19.07.2021

Sześćdziesiąt lat temu dyskutowaliśmy z koleżanką ze studiów o definicji i znaczeniu morale. Wczoraj powiedziałem jej, że widziałem najlepszą ilustrację do tamtej dyskusji. Oglądałem kanadyjski film, na którym niedźwiedź przelazł przez płot i zbliżał się do zbiornika na śmieci, z domu wypadł najeżony kot i pędził w kierunku niedźwiedzia. Ten obrócił się na pięcie i zaczął uciekać, ale był tak przerażony, że biegł wzdłuż płotu, bo bał się, że go ten potwór dopadnie. Wreszcie zdobył się na odwagę i przelazł przez płot. Kot wrócił na werandę i zaczął się myć. Jak łatwo się domyślić, niedźwiedź (czego już na filmie nie pokazano) opowiadał w lesie wszystkim, że dzięki swojej rozwadze i odwadze uratował pokój.
Młodsza ode mnie o sześć miesięcy amerykańska psycholożka, Phyllis Chesler, mając 21 lat zakochała się w studiującym w USA Afgańczyku, pobrali się, pojechali do Afganistanu. Tam okazało się, że liberalny, zamerykanizowany młodzieniec jest jednak wierny rodzinnej, klasowej i narodowej kulturze i młoda Amerykanka wylądowała w złotej klatce. Ostatecznie udało jej się wydostać z piekła dzięki żółtaczce. Wróciła do Nowego Jorku, ukończyła studia, zrobiła doktorat i poświęciła się pracy naukowej, ale doświadczenia z młodości popchnęły ją w kierunku feminizmu. Od dziesięcioleci walczy o prawa kobiet pozbawionych wszelkich praw, co wywołuje silną wrogość ze strony amerykańskich kobiet, mających wszystkie prawa i walczących o darmowe wejściówki na wszystko, w ramach rekompensaty za dyskryminację prababek.
W związku z zapowiedzią wycofania wszystkich żołnierzy amerykańskich z Afganistanu Phyllis Chesler pisze o grozie powrotu Talibów. Ostatni amerykański żołnierz ma wrócić do USA przed końcem sierpnia. Autorka zgadza się, że zdecydowanie zbyt wiele amerykańskiej krwi zostało przelane w Afganistanie, pamięta również, ile to kosztowało, ale nie może przestać zastanawiać się nad tym, co będzie z afgańskimi kobietami, z dziećmi, z dysydentami, z gejami. Już dziś wiadomo, że powrót średniowiecznego terroru jest nieunikniony.
Istotnie Talibowie zajmują prowincję po prowincji (prowincja, której jeszcze niedawno strzegły polskie oddziały, jest już praktycznie w rękach Talibów). Przejmowanie kraju odbywa się niemal bez walk, morale afgańskiej armii jest bardzo niskie, tysiące żołnierzy przechodzi na stronę Talibów, amerykańska broń za miliardy dolarów wpada w ręce islamskich terrorystów.
Ktoś napisał, że wybór daty jest albo szczytem głupoty, albo szatańskim pomysłem jakiegoś amerykańskiego Wallenroda, bowiem zakrawa to na jednoznaczny prezent na 11 września i okrągłą rocznicę zamachu na WTC, co zapewne podnosi morale fanatycznej zgrai.
Sprawa morale zwolenników świętej islamskiej wojny z niewiernymi w całym świecie muzułmańskim ma wiele wspólnego z Afganistanem. Kiedy Armia Czerwona weszła do Afganistanu i natrafiła na opór mudżahedinów, Zbigniew Brzeziński wpadł na pomysł uzbrojenia i szkolenia islamskich bojowników. Jak pisał w notatce dla prezydenta Cartera „Wciągniemy ich w bagno, w jakim my utknęliśmy w Wietnamie”.
Dowcip się udał, po dziesięciu latach obecności w Afganistanie Sowieci uznali, że gra nie jest warta świeczki i wycofali się, a historycy do dziś dyskutują nad tym, w jakim stopniu wyprawa do Kabulu przyczyniła się do upadku i rozpadu ZSRR. Można powiedzieć, że Zbigniew Brzeziński wygrał, ale tu pojawia się problem morale, bowiem w świadomości muzułmanów wojna z Armią Czerwoną w Afganistanie jawi się jako pierwsze od stuleci zwycięstwo islamu nad niewiernymi. Wydarzeń towarzyszących było kilka, a wśród nich na pierwszym miejscy należy wymienić powstanie Islamskiej Republiki Iranu, islamizację Pakistanu i wzrost finansowej potęgi państw Zatoki, a w szczególności Arabii Saudyjskiej.
