Jarosław Kapsa: Prawdziwe męstwo5 min czytania

09.12.2022

Wojna w bolesny sposób dotarła do mojego prowincjonalnego miasta. Tydzień temu zginął podczas ostrzału ukraińskiego konwoju młody chłopak z Częstochowy, kolega mojego syna, Krzysztof. Życie było jeszcze przed nim, nie planował bohaterskiej śmierci, choć zdawał sobie sprawę z ryzyka wybranej dobrowolnie drogi w poszukiwaniu szczęścia.

Wybrał tę drogę w dzieciństwie. Był harcerzem, potem trafił do drużyny strzeleckiej. Marzenia o wojsku spełnił, służył jako żołnierz kontraktowy. Gdy Rosja napadła na Ukrainę wiedział, co musi zrobić: wstąpił jako ochotnik do Międzynarodowego Legionu Obrony Terytorialnej. Koledzy z harcerstwa zorganizowali zrzutkę, by wyposażyć go w niezbędny na wojnie sprzęt. Był trochę rozgoryczony, że dowództwu ukraińskie nie skierowało go na front. Dla ukraińskiej armii ważniejsze od poświęcenia były jego umiejętności. Ceniony i szanowany, awansowany do stopnia sierżanta, szkolił ukraińskich ochotników, przetwarzał cywilnych patriotów w zdyscyplinowanych i kompetentnych żołnierzy. Konwój prowadził wraz ze swoim kolegą z Gdańska, popularnym w Internecie „Kozakiem”. Rosjanie zaatakowali w tym dniu Ukrainę, bombardując ponad setką rakiet. Jedna z nich uderzyła w pojazd pilotujący konwój; obaj Polacy zginęli na miejscu.

Z dumą o nim powinno mówić moje miasto. Ale jest tak, że można ujawnić jedynie jego imię; chłopiec, który zginął jak bohater, był – w świetle naszych przepisów prawnych – przestępcą. Zdawał sobie z tego sprawę, prosił kolegów by nie ujawniali jego danych. Upublicznienie informacji o służbie w Ukrainie mogło zrujnować jego dalsze marzenia o służbie wojskowej w polskim mundurze.

Obowiązuje nas art. 141 Kodeksu Karnego uznający za przestępstwo służbę w obcej armii bez zgody uprawnionego polskiego organu. Zgodnie z ustawą o obronie Ojczyzny z 11.03.2022 r. takim organem jest MON. Ustawa, przyjmowana pospiesznie w obliczu wojny w Ukrainie, przemilczała temat ochotników gotowych walczyć w obronie sąsiadów. Zapał ich podsycał werbalizm najwyższych władz: prezydenta RP, premiera, ministrów…Ale przy zapewnieniach, że to jest „nasza” wojna, przy obietnicach, że zrobimy wszystko, by pomóc zaatakowanym przez agresora przyjaciołom – nadal straszy art. 141 grożąc wyrokiem od 3 miesięcy do 5 lat.

W kwietniu 2022 r. sprawa ta stała się tematem dyskusji Senatu. Przygotowany został projekt ustawy „abolicyjnej”. Była ona dość ostrożna, nie likwidowała zapisu art. 141, czyniła jedynie wyjątek dla ochotników walczących z agresorem rosyjskim po stronie legalnych ukraińskich władz. Zgodnie z ustawą takie „przestępstwo” zostanie darowane; dotyczyło to zarówno czynów już popełnionych, jak i popełnianych w przyszłości. Senat przyjął projekt ustawy 12 kwietnia 2022 r., za było 55 senatorów, przeciw 42, niestety głównie z PiS. Podkreślam słowo „niestety”, bo ten partyjny rachunek zdecydował o losie ustawy. Senacki projekt trafił do Sejmu i tam utknął w „zamrażalce”.

