07.08.2021

Trudno o obszerniejszy katalog bzdur w jednym tekście podejmującym niezwykle istotne dla polskiego społeczeństwa sprawy, jakie udało się zmieścić abp. Gądeckiemu. Polecam cierpliwym czytelnikom lekturę całości elaboratu pomieszczonego na stronie biuletynu KAI 5 08 2021, ale dostępnego też na stronie archidiecezji poznańskiej
Duszpasterstwo po pandemii
1. Państwowy „interdykt” na Kościół Próbując opisać duszpasterstwo Kościoła katolickiego w czasie i po pandemii, najpierw trzeba zwrócić uwagę na bezprecedensowe potraktowanie Kościoła przez państwo. Otóż państwo jednostronnie zawiesiło wszelkiego rodzaju zgromadzenia, na skutek czego Msze święte i nabożeństwa stały się po większej części niedostępne dla wiernych.
W moich uwagach ograniczę się do skomentowania tych najbardziej kompromitujących przewodniczącego episkopatu Polski. Sprawa jest o tyle ciekawa, że — jak wiadomo — Gądecki wraz z innymi biskupami przygotowuje się do spotkania z papieżem Franciszkiem w ramach okresowej wizyty ad limina w Watykanie na początku października. Trudno o większy kontrast między tym, co w sprawie pandemii ma do powiedzenia Franciszek, co zresztą zauważył już minister Niedzielski, reagując na biskupie dywagacje Gądeckiego.
Lektura całości tego osobliwego tekstu jest przygnębiająca i świadczy o całkowitym odklejeniu Gądeckiego od społecznej, a zwłaszcza pandemicznej rzeczywistości. Jego autor zachowuje się jak naburmuszony dzieciak, któremu zabrano zabawki bez uprzedniej konsultacji. Traktuje Kościół katolicki jako państwo w państwie, któremu przysługują szczególne prawa, jakie zostały przez państwo PiS brutalnie pogwałcone. Co więcej, używa metaforyki z rodem twierdzy nie tylko oblężonej, ale brutalnie zaatakowanej przez wrogie siły.
Już wstęp budzi najwyższe zdumienie:
Otóż państwo jednostronnie zawiesiło wszelkiego rodzaju zgromadzenia, na skutek czego Msze święte i nabożeństwa stały się po większej części niedostępne dla wiernych. Nic podobnego nie wydarzyło się w dwutysiącletniej historii Kościoła. Nie wydarzyło się też podczas wojen, bombardowań czy w czasach zarazy, często dotykającej ludność naszego kraju. Dokonano w ten sposób aktów, które do tej pory przysługiwały na mocy prawa kanonicznego tylko władzy kościelnej, i tylko z najpoważniejszych przyczyn.
Ten osobliwy passus kończy — wcale nie retoryczne — pytanie o pogwałcenie Konstytucji i Konkordatu. Gądecki jest autentycznie przekonany, że katolicy to jakaś specjalna część polskiego społeczeństwa, która powinna być wyjęta spod powszechnie obowiązujących praw i to w imię poszanowania Konstytucji i Konkordatu. Doprawdy trudno o większy absurd.
Ale idźmy dalej. Obficie cytując oba wspomniane dokumenty Gądecki czuje się pominięty i pokrzywdzony, bo państwo nie konsultowało z nim swoich decyzji: „Nie było rozmów co do zasadności i proporcjonalności wprowadzanych ograniczeń”. Innymi słowy, oparte na racjonalnych i medycznych przesłankach decyzje organów państwowych powinny być objęte specjalną zgodą i zapewne błogosławieństwem biskupim, bez tego nie mają mocy obowiązującej.
Szczególnie groteskowo brzmi pretensja Gądeckiego pod adresem akurat tego rządu, jak wiadomo słynącego z uległości wobec Kościoła i jego hierarchów: „Rządy z przeszłości nigdy nie ośmieliły się nałożyć na Kościół tak drastycznych zakazów, okazując w ten sposób znikomy respekt dla Kościoła i jego roli w życiu społecznym”. Choć ma rację, że poprzednie rządy po roku 1989 „nigdy nie ośmieliły” się krytykować Kościoła i jego urzędników.
