15.12.2022
ECHA WYDARZEŃ:

ONI – leczą rany i zbierają siły do spotkań o trofea. MY – bawimy się słowami i grą w oceny.
O pierwszym zdecydują mecze: Francja, czy Argentyna mistrzem (właściwie – mistrzynią, bo końcówka „a” – damska) świata; komu brąz – Chorwatom czy Marokańczykom?
Końcowe gwizdki zamkną bilans.
Drugie – czyli rodzimy rozrachunek potrwa. Jednomyślności brak, pomysłu na przyszłość nie widać; świadomość, że inni uciekają jakoś wciąż umyka; chowa się ją za wyśnionym awansem z grupy.
Z kim w tym turnieju przegraliśmy? Z mistrzem i wicemistrzem świata! Tylko. Więc o co kruszyć kopie? Ciekawe, w Arabii Saudyjskiej też poczucie sukcesu – bo jej reprezentacja dała popalić wielkiej Argentynie?
Awansem nie zasłoni się znaków zapytania. Los wyznaczył przeciwników, inni – dużo wyżej od nas notowani też dali ciała, przez co jednak nie można kształtować opinii, że na boisku dalibyśmy im radę… Nie ten styl grania, nie te umiejętności, nie ta pasja. W ogóle – to wciąż „NIE TO”.
I jeszcze ten klimacik, który dorzucił sam premier. Obiecał, odwołał obietnicę; sprawił, że … Nie wiem, po co to wymyślono, wiem, że był to „faul taktyczny”, bez kartki, varu itp., ale ze skutkami, które żyją mimo odwołania… I niedomówienia wciąż pączkują…
Zgadywanka przedmedalowa. Z góry przewiduję, że granie będzie miało znak najwyższej jakości. Już mecze o półfinał wniosły tyle świetnych wrażeń, iż serce skakało a oko się cieszyło.
Twardo, ostro, atletycznie, ale też w zgodzie głów z nogami. Głowy, czyli siły mentalne; strategia, taktyka, dyscyplina, pasja, pomysł. Do tego – dobór realizatorów programu – na każdy mecz, bo konkurent inny; i tzw. ławka – kto z niej, kiedy, po co – ma wyjść do grania.
Programy taktycznie widać różne, zmiany w czasie meczu – też. Argentyna – Messi i spółka. Lider, jak w przeszłości Maradona, Kempes określa styl. Z przodu, z tyłu – gdy trzeba; egoistycznie, ale też jako dyrygent i sojusznik dla kolegów. Podania z centymetrową dokładnością, kiwki nie jako sztuka dla sztuki, lecz klucz do akcji. Na oko czasem jakby od niechcenia… I zawsze na boisku jedenastu, ale niezmiennie Messi plus dziesięciu. Gdy patrzę jak gra, rozumiem dlaczego stoi tak mocno w plebiscytach, których wartość często podważamy. Człowiek – orkiestra… Przypomnę: Messi ma na koncie olimpijską drogę – złoto 2008. Kto z naszej reprezentacji szedł tym naturalnym szlakiem?
Francuzi urzekają polotem. Dyscyplina nie burzy improwizacji i wyobraźni. Granie smaczne jak kuchnia. I jakże skuteczne, z iloma opanowanymi do perfekcji szablonami. Nie solista i przywódca, ale każdy „przy piłce” jest groźny dla konkurenta. I szybkość. Taki Mbappe sprintuje z piłką szybciej niż wytrenowany fizycznie młodzieniec bez piłki…
Jest ten francuski futbol zarówno agresywny, jak na swój sposób wyrachowany i nawet radosny… Da radę dobrze zorganizowanej spółce Messiego? Nie wróżę z fusów, ale z góry wiem, że będzie bronił prymatu, a francuski pan M. zasprintuje jak wszyscy diabli…
Brąz – w półfinale dwie różne drużyny. Chorwaci dzielni, ale trochę jakby podmęczeni meczem przeciw Brazylijczykom. A może po prostu uznali, że szanse awansu się rozmyły i trzeba oszczędzać energię na bój o brąz?
Maroko – dla odmiany – ostro wojowało z Francją do końca. Często partnerzy w ligach –TU konkurenci na bij zabij… Dużo sił rzucili na szalę, ile jeszcze zostało? Ale też coś z góry wiadomo – że oba zespoły sobą już namalowały obraz, jaki nam tylko się śni…
Chętnie przypominamy, że w tym, co wyżej jest udział dobrego przykładu z Polski, niechętnie wyznajemy, że – jeśli to prawda – to uczeń zostawił nauczyciela w tej samej klasie na drugi rok…
Inne wyszkolenie, zgranie, myślenie ofensywne – nie na „zero z tyłu”, lecz z ochotą grania na polu karnym przeciwnika…
Jestem pod wrażeniem – jak to chętnie mówią w zaoceanicznych filmach. Podoba mi się ta piłką, którą nam zaserwowano. To opanowanie futbolówki (w TVP ktoś, chyba z Poznania) zajmująco opowiedział, jak się powinno „trenować stopę”, by minimalnym wysiłkiem osiągnąć maksymalny zysk. W formie zaskakującego strzału, czy celnego podania. Nie „dla kamery”, lecz z rywalem na plecach, bądź kontratakującego.
Tak, tak – gra na oko wciąż prosta, w odbiorze wrażeń, gdy się siaduje na trybunach, a jakże złożona w szkoleniu nim się aktorzy na zielonej scenie pojawią. Nie przysłowiowe granie w dziada – „ja do ciebie, ty do mnie” – jak charakteryzował Pan Kazimierz.
Imponuje mi też stan atletycznej gotowości. Jest walka niemal wręcz, starcia – bark w bark, zderzenia, i… wstają, chwilę pokuleją, napiją się wody, odetchną i znów do roboty na całego. Albo bramkarze – słuszny wzrost, siła atlety, zwinność cyrkowca. Miło, że wśród wyróżnianych nasz pan Szczęsny. I ta siła w nogach – wykop spod swojej bramki aż do bramki vis a vis. Do tego zazwyczaj dokładnie, z adresem. Ten turniej ma mocną regułę tej instancji drzewiej określanej jako ostatnia, a dziś tak często dającej impuls do gry ofensywnej…
Tym zamykam wpis przedmedalowy. Nie bawię się we wróżenie – co, komu. Nie mądrzę się, jakie będą ustawienia – ilu obrońców, kto na wahadle, jaka linia napadu – bo o tym myślą prawdziwi fachowcy. Do tego mają różne szablony do dyspozycji, a „ławka i szatnia” ma grać oraz myśleć. Takim jak ja pozostaje delektować się daniem, które ugotują piłkarze… A że mieć też żal, iż rodzimy wkład nie taki jak się śni…
No i cieszmy się, że finał ma podobno mieć polski akcent. Za sprawą obsady sędziowskiej: Szymon Marciniak – główny. Na liniach – Tomasz Listkiewicz i Paweł Sokolnicki.
Pan Tomek – śladem Taty, redaktora, sędziego, eksprezesa PZPN. Fajnie, sztafeta rodzinna.

Andrzej Lewandowski
Senior polskiego dziennikarstwa sportowego, b. szef działu sportowego „Trybuny Ludu”.
Więcej w Wikipedii
