03.04.2023
Waldemar Piasecki rozmawia z ABRAHAMEM FOXMANEM,
długoletnim dyrektorem Ligi Przeciw Zniesławianiu (ADL)

– Co się dzieje w Izraelu?
– Na razie wrócił znad przepaści. Ale to nie jest koniec zagrożenia, że się w nią stoczy. Jeszcze wszystko jest możliwe.
– Zdefiniujmy to zagrożenie?
– Co do skali, było największe, od chwili powstania Izraela w 1948 roku. Omal się nie rozpadł jako struktura państwowa z perspektywą nawet wojny domowej. Co paradoksalnie znamienne, po raz pierwszy w siedemdziesięciopięcioletniej historii państwa przyczyną zagrożenia nie były czynniki zewnętrzne generowane przez wrogie Izraelowi otoczenie, a wewnętrzne. Własnego chowu. I to jest najbardziej groźne i zatrważające.
– Na tym się skupmy…
– Zatem przypomnijmy. Izrael to konglomerat z powodów etnicznych ale też ze świeckich i religijnych. To spotkanie Żydów z siedemdziesięciu narodów, z tylomaż tradycjami, kulturami i historiami. W cudowny sposób takie państwo przetrwało trzy czwarte stulecia. Jak? Ponieważ jego kierownictwo od początku rozumiało, że musi nieustannie znajdować kompromisy w celu rozwiązania problemów, z którymi boryka się wewnętrznie.
– Jakie problemy?
– Najważniejszy to znalezienie równowagi pomiędzy żydowskością a demokracją. Było jasne, że wyrąbany w walce o niepodległość Izrael nie może być państwem wedle standardów religijnych sprzed tysięcy lat, ale musi nawiązywać do norm demokratycznych współczesnego świata, których liderem są m.in. Stany Zjednoczone w ogromnej mierze „odpowiedzialne” za wyłonienie się państwa żydowskiego na mapie świata. David Ben-Gurion, urodzony w Płońsku jako Dawid Grün, pierwszy premier i postać o fundamentalnym znaczeniu dla formowania państwa był politycznie socjalistą, a ideologicznie ateistą niedostrzegającym potrzeby ani nawet zainteresowania religią. Zawarł jednak od razu kompromis z ortodoksami, którym zagwarantował szabat, koszerność i sądy religijne. Poszedł na kompromis w imię jedności żydowskiej. Poszedł na kompromis nie tylko ze swoimi przekonaniami, a także przekonaniami swojej partii, aby utrzymać naród razem. Ten model państwa, w którym element świecki i religijny są zrównoważone w imię zachowania bytu narodowego i poparcia międzynarodowego oraz równocześnie – zachowania religijnej tradycji, funkcjonował lepiej lub gorzej do tej pory. Ów fenomen był powszechnie dostrzegany międzynarodowo jako przykład kompromisu przekonań w imię racji stanu. Także szacunku, że Izraelczyków trzymają razem otaczające śmiertelne zagrożenia, definiujące imperatyw patrzenia na zewnątrz, a nie do wewnątrz.
– Paradoksalnie, ten kompromis zdaje się właśnie wygasać.
– Trafia Pan w sedno problemu. Jest on wbudowany w istnienie Izraela. Państwo jest zbudowane na paradoksie idei, że może być ono zarówno żydowskie, jak i demokratyczne.
– Sugeruje Pan, że pojęcie „demokracja żydowska” jest paradoksem?
– Zwykło się łatwo przyjmować, że Izrael i żydowska demokracja to jedno. Zwykło się nawet przyjmować, że żydowska demokracja to jedyna demokracja na Bliskim Wschodzie. Ale określenia, „żydowska” i „demokracja”, niekoniecznie dobrze ze sobą współgrają w jednej orkiestrze. Religijno-narodowi Izraelczycy uważają, że tylko oni mogą być „żydowscy”, a świeccy Izraelczycy, że tylko oni mogą być „demokratyczni”. Co można w takim ansamblu zagrać wspólnie? Jego współbrzmienie jest możliwe tylko do pewnego stopnia. O tyle, o ile przywódcy ugrupowań są skłonni do kompromisu z innymi grupami, których poglądy i postulaty wydają im się na co dzień odrażające, częstokroć tylko dlatego, że nie pochodzą od nich samych, a od rywali. To wymaga bezinteresowności i prawdziwego przywództwa.
