Andrzej Walicki (1930-20120)

26.08.2020
Parafrazując tytuł książki Juliena Benda można powiedzieć, że Andrzej Walicki uosabiał wierność klerka. Jak wiadomo, Benda pisał o zdradzie klerków i swoją książkę bogato udokumentował, głównie przykładami francuskimi. Trudno by inaczej; był Francuzem. Podobnej książki po polsku nikt nie napisał. A szkoda, materiału dowodowego byłoby sporo. Klerk (nie kleryk!) to słowo, które wyszło z użycia, również dlatego, że wymarł na naszych oczach jego desygnat. Jednym z ostatnich był Andrzej Walicki.
Pisałem o nim w „Studiu Opinii” dwukrotnie. Przed pięciu laty, gdy skończył 85 lat — i przed rokiem, gdy opublikował swoją ostatnią, jak już wiemy, książkę O Rosji inaczej. Oba teksty były okazjonalne. Dzisiaj chciałbym napisać osobiście.
Nie mogę powiedzieć, że Andrzej Walicki był moim przyjacielem, nie mogę też napisać, że był mistrzem czy nauczycielem. A jednak ciągnęło mnie do niego. Z uwagą czytałem to, co napisał (a napisał dużo!). Jednak najwięcej skorzystałem z naszych regularnych spotkań, poczynając od 2013 roku, gdy zacząłem pracować na UW, a Ośrodek Studiów Amerykańskich znalazł się w sąsiedztwie jego mieszkania. Pretekstem do pierwszego spotkania była wydana właśnie w 2013 roku książka wspólna z Zygmuntem Baumanem O Bogu i człowieku, o której Walicki chciał porozmawiać. A potem spotykaliśmy się już bez pretekstów. Po prostu Profesor zachęcał, bym przychodził, bo „lubi sobie ze mną porozmawiać”.
Niestety, nigdy nie dał się namówić na wykład dla studentów, mimo że miałby tylko kilka kroków… To był czas, gdy Andrzej Walicki wolał rozmawiać w cztery oczy. Czasem zachęcał do rozmowy również żonę, Panią Profesor Joannę Schiller-Walicką. Jednak przeważnie rozmawialiśmy tylko we dwóch. Przyjaciel, również admirator Profesora, zachęcał do rejestrowania tych rozmów. Jakoś nie miałem odwagi; wydały mi się zbyt intymne, ulotne… Choć dzisiaj myślę, że jednak miał rację, być może wyszłaby z tego kolejna książka, tym razem rozmowy z Andrzejem Walickim o wierze. Głównie rozmawialiśmy właśnie o religii i jej miejscu w życiu człowieka. A przede wszystkim o wielkiej zdradzie, jakiej dopuścił się Kościół katolicki w Polsce, niwecząc to, co w chrześcijaństwie najpiękniejsze – humanizm i otwarcie.
Walicki nie był człowiekiem wierzącym, ale ciekawił go katolicyzm kulturowo otwarty na inne wyznania i religie. Gdy zaczął pracować na katolickim uniwersytecie Notre Dame, miał duże wątpliwości, czy to na pewno dobre miejsce dla niego. Rozwiał je słynny prezydent tego uniwersytetu Theodore Hesburgh, którego interesowała jakość publikacji polskiego uczonego, a nie jego konfesja.
Właśnie o księdzu Hesburghu, który był prezydentem Notre Dame w latach 1952-1987, dużo rozmawialiśmy. O katolicyzmie posoborowym, amerykańskim i o powodach, dla których takiego katolicyzmu nie można przeszczepić na polski grunt. Nasze rozmowy były coraz to smutniejsze, bo widzieliśmy coraz mniej szans na odmianę.
Jako badacz polskiej myśli filozoficznej, w tym również naszego mesjanizmu, Andrzej Walicki ubolewał nad karykaturalną recepcją tej tradycji. W głowie mu się nie mieściło, że można Jana Pawła II postrzegać jako spełnienie mesjańskich rojeń. Było to dla niego tym smutniejsze, że ci, którzy to robią, powołują się na jego książki. Oni nic z tego nie rozumieją – zwykł mawiać.