Islamskie zwycięstwo nad niewiernymi w Afganistanie wzmocniło ducha dżihadu ponad wszelką miarę, dostarczając (dzięki broni i szkoleniu Amerykanów) nowej doktryny wojennej – wojny partyzanckiej „na zmęczenie” przeciwko silniejszemu wrogowi. Rzecz ciekawa, ponieważ zarówno zwycięstwo w Afganistanie, jak i zwycięstwo w Iranie było osiągnięte dzięki amerykańskiej pomocy, co zamiast wdzięczności wywoływało żywiołową nienawiść. (Ten fenomen mogliby bez trudu wyjaśnić zarówno znawcy Koranu, jak i ci, którzy wiedzieli cokolwiek tak o doktrynie wahhabizmu, oraz o historii Bractwa Muzułmańskiego). Tak czy inaczej, wciągając Sowietów w bagno, w jakim Amerykanie utknęli w Wietnamie, Amerykanie utknęli w Afganistanie na znacznie dłużej i wychodzą z Kabulu równie upokorzeni, jak przy wyjściu z Sajgonu.
Rzecz ciekawa, bo po niesłychanie udanej okupacji Japonii, Amerykanie cieszą się w tym kraju znacznie większą sympatią niż w Europie, której nie tylko dwukrotnie przynieśli pokój, ale wydatnie pomogli ponownie stanąć na nogi. Takich rzeczy się nie wybacza i Europa za wszystko odpłaca głęboką niechęcią. Amerykanom udało się skutecznie obronić Koreę Południową i Koreańczycy nie tylko mają powód do wdzięczności, ale mają do Amerykanów ciepłe uczucia oraz świadomość, że warto płacić za amerykańską obecność militarną w ich kraju. Wojna w Wietnamie zmieniła wszystko. Amerykańskie morale zaczęło wyciekać jak woda z dziurawej beczki. Nadal toczą się spory na temat przyczyn amerykańskiej klęski w Wietnamie. Niewłaściwa strategia militarna, geografia, zbyt słaby nacisk na reformy ekonomiczne i społeczne w Wietnamie Południowym, silniejsza determinacja ZSRR i Chin wspierających Wietnam Północny, a wreszcie wewnętrzne problemy Ameryki i dramatyczny spadek autorytetu administracji prezydenta Nixona.
Stosunek społeczeństwa amerykańskiego do wojny w Wietnamie kształtowała przede wszystkim telewizja i nie bez powodu twierdzi się czasem, że była to pierwsza wojna, na której ostateczny wynik dziennikarze wpłynęli bardziej niż generałowie. Wpływ dziennikarzy na przebieg wojny w Wietnamie jest lepiej opisany niż wspomaganie tego wpływu przez radziecki balet propagandowy. Nie ulega wątpliwości, że Związek Radziecki był arcymistrzem walki o pokój, dostarczał ogromnych ilości prymitywnej broni każdemu, kto chciał walczyć z Zachodem i dostarczał mnóstwa sentymentalnych haseł potrzebującym dobrej nowiny mieszkańcom Zachodu. Przez Łuk Triumfalny Wolnego Słowa jechały ciężarówki totalitarnych idei, zapakowanych, zgodnie z zachodnimi standardami, w kolorowe pudełka z napisami pokój, wolność, braterstwo ludów. W środku była zachęta do walki z imperializmem, kolonializmem, kapitalizmem.