Żydowska demokracja to bardzo delikatna sprawa. To nie jest czarno-białe. Musisz być inteligentny, sprytny, musisz umieć iść na kompromis, musisz być cierpliwy, okazywać szacunek, i być kreatywnym. Izraelczycy byli kreatywni przez siedemdziesiąt pięć lat. Kiedy świeccy stanowili większość, nadal utrzymywali niektóre rzeczy, które irytowały wielu ich zwolenników – sądy religijne, przepisy dotyczące szabatu i koszerności. Robili to, bo uważali za konieczne utrzymanie jedności narodu.
– Czy do takiej roli nadaje się Netanjahu, z którym zresztą zna się Pan bardzo dobrze?
– On został ponownie wybrany w grudniu zeszłego roku, po serii poprzednich elekcji oraz słabych nadziejach i nieudanych próbach stworzenia różnych pozornie skazanych na niepowodzenie koalicji. Jednak objęcie szefa rządu przez Netanjahu tylko wzmogło temperaturę podziału między Izraelczykami. Zapomniał o kompromisie i wybrał współpracę z siłami, które były dotąd na zewnątrz, ale teraz wyczuły szansę wzmocnienia swej mocy i realnego rządzenia. Uległ złudzeniu, że chwiejna większość jaką ma teraz z nimi w Knesecie zwalnia go z kompromisu. Cena jednak, jakiej zażądali nowi alianci okazała się dla izraelskiego społeczeństwa nie do przyjęcia.
– Kim są owi alianci?

– Pierwszy to czterdziestosześcioletni Itamar Ben-Gewir, lider ekstremalnie prawicowej partii Żydowska Siła, antyarabski suprematysta i wróg wszelkiej koegzystencji z Palestyńczykami, oskarżany i skazywany za szerzenie nienawiści. Od 2021 roku jest deputowanym do Knesetu, a od 29 grudnia 2022 ministrem bezpieczeństwa wewnętrznego. Drugi to młodszy o cztery lata Becalel Smotrycz, lider Żydowskiego Domu, koalicji skrajnie prawicowych i ultrareligijnych partii, zakładających oparcie całej rzeczywistości państwowej na prawie Tory. Od 2015 roku w Knesecie. Dziś minister finansów.
Obaj oni z grupą swoich deputowanych dają Netanjahu przewagę trzech głosów w parlamencie i dzięki temu wymuszają na nim, co im przychodzi do głowy. Ich antydemokratyczne, autorytarne i rasistowskie projekty doprowadził Izrael na skraj wojny domowej, a w świecie wzbudziły falę protestów. W tym Stanów Zjednoczonych i tutejszej diaspory oraz państw zachodnich i ich społeczności żydowskich.
– Jako czołowy przedstawiciel międzynarodowej społeczności żydowskiej wypowiedział Pan na początku roku w wywiadzie dla najbardziej prestiżowej gazety izraelskiej „The Jerusalem Post”, dramatyczne słowa: „Nigdy nie myślałem, że dojdę do punktu, w którym powiem, że moje poparcie dla Izraela jest warunkowe . Zawsze mówiłem, że jest bezwarunkowe, ale jest warunkowe. Nie wydaje mi się, aby stwierdzenie, że Kocham Izrael i chcę kochać Izrael jako państwo żydowskie i demokratyczne, które szanuje pluralizm było czymś przerażającym”. Ta wypowiedź stała się głośna i podpisuje się pod nią ogromna większość światowej diaspory. Dlaczego?
– Bo takie są najczęściej odczucia Żydów w świecie. To są słowa bólu i zatroskania o to, jak grupa ludzi próbuje prowadzić Izrael i w jakim kierunku. Czegoś takiego nie można i nie wolno popierać.
– Czas porozmawiać o pomysłach Ben-Gwira i Smotrycza na Izrael.
