Krzysztof Łoziński: Ukraina musi dostać ciężką broń6 min czytania

04.04.2022

ASCIET Team (All Service Combat Identification Evaluation Test) training; held at the US Army’s Training and Support Center, Fort Stewart, Georgia, in their Russian made T-72 Tank just prior to moving out to the battlefield.

I powoli to już się dzieje. Tylko za wolno. I na szczęście bez rozgłosu.

Nie jest prawdą, że dostarczenie Ukrainie czołgów, dział i samolotów automatycznie oznacza przystąpienie NATO do wojny. Oczywiście wystartowanie samolotów z terytorium NATO na Ukrainę może być tak potraktowane przez Rosję, ale kto mówi, że muszą one startować. Jest parę innych sposobów, by to załatwić, ale, wybaczcie, nie będę tego opisywał publicznie. Jeden polityk już miał za dużo do powiedzenia i skutki wszyscy znamy.

Wyraźnie widać, że nastawienie do tej sprawy rządów państw NATO się zmienia. Początkowo mowa była tylko o lekkiej broni „defensywnej”. Mówiono nawet o amunicji „obronnej”. Pamiętam jak trochę z tego kpiłem, że niby ta broń i amunicja ma co? Strzelać do tyłu? Od dłuższego czasu Ukraina dostaje poważną broń przeciwpancerną i przeciwlotniczą, tyle że ciągle lekką. Brak jej broni o dalekim zasięgu. Ostatnio jednak pojawiły się głosy poważnych polityków Zachodu, że trzeba iść dalej. Ale o tym najlepiej jak najciszej.

Przestańmy się oszukiwać, że jest to tylko wojna Rosji z Ukrainą. To jest wojna Rosji (i nie tylko Rosji) z całym demokratycznym światem. To jest typowa wojna zastępcza.

Co to są wojny zastępcze? W czasach tak zwanej Zimnej Wojny dwa atomowe mocarstwa, USA i ZSRR, i ich sojusznicy nie mogąc walczyć ze sobą bezpośrednio, prowadziły wojny zastępcze:

  1. Wojna Koreańska, 1950-53. Po jednej stronie walczyły wojska Korei Północnej, Chin, ZSRR a także w skromnym wymiarze Ludowe Wojsko Polskie (radiolokacja, szpitale polowe, kilku pilotów myśliwskich). Po drugiej stronie wojska Korei Południowej i Wojska ONZ w postaci wojsk USA, Wielkiej Brytanii i Australii. Bardzo szybko udział wojsk obu Korei stał się marginalny i walczyły głównie wojska chińskie (tzw. milion ochotników, czyli 2,1 miliona żołnierzy chińskich). Korea Północna błyskawicznie przestała mieć prawdziwe własne lotnictwo. Za sterami myśliwców rzekomo KRLD siedzieli piloci sowieccy. Samoloty też były sowieckie, tylko przemalowane na koreańskie.
  2. Wojna Wietnamska, 1957-75. Początkowo był to najazd Wietnamu Północnego na Wietnam Południowy upozorowany na wojnę partyzancką. W rzeczywistości Wietkong był częścią armii Wietnamu Północnego. Był umundurowany i jednolicie uzbrojony. Owszem prowadził rekrutację na zajętych terenach, ale wcale nie był tak entuzjastycznie popierany, jak głosi legenda. W skład wojsk Wietkongu początkowo wchodziło 60 tysięcy żołnierzy Wietnamu Północnego i 55 tysięcy żołnierzy rekrutowanych z miejscowych komunistów.

