27.03.2024
Zdanie odrębne Wielkanoc 2024
W każdą niedzielą, od szóstej rano Polskie Radio udostępnia swoje mikrofony Redakcji Katolickiej; ta przez cztery godziny nadaje audycję pt. Familijna jedynka, którą kończy radiowa msza. ‘Familijna’ znaczy ‘rodzinna’, jednak ‘sprawy rodziny’ pojawiają się tu na marginesie klerykalizacji polskiego życia. Nie sakralizacji – tego nie da się zrobić, od kiedy istnieje prywatne Radio Maryja, dewastujące sacrum, czyli to co święte. Trzeba pamiętać, że msza radiowa była jednym z postulatów (21) Solidarności z sierpnia 1980 roku. I choć okoliczności wielokrotnie i zasadniczo się zmieniały, aura ‘wywalczonej’ mszy nadal trwa.
Od lat towarzyszy jej konsekwentna, przemyślana, choć trudno powiedzieć, czy skuteczna – indoktrynacja religijna. Rzecz o tyle dziwna, że audycji nie słuchają ludzie młodzi, którzy mają swoje media; raczej starsi oraz chorzy, osadzeni w więzieniu, może kierowcy tirów, czy pełniący dyżury – jeśli słuchanie radia nie przeszkadza im w pracy… Audycja ma bogate tło ideowo-polityczne i takąż oprawę; tuż przed transmisją mszy można usłyszeć głos polskiego papieża, który naucza, karci, przestrzega – krnąbrny i niesforny naród. I choć od śmierci Jana Pawła II mija dziewiętnasty rok, nadal jest traktowany jak przywódca religijny. Wszak większość część biskupów, księży i wiernych nie przyjmuje do wiadomości, że na stolicy piotrowej zasiada argentyński papież Franciszek, uznawany za heretyka i grabarza Kościoła powszechnego…
W pierwszych latach rzeczona audycja ograniczała się do godzinnej mszy, potem przekaz został rozbudowany o sprawy pozareligijne z kraju i ze świata; felietony, eseje, wywiady, które stają coraz większym obciążeniem – szczególnie dla ludzi starych. Cytowane są artykuły z ‘prasy katolickiej’ sprzyjającej ‘dobrej zmianie’, polityczne listy biskupów, takież odezwy i oświadczenia Konferencji Episkopatu oraz jej przewodniczącego. W ciągu ostatnich ośmiu lat redakcja tak formatowała treści ‘programów katolickich’, aby były zgodne z linią władzy. Po zmianie rządów dystansuje się od nowej ekipy, niedwuznacznie przechodząc na stronę opozycji… Symbolicznym wyrazem upolitycznienia audycji pozostaje komentarz niegdysiejszego szefa Redakcji Katolickiej w dniu wyboru Andrzeja Dudy na prezydenta (2015), który skojarzył ten fakt z Zesłaniem Ducha św. Niedwuznacznie dał do zrozumienia, że oto jesteśmy świadkami ingerencji Trzeciej Osoby Boskiej w dzieje Polski… Do dziś spotykam ludzi (także z wyższym wykształceniem), którzy są przekonani, że coś takiego naprawdę się dokonało. Wszak przez wieki dobry Bóg otaczał nasz kraj „blaskiem potęgi i chwały” oraz „osłaniał tarczą swej opieki od nieszczęść …”
Na marginesie kilkugodzinnej audycji znalazło się wiele ważnych spraw; np. pandemia covid i jej ofiary, których liczba przekroczyła w Polsce 100 tysięcy osób, wady społeczne Polaków, grzechy Kościoła instytucjonalnego, homoseksualizm, klerykalna pedofilia etc. Katolicka redakcja milczy na temat afer finansowych i gruntowych oraz biznesów Kościoła (fotowoltaika, deweloperka mieszkaniowa). Zamiast formacji religijnej, której istotą jest dawanie świadectwa („wiara bez uczynków jest martwa”); redaktorzy obszernie informują o polskich księżach i zakonnicach wysyłanych na misje. Coniedzielnym komunikatom o prześladowaniu chrześcijan na świecie, towarzyszą informacje o represjonowaniu katolików w Polsce oraz o potrzebie zaostrzenia prawa, by temu zapobiec.
