04.11.2020
Byłem na wszystkich naszych ulicznych protestach u nas w Biskupcu w ciągu ostatnich dni. Miałem gdzieś, że jestem w grupie wysokiego ryzyka. Bo trzeba było być.
I w razie następnych też będę, bo obiecałem sobie, że nawet w czasach wirusa dożyję upadku i wywalenia PiS od władzy. Będę, mimo zagrożenia wirusem.
Ale poważne pytanie nie dotyczy mnie osobiście. Dotyczy nas wszystkich i liderek/liderów naszego ruchu sprzeciwu. Bo wirus to bardziej niż poważna sprawa.
Mam głęboko i jeszcze głębiej gdzieś, że niejaki Morawiecki i inni mówią, że ta narastająca fala zakażeń i zgonów to nasza wina, w wyniku protestów ulicznych.
A co było przed naszymi protestami? Liczba zakażeń spadała?
Gówno prawda.
Ale z dnia na dzień sprawa jest coraz poważniejsza.
Czyli: czy dalej mamy protestować na ulicach, czy świadomie i odpowiedzialnie mamy zawiesić nasze protesty do wiosny?
Nie mam jednoznacznej odpowiedzi.
Waham się między emocjami — tak k…a protestować, a między racjonalnym myśleniem, w trosce o tych, którzy mogą umrzeć a co najmniej ciężko zachorować. O kryzysie gospodarki nie mówię i nie rozwijam.
Oczywiste jest, że dla tego cholernego PiS przeczekanie naszych protestów to najlepsza droga. Tak jest, że po pewnym czasie energia naszych protestów się wyczerpuje. Z bezsilności, z braku efektów — PiS ciągle rządzi. Ze zmęczenia — ile razy w tygodniu możemy wychodzić na ulice? – itd.
Z drugiej strony radość, że patrząc na nasze demonstracje i na nasze hasła, na czele z „Wypierdalać”, wiemy, że już jesteśmy większością w Polsce. Co pokazują też sondaże, w których poparcie dla PiS z poprzednich, stabilnych 40+proc. spadło do ok. 30 proc. I wygląda na to, że tak już będzie a może i jeszcze gorzej dla PiS (no i dla niejakiego Dudy też).
Na razie odkładam na chwilę fundamentalne pytanie:
Czy mamy demokratycznie czekać 3 lata, aby w wyborach odsunąć PiS od władzy, czy też mamy na te wybory nie czekać?
Na dzisiaj pytanie jest praktyczne:
Czy mamy mądrze i świadomie w trosce o nasze wspólne zdrowie zawiesić protesty uliczne do umownej wiosny, czy też dalej protestować?
To trudny i dramatyczny wybór. Z jednej strony zmęczenie, rozdrobnienie, bezsilność -brak skuteczności, idzie zima itd. Z drugiej strony *****.***, jak się da i w każdy sposób.
Z trzeciej strony pada służba zdrowia (coś wiem, Syn jest wolontariuszem ratownikiem), liczba zakażeń i zgonów dramatycznie wzrasta.
Nie wiem.
Czy dalej protestować na ulicach, czy nie?
Podporządkuję się decyzji liderek/liderów i większości.
Albo spokojnie i świadomie poczekam do wiosny. Albo będę dalej wychodził.
Moim zdaniem racjonalny byłby podział postulatów.
Kilka do zrealizowania natychmiast – takie które da się na szybko – np. dymisja Czarnka.
A pozostałe z terminem np do końca marca 2021. Z zapowiedzią ponownego wyjścia na ulice wiosną, jeśli nie zostaną spełnione
Zdecydowanie odradzam jedno i drugie rozwiązanie. Należy skorzystać z sytuacji, że utworzył się zalążek społecznej organizacji. A organizacji, jaką jest dzisiaj PiS, może jedynie przeciwstawić się inną organizacja. Liczę na cykliczne komunikaty z ich strony. Oni też mogą wprowadzić protesty rotacyjne, za każdym razem w innym mieście, na dowód, że za nimi ciągle stoi silne społeczne poparcie, a i ludzie muszą to widzieć. Można wymyślić coś zastępczego, ale w mediach publicznych ciągle musi być o nich słychać, a przynajmniej raz w tygodniu. To przyciągnie kolejnych chętnych, gdy stanie się oczywiste, że tym razem protesty nie kończą się niczym.
W tym kierunku proponowałbym myśleć
Z jednej strony racja – jakby były protesty rotacyjne, to w jednym miejscu to w innym. Dziś na Pomorzu Zachodnim, jutro w Opolskim, pojutrze Warmińsko-Mazurskim i podtrzymywanie ognia ma sens.
Z drugiej wydaje mi się, że siłą tego protestu było to że wybuchł spontanicznie – wszędzie.
Że nie dało się, mimo iż kurwizja próbowała, powiązać go z jedną czy drugą osobą i wskazać – oto sponsorowana przez Sorosa lewacka organizacja wyprowadza ludzi na ulice.
Obawiam się, że jak się organizacja pojawia (a się pojawiła), ktora zaczyna w imieniu strajkujących przemawiać, to owi strajkujący mogą się jednak zdziwić, że wspierają wysuwane postulaty i zapał może osłabnąć.
***** ***, i “umykać chyżo” to postulaty, zktórymi ulica mogła się utożsamiać. A stworzenie organizacji i jej program może być obcy dla części protestujących. Zapał może osłabnąć. Zinstytytucjonalizowanie przywództwa protestów też da propagandzie PiS oddech i pozwoli zaatakować już konkretne osoby w ulubiony przez Kurę sposób.
Wydaje mi się, że teraz jest moment, gdy ulica pokazała największą siłę, dalsze zaś marsze i protesty mogą się po prostu znudzić – patrz KOD. Marsz na prawie 100.000 a później coraz mniej jeszcze zanim wyskoczyły faktury.
(1)
>>siłą tego protestu było to że wybuchł spontanicznie – wszędzie.(…) <>Obawiam się, że jak się organizacja pojawia (a się pojawiła), ktora zaczyna w imieniu strajkujących przemawiać, to owi strajkujący mogą się jednak zdziwić, że wspierają wysuwane postulaty i zapał może osłabnąć.<>Zinstytytucjonalizowanie przywództwa protestów też da propagandzie PiS oddech i pozwoli zaatakować już konkretne osoby w ulubiony przez Kurę sposób.<<
Tak być może, ale nie musi, gdy będzie realne zagrożenie, że symboliczna "ulica" identyfikuje się ze swoimi reprezentantami. Stąd konieczna jest w tle jakąś forma ciągłych "protestów rotacyjnych", która świadczyć będzie o ciągłej gotowości i organizacyjnej spójności.
Dostrzegam taką możliwość i wiem, że jest wiele innych wariantów rozwoju sytuacji.