    Z czasem obie te liczby znacznie wzrosły. Od samego początku oba mocarstwa, USA i ZSRR, wraz z sojusznikami, wspierały walczące strony. Dopiero w 1964 roku Stany Zjednoczone otwarcie przystąpiły do wojny, która trwała już ponad 7 lat, wspierając Wietnam Południowy. Nie jest więc prawdą, że jak głosi młodzieżowa politologia „USA napadły na Wietnam”. Napastnikiem, który rozpoczął wojnę był jednoznacznie Wietnam Północny. Po obu stronach walczyły też wojska lub ochotnicy z innych krajów. Po stronie komunistów: ZSRR, Chiny, inne kraje „socjalistyczne”, w tym w niewielkim zakresie także Polska (WSW rekrutowało nawet ochotników, były szpitale, radiolokacja, rakiety przeciwlotnicze). Marginalny udział po stronie komunistycznej brała Szwecja, o czym mało kto dziś pamięta. Po stronie Południa walczyły wojska Korei Południowej, Filipin, Tajlandii (nazywanej wówczas Syjamem), Australii i Nowej Zelandii. Amerykanie wraz z sojusznikami wycofali się z Wietnamu częściowo w 1968 roku pod naciskiem własnej opinii publicznej (7 lat przed końcem wojny), a ostatecznie w 1973 roku, po podpisaniu porozumienia pokojowego (2 lata przed rzeczywistym końcem wojny). Komuniści oczywiście to porozumienie natychmiast złamali i zajęli cały Wietnam. Znane nam z telewizji sceny ewakuacji Amerykanów helikopterami z Sajgonu, to była ewakuacja ambasady, nie wojska, bo wojska od dwóch lat tam nie było.

Wojna Wietnamska toczyła się także na terytorium Laosu I Kambodży i obrosła taką ilością legend i dezinformacji, propagandy, że do dziś trudno ustalić niektóre fakty. Np. oficjalnie w Laosie nie było wojsk chińskich, ale po latach w Pekinie odbyła się uroczystość na cześć 30 tys. żołnierzy chińskich poległych w Laosie.

Klasycznymi wojnami zastępczymi były też: wojna w Afganistanie, wojna w Iraku i tocząca się obecnie wojnaSyrii. We wszystkich tych wojnach po przeciwnych stronach walczyły wojska ZSRR lub Rosji i wojska USA i innych krajów sojuszniczych. We wszystkich tych wojnach oba mocarstwa i ich sojusznicy dostarczały stronom walczącym ciężka broń, instruktorów i dane wywiadowcze. Wojna w Ukrainie tym się jednak różni od poprzednich wojen zastępczych, że Rosja nie jest tu państwem wspomagającym jedną stronę, lecz jest stroną tej wojny. Stroną tej wojny, która udaje, że nie jest stroną, jest też Białoruś. Z Białorusi regularnie startują rosyjskie samoloty i rakiety i jakoś nikt nie twierdzi, że Białoruś wypowiedziała wojnę Ukrainie.

Trzeba zdać sobie sprawę z powagi sytuacji. Jeśli Ukraina przegra, Putin się nie zatrzyma. Wręcz odwrotnie, uzna to za zachętę do dalszej agresji. Już przebąkuje o planie ataku na Mołdowę i Gruzję. A czemu nie na Finlandię i Szwecję, nienależące do NATO? Nie można popadać w fałszywą euforię, że armia rosyjska ponosi wielkie straty. Rosja ma ogromne zasoby ludzkie i ogromne zasoby sprzętu, a Putin nie liczy się ze stratami. Rosja dotąd nie straciła nawet pięciu procent tego, czym dysponuje. „Ludiej u nas mnogo” mówił Stalin, a dla Putina jest on idolem. Niestety czołgów i samolotów też „u niewo mnogo”.

Twierdzę, że nie ma innej metody przerwania tej wojny, niż spektakularna, potężna klęska wojsk rosyjskich. Naprawdę potężna, nie taka, jak dotychczasowe. A bez dostarczenia Ukrainie ciężkiej broni tego nie będzie. Putin nie przejmie się przegranymi potyczkami.

I pamiętajmy, że Ukraina nie walczy tylko za siebie. Walczy też za nas. Masakra w Buczy może być poważnym błędem Rosji, bo zadziałała wstrząsowo na zachodnią opinię, która może być dużo bardziej skłonna do pomocy Ukrainie.

Krzysztof Łoziński

Emeryt

Ur. 16 lipca 1948 r., aktywista wydarzeń marca 68. Były działacz opozycji antykomunistycznej z lat 1968-1989, wielokrotnie represjonowany i dwukrotnie za tę działalność więziony.

Członek Honorowy KOD i NSZZ „Solidarność”

Autor o sobie