Zbigniew Szczypiński: Zamiast życzeń noworocznych7 min czytania

22.12.2021

Klasowy wykres postępów z naklejkami

Wiele już powiedziano o złej władzy. O jej przestępstwach, łamaniu przez nią prawa, jej cynizmie i braku jakichkolwiek standardów moralnych. Każda władza ma w pewnym stopniu takie cechy. Rzecz w tym, jakie są proporcje – ile w postępowaniu świństwa, a ile chęci służenia dobru wspólnemu, a nie tylko swoim. Jakie są proporcje między prawa bezczelnym naruszaniem, a poprzestawaniem na jego naginaniu do bieżących (czyli „falandyzacji”, zwanej tak od nazwiska Lecha Falandysza -ministra w kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy).

Obecna ekipa rządząca Polską i jej prezes są poza wszelką konkurencją w tych zawodach.

Nikt, tak jak oni, nie złamał tyle razy Konstytucji, odmówił wykonania prawomocnych wyroków sądowych, korzystał ze służb specjalnych dla własnych partyjnych, a nawet osobistych interesów. Patrząc na sześć lat rządów Jarosława Kaczyńskiego, musimy przyznać, że była w nich swoista logika, wyrażająca się wyrażoną publicznie wolą przezwyciężenia „imposybilizmu” prawnego, przełamywanego decyzjami zwycięzców a przede wszystkim ich szefa.

Sześć lat to wystarczająco długi czas, aby zobaczyć to w szczegółach, w konkretnych decyzjach i działaniach instytucji państwowych i ich funkcjonariuszy. Nikt nie może mieć już wątpliwości: z kim mamy do czynienia, kim są ludzie zajmujący najwyższe stanowiska w państwie. Najprostsze i najczęstsze skojarzenia prowadzą do opisanych w literaturze organizacji przestępczych, do mafii; z tą różnicą, że w środowiskach mafijnych obowiązywały i obowiązują jakieś zasady, jakiś kodeks honorowy, którego w Polsce nie ma pod rządami Prawa i Sprawiedliwości i ich „przystawek”.

Albo więc uda się nam przezwyciężyć siły zła i nieprawości – albo prezes zbuduje satrapię w środku Europy, ale poza Unią Europejską. I wtedy będzie koniec wszystkiego na długie lata.

To, że tacy osobnicy rządzą Polską od sześciu lat, jest możliwe tylko dlatego, że wystarczająco dużo ludzi tworzących polskie społeczeństwo w kolejnych wyborach na to im pozwala, daje im mandat zaufania; a oni z niego wywodzą prawo do wszystkich swoich bezeceństw. Wynik wyborów 2015 był konsekwencją błędu lewicy, która poszła do wyborów w koalicji z egzotycznym ugrupowaniem Janusza Palikota i nie przekroczyła wymaganego dla koalicji wyborczej progu 8%. To był wypadek, zabrakło mniej niż pół procenta głosów, a PiS nie wygrałoby wyborów i nie stworzyło rządu. Byłaby inna Polska.

Ale to, że cztery lata później Polacy wybrali tę władzę ponownie i to, że Andrzej Duda ponownie został prezydentem, to już całkowicie wina społeczeństwa, wszystkich ludzi żyjących tu i teraz.

Do rządzenia potrzebna jest ekipa („drużyna”, jak chcą niektórzy) i społeczeństwo, ludzie mający prawa wyborcze, decydujący raz na cztery lata o kształcie sceny politycznej w kraju. Wiele razy pisałem już o słabości takiego systemu wyłaniania głównego ośrodka decyzyjnego, ale dopóki nie powstanie akceptowalny system SI, tak będzie, jak jest. Fundamentalną sprawą w takiej sytuacji jest dojrzałość i kompetencja ludzi mających prawa wyborcze do decydowania kogo i dlaczego wskazują jako zwycięzcę w igrzyskach, jakimi są zawsze wybory.

Jacy zatem są Polacy tu i teraz, w Polsce, w kończącym się 2021 roku? Jakimi kierują się interesami, jakie wartości im przyświecają, czego pragną i do czego są zdolni, gdy sytuacja wymaga poświęcenia; a może i czegoś więcej?

