” za sprzeczne z prawem europejskim, ale wiceminister sprawiedliwości Wójcik już zapowiedział, że ingerencja Komisji czy TSUE w polski system sprawiedliwości jest nieuprawniona, czyli że władze nie uznają takich decyzji. PiS zapewne będzie karał sędziów, którzy nie będą wykonywać jego poleceń i wybierze powolnego sobie prezesa Sądu Najwyższego po bliskim zakończeniu kadencji prof. Gersdorf. Ważne, żeby mieć wpływ na ocenę wyborów.

A co może zrobić Unia? Jeśli pogorszą się stosunki Polski z innymi sądami w Unii i nie będą one uznawały polskich wyroków w spornych sprawach, to ilu to osób i spraw może dotyczyć? A jak już będzie pozamiatane, to PiS może pójść na kompromis i wycofać się z niektórych przepisów (szczególnie gdyby Unia połączyła dawanie pieniędzy z praworządnością w kraju zasilanym tymi pieniędzmi). Ale Unia raczej czeka, aż niedobre rządy jakoś przeminą, co widać na przykładzie Węgier. Podobnie jest w NATO, gdzie nikt nie karze Turcji za jej działania (m.in. współpracę z ISIS).

Wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej, Vera Jourova, potwierdziła tę pesymistyczną ocenę. Powiedziała niedawno:

Tak zwana reforma w Polsce dotarła teraz do bardzo niebezpiecznego momentu, bo wydaje się nieodwracalna.

Stwierdziła też, że ani Polska nie opuści Unii Europejskiej z powodu konfliktu na tle reformy sądownictwa, ani UE nie może sobie pozwolić na zamknięcie drzwi.

To nie są nowe wymysły, taki plan miał Kaczyński już dawno. Przypominam wywiad z Andrzejem Lepperem z 2007 roku:

Andrzej Lepper: W niektórych przypadkach udawałem głupiego

Jacek Żakowski: – I co teraz będzie? Andrzej Lepper: – A co ma być. Jak Platforma nie będzie mądra, to PiS może rządzić do końca kadencji. Sam? A czemu nie? Kto im zabroni? Nawet budżetu przecież nie potrzebują uchwalać. Jak Sejm odrzuci budżet, będą rządzili na mocy prowizorium.

Pisowcy działają zgodnie z powiedzeniem „po nas choćby potop”. Chyba trzeba będzie przypomnieć Panu Bogu, że zło się rozpleniło i najwyższy czas je wykorzenić. Tym bardziej, że w kraju są coraz większe niedobory wody.

* * *

Okazuje się, że jeszcze każdy może wystartować na prezydenta, pod warunkiem, że zbierze dostateczną liczbę podpisów. Profesor Mirosław Piotrowski, prezes partii Ruch Prawdziwa Europa-Europa Christi, rozpoczął zbiórkę podpisów pod swoim zgłoszeniem. Liczy na poparcie Rydzyka i na to, że będą na niego głosowali ci z wyborców prawicowych, których zniesmaczyła odzywka Dudy, że gdyby pojawiła się ustawa o związkach partnerskich, to on by poważnie rozważył czy ją podpisać.

Czy ktoś jeszcze zgłosi swoją kandydaturę?

Musi być coś pociągającego w byciu prezydentem, że tyle osób się stara.

Zaczynają się dla mnie smutne dni i czuję się, jakby rozpoczęła się olimpiada – nie interesują mnie jakieś pięcioboje czy dwójki bez sternika, nawet jeżeli nasi mają szansę na zdobycie medalu. Zapewne obserwatorzy i komentatorzy życia politycznego będą mieli używanie, ale mnie już teraz jest smutno. Czeka nas zalew demagogii, kłamstw, bezczelności, emocji.

Za czasów komuny szermowano ideologią, co było też męczące, ale chociaż powstawało mnóstwo dowcipów. Teraz nie ma żadnej ideologii, jest prymitywne chamstwo i prostactwo, nie ma się z czego śmiać. Kiedyś miałem wrażenie, że ludzie widzą jaskrawą różnicę między głoszonymi poglądami a rzeczywistością (a może tylko tak mi się wydawało?). Teraz mnóstwo ludzi łyka kłamstwa i nie weryfikuje ich z rzeczywistością.

Znalezione obrazy dla zapytania: mleczko

* * *

Pamięć z latami trochę mi się pogorszyła, ale wciąż pamiętam pewne wyczyny polityków, które ich w moich oczach dyskredytują, mimo że niektórzy z nich jakby przeszli na stronę demokracji. W polityce panują inne prawa, ale wydaje mi się, że są sprawy, kiedy polityk powinien się zachować porządnie i jeśli tego nie zrobił, to u mnie jest przekreślony.

Ponieważ Jarosław Kaczyński okazał się wredny, stawia mu się za przykład jego brata, który jakoby był lepszy i nie dopuściłby do takiego niszczenia demokracji. Tere-fere. Pamiętam jak pani Maria Kaczyńska, żona Lecha, wypowiedziała się pozytywnie o prawie do aborcji. Wtedy odezwał się Rydzyk i nazwał publicznie panią prezydentową czarownicą i życzył jej, aby poddała się eutanazji. Ani prezydent, ani jego brat premier w ogóle nie zareagowali, a wkrótce potem Jarosław wychwalał zalety Rydzyka. Najważniejsza dla braci była zawsze swoiście pojmowana polityka i zrobiliby wszystko dla głosów zwolenników Radia Maryja. Jak nazwać takich ludzi?