Dziwna to sprawa, bo los ochotników walczących dla wolnej Ukrainy powinien jednoczyć ludzi ponad partyjnymi podziałami. Można powiedzieć więcej; ta sprawa powinna być wizytówką PiS. Częstochowski ochotnik Krzysiek to wzorcowy wręcz produkt patriotycznego wychowania, wdrażanego przez partię rządzącą. Było dla niego oczywiste, że swoim wyborem idzie wraz z bohaterami ze szkolnych podręczników, za Tadeuszem Kościuszką i Kazimierzem Pułaskim, którzy też bez zgody króla zdecydowali się walczyć o wolność mieszkańców Ameryki. Politycy PiS często „testują” opozycję narzucając jej konieczność dowodzenia swojego patriotyzmu. Taki argument stosowany był, by uchwalić bałagan nazywany „ustawą o obronie Ojczyzny”. Takimi argumentami chroni się nonsensowność budowy linii obronnych w postaci płotu na granicy. Projekt senackiej ustawy o abolicji był takim „testem” wobec PiS, testem oblanym.

Politycy partii rządzącej, partii trzymającej monopol na patriotyzm, nie mają żadnego argumentu tłumaczącego, dlaczego przez pół roku projekt senacki nie jest przedmiotem debaty w Sejmie. Nie mają żadnego argumentu, dlaczego wciąż uznają ochotniczą służbę na rzecz wolności i niepodległości Ukrainy za przestępstwo, grożąc 5 latami więzienia za walkę z rosyjskim agresorem.

Żenująco brzmią wszelkie argumenty. Dla ideowców, pokroju mojego ziomka Krzysztofa, legalna droga realizacji marzeń była w praktyce zamknięta. „Rzeczpospolita” przedstawiła jak w praktyce wygląda wydawanie zgód uprawnionych organów na służbę dla Ukrainy. W początkach wojny do MSW trafiło 29 wniosków, w ciągu dwóch miesięcy jedynie 14 zostało pozytywnie zaopiniowanych; do MON trafiło 12 wniosków, do końca maja tylko 1 zyskał pozytywną opinię. Dla Ukrainy walczy ok. 1500 ochotników z Gruzji, kilkuset ochotników z Białorusi otwarcie walczy pod swoim narodowym sztandarem. Wlk. Brytania szczyci się udziałem swoich żołnierzy. Nie wiemy, ilu jest Polaków… Tak jak na Białorusi, tak w Polsce, służba dla Ukrainy jest przestępstwem karanym więzieniem.

Prawo to jedno, ale oprócz prawa jest przyzwoitość. Dla kolegi mojego syna, dla Krzysztofa, honor był najważniejszy. Mundur zobowiązuje, a nie gwarantuje immunitetu. Rok temu kierownictwo partii rządzącej za pośrednictwem podległych agencji reklamowych, zorganizowało akcję „murem za mundurem”. Chodziło tu o osłonę przed krytyką za użycie żołnierzy do działań niegodnych, hańbiących mundur. Nie da się usprawiedliwić używania przemocy wobec chorych, kobiet i dzieci; nie da się usprawiedliwić „przepychania” ludzi przez graniczny płot, pozbywania się nieszczęśników jak niechcianych pakunków. „Honor” oprawców ratowano medialnym kłamstwem, starano się groźbami i przemocą kneblować usta krytykom, rozdawano nagrody pieniężne i medale tym, którzy do hańbienia munduru najbardziej się przyczyniali.

Czas bronić tych, którzy zmywają hańbę z polskiego munduru. Czas docenić tych, którzy pokazali, że zadaniem żołnierzy jest obrona słabszych, obrona chorych, kobiet, dzieci przed okrucieństwem agresora.

Mam wątpliwości, czy słowo „przyzwoitość” jest znane prezydentowi RP. Odznaczył on najwyższym państwowym orderem człowieka, który niszczył polskie wojsko. Niech więc dziś zdobędzie się na odwagę, by docenić tych, którzy honoru polskiego wojska bronili.

„Przestępcom”, którzy w imię wyznawanych wartości oddali swoje życie, naruszając art. 141 KK., należy się order Virtuti Militari.

Jarosław Kapsa