06.09.2023
Wsiadam do autobusu linii 522 przy Osi Królewskiej. Staję obok dwóch młodych dziewczyn. Ładne, dobrze ubrane, na szyjach wypasione słuchawki. I słucham.
___________________________________
Jakoś tak, no nie wiem – mówi jedna.
Ale fajnie było? – Pyta druga.
Tata jechał jak szalony, ale jak już tam przyjechaliśmy to było jakoś tak… no nie wiem. Nie, no chyba fajnie było. Wiesz alejki. Gofry. W świetlicy bilard.
Grasz w bilard?
Nie, ja nie gram, ale jakoś tak fajnie było patrzeć, no nie wiem.
Wiesz, trochę się martwię. Bo to już niby niedługo. Wiesz, co dalej?
No coś ty. Pewno, że nie wiem.
Tata mówi, żeby na jakieś kursy pójść. Ale nie wiem, na jakie i gdzie. A mama mówi, co będzie na kursy latała – niech na uniwersytet się zapisze. A Ty?
Jakoś tak nie wiem. Magda, ta wiesz, z kucykami, mówi, że na Akademii Sztuk Pięknych jest fajnie.
A Magda skąd wie?
Bo ona tam pozowała. Za pieniądze.
Pozowała znaczy co?
No modelką była. Studenci ją malowali.
Malowali ją? Niby jak?
No ciało malowali, dla wprawy.
W majtkach była?
Nie, majtki zdjęła, ale kazali biustonosz też. No to zdjęła, bo kazali. Zimno jej było i dostała kataru. Ale w ogóle, to chyba fajnie. No i mówili ci studenci, że w ogóle fajnie. To może tam by pójść?
A ty kiedyś malowałaś?
No nie, ale przecież tam chyba tego uczą. Byłam kiedyś z mamą w muzeum, to przewodniczka mówiła, że ci malarze to przeważnie najpierw studiowali.
No tak, chyba. Jak na medycynie. Jak idziesz to przecież nie umiesz ludzi kroić albo coś. Dopiero cię tam uczą.

No nie wiem, chyba tak jakoś. A w tym muzeum to na końcu bufet był z kolą i ciasteczkami kokosowymi. I jeszcze takie fajne piórniki. I zamiast gumki to taka fajna gumka w kształcie aligatora.
Nie mów! Aligatora?
Słowo daję. Ale nie wiem. Jakoś tak. Może na orientalistykę.
A to o czym?
Nie wiem. Chyba o podróżach. Tomek mówił, że fajne, że był raz na wykładzie. Jakoś tak. No nie wiem.

Andrzej Lubowski
Polski i amerykański dziennikarz i publicysta polityczno-ekonomiczny.

