WaszeR d. Londyński: Kali miewać się nad podziw dobrze4 min czytania


04.01.2024

Filozofia Kalego święci tryumfy, zwłaszcza w polityce, w każdym zakątku globu. Wystarczy tylko pokumać co dzieje się za naszą wschodnią granicą, na Bliskim Wschodzie, czy u wujaszka po przeciwnej stronie Atlantyku. Może być to zasługa El Niño, może zmian klimatycznych, bowiem w Polsce właśnie przeżywa ta filozofia niebywale medialny renesans. 

Schemat sparingów od zawsze ten sam. Jak towarzyskie przerzucanie piłek ponad siatką, jak gra w berka lub ciuciubabkę. Lub w piłkę wkopywaną przeważnie do jednej bramki. Raz my, raz oni. Gdy dla jednych onych wynik korzystny, dla drugich nie. I różne w związku z tym oceny chybień-trafień, sukcesów i porażek. Inne postrzeganie niesprawiedliwości dziejowej. Wczorajsze Jak Kali ukraść krowę… – to było bardzo dobre. Dzisiejsze A jak ukraść Kalemu… – Kali drze się wniebogłosy, bo jest źle. Kali wtedy na ogół czynnie protestuje: wetuje, blokuje, okupuje i wszędy węszy za podstępem mając gorące jeszcze w pamięci własne na potęgę szwindlowanie, które usilnie stara się w swojej i ludzkiej pamięci usprawiedliwić lub zatrzeć. A to nagłym odwoływaniem się do swoiście pojmowanego morale, czy też wybiórczego interpretowania kodeksów i regulaminów, a to straszeniem przyszłymi represjami, gdyby koniunktura przenicowała. Tymczasem czapka gore. 

Mniejsza o aktualne szczegóły i niuanse. Te prawne i pozaprawne. A zwłaszcza te wydumane. Wszystkie tu bowiem chwyty dozwolone, bo to o wszystko ta gra; o potwierdzenie zasiedziałego, a fortelem osiągniętego przed laty niby-mistrzostwa. 

*

Mecze rozgrywane na murawie średniej wielkości europejskiego państwa. Trzydzieści kilka milionów potencjalnych zawodników zgrupowanych w dwóch przeciwnych, liczebnie różnych obozach, z czego czynnych, pierwszoliniowych graczy – garść po obu stronach. Sporo figur na ławkach rezerwowych. Reszta pionków, wyróżnionych dobrodziejstwem korupcyjnym lub na taki awans mniej lub bardziej liczących, w roli kibiców robiła frekwencję na trybunach. Niezrzeszonym, nieakredytowanym wstęp wzbroniony. 

Główny arbiter, w którego to głowie już drugą kadencję kierunek zmian był absolutnie niewłaściwy, podobnie też oceniał sytuację na boisku. Od lat nie hańbił się bezstronnością, a wyróżniał uległością, więc co i rusz para szła w gwizdek, prowokując nie tyle niesportowe, co wręcz patologiczne zachowania zawodników, działaczy, tudzież szemranych sponsorów. Przyklaskiwał temu wszystkiemu – ba, patronował! – otoczony zaufaną zgrają dożywotni prezes miejscowej ekstremy, wespół z prowadzonym na pasku trenerem teamu, znanym wyłącznie z dyletantyzmu i bezwzględnego posłuszeństwa patronowi, co realnie skutkowało permanentnym byciem na bakier z praworządnością i prawdomównością. Jednym słowem wyświechtanymi kartami w tej grze uszczęśliwiał wybrańców osobiście sam Prezes Król. 

Zachwyty i owacje serwowane od lat przyćmiewały zdrowy rozsądek. Nikt nie śmiał nawet szepnąć stetryczałemu demiurgowi, że nietrafne, błędne, a co za tym idzie szkodliwe decyzje prowadzą wprost do kończącej wszystko krawędzi urwiska. Również półbogowie z areopagu z mordą w kuble podkulali ogony, ceniąc sobie własną pozycję w układzie i związane z tym niebotyczne profity. Wystarczająco długo już zatrącało rutyną i zleżałym spokojem. 

*

No bo to się przecież nie miało wydarzyć! Jednakże wyrok osiągnięty za sprawą dusz przebudzonych z letargu smagnął bezlitośnie. Ale jeśli już fatum dopada, to zdrowa, racjonalna głowa podpowiada, że nie powinien nastąpić żaden kolejny nieobliczalny ruch. W rozumieniu fundamentalnych zasad fair play, a choćby tylko najprostszej logiki i uczciwości. W grę mogło wejść jedynie honorowe oddanie pola. I przeczekanie, przegrupowanie. I próba odbicia kiedyś tam. A jednak… 

Popędziło siłą bezmyślnego rozpędu w prorokowanym przez kontestatorów kierunku. Seria rewanżów w krótkim czasie tylko potwierdziła oczywiste pierwotne wnioski i zmiana na stanowisku lidera rozgrywek stała się faktem. Pokonanym bezlitośnie przypadł kufel nawarzonego piwa wraz z solidnym pakietem marginalizacji, dymisji i prokuratorskich działań. Niepogodzenie zaś z werdyktem zafundowali sobie sami wdziewając gremialnie skórę Kalego. 

*

Kto pod kim dołki kopie… 

Nadal próbują kopać. Wreszcie mało groźnie, na zapleczu. A może z prac wybitnie twórczych tylko to potrafią? 

Historia, po chwilowym wahnięciu, zdecydowała ruszyć do zatoczenia kolejnego koła. 

WaszeR d. Londyński 

Postscriptum: 

Czytelnikom, Autorom i Panom utrzymującym SO w kondycji – niechby Historia, startując w 2024 roku, zechciała gładko i we właściwym kierunku zatoczyć jak największe koło.