– Zasadniczym zagrożeniem są projekty dotyczące sądownictwa. Miałoby ono zostać podporządkowane władzy wykonawczej i pełnić wobec niej role usługową. Sędziowie mieliby być mianowani wedle woli rządzących. Sąd Najwyższy utraciłby posiadane prawo oceniania zgodności ustaw z Konstytucją, a każdy werdykt tego sądu mógłby zostać obalony w głosowaniu przez Kneset. To są standardy sowieckie i republik bananowych. Tych pomysłów, które miałyby być przegłosowane przez parlament, dwoma czy trzema głosami większości ludzi Ben-Gwira i Smotrycza, społeczeństwo Izraela po prostu nie wytrzymało. Dołożyły się inne dotyczące m.in. zmiany Prawa Powrotu, legislacji określającej, jak Żydzi z diaspory mogą powracać do Izraela i kto może zostać uznany za uprawnionego, a w konsekwencji uzyskać obywatelstwo państwa. Ponadto projekty mające godzić w prawa kobiet do aborcji oraz równouprawnienie środowisk LGDBT. Także pomysły na restrykcje wobec społeczności palestyńskiej, łącznie ze skandalicznym oświadczeniem Ben-Gwira, że coś takiego jak naród palestyński… nie istnieje. Wszystko to jest pchaniem Izraela do wojny domowej.
– Czy można uznać, że to, co się dzieje w Izraelu to wynik zmian demograficznych polegających na tym, że liczebność świeckich demokratów spada, a religijnych narodowców rośnie?
– Taka tendencja jest widoczna. Jeśli świeccy Izraelczycy nie są teraz mniejszością, to będą nią w ciągu najbliższych pięciu do dziesięciu lat. Z drugiej strony dzieją się rzeczy nieoczekiwane. Rosyjscy Żydzi napływają do kraju i są na ogół świeccy, chociaż jest mało prawdopodobne, aby ich doświadczenia życiowe w sowieckim i postsowieckim systemie autorytarnym sprawiły, że wielu z nich stało się od przyjazdu do Izraela liberalnymi demokratami. Są zatem świeccy, ale z pojęciowym konstruktem właściwym religijnym narodowcom. Widzą świat oczyma autorytarnymi zamkniętymi na tolerancję dla innych oraz przekonaniem o własnej wyższości. Takie procesy przekładają się na wyniki wyborów.
– Czy Netanjahu toleruje Ben-Gwira i Smotrycza, bo sam ma szereg oskarżeń sądowych, które finalnie mogą zakończyć się skazaniem premiera, gdyby utracił immunitet?
– Jest jasne, że osobiste problemy z prawem Netanjahu są cynicznie wykorzystywane przez jego aliantów do presji na zmiany wykluczające wszelki kompromis i spychające Izrael ku przepaści.
– Czyli lepiej, żeby kraj stanął w ogniu – byle premier miał spokojną głowę? Nie ma wyjścia?
– Zawsze starałem się być pragmatykiem i szukać rozwiązań coś ulepszających, a nie pogarszających. Musimy spojrzeć na długoterminowe i krótkoterminowe konsekwencje. Na krótką metę należałoby się zająć się premierem, jego problemami oraz uwzględnieniem ogólnych potrzebami i priorytetów. Widziałbym tu role dla prezydenta Jicchaka Herzoga, który w obecnej sytuacji musi być kreatywny i odważny. Nie znam pełni prerogatyw jego władzy, ale zakładam, że prezydent, jak każdy prezydent, ma możliwość udzielania ułaskawień. To narzędzie mogłoby zostać wykorzystane do kompromisu. Jeśli Netanjahu zostanie uznany za winnego, Herzog mógłby go ułaskawić. Mając taką perspektywę premier miałby możliwość pozbycia się Bena-Gwira i Smotrycza , którzy z pewnością nie są zainteresowani żadnym kompromisem. To typy prowokatorów, którzy trzymają w szachu Netanjahu i nie mają woli zaprzestania zastraszania i żadnej gotowości kompromisowej. Zatem nie ma nadziei na demokrację. Konkludując, w planie krótkoterminowym, należałoby znaleźć sposób na uwolnienie premiera od politycznego wymuszenia, jakie stosują wobec niego ekstremiści z koalicji.
– A co w planie długoterminowym?
– Izrael musi zmienić swój system polityczny, tak aby nie był uzależniony, jak dziś, od dwóch, trzech głosów. Marginalnie egzotyczni członkowie Knesetu w koalicji premiera posiadają nieproporcjonalną ilość władzy, którą nie wahają się wykorzystywać do swoich mętnych celów kosztem całego społeczeństwa. Pod pewnymi względami, chociaż system jest inny, są odpowiednikiem dziewięciu członków protrumpistowskiego ruchu MAGA (Make America Great Again, Uczyń Amerykę Znów Wielką) w Izbie Reprezentantów USA, ze względu na ich gotowość do spalenia systemu, jeśli sobie nie poradzą z realizacją własnych planów. Ich, jednych i drugich, sojusze są dla ich partii, a nie dla elektoratu. To musi się zmienić.
