Zbigniew Szczypiński: Polska nierządem stoi…6 min czytania

03.12.2021

Nadzieje, że można uciec od „bieżączki”, od tego, co dzieje się na polskiej scenie politycznej, były złudne.

Państwo polskie – państwo PiS w swojej istocie – w celach, jakie sobie stawia, w doborze ludzi na państwowe stanowiska, poziomie korupcji i politycznej i tej zwykłej, w dążeniu do zawłaszczenia każdego obszaru działalności obywatelskiej – dawno już przekroczyło wszystko, co pamiętamy z bliższej i dalszej historii. Państwo PiS istnieje już od ponad sześciu lat; ile będzie jeszcze trwało – trudno powiedzieć.

Marzenia o tysiącletnim państwie leżały u podstaw również innych wodzów; nie tak znowu dawno, aby tego nie pamiętać.

Wróćmy do konkretów.

Pierwszym tragicznym konkretem jest utrzymująca się liczba zgonów, powodowanych przez wirusa szalejącej w świecie pandemii. Od kilku dni jest około pięciuset zgonów. Pięciuset ludzi umiera; znakomita większość, to niezaszczepieni. Liczba zgonów plasuje nas na trzecim miejscu w świecie a pierwszym w Europie – i nic nie wskazuje, że to koniec. Skoro zaś mamy pięćset zgonów przy dwudziestu tysiącach zakażeń – to ile ich będzie, gdy zakażeń będzie dwa razy więcej?

Strach pomyśleć.

Uczucie strachu jest jednak całkowicie obce rządzącym. W Polsce, jako jedynym kraju w Europie, nie wprowadzono żadnych, ale to żadnych rozwiązań prawnych, zwiększających chęć zaszczepienia się pozostałym 40% obywateli. W każdym kraju obowiązują paszporty covidowe, dające ich posiadaczom większe prawa do korzystania z różnych usług – wejścia do kina, sklepu – itp. Tylko w Polsce rząd toleruje – a nawet wspiera – działania ruchów i organizacji jawnie negujących sens szczepienia się, a głosy za wprowadzeniem obowiązku szczepień traktowane są jako zamach na wolność i prawa obywatelskie. Rząd nie zmienia strategii walki z epidemią, polegającej na zwiększaniu liczby łóżek dla pacjentów covidowych, dramatycznie pogarszając tym samym sytuację ludzi, cierpiących na inne schorzenia. Wszystkie apele autorytetów medycznych oraz jasne stanowisko rady medycznej przy premierze nie powodują żadnych reakcji. Minister zdrowia apeluje tylko o szczepienie się, noszenie maseczek i przestrzeganie dystansu. Zupełnie tak jakbyśmy byli na początku, a nie na szczycie czwartej fali a przed nadciągającą kolejną.

Tego nie da się zrozumieć, tego nie da się wyjaśnić nikomu, kto zachował jeszcze odrobinę zdrowego rozumu. Jedyne wytłumaczenie, jakie się nasuwa, to strach rządzących przed utratą władzy, strach przed spadkiem notowań wśród tych, którzy nie chcą się szczepić.

To może trudna decyzja – wprowadzić obowiązek szczepień (przypomnę, w Polsce mamy obowiązkowe szczepienia w stosunku do kilkunastu chorób), ale rząd nie jest od tylko łatwych decyzji. W sytuacji, jaką mamy, podjęcie takiej decyzji jest miarą dojrzałości do rządzenia, miarą wielkości ludzi aktualnie sprawujących władzę.

Piszę ludzi. A przecież w Polsce władza jest skupiona w rękach jednego człowieka. To Jarosław Kaczyński odpowiada za te zgony, za śmierć już ponad 80 tysięcy ludzi. On i system, jaki stworzył, w którym to on jest głównym decydującym, a cala reszta wysokich urzędników z premierem, prezydentem, ministrami to tylko podwładni. Liczenie na to, że gdy przyjdzie czas sądu, odpowiadać będą tylko podwładni, a władca nie, bo on decyzji nie podejmował, jest złudne. Istnieje pojęcie sprawstwa kierowniczego, istnieją też inne niż zwykłe sądy i trybunały.