Osobliwe są też autorytety, na jakie powołuje się Gądecki w swojej krytyce rządów PiS-u, którą obejmuje również działania obywatelskie ludzi zgłaszających nieprawidłowości w zachowaniach kleru. Z jednej strony jest to ultrakonserwatywny emerytowany bp Charles Chaput z Filadelfii, a drugi to znany z liberalnych poglądów generał jezuitów Arturo Sosa. Jak widać każdy argument jest dobry, jeśli służy wzmocnieniu własnej osobliwej tezy o szkodliwości restrykcji nakładanych na wszystkich przecież.
Druga część dywagacji Gądeckiego jest jeszcze bardziej osobliwa, bo za osłabienie praktyk religijnych w okresie pandemicznym obwinia współczesną kulturę wymieniając takie postawy jak indywidualizm, pewność siebie, samowystarczalność i liczenie wyłącznie na siebie i tu też znajduje sojusznika a jest nim … sam papież Franciszek. To nic, że kontekst przemówienia z marca 2020 był zupełnie odmienny. Jak się chce to można tak naciągnąć cytowane wypowiedzi, że wyjdzie na nasze.
Jeszcze ciekawsze jest przywołanie opracowania „Duszpasterstwo w czasie pandemii. Zeszyt specjalny do programu duszpasterskiego Kościoła katolickiego w Polsce na rok 2020/2021”, w którym najważniejsze zdaniem Gądeckiego jest sformułowanie zagrożeń czyhających na wierzących. Są one już dobrze znane czytelnikowi i słuchaczowi katolickich mediów, ale warto je przywołać, bo okazuje się, że pandemia je tylko wzmocniła dodając nowe:
Nie dość mamy w Kościele polskim problemów z laicyzacją życia religijnego, dechrystianizacją kultury, postępującym permisywizmem moralnym i ideologią gender, konsumpcjonizmem i podziałami w życiu społecznym, to jeszcze odizolowanie od sakramentów świętych, rozbicie wspólnoty kościelnej i osamotnienie w warunkach kwarantanny spowodowało nagłą i radykalną, niezwykle trudną sytuację duszpasterską, której najważniejszym przejawem jest problem z udziałem we Mszy św. i możliwość bezpiecznego przystępowania do Komunii Świętej.
A przecież i z takim zapałem cytowany Franciszek, i wielu ludzi związanych z Kościołem wskazuje jak bardzo doświadczenie pandemii uwolniło nowy zasoby ludzkiej solidarności i wrażliwości. Znane są one zresztą również z codziennego doświadczenia w naszym kraju, by wspomnieć choćby bezprzykładne zupełnie pełne zaparcia poświęcenie służby zdrowia w tym pielęgniarek lekarzy i ratowników. Tego wszystkiego Gądecki nie zobaczył.
W trzeciej części swojego elaboratu Gądecki podejmuje leninowskie pytanie: co robić? I tutaj, co może zaskakiwać, znajduje sojusznika w papieżu Franciszku, który stwierdził 13 czerwca w czasie modlitwy na Anioł Pański, że „potrzebne jest nowe spojrzenie na siebie samych i na rzeczywistość, by odkryć obecność Boga”.
Nic tylko przyklasnąć, ale jakoś w dalszych rozważaniach poznańskiego metropolity tej nowości się nie doczytałem. Szczególnie zaś obrzydliwie zabrzmiał passus, w którym Gądecki odniósł się do ulicznych protestów po orzeczeniu Trybunału Przyłęckiej w październiku minionego roku, za które — przypomnijmy — właśnie Gądecki serdecznie podziękował. Otóż jego zdaniem:
Wyjątkowego znaczenia nabiera nasze odniesienie do ludzi młodych, aby z nadzieją ukierunkować ich na przyszłość. Zauważyliśmy jesienią zeszłego roku, z jaką łatwością – w okresie nauki zdalnej licealistów i studentów – można manipulować młodymi podczas tzw. marszów.