– Czy Izrael nie będzie już nigdy taki jak dawniej?
– To pewne. Izrael pokazał, że nie jesteśmy tak jednym narodem, jak nam się wydawało. Mieliśmy dwa hasła, powody do dumy. Po pierwsze, że Izrael jest jedyną demokracją na Bliskim Wschodzie, w czym zresztą utwierdzali nas inni. Cóż, prawie straciliśmy to wyróżnienie, a to jeszcze nie koniec. Po drugie, że naród żydowski jest jednym narodem. Cóż, nie byliśmy nim w ciągu ostatnich trzech miesięcy, więc musimy przestać to mówić. Nasz izraelski sen się skończył. Jest pora działania.
– Izrael zaczął działać, skoro na ulice wychodziło nawet siedemset tysięcy ludzi…
– To, że ludzie wyszli na ulice, kreatywnie odrabiając lekcję demokracji, bez przemocy i gróźb jest powodem do dumy. Jako typowy Żyd wierzący w cuda mogę to, co się stało śmiało określić mianem cudu. Bo jak inaczej kiedy w kraju, który od początku istnienia był apatyczny, jeśli chodzi o protesty, takie masy wylegają na ulice, by walczyć o demokrację. Doszło do politycznej korupcji, naród izraelski zapłacił za nią wysoką cenę, a mimo to nie „zbuntował się”. Protesty w Izraelu były spontaniczne ale wolne od przemocy i niszczenia. Bez zabitych i rannych. Bez demolowania urzędów, palenia samochodów. Bez zabitych i rannych. Dlatego z poczuciem dumy dostrzegam, że jesteśmy inni. Z poczuciem nadziei na przyszłość mówię, że jeśli sprawy znów się rozpadną, mogą znowu się połączyć.
– Myśli Pan, że Netanjahu, który zapowiedział zawieszenie prac nad niszczeniem systemu prawnego Izraela na miesiąc podczas którego przypadają Święta Paschy, wycofa się z tego szaleństwa?
-Najstarsze i najważniejsze święto żydowskie Pesach zwane też Passover obchodzone jest na pamiątkę wyzwolenia Żydów z niewoli egipskiej. To święto wyjścia z jednego stanu i przejścia do innego. Ze stanu niewoli do stanu wolności. Z mroku do jasności. Trzeba o tym szczególnie pamiętać, bo byliśmy przed chwilą na skraju przepaści i to nas poraniło na zawsze. Istnieje konflikt między demokracją a żydowskością. Buzuje napięcie między świeckimi demokratami i religijnymi nacjonalistami. Miejmy nadzieję, Benjamin Netanjahu zrozumie w Passover, że jest już najwyższy czas wyjścia z niewoli Ben-Gwira i Smotrycza.
Rozmawiał:
Waldemar Piasecki
Nowy Jork

O czym pan Foxman zapomniał wspomnieć a pan Piasecki nie wiedział, więc nie pytał.
Fundusz New Israel z siedzibą w USA, zapewnia wsparcie finansowe izraelskim grupom.
W poniedziałek na swojej hebrajskiej stronie internetowej INF opublikował listę swoich darowizn na rzecz grup zaangażowanych w protesty przeciwko reformie sądownictwa.
Całkowita wydana kwota, podzielona na 26 grup, wynosi około 2 milionów szekli, czyli 660 000 dolarów. Rzeczywiście, pieniądze NIF pomogły rozpalić protesty, finansując pierwszą dużą demonstrację 7 stycznia w Tel Awiwie.
Wieloletni publicysta Haaretz, profesor Gadi Taub (zwolniony za próbę bezstronnego pisania o reformie sądownictwa) powiedział:
„Fundusz Nowego Izraela ukrywa się za fasadą i prowadzi podwójną grę. Nazywają siebie demokratami, ale w rzeczywistości pomagają organizacjom, które albo demonizują państwo żydowskie, albo pracują nad jego denacjonalizacją – innymi słowy, chcą nieżydowskiego „państwa wszystkich obywateli”.
Jakie organizacje wspiera NIF i jakie są ich granice ideologiczne. I tutaj wszystko staje się jasne” – powiedział Taub, wymieniając grupy finansowane przez NIF, takie jak Yesh Din, który przedstawia Izrael jako reżim zbrodniczy wojennych, Hotline for Refugees and Migrants, który stara się „obejść prawo powrotu oraz inne organizacje „działające w celu postawienia izraelskich żołnierzy i kobiet przed Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze”.