Najlepi jest ludzią za granicom. Nie nie robiom, a wszystko umią.
Wspaniały skądinąd komentator sportowy, pełen pasji i entuzjazmu – Jan Ciszewski – popełniał czasami dość kardynalne błędy językowe. Jego główną pracą (i pasją) było komentowanie meczów reprezentacji Polski w piłce kopanej. Tuz przed MŚ 1974 repezentacja Polski rozegrała kilka spotkań w których grała bardo słabo. Ciszewski poirytowany komentował: „Proszę państwa grają tak jak umią, a że nie umią to nie grajom.”
Pozostając w ortografii J. Luka: „Cały narut swojej młodierzy” (Władysław Gomułka, pseud. Wiesław)
Etam. Przecież wiadomo, że zawsze większość ludzi była, niestety nadal jest i z pewnością nadal będzie – głupia. Tyle tylko, że nie tak dawno temu ludzie zostali wyposażeni w możliwość codziennego przekonywania się o tym. Ponoć Lem, kiedy udostępniono mu wgląd do sieci (a jaka ona jeszcze wtedy była niewinna !) powiedział, że gdyby nie Internet, nie miałby pojęcia, że na świecie jest tylu durniów.
Szok poznawczy Autora bierze się z pozorów zewnętrznej ogłady opisywanych istot ludzkich (dobrze ubrane, wypasiony sprzęt), które to pozory kojarzą się Autorowi, choć Autor jednak powinien wiedzieć, że tu i teraz zewnętrzna ogłada nie musi świadczyć.
I nic na to poradzić nie można.
Ma Pani rację z tym, że niebezpieczeństwo leży właśnie w ułatwionym dostępie do mediów. Wielu ludziom może się wydawać, że ich głupota jest (a przynajmniej powinna być) równoprawna z czyimś rozumem.
Wielu dziś się tak zachowuje, a nie zauważyłem by ktoś to ganił publicznie.
A niechby się ośmielił ! Przecież to agresja, niszczenie człowieka, wywyższanie się, jakaś tam kolejna –fobia. Osoba publiczna zostałaby natychmiast „skancelowana”, wywalona z roboty gdziekolwiek by nie pracowała (naturalnie, reguła ta obowiązuje w niepisowsko-niekonfederackiej części rzeczywistości). Czyż nie wiadomo Panu, że w „naszej” bańce wszyscy są równi, a każdy pogląd, zachowanie, styl życia itd są równoprawne? To CO chciałby Pan ganić?
Miron Bialoszewski tez podsłuchiwał. Nazwał to „ Szumy, zlepy, ciągi”. Sporo można się z nich dowiedzieć o tamtejszej Polsce. Andrzej Lubowski pewnie się do tamtego wzorca odwołał.
Dla mnie po prostu bomba. 🙂
Ile to ja bym musiała się nagadać o braku dystansu do swojej niewiedzy, o kompletnym zaniku samooceny.
A tu proszę – 2 minuty czytania i jest wszystko, i nawet jeszcze dużo więcej.
Kłaniam się nisko z ogromną wdzięcznością.
Wy się nie śmiejcie. Pamiętajcie, że toto ma prawa wyborcze …
Dawno temu usłyszałam takie zdanie „Błędy lekarskie leżą na cmentarzu, błędy edukacyjne rządzą potem krajem”. Gdy to słyszałam to była przestroga, teraz to już realizacja. Czy ktoś weźmie to sobie do serca, jeśli wygramy wybory? Obawiam się, że znów będą setki ważniejszych priorytetów i ponownie te „błędy” zniosą ich z firmamentu władzy. Obym się myliła i jeszcze za mego życia mogła odszczekać te moje przepowiednie.
Jacek opowiadał to m.in. w czasie spektaklu naszego kabaretu 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=y42TR9KQ9Xc
1:55 sek.
Ja to pamiętam z czasów mojej młodości około-maturalnej. Na co by tu pójść, na co by pójść? Ja akurat wiedziałem. Ale niektóre / niektórzy nie bardzo. Może tam, gdzie jest mniej kandydatów na miejsce? W ówczesnych słusznie minionych czasach jeszcze były egzaminy. Liczba kandydatów miała znaczenie. A będąc chłopakiem dostać się było trzeba, bo inaczej wojsko. Całe dwa lata. Taka groźba niekoniecznie sprzyjała trafnym decyzjom. Trzeba było grać bezpiecznie, a nie szarżować. Dziewczyn to nie dotyczyło. Ale one też miały stresy. W szkole życie było uregulowane planem lekcji i planem prywatek. To się własnie kończyło. Co dalej, co robić dalej? Pierwsza ważna decyzja życiowa i bardzo często bez przygotowania. Nie przypominam sobie, żebyśmy tak za dobrze widzieli, co na czeka na studiach i co potem. Wiadomo było, ze matura ogólnokształcąca to nie był zawód. A jaki zawód wybrać, jeśli ktoś nie miał głębszych zainteresowań? Ja należałem do szczęśliwej mniejszości, bo akurat takie miałem. Z innymi bywało „no ja nie wiem”. Różne były te decyzje. Znalem taką jedną osobę, która wobec kłopotów z zostaniem panią magister, została panią magistrową. Niedawno się z nią spotkałem po latach. Zobaczyłem taką samą pustkę teraz, jak i wtedy. To była własnie taka osoba. Zna co najmniej dwa języki, a może trzy. W żadnym nie ma nic do powiedzenia, choć mówi szybko i bardzo poprawnie pod względem gramatyki. Ja tam się z niej nie śmieję. „No nie wiem” to też jest metoda na życie. A już zwłaszcza, jeśli dziewczyna jest przystojna i urodziwa. To na ogól wystarczy. Trzeba to zrozumieć i przyjąć do akceptującej wiadomości.
Moj komentarz znowu w zamrażarce.
Właściwie cały spryt i przebiegłość JK i jego brudnej szmaty polega na tym, że znalazł klucz do nieudaczników i głupców. Niepisane hasło tej formacji brzmi: „Nieudacznicy, głupcy, hipokryci, nienawistnicy i szubrawcy wszystkich regionów – łączcie się!”.
*
Zawodowi politycy demokratyczni stają na rzęsach aby ten sojusz jakoś osłabić przyciągając część „suwerena” na swoją stronę. My tymczasem, jako środowiska liberalne i oświecone nie do końca chcemy przyjąć do wiadomości dramatyzm i tragizm tej sytuacji.
„nie do końca chcemy przyjąć do wiadomości”. Myślę, ze przyjmujemy do wiadomości. Ale my byśmy chcieli, żeby suweren się zmienił na lepsze. Chcielibyśmy poprawić edukacje i takie rzeczy, bo nam się wydaje, ze tu jest pies pogrzebany. Natomiast prawica ma inne podejście. Oni znaleźli metodę (nie jest to trudne), żeby suwerena oszukać i wycyckać, a potem samemu kupić sobie jakieś posiadłości i odgrodzić się od suwerena płotem albo kordonem policjantów. To jest metoda wypracowana przez tysiąclecia przez rozmaitych kapłanów. JK i jego ścierki nie musieli jej wymyślać, bo ona leżała na ulicy. A my musimy wymyślać, jakby tu zrobić coś, na co suweren nie ma wielkiej ochoty. Chwielibyśmy skłonić suwerena, żeby poprawił samego siebie, aby przyszłe pokolenia miały choć trochę lepiej. To owszem dociera, ale jednak tylko do mniejszości.
Rzeczywiście wszystko to byśmy chcieli. Tymczasem chyba na to nie zbyt wielkich szans i trzeba działać w istniejących warunkach. My jednak z zasady na te istniejące nie chcemy się zgodzić. Dramatyzm i tragizm.