Zero krytycznej refleksji pod własnym adresem!
No i na koniec nie mógł sobie abp Stanisław Gądecki odmówić małej reklamy własnych, jak należy rozumieć — wzorcowych, działań we własnej diecezji. Ich wartość zapewne nie powstrzyma coraz szybszego odpływu wiernych z poznańskich kościołów.
Po lekturze programowego tekstu przewodniczącego episkopatu Polski „Duszpasterstwo po pandemii” trudno się dziwić najnowszym danym opublikowanym przez CBOS na temat stosunku Polaków do Kościoła katolickiego i jego miejsca w przestrzeni publicznej. Oto zdaniem tej pracowni aż o 12 proc. (w porównaniu do 2019 r.) wzrosło poparcie dla prawnej dopuszczalności aborcji, za którą opowiada się teraz 41 proc. Z kolei o 6 proc. (w porównaniu do 2019 r.) wzrósł odsetek badanych opowiadających się za prawną instytucjonalizacją jednopłciowych związków partnerskich — chce tego 36 proc. Polaków. Co ciekawe, również tak drogi Gądeckiemu Konkordat nie budzi w coraz większej liczbie Polaków entuzjazmu. Oto odsetek badanych przychylających się do poglądu, że konkordat między Polską a Stolicą Apostolską jest niepotrzebny, a państwo nie powinno wyróżniać żadnego z wyznań ani Kościołów, wzrósł z 40 do 49 proc. Jednocześnie zmniejszyła się liczba osób, które uważają, że państwo powinno współpracować z Kościołem katolickim — z 40 do 34 proc.
Po wypowiedzi Gądeckiego te dane na pewno poszybują w górę.


Nihil novi w ustach tego hierarchy. Zgadzam się z prof. Obirkiem, że wypowiedź Gądeckiego składa się z kłamstw, pomówień, idiotyzmów na tle fałszywego pojmowania rzeczywistości. Klecha Gądecki wystąpił jako autorytet moralny i medyczny z pretensjami do rządu o jednostronność decyzji. Pomijając wydźwięk epidemiczny tego podejścia, zgodnie z którym uwzględnienie roszczeń krk w pandemii oznaczałoby znacząco wieksza zachorowalnośc i smiertelność wiernych z powodu covid, istnieje jeszcze wydźwięk polityczny.
*
Politycznie odebrałem ten apel jako twarde żądanie od pisowskich władców hojnych a nowych dotacji do kościoła pod rygorem osłabienia poparcia politycznego przez krk. Te wyjątkowo paskudne i niemoralne żądania w chorym umyśle tego katabasa mają postawić jego i jego kolegów w lepszym świetle w oczach papieża w nadchodzącym spotkaniu. Onże katabas rozumuje tak: Franciszek odpuści nam nasze winy, kiedy sie dowie, że wymusiliśmy na władzach pisowskich dużo większą kasę: „oto wielka tajemnica wiary – złoto i dolary”.
Panie profesorze!
Muszę zapytać, czy ten facet powiedział kiedykolwiek coś mądrego? Ale i tak ludzie głęboko wierzący będą mówić jaki to mądry jest pan Gadecki (pomyłka nieprzypadkowa). Oprócz straszenia genderem, liberalizmem czy ateizmem nie słyszałem z ust polskich biskupów czegokolwiek wartego uwagi.moim zdaniem, nie ma sensu o nich pisać, bo to tylko zwraca uwagę na ludzi niegodnych naszej uwagi. Niech ePiSkopat dusi się w sosie własnym i najlepiej się nie odzywa, bo co arcypurpurat to głupiej się wypowiada.
Ale tak kąsać rękę, która karmi?