NIF jest podmiotem zagranicznym w Izraelu, co oznacza, że nie ma obowiązku ujawniania informacji Rejestratorowi Stowarzyszeń [Nonprofit]. W rezultacie Izraelczycy nie wiedzą, skąd pochodzi finansowanie ani kim są darczyńcy.
Używając słowa „szaleństwo” w pytaniu Waldemar Piasecki informuje czytelników, że nie informuje, a nawet nie zainteresował się o czym właściwie traktuje reforma.
Oy vey (Aj waj), milion wariatów krytkuje dobrą zmianę
https://tenor.com/view/dwayne-johnson-oy-vey-jumanji-jumanji-welcome-to-the-jungle-jumanji-gifs-gif-9846277
Dobrze, że p. Koraszewski to rozszyfrował.
Jak rozszyfrował to niech się zgłosi Bengwirowi do pomocy
Panowie Noam i Adam:
Niemiecki historyk Götz Aly napisał książkę „Europa przeciwko Żydom” warto ją przeczytać, żeby zrozumieć dlaczego Europa masowo poparła Hitlera w jego centralnym planie wymordowania Żydów, Egipski dysydent napisał książkę „Minority of one”, pisząc dlaczego antysemityzm jest najbardziej samobójczym elementem kultury arabskiej., amerykański historyk napisał książkę pod tytułem, „Can the Whole World be Wrong” pokazując mordercze antysemickie dziennikarstwo dzisiejszego zachodniego świata. Ameryka i Europa płacą miliardy dolarów i euro palestyńskiemu państwu, które znaczną część swojego budżetu poświęca na wypłaty za mordowanie Izraelczyków (płacą z naszych pieniędzy, jest to outsourcing, bo Ameryka i Europa nadal lubi mordować Żydów, ale teraz robi top palestyńskimi rękoma).
O najnowszym poparciu (finansowymn i „moralnym”) wewnętrznych konfliktów w Izraelu napisano wiele, na ogół w jednym stylu „każdego kto chce doprowadzić do likwidacji Izraela i jego ludności szczerze popieramy”. O poparciu izraelskich protestów arabski dysydent (muzuyłmanin) Bassam Tawil pisze:
„Prezydent USA Joe Biden wydaje się bardziej zaniepokojony planem izraelskiego rządu dotyczącym reformy sądownictwa niż rosnącym poparciem Palestyńczyków dla terroryzmu przeciwko Izraelowi.
Wydaje się bardziej zaniepokojony planem naprawienia głęboko zepsutego systemu sądownictwa w Izraelu niż palestyńskimi groźbami zniszczenia Izraela i zabicia jak największej liczby Żydów.”.
O samej refgormie izraelski lauret nagrody Nobla w ekonomii, Yisrael Aumann pisze:
„ Przeciwnicy reformy twierdzą, że sądownictwo wspiera demokrację, ale jest odwrotnie – sądy i system sądowniczy utrzymują trwającą dyktaturę, mogą decydować, co chcą i nic nie może ich powstrzymać.
Izrael nie ma konstytucji, więc żadne prawo nie może zostać uznane za 'niekonstytucyjne’. Ale każde prawo w Izraelu może teraz zostać obalone przez garstkę sędziów Sądu Najwyższego, jeśli w ich opinii jest 'nierozsądne’. Jest to standard nieznany wysokim sądom gdzie indziej i z tego punktu widzenia, z dala od Izraela, wydaje mi się to dziwaczne.”
SO to nie jest Facebook, (chociaż ja wiem, że strasznie trudno uciec od dominującej dziś kultury „komentowania”. Powiedzieć „spójrz w lustro Adamie” nie pomoże, bo „Adam” niczego w lustrze nie zobaczy poza swoją twarzą, a do sprawdzania o czym mówi nikt go nie namówi. Panowie Noam i Adam to mikroskopijna część wielkiego świata podporządkowanego regule zgodności z milionami im podobnych.
Moja roznica z panem Koraszewskim jest taka, ze jestem w Izraelu 50 lat i znam ten kraj.. Trzy czwarte ludzi ma taka sama opinie jak Abe Foxman, ktory jest tu powszechnie szanowany i odceniany. We Lwowie, ktory jest miastem mojej rodziny, takich jak Foxman opisywalo sie krotko „mowi bo wi”. Takich jak pan Koraszewski „mowi co wi” zamiast „wi co mowi”. W tym wodotrysku niby to kompetencji probuje legitymizowac zamach na nasza izraelska demokracje.
