Stanisław Obirek: Teologiczne marzenia5 min czytania

04.03.2020

Pisząc o tym „Jak Watykan uśmiercił teologię” (Stanisław Obirek: Jak Watykan uśmiercił polską teologię) zwróciłem uwagę na zgubny wpływy autorytetu papieskiego na myślenie teologiczne i na przyczyny wyjątkowego rozkwitu dworskiej i służalczej teologii kwitnącej nad Wisłą. Komentarze, jakie się pojawiły pod tekstem i kilka e-maili od znajomych sprowokowały mnie do doprecyzowania mojej myśli. Najpierw zrobiłem to w komentarzu, który przywołuję poniżej, ale chciałbym do niego dodać jeszcze kilka myśli nieuczesanych o charakterze pozytywnym.

Mianowicie chciałbym przynajmniej w kilku zdaniach podzielić się z Czytelnikami SO moimi marzeniami teologicznymi, które można też nazwać rojeniami, jeśli ktoś jest absolutnie uczulony na wszelkie teologiczne dywagacje. No więc najpierw komentarz (przytaczam go, bo nie wszyscy przecież komentarze czytają):

Nie ukrywam, że mój płacz nad stanem polskiej teologii katolickiej ma swe źródła w przeświadczeniu, że przez lata miałem kontakt (i nadal mam) z teologią bez przymiotników (tzn. z namysłem nad możliwością istnienia czegoś/kogoś, co przekracza zmysłowe poznanie), która jest dla mnie istotna.

Podobnie zresztą, jak i z literaturą, sztuką czy filozofią. Też można się zastanawiać czy przedmiot tych dyscyplin naukowych istnieje, czy jest tylko fikcją. Ale to pozostawiam metodologom nauk, którzy nie przestają się ze sobą na ten temat wadzić. Mnie interesuje coś innego niż metodologiczny spór. Mam bowiem nieodparte wrażenie, że dla dużej części ludzkości (nie wiem, czy większej, czy mniejszej, ale to w tej chwili nie jest istotne) religia (i teologia jako namysł nad tym zjawiskiem) jest ważnym wymiarem ich sposobu przeżywania życia. Ja do nich należę. Wiem też, że dla znacznej części tejże ludzkości jest to wymiar mało istotny, a nawet irytujący z dla nich głęboko uzasadnionych powodów.

I jedni i drudzy podają ważne racje i zderzenie tych racji jest napędem kultury (tako rzecze Kołakowski, a ja się z nim zgadzam). Pozytywny program tak rozumianej teologii nie bardzo się na felieton w SO nadaje, ale może kiedyś spróbuję. Tymczasem pozostaje mi opłakiwanie mizernego stanu teologii nadwiślańskiej, którego nie ratuje kilku (słabo obecnych w przestrzeni publicznej) śmiałków.

Teraz marzenia, do których zachęciła mnie też nieznana mi Pani, która napisała do mnie po obejrzeniu rozmowy ze mną w programie Katarzyny Janowskiej Rezerwacja, poświęconej „Wąskiej ścieżce”. E-mail jest na tyle ciekawy i jednocześnie nie ma charakteru intymnego, że pozwalam sobie go zacytować i później odpowiedzieć na pytania. Myślę, że to będzie rodzaj marzenia zakorzenionego w realnym problemie.

Oto rzeczony e-mail:

Obejrzałam ostatnio wywiad z Panem w programie Rezerwacja, po którym natychmiast zamówiłam książkę, ponieważ bardzo bliska mi jest Pana historia. Mimo że odeszłam z Kościoła wiele lat temu, to ciągle mam jakieś zupełnie irracjonalne poczucie winy i bardzo potrzebuję świadectw innych ludzi, którzy postrzegają tę instytucję w podobny sposób. Działa to na mnie uzdrawiająco — dziękuję! W moim odczuciu bardzo trudno jest realizować swoją duchowość w codziennym życiu poza systemem. Zostało we mnie po tej rozmowie pytanie, które padło w programie, o to, w jaki sposób Pan właśnie czerpie duchową treść na co dzień. Może mógłby Pan Profesor podzielić się filmami i książkami, które Panu to dają.

W liście zawarte są dwie godne rozwinięcia kwestie. Po pierwsze, zerwanie z systemem/wspólnotą wierzących/kościołem owocuje w pierwszej chwili poczuciem winy. Jest ono skutecznie wzmacniane przez tych, którzy we wspólnocie pozostali, zwłaszcza przez jej religijnych przywódców mnóstwem zachowań/słów i zwykłym ostracyzmem społecznym. Nie jest to przyjemne i zwłaszcza na początku w istocie doskwiera. Trzeba wtedy wypracować duchowość alternatywną. Jak tak zrobiłem i czuję się bez instytucji po prostu duchowo wolny, spełniony i szczęśliwy. Gdy o tym mówiłem we wspomnianym programie, miałem wrażenie, że redaktor Janowska przyglądała mi się z niedowierzaniem. W samej rzeczy, dla wielu ludzi to brzmi niewiarygodnie, choć nie pojmuję, dlaczego tak właśnie jest.

Tak naprawdę dostrzegam duchowość we wszystkim, nie tylko w filmach czy książkach, również w pięknie natury. Nade wszystko jednak w drugim człowieku. To właśnie dzięki ludziom, których kochałem i kocham, odkrywałem głębszy wymiar rzeczywistości. Paradoks polega na tym, że lata spędzone w Kościele, a zwłaszcza niektóre sposoby uprawiania teologii, w dużym stopniu uśpiły we mnie to naturalne otwarcie na transcendencję. Mam wrażenie, że u wielkich reformatorów religijnych, mistyków i heretyków ta spontaniczna wrażliwość duchowa się zachowała. Próbuję ją podpatrywać, zarażać się nią i o niej opowiadać innym.

Czy to są marzenia teologiczne, czy czysto ludzkie? Nie mnie osądzać. Po prostu tak to jest z moją religijnością, która znaczenie lepiej czuje się poza wszelkimi systemami i instytucjami.

<strong>Stanisław Obirek</strong>
Stanisław Obirek

 (ur. 21 sierpnia 1956 w Tomaszowie Lubelskim) – teolog, 
historyk, antropolog kultury, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, były jezuita.

 

4 komentarze

  1. wejszyc 04.03.2020
    • Arkadiusz Głuszek 05.03.2020
      • slawek 05.03.2020
  2. slawek 04.03.2020