25.03.2022
Miesiąc temu pisałem jak to abp Gądecki zatroskał się o niemieckiego kolegę po fachu bpa Bätzinga (tu dla przypomnienia link do epistoły: https://www.ekai.pl/dokumenty/list-braterskiej-troski-przewodniczacego-episkopatu-ws-niemieckiej-drogi-synodalnej/), a swój felieton kończyłem nutą pesymiestyczną, że ten „pełen troski” elaborat pozostanie bez odpowiedzi. Otóż srodze się pomyliłem.
Georg Bätzing potraktował list otwarty jak najbardziej poważnie i wcale nie jako prywatną opinię jednego z biskupów na temat sytuacji sąsiedniego kościoła. Uznał go za ważny i z równą troską mu odpowiedział. Jeśli ktoś zna niemiecki to polecam lekturę komunikatu na ten temat zamieszczonego na oficjalnej stronie episkopatu niemieckiego (https://www.dbk.de/presse/aktuelles/meldung/bischof-baetzing-schreibt-dem-vorsitzenden-der-polnischen-bischofskonferenz).
Poniżej kilka uwag w związku z tą braterską wymianą grzeczności.
Zwraca uwagę fakt, że na stronie episkopatu niemieckiego jest informacja o tym, że na list Gądeckiego z 22.02.2022 Bätzing odpowiedział 16.03.2022, ale o tym liście na stronie KAI nie ma wzmianki. Choć, jak pamiętamy, to właśnie w tym biuletynie polskiego episkopatu list Gądeckiego był upubliczniony, więc wypadało podać do publicznej wiadomości, że na list adresat zareagował. Gądecki zamieścił swój list „specjalnej troski” o Kościół niemiecki również na stronie swojej poznańskiej diecezji, ale jak dotąd odpowiedzi Bätzinga tam nie ma.
Być może ma to związek z treścią listu niemieckiego biskupa, która nie świadczy dobrze ani o Gądeckim, ani o szczerości jego intencji. Oczywiście wnioskuję tylko na podstawie oficjalnego komunikatu, bo jak dotąd list nie został w całości upubliczniony
Po pierwsze dowiadujemy się, że panowie już wcześniej na temat synodalnej drogi, która tak bardzo nie podoba się polskiemu biskupowi, dyskutowali i to w Poznaniu 30 listopada 2021 roku, a więc dwa miesiące przed listem Gądeckiego. Po drugie komunikat przywołuje obszerny fragment z listu Bätzinga, w którym wyjaśnia skąd się wzięła droga synodalna i jakie jest jej główny cel. Otóż jego zdaniem chodzi o to by:
…przyjrzeć się i pracować nad systemowymi przyczynami przemocy seksualnej w Kościele i jej tuszowaniem. Fakt, że w tym kontekście pojawiają się również od dawna dyskutowane kwestie władzy, życia kapłańskiego, roli kobiet i moralności seksualnej, nie czyni tych spraw mniej ważnymi, ale pokazuje ich pilność. Ten punkt wyjścia w nadużyciach, o którym nie wspominasz w swoim liście, jest dla nas bardzo ważny. Tylko jeśli zmierzymy się z systemowymi przyczynami niewypowiedzianego cierpienia, jakie niosą ze sobą przedstawiciele Kościoła, głównie kapłani, możliwe będzie ponowne otwarcie przestrzeni, w której głoszenie Dobrej Nowiny spotyka się z otwartymi uszami.
To bardzo istotne, bo w swoim liście Gądecki o problemie nadużyć seksualnych w polskim Kościele nie wspomina; co więcej, wiemy doskonale, że w tej sprawie nie tylko sam nic nie robi, ale wręcz unika odpowiedzialności. Nie tylko nie wydał sądowi akt sprawy księdza pedofila, ale tłumaczył, że nie może ich wydać, bo wcześniej zostały wysłane do Watykanu. Tak więc punkty wyjścia troski o Kościół są zupełnie odmienne. Dla Bätzinga to sprawa ofiar, dla Gądeckiego to kwestia dość abstrakcyjnie pojmowanej wierności tradycji, której sam nie zdefiniował.
Bätzing dodaje jeszcze, gdyby dla kogoś to nie było jasne (a dla Gądeckiego wyraźnie nie było), że tylko podejmując sprawę nadużyć seksualnych Kościół ma szansę odzyskać wiarygodność. Tymczasem dla Gądeckiego ta sprawa w ogóle nie interesuje. Zacytujmy więc Bätzinga:
Tak, to jedyny sposób, w jaki zdobędziemy nową wiarygodność i zaufanie, które utraciliśmy w społeczeństwie i wśród wierzących. W tym sensie droga synodalna jest „drogą nawrócenia i odnowy”. Nawrócenie, jak wiadomo oznacza całkowitą zmianę dotychczasowego postępowania, które uznaje się za niewłaściwe i wręcz grzeszne.
I tutaj padają kluczowe słowa. Otóż Bätzing chciałby się od Gądeckiego dowiedzieć jak polski Kościół radzi sobie z problemem tysiąca ofiar nadużyć seksualnych kleru: „Chciałbym się od Was nauczyć, jak radzicie sobie z systemowymi przyczynami tysięcy nadużyć, które musimy dostrzec tutaj w Niemczech, w Polsce, ale także na świecie”.
No właśnie: jak sobie polscy biskupi radzą? Otóż oni problemu nie widzą i jak na razie skutecznie zamietli go pod dywan, zresztą z wydatną pomocą Watykanu i polskiego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego w jednej osobie Zbigniewa Ziobry.
Po trzecie Bätzing powołuje się na wskazania papieża Franciszka (a Gądecki zarzucał mu odejście od kościelnej tradycji), w które wpisuje się właśnie inkryminowany proces synodalny:
Przede wszystkim jednak, o co wyraźnie prosił nas papież Franciszek w swoim liście do pielgrzymującego ludu Bożego w Niemczech, kroczymy drogą synodalną nie tylko poszukując „szczerej odpowiedzi na obecną sytuację”, ale traktujemy ją jako odnowę ścieżki duchowej.
Okres Wielkiego Postu, jaki przeżywa obecnie Kościół katolicki, można by więc i naszym biskupom życzyć wejścia na „ścieżkę odnowy duchowej”.
Jednym z istotniejszych zarzutów Gądeckiego pod adresem drogi synodalnej był zbyt wielki nacisk położony przez biskupów niemieckich na zdobycze nauk społecznych. Do tego zarzutu Bätzing również się ustosunkował: przypominając, że odczytywanie znaków czasów (o tych znakach najwięcej mówią właśnie nauki społeczne) należy do obowiązku Kościoła w świetle nauki soboru watykańskiego drugiego.
No cóż… Pozostaje mieć nadzieję, że Gądeckiemu nie zabraknie odwagi cywilnej, by po pierwsze upublicznić list Bätzinga, a po drugie, że stać go będzie na rzeczowe podejście do postawionych w nim problemów.
Znając polskie realia, a zwłaszcza samego Gądeckiego pozwolę sobie i tym razem zakończyć pesymistycznie, że ani jednego, ani drugiego się nie doczekamy. Choć przyznam szczerze i tym razem chciałbym się mylić.

