KOCHANY WALTEREK5 min czytania

14.12.2022

Straciłem najbliższego polskiego przyjaciela. Odszedł Mariusz Walter.

Wojna zabrała nam ojców: mojego, Borysa Kusznera, zamordowano po ucieczce z warszawskiego getta, jego, Karola Waltera, zabili we Lwowie Rosjanie. Po wojnie komuniści rozdawali „pochodzenia społeczne”. Mnie, synowi lewicowca, przyznali lepsze: przyjęto mnie na dziennikarstwo w Warszawie, jemu, synowi sanacyjnego sędziego, pozostały wodociągi i kanalizacja na Politechnice w Gliwicach.

Obaj nosiliśmy bagaż i kompleksy przeszłości: ja — ofiara antysemityzmu, on — domniemany wróg nowego ustroju. Studia nas nudziły, mieliśmy lepsze pomysły: on pracował w studenckim radiowęźle, ja w uniwersyteckiej gazecie.

Gdy w 1964 roku poznaliśmy się na korytarzu telewizji, mieliśmy po 27 lat. On, entuzjasta piłki nożnej szukał pracy w redakcji sportowej, ja po ośmioletnim stażu dziennikarza radiowo-telewizyjnego, byłem autorem adaptowanej z telewizji francuskiej, popularnej serii Turniej Miast. Była to zabawa w kapitalizm, w wolną konkurencję, o której marzył każdy Polak.

Turniej Miast: Łowicz — Sieradz, 1965

Mariusz Walter świetnie pasował do tej zabawy. Ja przed kamerą, on w wozie transmisyjnym, zrealizowaliśmy 17 widowisk telewizyjnych na żywo, w których uczestniczyły 34 polskie miasteczka. Kto mógł przewidzieć, że będzie w Polsce kapitalizm, a w nim Mariusz Walter znajdzie się na liście najbogatszych biznesmenów?

Przez pięć lat (1964-1969), gdy tworzą się najtrwalsze przyjaźnie, byliśmy nieodłączną parą: ja marzycielski ryzykant — Don Kichot, on realistyczny i bojaźliwy Sancho Pansa. Był dla mnie Mariuszkiem, ja dla niego Mańkiem, na Grażynę mówił Gaga, ona nazywała go Walterkiem, potem pojawiła się Bożena, ich dzieci Piotr i Sandra i nasze Bartek i Anya. Mimo że popędziły nas inne wiatry, przyjaźń naszych rodzin utrzymała się przez 60 lat.

Turniej Miast: Kraśnik — Puławy, 1968

Listopad 1969. Po ostatnim „Turnieju miast” żegnamy się ze łzami w oczach pod budynkiem telewizji na Placu Powstańców Warszawy. — „:Mnie tutaj zgnoją” — mówi Mariusz.

— Nie bój się — odpowiadam mu, obiecaj tylko, że nie zapiszesz się do partii. Na co on: — Ja, do partii? Syn wroga ustroju? Przyjaciel marcowego emigranta?

Zapisał się i awansował w telewizji na dyrektora. Gdybym był Sancho Pansą i jak on bał się komunistów, też bym tak zrobił.

W 1971 roku jadę z Kopenhagi na granicę niemiecko-duńską, żeby spotkać tam wracającego z festiwalu filmowego Walterka. Który granicy duńskiej nie mógł przekroczyć, bo na przesłuchaniu w bezpiece pokazano mu moją pocztówkę z Kopenhagi („Mariuszku, bój się tylko Boga”) i polecono, żeby zerwał ze mną wszelkie kontakty.

Po 40 latach znajdę jego nazwisko w mojej ubeckiej teczce: „Walter, żydowski pachołek Marzyńskiego”. I inną wyssaną z palca notatkę: „Marzyński z grupą byłych pracowników telewizji zakłada w Danii antypolską stację radiową”.

1981. Po dniu zdjęć do filmu o „Solidarności” dla amerykańskiej telewizji spotykamy się w Warszawie w ich ciasnym M3. W tym samym niebieskim szlafroku, z którym nie rozstawał się po przyjściu z pracy, zapisując „słupki” jutrzejszych spraw do załatwienia, opowiada mi o doświadczeniach jego „Studia 2” w polskiej telewizji. W stanie wojennym traci pracę w TVP.

Po trzech latach spotykamy się w ulewnym deszczu na Manhattanie. Przy kawie otwiera walizkę z kasetami polskich filmów fabularnych: — Maniek, wiem, że masz głowę do interesów, komu byś to sprzedał?

Na szczęście pojawia się w jego życiu prawdziwy człowiek do interesów Jan Wejchert i tak z inspiracji amerykańskiego CNN powstaje dzieło życia Mariusza Waltera: TVN-24.

Mariusz Walter teraz Don Kichot Sancho Pansa w jednej osobie staje się wizjonerem telewizji w Polsce, o jakiej w młodości marzyliśmy w „Turnieju miast”. Wtedy swoim optymizmem oswajałem go z komunistami. Teraz, w kapitalizmie, ma przeciw sobie nową „dyktaturę ciemniaków”, wstecznictwo i zwykłą polską zazdrość.

W obu ustrojach czuł się osaczony. Pomagało mu niezwykle poczucie humoru, które łączyło nas od pierwszego spotkania. Nasze spotkania po latach wyglądały jak zabawy niedojrzałych chłopców.

W jednej z naszych ostatnich rozmów mówiłeś mi, Mariuszku, że nie chciałbyś być najbogatszym człowiekiem na cmentarzu. Ale to nie twoja wina, że ta sama amerykańska telewizja, która cię zainspirowała, postanowiła kupić wasz produkt i włączyć go do sieci Warner Brothers/Discovery.

„Nie mam do ciebie najmniejszych zastrzeżeń” — mówię od czasu do czasu mojej szlachciance, gdy otwiera przebudzone oczy. To samo chciałbym powiedzieć przyjacielowi, który zachowując szczęśliwe życie rodzinne, godnie przeżył oba polskie ustroje.

Śpij spokojnie kochany Walterku.

Marian Marzyński

Polski i amerykański dziennikarz, reżyser filmowy i scenarzysta. Ur. 12 kwietnia 1937, zmarł 4.04.2023. Mieszka stale w USA. Album autobiograficzny Mariana Marzyńskiego KINO-Ja. ŻYCIE W KADRACH FILMOWYCH jest do nabycia w księgarni internetowej UNIVERSITAS i w sklepach taniej książki.  

Witryna Marzyńskiego LIFE ON MARZ

Więcej w Wikipedii

 

One Response

  1. Beata 15.12.2022