Zaraz po wojnie we Włoszech i we Francji partie komunistyczne mogły marzyć o zdobyciu władzy w drodze wyborów. Wcześniej duże segmenty społeczeństw Zachodniej Europy ochoczo kolaborowały z niemieckim okupantem, po zwycięstwie nad nazizmem taką samą lub jeszcze większą ich część kusiło słońce komunizmu. Słowo containment (odepchnięcie) było w amerykańskiej polityce hasłem strategii wzmacniania morale tej części europejskich społeczeństw, której jeszcze nie przekonały uroki ojczyzny proletariatu. Transporty żywności, pomoc w odbudowie zgliszcz, Plan Marshalla, namawianie na Wspólnotę Węgla i Stali istotnie oddaliły grozę pokojowego przejęcia Zachodniej Europy przez komunistów. Związek Radziecki przerzucił się na front wojen narodowo-wyzwoleńczych w Trzecim Świecie, nie zapominając jednak o konieczności ciągłego wzmacniania swoich wpływów w zachodnich mediach i na zachodnich uniwersytetach. Kiedy trzydzieści lat później Amerykanie uciekali z Sajgonu, na Zachodzie (w tym również w Ameryce) armia bojowników o radziecki pokój działała w mediach, na uniwersytetach i w partiach politycznych.
Kiedy upadł Związek Radziecki, niektórzy sądzili, że to już koniec wieku ideologii i że totalitarna pokusa została ostatecznie odepchnięta. Niewielu zauważyło, że pałeczkę przejęli inni, a stara radziecka propaganda płynęła teraz większym i mocniejszym strumieniem.
Kilka lat temu amerykański czytelnik zauważył na zdjęciu leżącą na moim biurku książkę The Arab Lobby. Zapytał z przekąsem co to takiego to lobby arabskie, bo on o niczym takim nie słyszał. Wielu Amerykanów nie słyszało i nie ma pojęcia o tym, ile miliardów dolarów Arabowie wpakowali w amerykańskie uniwersytety, w media, w różnego rodzaju think tanki i w walczących o pokój polityków. Za radziecką propagandą płynącą teraz z arabskich krajów (jak również z Iranu i Turcji) stały niemal nieograniczone zasoby finansowe, doskonała radziecka myśl technik propagandowych i idea świętej wojny na rzecz boskiego mahometańskiego ładu.
W sierpniu ostatni żołnierz amerykański ma wyjechać z Afganistanu, emerytowana profesor psychologii martwi się o los afgańskich kobiet, ponieważ ma powody, aby sądzić, że Talibowie albo już będą w tym czasie w Kabulu, albo będą się do niego w szybkim tempie zbliżać. Przerażony niedźwiedź uciekł do lasu, a my mamy powód do zastanawiania się nad pojęciem morale.

Andrzej Koraszewski
Publicysta i pisarz ekonomiczno-społeczny.
Ur. 26 marca 1940 w Szymbarku, były dziennikarz BBC, wiceszef polskiej sekcji BBC, i publicysta paryskiej „Kultury”. Więcej w Wikipedii.
Artykuł przeniesiony w całości bezpośrednio z witryny Listy z naszego sadu za zezwoleniem Autora.
Wzmacnianie talibów przeciw ZSRR okazało się być wypędzaniem diabła Belzebubem. Podobnie idiotycznie postąpił Izrael wzmacniając Hamas jako konkurenta Al Fatahu.
Zostawianie uzbrojenia wrogom to stała praktyka Amerykanów – tak postąpili w Iraku.
Martwiłbym się także o los Afgańczyków którzy współpracowali z Amerykanami. Może się zdarzyć, że zostawią ich na pastwę talibów, tak jak zostawili swoich współpracowników w Wietnamie, w dodatku porzucają akta tych współpracowników.
Bardzo trafny i mądry tekst, dający wiele do myślenia. Czego chcieć więcej?
Lecz przeoczenie. Pisząc: …”pierwsze od stuleci zwycięstwo islamu nad niewiernymi…”, pominął Pan trzy wojny anglo-afgańske, właśnie. Pierwsza 1839-1842 to była klęska Anglii, druga 1878-1880, o tyle o ile, trzecia 1919 brak powodzenia zwycięzcy I WŚ.
Święta prawda, Afganistan jest jak Szajcaria, nie tylko górzysty, ale praktycznie nie do pokonania. Powinienem był o tym przypomnieć, Zabawne, bo w pismiennictwie krajów islamskich też się ignoruje tamte wiktorie i z psychologicznego punktu widzenia wygląda na to, że zwycięstwo nad Armią Czerwona działa podobnie jak zwycięstwo Japończyków z Rosją w 1905.
Amerykanie opuszczają Afganistan. Za czas jakiś USA będą się zastanawiać jak powstrzymać falę terroryzmu płynącego ze średniowiecznego państwa talibów.