Jakbym byl zlosliwy, to bym powiedzial – zajmij sie pan polska demokracja, a nasza zostaw nam. Ma pan K. tekze jakis problem z ze zwyklym szacunkiem polemicznym, bo napada i na Foxmana i na Piaseckiego , a takze pp. Naoma i Adama mowiac „do widzenia” merytoryce i uciekajac w epitety personanalne. Jest takze pewien element diagnostyczny. Diagnozuje p. Koraszewski, ze Adam w lustrze poza swoja twarza niczego nie zobaczy. A niby co mialby jeszcze? Jezeli ktos patrzy w lustro i widzi poza soba takze kogos innego lub kogos innego zamiast siebie, powinien ow stan psychiczny przyjac powaznie i udac sie do lekarza-psychiatry..
Czytam Studio Opinii, w tym takze autora K., ktory aktualnie wymadrza sie na temat Izraela.. Odnosze wrazenie, ze pisanie na dowolny temat przychodzi mu z lekkoscia i sprawia radosc.. Po prostu musi mowic co wi. Nawet jak nie wi co mowi..
Szanowny Panie,
Z całym szacunkiem chciałbym Panu zwrócić uwagę na fakt, że skomplikowanych problemów prawnych nie oceniamy patrząc przez okno w kuchni, ani chodząc po ulicach, ani wypytując, co myślą członkowie rodziny. Czy rozstrzygamy je przez głosowanie? Ostatecznie tak, przez głosowanie w parlamencie, którego wynik jest zależny od głosowania powszechnego, ale również od jakości prezentacji problemu przez media. Podobnie jak autor komentowanego artykułu nie jestem Izraelczykiem (nie jestem również Żydem) i nie rozstrzygam, kto ma rację. Zauważam, że pan Waldemar Pisecki nie zadał ważnego pytania o finansowanie izraelskich protestów przez podmioty zagraniczne, z których jeden otwarcie to przyznał podając nawet kwotę. (Nie muszę mieszkać w Izraelu, żeby uznać to przyznanie amerykańskiej organizacji za wiarygodne.)
A jeśli idzie o samą propozycję reformy, pozwoli szanowny Pan, że zwrócę mu uwagę, że chociaż tysiące wyszły na ulice w protestach, sondaże pokazują iż większość Izraelczyków (włącznie z prezydentem) uznaje potrzebę tej reformy (w takiej lub innej formie). Nadal nie rozstrzyga to problemu słuszności argumentów stron. Jako dziennikarz ze szczególną uwagą przyglądam się, jak jest informowane o tej sprawie społeczeństwo izraelskie i społeczeństwa zachodnie. Ma Pan rację, moje stanowisko w sprawie izraelskiej reformy sądownictwa nie ma najmniejszego znaczenia i nikogo nie próbuję przekonać, że ta reforma jest w całości czy w części słuszna. Tak, próbuję pokazać, że media dezinformują nie pokazując uczciwie argumentacji stron. Odbiorca informacji przekazywanych przez polskie media nie miał żadnych szans zorientowania się o co właściwie w tym sporze chodzi. A jak to jest z mediami izraelskimi? Chce mi Pan powiedzieć, że nie zajmowały się propagandą tylko rzetelnie informowały, że te media, które Pan obserwuje przekazały informację o pieniądzach przekazywanych z zagranicy na protesty, że mógł Pan zapoznać się ze stanowiskiem znawców prawa, którzy uważają, że reforma jest potrzebna, że mógł Pan zapoznać się z historią rewolucji w izraelskim sądownictwie z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku? Pan Piasecki mógł nie wiedzieć o sile amerykańskiego zaangażowania w wewnętrzne sprawy izraelskie (a to znaczy tylko tyle, że był źle do wywiadu przygotowany).
Ben-Gwirowi właśnie udało się postawić kraj na skraju wojny po najeździe na meczet al-Aksa. Realizuje plan Putina destabilizacji Izraela. i wzmacniania w nim pozycji swoich oligarchów. Dobra zmiana w działaniu.. Pozdrawiam Abe’a Foxmana z podziękowaniem za udzielenie wywiadu! na zaczepki Koraszewskiego mogę odpowiezdieć klasykiem: „Próżnoś riposty się spodziewał. nie dam ci przytyczka ani klapsa….” Itd.