Nie zachwyca poziom radiowych homilii, w których dominuje język ezopowy, a więc mówienie nie wprost, przez alegorię czy przypowieść. W przeciwieństwie do starożytnego bajkopisarza, radiowi kaznodzieje nie grzeszą zwięzłością ani wiernością wobec ewangelicznego przekazu. Preferują styl hieratyczny, napuszony, który ma dodać ich słowu dostojeństwa i powagi, nierzadko z uszczerbkiem dla zdrowego rozsądku. Na przykład – w dniu 18 lutego młody homilista, tłumacząc wielkopostny zwyczaj posypywania głów popiołem, wyjaśniał, że nie jest to zwykły popiół ziemski, lecz „rajski”, niebieski. Oraz że w taki, lepszy popiół „obrócimy się po śmierci”…
W kazaniach nie mówi się także o łamaniu przykazań przez polityków i duchowieństwo różnych szczebli. A przecież moralność publiczna na ogół przekłada się indywidualną… Kościół, wykreowany przez papieża-Polaka na „znak sprzeciwu”, od lat funkcjonuje jako rodzima odmiana cezaropapizmu[1]. Wszystko, o czym mowa, przeplatają wstawki muzyczne nie najwyższych lotów – najczęściej z jakiegoś festiwalu piosenki religijnej lub innej pobożnej imprezy. A przecież jeszcze za ‘komuny’ Kościół był źródłem kultury muzycznej…
Termin ‘familijna’ został zawłaszczony przez dominujące wyznanie, choć w Polsce żyją prawosławni, protestanci, muzułmanie, żydzi; coraz więcej Azjatów i Afrykanów, którzy też mają rodziny… W związku z narastającą liczbą rozwodów (również kościelnych) mamy coraz więcej rodzin patchworkowych (zrekonstruowanych, wielorodzinnych) z dziećmi z różnych związków; jednopłciowych par wychowujących dzieci, rodzin zastępczych, samotnych matek itp. Żadna z wymienionych grup nie jest adresatem ‘familijnego’ przekazu radiowego, choć każdej przydałaby się pomoc, rada, wsparcie państwa, może i Kościoła… Zwłaszcza teraz kiedy przyrost naturalny jest najmniejszy od zakończenia II wojny światowej!
*
Przyjaciel, wierny syn Kościoła, człowiek pobożny i prawy, przysłał mi list, jaki skierował do redakcji jednej z gazet. Ponieważ nie doczekał się odpowiedzi, zaproponowałem mu zamieszczenie listu w SO, zwłaszcza że sprawa ma wymiar publiczny, nie prywatny. A oto treść listu in extenso:
Szanowni Państwo, Szanowny Księże Redaktorze Naczelny,
nie rozumiem dlaczego Redakcja „Gościa Niedzielnego” z taką gorliwością próbuje atakować obecny rząd za podejmowanie działań mających na celu przywrócenie normalnego ładu prawnego i praworządności, zdewastowanych przez ostatnie osiem lat rządów tzw. Zjednoczonej Prawicy w obszarze instytucji, procedur i wymiany kadrowej, niestety ze znacznym udziałem Prezydenta RP.
Ksiądz Redaktor Naczelny ubolewa nad losem odwoływanych prokuratorów z Prokuratury Krajowej, których poprzednia władza umocowała ‘w sposób szczególny’, polegający na tym, że prokurator generalny pozbawiony został faktycznie skutecznej władzy nad nimi. Jak można wyobrazić sobie funkcjonowanie jakiejkolwiek instytucji, której szef nie ma wpływu na pracę swoich zastępców? Te i inne ‘bezpieczniki’ poprzednia władza zamierzała skutecznie sparaliżować, żeby uczynić się bezkarną.
Skandalem są podejmowane próby uczynienia ‘bohaterami’ panów Kamińskiego i Wąsika, skazanych prawomocnie przez polskie niezawisłe sądy na karę bezwzględnego pozbawienia wolności, za przekroczenie uprawnień. Osoby te w świetle prawa są przestępcami, a nie ikonami w walce z korupcją. Są politykami odbywającymi karę, a nie więźniami politycznymi. Zastosowane przez Prezydenta w 2015 r. nieskuteczne ułaskawienie nie wywołało u skazanych żadnej refleksji, a wręcz zachęciło ich do dalszych bezprawnych działań i niszczenia wielu ludzi, zwykle ze względów politycznych. Wystarczy choćby przykład pana Wojciecha Kwaśniaka, zniszczonego w sposób bezwzględny. Budzi grozę buta, z jaką już po skazaniu, panowie Kamiński i Wąsik zachowywali się w Sejmie, a posłowie prawicy uhonorowali ich odśpiewaniem hymnu narodowego. Świat wartości zupełnie nam się rozjechał!
