Stanisław Obirek: Bezwstyd Ratzingera4 min czytania

25.01.2022

Fot. https://soyplastic.net/

W 2019 roku emerytowany papież Benedykt XVI napisał dla „Klerusblatt” ciekawy tekst w formie listu, który, jak było łatwo do przewidzenia, został od razu przetłumaczony na inne języki, w tym polski. Pisałem o tym w SO. Ale kto to pamięta; więc przypomnę, bo wydarzyło się coś, co rzuca na poglądy Josepha Ratzingera dodatkowe światło.

Jak wówczas pisałem, jego list opublikowany 10 kwietnia 2019 roku był tak naprawdę wypowiedzeniem posłuszeństwa (teologicznego na razie) urzędującemu papieżowi. Pytałem też, czy Franciszka stać będzie na zdecydowane zdystansowanie się do krytycznego głosu swego poprzednika. Sądziłem, że raczej nie. Nie myliłem się; zachęcałem do refleksji nad przyczynami tego listu i nad jego znaczeniem dla rozumienia konserwatywnego skrzydła w Kościele rzymsko-katolickim, które uparcie trwa w przekonaniu, że to nie zakłamanie wewnątrz tej instytucji jest problemem, tylko liberalny i permisywny świat.

Nie jestem pewien, ale być może list Ratzingera jest też reakcją na książkę Frederica Martela „Sodoma”, której jest jednym z negatywnych bohaterów. Byłby więc rodzajem apologia pro vita sua, co można w tym kontekście przetłumaczyć jako odrzucenie oskarżeń. Moim zdaniem jest to próba nieudana. Katolikowi bardziej przystoi gest uderzenia się w piersi, a nie rzucanie oskarżeń pod adresem innych. Jednak – nie mnie osądzać; mam nadzieję, że emerytowany papież zna praktykę rachunku sumienia, która byłaby w tym kontekście bardzo na miejscu. W świetle ogłoszonego 20 stycznia 2022 raportu o nadużyciach seksualnych kleru diecezji monachijskiej, sporządzonego zresztą na zlecenie tamtejszego biskupa, moje ówczesne refleksje nabierają dodatkowych znaczeń.

Podtrzymuję tezę, że zarówno tekst jak sam Ratzinger mówią wiele o kłopotach ze zrozumieniem samej rzeczywistości. W pierwszej części przytacza zupełnie idiotyczne przykłady o demoralizującym wpływie programów edukacyjnych w Niemczech i Austrii „ubogacone” moralizatorskimi uwagami o zgubnym wpływie filmów pornograficznych i gorszących bilbordów. Do tego dołącza nader prostacką analizę najnowszych ujęć teologii moralnej, które jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary przez dziesięciolecia skuteczne zwalczał i torpedował. Szczególnie niesmaczna jest uwaga o śmierci jednego z najwybitniejszych teologów moralnych Franza Böckle, który zamierzał polemizować z encykliką Jana Pawła II Veritatis splendor. Na szczęście (!) jak powiada emerytowany papież: „Miłosierny Bóg zapobiegł w realizacji jego postanowienia; Böckle zmarł 8 lipca 1991 roku. Encyklika została opublikowana 6 sierpnia 1993 roku”. No cóż – można i w ten sposób patrzeć na swoich oponentów teologicznych.

Równie osobliwie brzmiały uwagi o tym jak w seminariach amerykańskich klerycy byli prześladowani za… „czytanie książek Josepha Ratzingera” (sic!). Można się oczywiście zastanawiać, ile w tych i podobnych uwagach jest prawdziwej analizy sytuacji w seminariach, a ile projekcji sfrustrowanego teologa, który widzi, że misternie tworzony przez niego gmach dogmatyki i teologii moralnej na jego oczach się kruszy.

W obszernym raporcie ze stycznia 2022 liczącym prawie 2000 stron, nazwisko Ratzingera pojawia się w związku z tuszowaniem przestępstw 4 księży pedofilów. W pierwszym odruchu papież emeryt wszystkiemu zaprzeczył. Co więcej, sporządził 82-stronicową odpowiedź, z której jednoznacznie wynika, że jest czysty jak łza, lub niczego sobie nie przypomina. Jednak po kilku dniach, wobec oczywistości faktów, przyznał, że się „pomylił”.

W mediach niemieckich pojawiła się prawdziwa lawina komentarzy, w których najłagodniejszym zarzutem jest kłamstwo. Poważniejsze dotyczą systemu kościelnego, którego zwieńczeniem był sam Ratzinger i przemyślanych sposobów ucieczki od odpowiedzialności. Komentatorzy przywołują też najbardziej bulwersujące fragmenty z elaboratu Ratzingera (zasadnie pojawia się przypuszczenie, że nie on sam go napisał, ale rzesza pozostających na jego usługach prawników kościelnych). Jedynym jego celem jest usprawiedliwienie niewydolnego aparatu kościelnego, a tego z kolei wyłącznym celem jest ochrona sprawców i wyciszenie głosu ofiar. Jeden z takich przykładów opisuje Julia Haak w Berliner Zeitung. Chodzi o próbę tłumaczenia, że masturbujący się przed 13-letnią dziewczynką ksiądz właściwie nie popełnił gwałtu, bo nie dotykał jej organów płciowych – więc Ratzinger się tą sprawą jako biskup Monachium nie zajmował…

Haak zasadnie pisze, że jest to myślenie tym bardziej problematyczne, że chodzi o człowieka, który stanął na czele organizacji kościelnej.

W tym kontekście wezwanie do radykalnej reformy struktur kościelnych (zniesienie celibatu, otwarcie drogi do święceń kobiet, większa rola świeckich i ograniczenie absolutnej władzy biskupów) przestaje być pobożnym życzeniem, ale staje się warunkiem sine qua non przeżycia Kościoła.

<strong>Stanisław Obirek</strong>
Stanisław Obirek

 (ur. 21 sierpnia 1956 w Tomaszowie Lubelskim) – teolog, 
historyk, antropolog kultury, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, były jezuita.