Bibi ma trzy ‘problemy’, które pewnie zakończą jego karierę.
Gorące braterstwo z Donkiem i Wową oraz szwindle korupcyjne.
Wszystkie dyskwalikfikują
Co mu zostało? Rozpętanie wojny z Palestyńczykami?
Najlepsze życzenia na Paschę, Ramadan i Wielkanoc!
Czyniąc założenie, że termin chucpy (bezczelności z grubsza biorąc) Czytelnikom tego portalu jest znany, przechodzę do rzeczy.
Nigdy nie podnoś chucpy do rangi argumentu. Zamilczaj ją, żeby jak najszybciej umarła. Tak nauczał mój Profesor z Uniwersytetu Telawiwskiego. Tego staram się trzymać.
W połowie stycznia, zaskoczony skalą protestów Netanjahu i jego drużyna postanowili wypozycjonować chucpiarski fakenews o zagranicznym czy wręcz amerykańskim finansowaniu obywatelskiego sprzeciwu przeciwko ic zamachowi na demokrację izraelską.
Manipulacja została szybko zdemaskowana medialnie. Na przykład, prestizowy dziennik „Haaretz” robił to w artykule pod tyutułem „Netanjahu fałszywie twierdzi, że zagraniczne pieniądze stoją za protestami w Tel Awiwie, sam otrzymując darowizny z zagranicy”
https://www.haaretz.com/israel-news/2023-01-18/ty-article/.premium/netanyahu-claims-foreigners-funding-ta-protests-but-he-received-foreign-money-himself/00000185-c44d-da66-a1bf-fddf80180000
Przypomniano, że w wyścigu z Gideonem Saarem o przywództwo w Likudzie Netanjahu zebrał 1,6 miliona szekli (473 800 dolarów) od zagranicznych darczyńców. Zaś Sąd Najwyższy nakazał mu zwrot 2 milionów szekli (600 000 dolarów), które otrzymał z zagranicy, aby opłacać obronę prawną w toczących się przeciwko niemu procesach.
W tekście – także o tym kto protesty koordynuje i wspiera. Insynuowanie Izraelczykom, że bez zewnętrzego zdalnego sterowania nie są zdolni do solidarnego działania jest pluciem im w twarz.
Wielu z nich uważa, że Netanjahu podobne wspomaganie mogł otrzymywać w czasie parlamentarnej kampanii wyborczej. Choćby od Putina, który najpierw próbował ustawiać wybory w Stanach, a potem Francji.
Hucpiarski temat „zagarnicznego finansowania” szybko wygasł i praktycznie nikogo nie obchodzi. Po prostu został trafnie oceniony jako socjotechnika „łapaj złodzieja”, tych co rzeczywiście mają co do ukrycia. Także jako zewnetrzny zabieg socjotechniczny mający namieszać w relacjach izraelsko-amerykańskich i amerykańsko-izraelskich. Nie może się z tym najwyraźniej pogodzić pan Koraszewski.
Oczywiście może on wierzyć w co mu się podoba i ogłaszać swe wierzenia. Chucpą jest , że krytykuje innych nie podążajacych za jego stanami umysłowymi i odróżniajacymi socjotechnikę od rzeczywistości. Brak przepytania Foxmana na okoliczność „spisku amerykańskiego finansowania” jawi się wręcz w pana K. jako personalnie i nieznośnie dolegliwy. To jest także, jak oceniam, główny motyw jego komentara do mnie adresowanego.
Mimo jego usiłowań, żadnej dyskusji z nim nie podejmę. Przede wszystkim jednak z powodu, jak na początku.
O „kierowniczej roli” chucpy w sterowaniu działniem i czennkiem samoralizacji polecam trzy artykuły:
https://www.forbes.com/sites/crossingborders/2012/05/18/why-chutzpah-is-the-new-charisma-and-how-to-use-it-to-get-what-you-want/?sh=7eec385b755f
https://www.academia.edu/18475472/The_Chutzpah_Factor_in_Altered_States_of_Consciousness
https://effectiviology.com/chutzpah/https://effectiviology.com/chutzpah/
Temat uważam za wyczerpany i dalej nie zamierzam go kontynuować.
Wywiadu z Abrahamem Foxmanem – gratuluję. W punkt i o czasie.