Jako długoletni – ponad 40 lat – czytelnik „Gościa Niedzielnego” (obecnie mam lat 80), jestem oburzony jednostronnym podejściem Państwa do toczących się obecnie w Polsce debat i dyskusji w kwestii praworządności, a w szczególności oceny działań obecnej władzy w przywracaniu ładu prawnego, nazywając je (w ślad za pisowską narracją) chaosem prawnym. Gdzie była szanowna Redakcja, gdzie był Redaktor Łoziński, gdy tzw. telewizja rządowa stale zohydzała Donalda Tuska, nazywając go agentem niemieckim – fur Deutschland. Szczególnie na Śląsku powinno to budzić niesmak i oburzenie. Przepracowałem w górnictwie, na różnych szczeblach 30 lat – prawie całe życie zawodowe. Bliskie są mi takie wartości jak: śląski etos pracy, uczciwość i rzetelność; a to, co wyczynia ostatnio Wasza Redakcja w kwestii oceny obecnych działań politycznych budzi mój sprzeciw.
Ksiądz Redaktor pisze, że staracie się obiektywnie przedstawiać obecną rzeczywistość, więc pytam: dlaczego w ostatnich dwóch numerach wypowiadają się wyłącznie przedstawiciele urzędu Prezydenta, będący stroną w sprawie. Proszę zatem, w imię tzw. obiektywizmu, zaprosić do rozmowy osoby o odmiennych poglądach, np. takie autorytety prawne i moralne jak prof. Adam Strzembosz, czy prof. Andrzej Zoll. Dopóki nie zastosujecie się do zasady audiatur et altera pars, Wasz obiektywizm będzie pustym frazesem, a Redakcja przestanie dla mnie być wiarygodna.
Prenumerata kończy mi się na początku marca br. i po tym okresie nie zamierzam jej wznowić. Żałuję swego kroku, bo pozostałych Autorów darzę dużym zaufaniem. Jest to mój moralny protest i wybór. Szczęść Boże, Gluck auf!
(podpis znany redakcji tygodnika)
*
Na koniec krótki wątek osobisty… Ćwierć wieku temu, podczas odwiedzin Matki mieszkającej na dalekiej prowincji usłyszałem, że chciałaby słuchać Radia Maryja. – Namawiają mnie koleżanki, bo tam są piękne audycje i dużo modlitwy… Nie było większego problemu; kolega-radiowiec zrobił tak, że wystarczyło wcisnąć guzik radioodbiornika, a z Torunia natychmiast płynął „katolicki głos z w twoim domu”. Odwiedzam staruszkę po miesiącu, a ona włącza radio tylko w określonych porach – na Anioł Pańki i koronkę do Bożego Miłosierdzia… W trakcie kolejnych odwiedzin (Matka miała 85 lat i sprawny umysł) radio milczy cały dzień. – Co to, już się zepsuło? Dlaczego mama nie słucha? – dopytuję. Przedwojenna inteligentka, sodaliska mariańska[2] macha ręką i mówi: – Przecież tam nie ma wiary…
*
Przed mszą radiową w ostatnią niedzielę stycznia można było usłyszeć zdanie: „Kto jest bliżej Boga, ten jest bardziej narażony na pokusy” (najciemniej jest pod latarnią!). Przypomina ono stalinowską teorię, według której wraz z rozwojem socjalizmu, nasila się walka klas. Podobno Stalin kształcił się na popa…
- Dramatycznym i skrajnym wyrazem tego zjawiska był list abpa Gądeckiego do dwu przestępców skazanych prawomocnym wyrokiem sądu, uznany przez opinię publiczną jako wystąpienie w ich obronie. ↑