Ciekawe, jak wielki odzew mają te gądeckie wynurzenia. Czy, oprócz prof. Obirka ktoś je odnotował? Np. struktury partii? Czy doszło coś do uszu wicepremiera ds bezpieczeństwa?
Myślę, że jednak nie.
Wydaje mi się, że przeciętny wierny jest bardzo mocno przyzwyczajony do tego, by całkowicie ignorować wskazania hierarchów. Widać to było podczas pielgrzymek JPII.
Tłumy się zbierały nie po to, by słuchać pouczeń, a co najwyżej anegdotek o kremówkach. Jakby zapytać wiernych, jakie zapamiętali jadno zdanie z papieskich pielgrzymek do IIIRP, to pewnie >80% wskazałoby: „tan chodziliśmy na kremówki”.
A wszystko inne było zagłuszane okrzykami „kochamy ciebie!”
Także spodziewam się, że nawet w diecezji poznańskiej mało kto wogóle przeczytał, co Gądecki wypocił, a jeszcze mniej osób się tym przejęło. Więc i wyczulony drażliwy i mściwy JK mógł spokojnie zignorować ten atak na PiS i sie nim zupełnie nie przejąć wiedząc, że ględzenia biskupów i tak nikt nie słucha a już tym bardziej nikt się nim nie przejmuje.
Zatknąłem sie niedawo z nowym dla mnie terminem – „moralnej anoreksji”, zabawny, aczkolwieknie jestem przekonany czy tak bardzo ubogaca filozofię. Czytając ten teksat zastanawialem się, czy ukrywanie pedofilii wśród księży można nazwać permisiwizmem, a jeśli tak, czy nie jest to przypadkiem przejaw moralnej anoreksji? Mam wrażenie, że nie tylko Gadecki gorliwie namawia młodzież do laicyzacji. Popychanie społeczenistwa ku laicyzacji mgołoby cieszyć, chociaż czasem martwi mnie jej marna jakość.
Każdy z czterech komentarzy zwrócił na istotne dla „sprawy Gądeckiego” aspekty. Moim zdaniem warto te idiotyzmy odnotowywać choćby po to by się przekonać, że mamy rację. Ale nie wystarczy mieć rację trzeba też mieć argumenty by jej bronić. Polską racją stanu jest w tej chwili bronić sie przed krk i przed PiS. Na szczęście obie te organizacje popełniają coraz więcj błędów, a co najważniejsze zaczynają się ze sobą wadzić. Wypowiedż Gądeckiego odnotował minister Niedzielski, więc zapewne i Kaczyński ją z „bólem odnotuje”.
Moim zdaniem, Pan Profesor nie docenia przeciwnika. Moim zdaniem wypowiedzi pana Gądeckiego, każdego innego hierarchy, a także panów Kaczyńskiego czy Rydzyka, mają jeden główny cel: wywołać poczucie winy, strachu, zagrożenia, i chęć zwarcia szeregów. Te wypowiedzi nie są adresowane do rozumu, tylko do emocji. To emocje są podstawą religii i kościołów. Kościoły różnią się znacznie stopniem, w jakim opierają się na strachu i winie. Polski Kościół Katolicki nie jest az tak daleko, jak islam opisywany przez pana Koraszewskiego, ale jednak jest całkiem daleko na tej drodze. Dlatego nie jest ważne, co pan G. sobie myśli, co rozumie, i czy cokolwiek rozumie. Myślę, ze pan G. jest całkiem nieźle wytrenowany w emisji takich komunikatów, podobnie jak cala reszta hierarchów oraz znaczna część PiSowcow przylepionych do tej instytucji. To jest część kampanii „ciemny lud to kupi”. A co mianowicie kupi? Kupi poczucie winy, strachu, i zagrożenia. Produkcja tych uczuć jest głównym celem takich wypowiedzi. To są tzw. uczucia religijne podlegające ustawowej ochronie.