Wiedza na ten temat jest kluczem do prowadzenia gry pomiędzy władzą a społeczeństwem. Obecnie w Polsce prowadzi się ogromną liczbę pogłębionych badań i sondaży. Partie przeznaczają na to duże pieniądze. Patrząc na ostatnie kampanie wyborcze, można jednak mieć wrażenie graniczące z pewnością, że obecnie rządzący Polską lepiej i częściej korzystają tak z wyników badań zamawianych przez siebie, jak i ze wszystkich innych dostępnych na rynku. Nawet sam Kaczyński w wieczór wyborczy – gdy już było wiadomo, że znów wygrał – dziękując wszystkim, których praca przyczyniła się do tego zwycięstwa, w pierwszych słowach podziękował „naszym socjologom”.

To bardzo znaczące. To także ważna wskazówka dla pozostałych zawodników biorących udział w tych zawodach.

Próbując bardzo ogólnie odpowiedzieć, jacy są współcześni Polacy – zacznę od propozycji zmiany myślenia, dominującego po „naszej” stronie, a zbudowanego na heroizmie i bohaterstwie, pracy organicznej i poświęceniu wykazywanym w chwilach próby. To się dobrze słyszy. Obawiam się jednak, że prawda jest inna: wcale nie wszyscy Polacy wykazywali się bohaterstwem i poświęceniem w dniach próby. To byli raczej nieliczni, a na pewno nie większość.

Zacznę od czasów wojny, od okupacji hitlerowskiej. W Warszawie okupowanej przez Niemców i rządzonej przez nazistowskiego gubernatora liczba donosów pisanych do Gestapo przez Polaków na Polaków była szokująco wielka. W powstaniu walczyli żołnierze Armii Krajowej i innych formacji zbrojnych, ale ludność Warszawy po kilku tygodniach walk miała powstania dosyć, chciała tylko przeżyć.

W latach powojennych dla służby bezpieczeństwa tamtego państwa nie było problemem pozyskać informatorów i donosicieli – a ten opresyjny system trwał przecież kilkadziesiąt lat, to nie była chwila.

Każda więc władza może liczyć na pozyskanie współpracowników, również władza „pisowska”. Są dzielni sędziowie i prokuratorzy – ale są również tacy, jak sędzia Maciej Nawacki, łamiący prawo i nieprzestrzegający prawomocnych wyroków sądów, których sam jest pracownikiem. Trybunał Konstytucyjny, najwyższy organ prawa w Polsce, rządzony jest przez magister Przyłębską, osobę bez dorobku naukowego i zawodowego. Sąd Najwyższy znalazł chętnych do zasiadania i orzekania w nielegalnej w świetle prawa Izbie Dyscyplinarnej, a magister Ziobro rządzi całym wymiarem sprawiedliwości, mając za podstawę jedynie pieczątkę.

W Sejmie RP liczba posłów wykazujących się brakiem nie tylko kompetencji, ale i elementarnych walorów moralnych, zorientowanych przede wszystkim na siebie, na własne korzyści materialne, jest zdumiewająco wielka. Pytanie: czy jest ich więcej niż średnia w populacji, pozostaje otwarte; osobiście stawiam, że więcej.

Środowisko „czwartej władzy” jakim jest prasa, radio i telewizja ukazuje całe spektrum postaw pracujących w mediach ludzi. TVP Jacka Kurskiego nie narzeka na brak chętnych do pracy w tej stacji, we wszystkich redakcjach pism wykupionych przez prezesa Obajtka tytułów nastąpiła wymiana redaktorów, na ich miejsce znaleźli się nowi, gotowi służyć nowemu panu, a właściwie pani, bo władzę w koncernie prasowym Orlenu sprawuje podobno jakaś kobieta.

Co stanie się w oświacie i szkołach wyższych? Przecież nie bez powodu prezes na ministra oświaty i szkolnictwa wyższego powołał osobę, będącą zaprzeczaniem tego, kim powinien być człowiek na tym stanowisku. To minister Czarnek i minister Gliński mają wychować „nowego człowieka” na użytek obecnej władzy, która ma trwać wiecznie

Starczy tej smutnej wyliczanki.

Pocieszmy się tym, że procesy społeczne są jednak nieprzewidywalne. Nadchodzi odpowiednia chwila i następuje przemiana, ludzie stają się zupełnie inni niż byli w czasach smuty.

Teraz też tak będzie. Oby jak najszybciej pojawił się taki moment dziejowy, który to wywoła. I niech to właśnie będą życzenia na nadchodzący rok.

Zbigniew Szczypiński

Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.