Prezes to wie. A mimo to – chęć utrzymania władzy jest w nim silniejsza. To trzeba zapamiętać.

Może teraz kilka słów o ludziach pełniących najważniejsze funkcje w państwie. Oceniając ich poziom kompetencji, drogę życiową, która ich doprowadziła do tego, że są tam, gdzie są, słuchając tego, co mówią nawet w sytuacjach dla siebie komfortowych, w redakcjach „swoich” mediów, wiem jedno – takich ludzi nie zatrudniłaby żadna szanująca się firma, którą byłoby stać na profesjonalny dobór kadr kierowniczych. Poziom wiedzy, cechy osobowości wielu ludzi sprawujących władze w naszym kraju budzą przerażenie. Ci ludzie nie powinni nigdy sprawować takich urzędów i decydować o wielkich sprawach państwowych.

Odnoszę jednak wrażenie, że główny kadrowy celowo i świadomie stawia na takich właśnie, licząc na ich pełne podporządkowanie i lojalność. Lojalność tym większą, im większa jest różnica pomiędzy wiedzą czy kompetencjami a ciężarem gatunkowym spraw, którymi kierują.

Państwo PiS funkcjonuje już sześć lat. Czy da się wskazać choćby jedną osobę, która zapisałaby się jako ktoś, kto był taki, jakim powinien być człowiek sprawujący jakąkolwiek władzę?

Przypomnę przykład – pierwszym premierem była Beata Szydło – antyteza kandydata na ten urząd. Była jednak premierem i dzielnie wypełniała powierzone przez prezesa zadania. Pamiętamy ją, gdy z ogniem w oczach krzyczała do zgromadzonych na sali ludzi, że pieniądze, które rząd znalazł i im wypłaci, to jest prezent od Jarosława Kaczyńskiego. To właśnie wtedy uwiarygodniała się w jego oczach. Jej główną rolą było – stać się wśród wyborców PiS „naszą Beatką”.

Czy obecny premier jest lepszy?

To dobre pytanie. Odpowiedź brzmi; pod niektórymi względami lepszy, a pod innymi jeszcze gorszy od swojej poprzedniczki. Stał się znany przede wszystkim z tego, że notorycznie nie mówi prawdy, kłamie. Został nawet skazany za kłamstwo.

Przegląd kadr kierowniczych obecnego rządu dostarcza ogromnej liczby przykładów niekompetencji na każdym szczeblu: wicepremierów, ministrów, a zwłaszcza wiceministrów. Mamy zresztą rząd, w którym zainstalowało się najwięcej wiceministrów w historii III RP. Wiceministrowie ci, ludzie na mocy definicji kompetentni, a nie polityczni, jak ma to miejsce w przypadku ministra, prezentują tak niski poziom kwalifikacji, jak i przymiotów moralnych (patrz wiceminister Mejza), że nikt już nigdy nie osiągnie takiego dna, jak sądzę…

Korupcja w polityce zdarza się wszędzie. Ale na świecie to są przypadki – a u nas to zasada. Cała obecna większość parlamentarna zbudowana została na korupcji, na kupnie brakujących głosów za stanowiska, czy wręcz bezpośrednio za pieniądze. Uchwała, wniesiona przez samego najgłówniejszego prezesa, mająca zlikwidować syndrom „tłustych kotów” została podjęta i… nic się nie stało, a patologia nawet się zwiększyła.

Polska PiS nie jest cywilizowanym krajem europejskim. W Austrii na przykład kanclerz, odpowiednik naszego premiera, podał się do dymisji, gdy tylko pojawiły się zarzuty korupcyjne. Co musiałoby stać się w Polsce, abyśmy zobaczyli taką decyzję polskiego polityka? To byłby koniec świata; świata PiS-u.

A końca tego świata nie będzie, póki nie obudzimy się z letargu, w jakim żyjemy. Jeszcze żyjemy…

<strong>Zbigniew Szczypiński</strong>
Zbigniew Szczypiński


Polski socjolog i polityk.

Print Friendly, PDF & Email