Marek Jastrząb: Dziewice intelektu3 min czytania

12.01.2022

Przebywamy w konwulsyjnej plątaninie sprzecznych pragnień, wizji, KONCEPCJI. Znajdujemy się na rozdrożu, pomiędzy pracą a zdobywaniem mamony na papu. Między wyniszczającą pogonią za pieniędzmi a troską o rodzinę. Żyjemy w światopoglądowym zapętleniu. Tupet, bezczelność, stalowe łokcie, sprężysty grzbiet i dyspozycyjne przekonania, są to cechy umożliwiające nam istnienie. Podczas gdy delikatność, subtelność, honor, są to pojęcia zabytkowe, dziwaczne, odległe od niemiłej rzeczywistości.

Po wielu trudach związanych z likwidacją ustrojowej nędzy powróciliśmy do punktu wyjścia i mamy teraz NI TO – NI SIO, czyli – Polski Ład. Odpoczywamy od myślenia, od minimalnego zainteresowania się tym, co winno pasjonować nas naprawdę, od pytania, czym żyjemy, co (i dlaczego) nas gnębi.

A zapowiadało się nieźle. Osowiałe społeczeństwo zerwało z apatią, roznosił je optymizm, entuzjazm, poczuło swoją moc i zawładnęła nim powszechna serdeczność. Ludzie rozmawiali ze sobą, szanowali swoje poglądy, nie obawiali się myśleć samodzielnie, bez instrukcji, zanosiło się więc na raj. Na raj spełnionych oczekiwań. Nie na zubożenie, wyzysk i strach przed utratą pracy.

Każdy miał szczęście w plecaku i od niego zależała przyszłość. Każdy czuł się wolny, miał cel, perspektywy, nadzieję, był u siebie i wszystkim się zdawało, że na zawsze zapanowała mądrość, że nie może być inaczej, niż normalnie. Każdy wiedział, że czeka go ciężka praca, trud i wyrzeczenia. Lecz i o tym wiedział, że na końcu tej ciernistej drogi, znajdzie wreszcie wymarzone szczęście, dobrobyt i ład i przeminą w nim złe chwile, a do koszmarnych wspomnień, odejdą posępne, zniewolone czasy.

Aż przyszli uzdrowiciele i wprowadzili stan wojenny, zabijając ludzkie więzi i masowy ruch. Wróciła więc apatia, lęk, przygnębienie. I znowu nikomu się nic nie chciało. Znowu byli zahukani, podzieleni, znowu byli obojętnymi kibicami zaprzepaszczonych marzeń…

Po wielu latach emocjonalnej zgagi, pozornych zmian, cynicznych oracji, filipik i czknięć w gospodarce, po latach ideologicznych wstrząsów i politycznego paraliżu, po przerwie na rynkowe drgawki, na upiorną renowację zgliszcz, odezwali się uzdrowiciele numer dwa, przybyły do nas następne hufce politycznych patałachów i ekonomicznych wizażystów, objawiły się następne, niedouczone cepy.

Najpierw uzewnętrzniły się nam te, co wywodziły się z przefarbowanej partii. Po nich do władzy doturlały się prawicopodobne truchła. Dziewice intelektu. Elity nienawiści do wszystkiego, co inne od nich. Cichcem, skromnie i w paputkach przeobraziły się z komunistycznych piranii w pobożne redyki owieczek, w przychylne narodowi, życzliwe watahy ministrantów.

A kiedy już umościły się na wysoko płatnych godnościach, gdy zajęły wszystkie dochodowe grzędy i urzędy, zabrały się za wyjaśnianie rzeczy oczywistych, i, nie bawiąc się w odcedzanie prawdy od fałszu, hurtem, do korzeni, do fundamentów, podzieliły, zniszczyły, rozwaliły, zohydziły, obśmiały wszystko, co przedtem było dla nich słuszne i niezbywalne, a co teraz jawiło się zanadto czerwone i, kojarzyło się źle.

Rezultat? Do spółki z elitami nuworyszy, zgadzamy się na nonsensy, regulaminy, procedury, przepisy i ustawowe buble pozwalające na błazeńskie hasanie po braku wolności.

Print Friendly, PDF & Email
 

źródła obrazu

  • jastrzab: BM