16.11.2021

W marcu 2000 roku na domu Marka Edelmana w Łodzi wymalowano plugawe napisy antysemickie. Jego przyjaciel, Jan Karski zareagował listem, który publikowały także polskie media. Nabiera on szczególnej aktualności po „niepodległościowej” akcji w Kaliszu. Dlatego ze wszech miar warto słowa Karskiego powtórzyć dzisiaj.
Waldemar Piasecki,
Nowy Jork
List do Marka Edelmana
25 III 2000
Drogi i Szlachetny Przyjacielu,
Nasze wspólne miasto Łódź ręką antypolskiej hołoty zaatakowało Cię, mój Przyjacielu Doktorze. Czuje się tak, jak w 1968 r., kiedy do mojej żony Poli Nireńskiej zatelefonował Artur Rubinstein i powiedział: „Dzieje sie rzecz straszna. Polacy wypędzają z Polski Polaków”. Dzieje się rzecz straszna. Polacy piszą na Twoim domu: „Raus”. Polacy powiadają Ci: „Wynocha”. Tobie, jednemu z najgodniejszych Polaków, jakich znam.
Hołota jest wszędzie. Nowoczesne jednak społeczeństwa znajdują w sobie dość determinacji, aby hołotę marginalizować i usuwać w obszar penalizacji. Dotyczy to także hołoty owładniętej ideami antysemityzmu. Z bólem stwierdzam:
W III RP panuje klimat tolerancji i przyzwolenia dla antysemityzmu. I niech mi nikt nie mówi, że jest inaczej. Kto, mając władzę w Polsce, powiada, że pisanie po murach:
„Żydzi do gazu”, „Jude raus”, „Polska dla Polaków” to jedynie niewinne wybryki młodych chuliganów, nie dorasta do elit rządzących w rozumieniu świata Zachodu.
Kto toleruje, ten sprzyja i staje się współodpowiedzialny.
Dramat polega na tym także, że przedstawiciele elit III RP, gdy przyjeżdżają do USA, starają się przekonywać, że antysemityzmu w Polsce nie ma, a problem jest – na złość Polakom – wyolbrzymiany. Taką postawą szkodzą Polsce i jej racji stanu. Czynią bowiem złudzenie nieszczerości i dwulicowości wobec zachodnich partnerów.
Odpowiedzią prawdziwą i odpowiadającą doświadczeniom Zachodu w postrzeganiu Polski jest stwierdzenie: „W Polsce istnieje antysemityzm”.
Konkluzja taka będzie uprawniona, dopóki cieszyć się będą swoboda działania organizacje siejące nienawiść i pogardę rasową, religijna i narodowościową.
Dopóki będą dostępne publikacje zachęcające do etnicznych czystek, budowania Polski „jednego narodu i jednej religii”, uwłaczające innym ludziom z powodu ich „odmienności”. Dopóki policja nie będzie wykrywać sprawców „niewinnych wybryków”, a sądy skazywać na kary współmierne do ohydy czynów i pozostajace w proporcji do kar orzekanych na Zachodzie. Polska powinna wreszcie zdać swój cywilizacyjny egzamin z radzenia sobie z nienawiścią wewnętrzną, nim się zajmie Haiderem w Austrii.*
To, co Cię spotkało, Drogi Doktorze, napawa mnie obrzydzeniem i pogardą dla sprawców; zdumieniem dla bezradności władz Polski wobec sprawców; poczuciem prawdziwej solidarności w Twoim bólu.
Masz rację, gdy mówisz: „Dziś piszą, jutro będą zabijać”.
Czy ktoś im przeszkodzi?
Jan Karski
* Chodziło o neonazistowskiego polityka austriackiego robiącego karierę na bazie swoich ksenofobicznych i antysemickich poglądów. Co chętnie wówczas w Polsce eksponowano jako kuriozum.

Wszystko na temat. antysemityzm ma się dobrze, a Rybak nadaje kierunek.
Dwaj wspaniali Polacy i dwaj wspaniali Łodzianie. Jak bardzo odbiegają od „bohaterów” historii fałszowanej przez PiS – niektórych żołnierzy wyklętych czy innych „bohaterów” walki o pisowskie widzenie świata. Kiedyś odzyskamy jako społeczeństwo pamięć o prawdziwej wielkości, a nie „prawicowej narracji”.
A czy ktoś się przejmie listem Karskiego?
Ci, którzy się antysemityzmem brzydzą nie przejmą się, bo ich nie dotyczy.
Antysemici tym bardziej się nie przejmą.
Ci, co rządzą nie aspirują do „zachodnich elit”, ba! Uważają, że to zachodnie zgniłe elity im do pięt nie dorastają.
No chyba, że poruszy sumienia ówcześnie rządzących: szef rządu Jerzy Buzek, w radzie ministrów m.in. Biernacki, Komorowski, Kaczyński, Ujazdowski i kontynuatorów ich myśli politycznej.
Ale nie wydawało się, że im to przeszkadzało, jak rządzili potem czy w PiS, czy w PO.
Ale nie poruszyło 20 lat temu, to teraz poruszy?
Przeczytałem z „rozbawieniem” list Karskiego, w którym mowa o zachowaniu przedstawicieli elit III RP gdy pojawiają się w USA. Bo rzeczywiście dziś, dokładnie jak w marcu 2000, problemem nie jest odrażający polski antysemityzm ale beznadziejne „elity”. Podobnie zresztą jak w latach trzydziestych i czterdziestych ubiegłego wieku. Na co intelektualista Karski był wyjątkowo uczulony z uwagi na swoje własne półinteligenckie pochodzenie i związaną z tym błyskotliwą („pisowską”) karierę w II RP. Rzadko się o tym pisze, ale Karski nie tylko żarliwie walczył z antysemityzmem i o pamięć ofiar Holocaustu. W powojennym okresie swojego życia był również wyjątkowo kaustycznie nastawiony do II RP i jej osiągnięć. Znał jej „całą” elitę i bezustannie ją wyśmiewał, trochę jakby miał do siebie samego pretensję, że robił karierę w takim środowisku, ulegając panującym ówcześnie złudzeniom. Dla których nie miał najmniejszej litości. Podobnie jak z Holocaustem, również jeśli chodzi o II RP nie traktował siebie jako „intelektualisty” ale jako naocznego świadka, który ma dać świadectwo prawdzie.