Wielu z obecnie działających polityków, którzy działali w poprzednich latach, nie zasługuje na dobrą opinię. Każdy zrobił coś lub powiedział coś, co go dyskwalifikuje. Owszem, można popełnić błąd, chlapnąć coś w ferworze, ale trzeba umieć to potem właściwie ocenić, przyznać się do winy i zapewnić, że to się nie powtórzy. Ale u nas politykom wszystko uchodzi na sucho i zawsze znajdą wyborców, którzy ich poprą. Ktoś, kto działał na przykład w PiS, a potem go stamtąd usunięto i przeszedł do ludzi, których wczoraj zwalczał, przyjmowany jest w nowym gronie i nie musi odcinać się od tego, co robił. Czasem, gdy mu wytkną stare grzechy, mówi, że już tak nie myśli.

Jak ma być dobrze w kraju, gdzie marni politycy mają poparcie a ci wyborcy, którzy się lepiej orientują, mają wybór między mniejszym i większym złem?

* * *

W książce Józefa Hena „Nie boję się bezsennych nocy… Z księgi drugiej” znajduję opis sytuacji sprzed kilkudziesięciu lat a tak aktualnych:

W telewizji – zawodowy propagator nienawiści, dziennikarz od spraw bliskowschodnich „Trybuny Ludu”, z pianą na ustach mówi o inwazji izraelskiej na Liban… sprzed trzech lat. Pamięta jakieś ranne dziecko, pamięta starca… Tak jakby nie wiedział, że nie była to wojna z dziećmi. I jakby podczas innych wojen – ot, choćby tej obecnej w Afganistanie – dzieci nie padały ofiarą.

I to wszystko w chwili, gdy Palestyńczyków mordują inni Arabowie, protegowani Syrii, o czym ten specjalista doskonale wie, i kiedy trwa okrutna wojna domowa. I kiedy naprawdę giną dzieci. Ale o tym nawet się nie zająknął.

* * *

Nienawiść sprzymierza się z kłamstwem, z przebiegłością propagandową. Niezupełnie to jasne, dlaczego: można sobie przecież wyobrazić nienawiść jako uczucie czyste, niezmącone chytrością i podstępami, świadomym kłamstwem. Nienawiść dość przecież zaciemnia umysł, by przeinaczać rzeczywistość, naginać ją do swoich życzeń. Nieraz mnie zastanawia, czemu nienawistnik świadomie wymyśla fakty, mające usprawiedliwiać miłą mu nienawiść. Czemu wciska ludziom broszury, o których wie, że są stekiem bzdur i kłamstw? A więc cel (nienawiść!) jest dla niego ważniejszy od przyczyn, które go do niej przywiodły! Może podejrzewa, że przyczyny są wątłe, mogłyby zachwiać uczuciem, w którym znajduje tyle satysfakcji? Może odgaduje ich anachroniczność i to, że łatwo je zbić w dyskusji?

Zresztą, jedno wypływa z drugiego. Najpierw przeinacza się rzeczywistość nieświadomie, na skutek mgły mózgu, potem świadomie. (Ale byłoby idealizmem zapominać o tych, którzy kłamią za pieniądze, za „ropodolary”. I o tych, którzy piszą podłe rzeczy ze strachu).

Ci jednak, którzy piszą nie za pieniądze, ale z „przekonania”, na ogół nie przyznają się do swoich intencji. Nienawistnik chce koniecznie uchodzić za człowiek bezstronnego tak jak ów publicysta z TL, niemal beznamiętnego. Tylko że „oni”… Goebbels mniej udawał. Używał kłamstw dla szerzenia nienawiści, mordu nawet, ale nie wypierał się tego, że jest rasistą, zwolennikiem eksterminacji.

Nienawistnikowi nie wystarcza, że zatruwa tym jadem siebie, musi jeszcze zatruć innych. Widocznie w takim stanie uczuć chce się czarnej mszy, zbiorowego spożywania jadu, chóralnego śpiewu. Kto nienawidzi jednych – przez siebie wybranych – nienawidzi też spokoju świata, szerzy pożar jak piroman. Tym żyje.

* * *

Kłamstwo jest lepkie. Nie smakuje jedzenie, nie cieszy zieleń, nie ma radości, kiedy człowiek wciąż ociera się o lepkie kłamstwo. I wciąż widzi – w telewizji – bezczelne, śliskie twarzy kłamców. Oszczerców, nienawistników, donosicieli. I z nimi musi żyć, w jednym kraju, na jednej ulicy…

Trzeba by się szorować, by zmyć z siebie tę lepkość, o którą się ocieramy. Chodzimy wszyscy niedomyci…

* * *

Grafomański wiersz (pożal się Boże, „polityczny”) w „Kulturze Niezależnej”. Szczęściem, prasa oficjalna nie przedrukowuje tego wierszydła, bo mogliby tak zrobić, żeby pokazać, jak bardzo może upaść – myślowo i artystycznie – zdolny (tak powiadają) poeta.

No cóż, władze dobrze wiedzą, że takie wierszyki nie zagrażają. To, co zaciemnia umysł, dla rządzących nie jest groźne. Groźne jest to, co rozjaśnia. Nacjonaliści nie zagrażają – zagrażają ludzie światli… Nikt nie atakuje tego poety – atakuje się Jana Józefa Lipskiego, który wyciąga rękę do Rosjan. Atakuje się jasny umysł.

* * *

C:\Users\Piotr\Pictures\Na 1 kwietnia\na smutek.jpg

PIRS

Print Friendly, PDF & Email