11.10.2021
Jak co roku o tej porze, w ogrodzie szaleństwo pijanych motyli. Żerują na spadających owocach, preferują fermentujące winogrona. Nie dziwcie im się, życie jest krótkie i brutalne. Czasem któryś wpada na werandę i tłucze się o szybę. Trzeba go wtedy ostrożnie zamknąć w dłoniach i wypuścić na wolność. Odlatuje na niepewnych skrzydłach tam, gdzie ma nadzieję na coś mocniejszego.
W gazetach radość, że uchodźca dostał literacką nagrodę Nobla. Wiadomości informują o „wybuchu w szyickim meczecie w Afganistanie”, przechodzę do BBC, zamach samobójczy, ponad 50 trupów, dalsze sto osób rannych. Więcej podaje AP, twierdzą, że zamachowiec-samobójca powiązany był z ISIS. Przypominają wcześniejsze ataki tej religijnej grupy terrorystycznej na szyitów w Afganistanie. Tu i ówdzie pojawiają się spekulacje, czy może dojść do walk między talibami i ISIS. Wcześniej donoszono o ich mrocznych powiązaniach. Jedno nie wyklucza drugiego.
Muzułmanie mordujący muzułmanów to nic nowego. Konflikt między sunnitami i szyitami trwa prawie od 1400 lat, a w tym stuleciu poważnie się nasilił. Po obu stronach w religijnych instytucjach wydają się dominować zwolennicy religijnej czystości, przekonujący wiernych, że nie ma nic piękniejszego niż śmierć za wiarę. Status nieboszczyka w raju zależeć będzie od liczby zamordowanych niewiernych. (A niewiernym jest każdy, kto wierzy, chociażby troszkę inaczej). To wychowanie jest skuteczne i liczba kandydatów na zamachowców-samobójców wydaje się rosnąć. A skuteczność może być związana z faktem, że władze państwowe na ogół nie protestują przeciw tej oświacie, przeciwnie w wielu krajach instytucje religijne mają praktycznie monopol na oświecanie młodego pokolenia i wpajają piękne religijne wartości od najmłodszych lat.
Kraje muzułmańskie są już praktycznie wolne od Żydów, liczba mieszkających wśród muzułmanów chrześcijan spada w przerażającym tempie, niektórzy nazywają to ludobójstwem, ale jest to ludobójstwo geograficznie rozrzucone, mało atrakcyjne dla mediów. Nasila się również wojna muzułmanów z muzułmanami, ta międzywyznaniowa i ta z muzułmanami zepsutymi wpływami zachodniej cywilizacji, którym marzy się jakieś świeckie państwo, równość praw, normalne życie.
Uchodźcy. Ilu ludzi chciałoby uciec z krajów rządzonych przez swoich rodaków? Pół miliarda, miliard, może dwa miliardy? Nikt tego nie policzy, bo też mamy tu ogromną różnorodność. Są ci, których wojna (zazwyczaj domowa) wygnała z ich miast i wsi, pozbawiła środków do życia, którzy koczują po bezdrożach, albo znaleźli jakieś schronienie w obozach. Ci są w najgorszej sytuacji, bez środków do życia, bez szans na poprawę swojego losu. Jeśli są chrześcijanami czy Jazydami, nierzadko są skazani na dalsze prześladowania przez muzułmańskich współmieszkańców obozów, na gwałty, rabunki i morderstwa. Są miejsca, w których uciekać od swoich chcą niemal wszyscy. Zamożniejsi mogą opłacić szmuglerów i próbować dostać się na Zachód. Są również ci, którzy po prostu chcą lepszego życia. Jedni długo i starannie planują ucieczkę od rodaków, inni rzucają wszystko na jedną kartę, ryzykując życie własne, a czasem i życie najbliższych.
Kiedy skończył się kolonializm, wyroił się legion lokalnych dyktatorów, o których względy zabiegali możni tego świata. Walka o niepodległość stała się częścią toczonej na setkach frontów zimnej wojny, a sama niepodległość prowadziła niemal nieodmiennie do wojen domowych, przewrotów wojskowych, międzyplemiennych rzezi, wojen religijnych lub budowania nowego wspaniałego socjalistycznego świata, który wymagał fizycznej eliminacji jego przeciwników.
Jedni o ucieczce od rodaków marzą apatycznie, w głębokim przekonaniu, że to marzenie jest bez szans, inni są aktywni, szukają wsparcia ze strony rodziny, organizacji, a nawet państwa. Dla państwa pozbawieni dachu nad głową rodacy są przekleństwem, trzeba ich karmić, leczyć i uczyć, przyciągają uwagę zagranicznych gości, na domiar złego młodzi mężczyźni z obozów dla uchodźców to źródło rekrutów dla przestępczych gangów i wrogich wobec dyktatora organizacji. Jeszcze gorzej, kiedy to są uchodźcy z sąsiedniego kraju. Turcja ma 3 miliony uchodźców z Syrii, Liban i Jordania też są zalani uchodźcami z Syrii. Część tych uchodźców rząd turecki szkoli do walki z Kurdami i obiecuje im kurdyjskie tereny po drugiej stronie granicy, innym pomaga dostać się do Grecji. Walczy również z Kurdami w Iraku, niedawno zbombardował szpital polowy Jazydów. W Afryce Libia, Etiopia, Erytrea, Somalia, Nigeria, to świat anarchii, zbrojnych band religijnych fanatyków. Ten dramat będzie trwał przez dziesięciolecia, Mało prawdopodobne, żeby zaczął osiadać. Raczej przeciwnie.