Być może minister Adam Niedzielski pozwolił sobie na taki komentarz, ponieważ wie, że jego dni w rządzie są policzone? Co znamienne wszyscy inni milczą. Czekają na słowa JK. Jedynego Kapłana.
„Nic podobnego nie wydarzyło się w dwutysiącletniej historii Kościoła…”
Czego oni ich w tych seminariach uczą? Jakiejś alternatywnej historii?
W razie czego służę korepetycjami, ale uprzedzam: nie jestem tani 🙂
Niebawem w Krytyce Politycznej ukaże się na ten temat książka „Skakrament obłudy” wiadomości z pierwszej ręki: https://wydawnictwo.krytykapolityczna.pl/sakrament-obludy-robert-samborski-962
polecam
Przeczytałem fragment i opis książki na stronie wydawnictwa. Coś mi tu nie gra. Autor został wyrzucony wbrew własnej woli tuż, tuż przed święceniami. Czyli chciał do nich dostąpić, chciał być księdzem katolickim, przeszedł długą drogę. Coś się stało (co, dowiem się dopiero z lektury książki), ale gdyby to „coś” się nie stało mielibyśmy kolejnego księdza, który by nie miał powodów do puszczania pary z ust i by wcale nie narzekał.
To jest właśnie w tym „case” ciekawe, facet dostąpił „łaski niewiary” w chwili gdy okazało się, że to co dla niego najświętrze okazało się nieprzylegające do biskupiego kościoła. Podobno Paweł z Tarsu spadł z konia i zobaczył (nie wiadomo co, ale to coś zmieniło jego życie), to przypadek by tak rzec a rebours
„Gądecki jest autentycznie przekonany, że katolicy to jakaś specjalna część polskiego społeczeństwa, która powinna być wyjęta spod powszechnie obowiązujących praw” – no ale tak jest, nie dosłownie, ale pośrednio. Katolik najpierw ma być wierny Ewangelii i nauczaniu KK, a potem dopiero prawu państwa, którego jest obywatelem. W przypadku gdy prawo państwowe stoi w sprzeczności z nauczaniem kościelnym katolik ma zostać wierny temu drugiemu. To nie są tylko abstrakcyjne przykłady. Za złamanie tajemnicy spowiedzi jest przewidziana z mocy samego prawa kara wykluczenia. Niektóre kraje nie w swoim świeckim prawodawstwie nie uwzględniają tajemnicy spowiedzi katolickiego kapłana. Wtedy ksiądz ma obowiązek heroizmu mimo, że jego zeznania mogą być kluczowe w sprawie, a odmowa może go wtrącić do więzienia. Tak samo lekarz katolik, który odgórnie został wskazany do spędzenia płodu nie może tego zrobić i ryzykuje w niektórych krajach wydalenie z zawodu. Albo farmaceutka katoliczka odmawiająca sprzedaży środków uniemożliwiających zagnieżdżenie się zapłodnionej komórki. W niektórych miejscach nie ma klauzul sumienia, przynajmniej w takiej formie zostawiającej katolikom szerokie furtki. Taka doktryna.
Serce rośnie patrząc na te czasy .
Kościelne katabasy nie maja dobrej prasy.
Mnie się nie przyjął. I nie zazdroszczę wierzycielom, co będą zapłaceni pośmiertnie. Wszystko lepsze, niż życie w Zagłębiu Gądeckim. https://uploads.disquscdn.com/images/4da8c128e620fac0f5b8d3b0f3936fcd3a8f26f1616aff8c754783e911a93eeb.jpg
Czy Gądecki w jakiś pokręcony sposób chce przekonać (kogo?), że w Polsce nie ma teokracji, że oba nie są zależne od ciebie?
Abp Gądecki swego czasu oskarżył Netflix , że ‘’ promuje homoseksualizm ,hedonizm i rozwiązłość ‘’
Podobno w ramach pokuty na platformie ma się ukazać w wolnym dostępie film pod ulubionym przez Gądeckiego tytułem ‘’ Milczenie Owiec ‘’.