Najważniejsze co wyniosłem z tych rozmów, to zatroskanie o losy kraju, o jakość debat politycznych (a właściwie o ich brak). Doskwierało mu, że był marginalizowany, że manipulowano jego wypowiedziami wyrwanymi z kontekstu. Martwił się po prostu, choć do końca liczył na przebudzenie, na prawdziwą dyskusję. Nie doczekał się.


Panie profesorze ! Czy jest nadzieja by pana książka pt Wąska ścieżka , ukazała się w formie ebooka….?
Książka jest dostępna w wersji ebooka, kupiłam ją tutaj.
http://www.publio.pl/waska-sciezka-artur-nowak,p437532.html
odpowiedz na ten artykul moze znajduje sie w innym artykule prof. Obirka w GW „Polski model ustrojowy: raczej teokracja rydzykowa niż neobolszewia” dlaczego nie ma w naszych mediach, w zyciu publicznym debat, konfrontacji, polemik i wszytko toczy sie pod jednym szyldem.
Glossa do czułego (w rozumieniu Olgi Tokarczuk) tekstu o prof. Andrzeju Walickim. Jego przyjaciel Bronisław Łagowski napisał był kiedyś: „Walicki jest jeden”. Zawodowi mędrcy krzyknęli, że to truizm, nie doczytawszy do końca… Lat temu kilkadziesiąt jedna z krakowskich sawantek Anna Raźny miała do Zmarłego pretensję, że z pozycji ateisty wypowiada się o wierze. Odpowiedział przytomnie, że przeprasza, ale „łaski wiary nie otrzymał „; więc dała sobie spokój. Nie chce mu dać spokoju filozof Paweł Rojek, który prawosławną ceremonię pochówku Profesora określa jako „znaczący gest post sekularny”. Co to za kraj, w którym z powodu wiary nie daje się człowiekowi spokoju – za życia i po śmierci? „Ciszej nad ta trumną!” panowie-mesjaniści! Zmarłego doceniano i szanowano na Wschodzie i na Zachodzie, a najmniej w Polsce. To nasza narodowa przypadłość, o której wiedział mesjanista-Słowacki, a przez to mniej mącił ludziom w głowach, niż wy dzisiaj.
Brak poszanowania dla wyboru światopogladowego jest niestety w Polsce czymś nagminnym. I to nie chodzi tylko o faundamentalistów typu Anny Razny czy Paweł Rojek. Również odejście Leszka Kołakowskiego (nie ochrzczony agnostyk) było przez niektórych „otwartych katolików odbierane jako „przejrzenie i pojednanie” z kościołem. Trudno takie gesty zawłaszczania tłumaczyć inaczej niż brakiem argumentów i słabością własnych przekonań.
Można zrozumieć u katolików (otwartych czy nie) potrzebę doszukiwania się „dowodów” przedśmiertnej konwersji niewierzących – co ewidentnie potwierdza słabość ich własnych przekonań w kwestii „zbawienia” i niezbywalnej w nim roli Kościola. Trudniej zrozumieć odmawianie prawa do takiej nadziei religijnie niepraktykującym (nie oszukujmy się, że ktokolwiek jest jej całkowicie pozbawiony), jak to miało miejsce w komentarzach po świeckim (lecz jakże pełnym tej nadziei) pogrzebie Wisławy Szymborskiej.
Zgoda wszelkie tego typu uroszczenia są bezrozumne. Dla mnie najważniejsza jest radość z istnienia każdej istoty a nie tylko człowieka. Kwestia wierzący czy nie jest bez znaczenia.
Tym razem przypis, nie glossa … W obszernym felietonie (eseju?) o bp. Rysiu, S. Obirek przypomina zjawisko idolatrii, czyli bałwochwalstwa. W polskich warunkach odnosi się ona do kultu kapłanów k.k. Powołuje się przy tym na książkę prof. Ireneusza Ziemińskiego pt. Religia jako idolatria. Esej filozoficzny o nieuchronności elementów idolatrycznych w religii oraz dwie prace amerykańskie. Gwoli przyzwoitości godzi się przypomnieć, że idolatrią (100 lat temu) zajmował się polski historyk Feliks Koneczny (1862-1949) w kontekście badań nad cywilizacjami. Warto by sprawdzić, czy profesor odnotował ten fakt w bibliografii do swej książki.