Pozytywna wiadomość z Bangladeszu i Filipin, tamtejsze rządy przyspieszyły akceptację komercyjnych upraw roślin GMO. Dzięki temu drobni rolnicy mogą zwiększyć plony, zdążyć wykształcić dzieci, zanim głód wygna je do slumsów. Czy ten zabieg się uda? Trudno powiedzieć. W Indiach z pomocą europejskich aktywistów zdołano ten proces zahamować, w kilku krajach afrykańskich toczy się walka o wpuszczenie nauki do rolnictwa. To zaledwie element koniecznych reform, ale niektórzy sądzą, że kluczowy. To walka z czasem, bo obok anarchii, zmiany klimatyczne mogą przyspieszyć narastanie problemów z wyżywieniem.
Tak czy inaczej, chętnych do ucieczki od swoich rodaków jest dużo i będzie coraz więcej.
Chińczycy zażegnali groźbę głodu, rezygnując z utopii i pozwalając bogacić się chłopom pod osłoną komunistycznej dyktatury. Cud gospodarczy się udał, pytamy teraz, czy i kiedy zaatakują Tajwan, a jeśli tak, to co z tego wyniknie. Tak czy inaczej, marzenia o wzroście stabilizacji i przyspieszonym rozwoju, który przywróciłby nadzieję, tam, gdzie jej dziś nie ma, nie wyglądają na realne.
Pijane motyle tańczą w słońcu, a kiedy kolejnego wypuszczam na wolność z werandy, mam poczucie, że jednak coś mi się udało.
Andrzej Koraszewski
Publicysta i pisarz ekonomiczno-społeczny.
Ur. 26 marca 1940 w Szymbarku, były dziennikarz BBC, wiceszef polskiej sekcji BBC, i publicysta paryskiej „Kultury”. Więcej w Wikipedii.
Artykuł ukaże się również jutro w witrynie Listy z naszego sadu. Publikacja za zezwoleniem Autora.
Tak na marginesie – czy mógłbym prosić o jakiś w miarę przystępny wykład dotyczący Kurdów?
Sądząc z doniesień medialnych, to dość dziwna grupa. Nikt jej nie akceptuje, wszyscy ją oszukują (USA), a tematu zamieść pod dywan się nie da ponieważ jest “tego” parę milionów.
Teoretycznie powinni mieć własne państwo między Turcją a Irakiem, ale to byłoby zbyt proste rozwiązanie, prawda?
To grupa na tyle liczna, że bez jakiegoś choćby podstawowego rozwiązania jej problemów nie będzie spokoju w rejonie. Teraz i zawsze.
Podejrzewam, że Kurdowie mogą okazać się kiedyś naturalnymi sojusznikami Izraela. Poznałem kiedyś w Sulejmanii dwóch Kurdów z wyższym wzkształceniem. Obaj kończyli studia w Jerozolimie.
40 milionów ludzi w czterech krajach – Turcja, Syria, Irak, Iran. Ostatnia szansa był po pierwszej wojnie światowej. Teraz na własne państwo nie mają szans. Autonomia w Iraku była dotąd niemal niepodległością, admnistracyjnie dość sprawną. To przeraża Turków i Irańczyków, irytuje Bagdad. Trzymały ich amerykańskie gwarancje, ale te się kończą. Jeszcze bardziej beznadziejna jest dziś sytuacja Kurdów syryjskich. Turcja wybija ich całkowicie bezkarnie. Ich los w Iranie i w Turcji jest koszmarny, ale upominanie się o nich komplikuje i tak coraz bardziej napięte relacje z tureckim “partnerem” w NATO i irańskim “partnerem” rozmów pokojowych. (Częste bombardowanie kurdyjskich wsi w Iraku przez Turków nie wywołuje najsłabszych nawet reakcji Zachodu. To bardzo źle wróży.) Oczywiście to wszystko jest bardziej skomplikowane. PKK to nie jest miła organizacja, Kurdowie maczali palce w ludobójstwie Ormian, a szukając sprzymierzeńców gotowi są czasem na pakt z diabłem. Dziś nawet autonomia w Iraku jest pod znakiem zapytania. Chociaż nie można wykluczyć, że mimo wszystko uda im się przetrwać. Zależy to jednak od tak wielu czynników, że przewidywanie czegokolwiek nie ma sensu.