- Sodalicja Mariańska (Congregatio Mariana) była stowarzyszeniem katolików świeckich, łączących życie według zasad chrześcijańskich ze studiami naukowymi. Powstała w środowisku studentów rzymskich pod koniec XVI w. ↑
JS
Smutne refleksje nachodzą po lekturze tego artykułu. Oto bowiem instytucja, której misją jest przesłanie głoszenia dobrej nowiny robi zgoła zupełnie co innego. Zamiast wiary niesie subiektywne iluzje, zamiast pocieszenia indoktrynację klerykalną a wraz z nią nienawiść, zamiast optymizmu defetyzm na tle „niesłusznych” wyborów politycznych swoich wyznawców, zamiast prawdy – zakłamany obraz świata. Czytelnik a może Autor też trochę chciałby pamiętać, że kiedyś było inaczej…
*
Właśnie tutaj smutek znajduje swoje główne uzasadnienie. Moim zdaniem nigdy w tej instytucji nie było inaczej. Ona w przeszłości była taka sama tylko nasza świadomość o kościele była inna. Kościół walczył z komuną i wydawało się, że jest bliżej ludzi. Kiedy wreszcie zrzuciliśmy jarzmo komunizmu prawdziwa twarz krk ukazuje się nam z całą swoja ohydą i zakłamaniem. Co roku bardziej jesteśmy świadomi jak bardzo ten potworek biurokratyczny jest oderwany od życia. Hierarchia żyje własną lawendowo – kapitałową strukturą interesów. Ponieważ wiernych ubywa, a ci którzy trwają przy krk stają się coraz bardziej dociekliwi, hierarchia i kler coraz bardziej popierają populistów, czyli mówiąc wprost – współczesnych faszystów. Ci ostatni mają zapewnić funkcjonariuszom krk dostęp do trzech, głównych potrzeb: władzy, pieniędzy i bezkarności. Populiści żerując na ciemnocie i hipokryzji swoich wyborców zapewniają te potrzeby katabasom, przy okazji zaspokajania swoich potrzeb na te same rzeczy w znacznie wyższych rozmiarach. Symbioza tych dwóch grup społecznych, wychwycona przez Autora jako cezaropapizm krk, daje coraz gorsze rezultaty dla życia zbiorowego. Kościół r-k w Polsce kompletnie oderwał się od życia, czego dowodem jest bardzo szybko postępująca nawet nie tyle sekularyzacja społeczeństwa ile dechrystianizacja. Dotyczy to przede wszystkim młodzieży i większych ośrodków miejskich. Na prowincji proces jest również widoczny, choć postępuje wolniej. Lekarstwem na spadającą popularność religii instytucjonalnej ze strony krk jest więcej tego samego – strachu, nienawiści, wykluczenia i zblatowania z częścią klasy politycznej, równie bezradnej wobec rzeczywistości jak krk. Ostatnie zmiany w składzie władz ePiSkopatu Polski pokazują, że krk nie zamierza przyjąć do wiadomości zmian jakie zachodzą w świecie współczesnym. Jednych twardogłowych zastąpiono innymi, a reszta hierarchów to zwykli oportuniści i konformiści. Dla mnie zagadką pozostaje pomysł władz krk aby ludzie byli z powrotem tak ciemni jak dawniej i zapewniali urzędnikom krk dobrobyt, pewną przyszłość i bezkarność. Jakąś odpowiedzią jest koncepcja „wyuczonej nieudolności”: w instytucjach biurokratycznych zbrodnią bywa ich reformowanie, a „konserwatyzm”, czyli niszczenie instytucji rzadko spotyka się z krytyką wewnętrzną. Wobec tego kto bogatemu zabroni ?
*
List wiernego do redaktora pisma katolickiego ilustruje właśnie proces niezgody wiernych na orientację krk w niedemokratyczną stronę naszej klasy politycznej. Ilu jest takich wiernych ? Pewnie niezbyt wielu skoro hierarchia i ich ludzie w redakcjach pism kościelnych pozwalają sobie ich ignorować. Wiernemu warto przypomnieć fakt, iż wiara może swobodnie istnieć poza instytucją tym bardziej, że tej ostatniej w krk już dawno nie ma, o ile kiedykolwiek była …
Autor podejmuje kolejny niełatwy temat, który nie pozwala na optymistyczne podsumowanie. A przecież można by (jak czyni to wielu) poprzestać na pisankach, palmach, barankach i udawać, że nie widzi się głównego problemu. Na tym co mniej istotne, zewnętrzne, by nie rzec pozorne. Przygnębiająca materia artykułu powoduje, że już sam tytuł próbuje odciągać moją uwagę w zupełnie inne, zdrowsze rejony. Zdecydowanie wolałbym uciec w stronę: Trzech tenorów, “Trzech sióstr” A.. Czechowa,, czy nawet w kierunku “Trzech przyjaciół z boiska”, zwłaszcza po ostatnim “wielkim” zwycięskim remisie z Walią; 90 minut bez jednego strzału na bramkę…., gdzie się nie ruszyć tam podobna jakość. Trzy redakcje, a jakby jedna i ta sama, nie kończąca się melodia: utrzymać status quo, indoktrynować, urabiać, główne problemy chować pod dywan. Zasypywać je górnolotnymi słowami o złotym piasku (popiele), czy zesłanym przez Ducha Św. prezydencie co samo w sobie jest takim pomysłem, że przechodzi wszelką wyobraźnię średnio ogarniętego obywatela. Taka sytuacja mało kogo dziwi, zwłaszcza, że w episkopacie na sto osób przypada zaledwie czterech nieśmiałych reformatorów! Czy w takich warunkach można oczekiwać jakiejś znaczącej przemiany, zasadniczego przewartościowania dotychczasowych postaw ? Bardzo wątpliwe. Przecież jaki pan taki kram… . Krk od niepamiętnych czasów postępował w opisany w artykule sposób. Dlatego w trzech redakcjach wciąż grana będzie ta sama melodia…, do końca…. jak na Titanicu.
Tym razem ode mnie dwie najwyższe gwiazdki.
Jedna dla Pana, JS. Druga dla Autora przytoczonego listu.
Bardzo potrzebny racjonalny głos w naszym domu. Czy się przebije do medialnych decydentów? Raczej nie. O religie i kościół są pytani ciagle ci sami „eksperci”. Dotyczy to nie tylko pasma katolickiego, ale w ogóle mediów i dziennikarzy, którzy idą po najmniejszej linii oporu czyli sprawdzonej i utrwalające status quo ścieżki. Obowiązujący przekaz, i to nie tylko na święta religijne, brzmi – bez religii człowiek nikczemnieje, a religia uszlachetnia. Przypomnieć się godzi, ze zarówno komunizm jak i faszyzm to świeckie formy wierzeń, czyli ideologie z gruntu religijne.. To, ze gołym okiem widać, ze jest akurat odwrotnie, nikogo nie interesuje. Dlatego racjonalny głos i głosy (autora litu i listów, których katolickie redakcje nie drukują) są na wagę złota. Inaczej mówiąc to Dzięki nim nie ma jeszcze u nas katolickiego szariatu.
@Sławek:
Bardzo słuszna uwaga na temat misji Krk:
Ma głosić “Dobrą Nowinę”, zamiast tego opiewa “dobrą zmianę”.
Apropos listu “wiernego” – ilu takich jest?
Myślę, że bardzo, bardzo niewielu. Bo też dla większości “wiernych” nie mają znaczenia treści Gości Niedzielnych czy Pielgrzymów, a nawet Tygodników Powszechnych. Bo ich nie czytają. Nawet sama wiara niespecjalnie ich obchodzi. Członkami kościoła powszechnego są z przyzwyczajenia, a nie potrzeby. Toteż zamiast walczyć o lepszych duszpasterzy, choćby pisać listy, to co tydzień okazuje się, że jeden z drugim po raz ostatni pojawili się na mszy z własnej inicjatywy. Przyjdą jeszcze na chrzest bratanka, komunię siostrzenicy, ślub czy pogrzeb…
Gdyby wiara była dla nich istotna, to by o nią walczyli. Ale dziesięciolecia “formowania wiernych” przez funkcjonariuszy katolickich, zwłaszcza przez ostatnie 35 lat już w wolnej, nie prześladującej za wiarę rzymskokatolicką Polsce, nauczyły wiernych, że wiarą przejmować się nie trzeba – grunt to kilka obrzędów na pokaz. Więc zirytowani zamiast walczyć, idą po linii najmniejszego oporu – czyli nie idą wcale.
To jest zagadka: czy tego rodzaju media produkują sobie odbiorców czy raczej to odbiorcy bezwiednie kreują medium wedle swoich oczekiwań. Innymi słowy: Postulat: „Dajcie nam to, co nam się podoba”. I odpowiedź: „Ależ z największą przyjemnością”. W tym kontekście arcyciekawy jest przytoczony przez J. S. list czytelnika jednego z katolickich periodyków. I też dość zagadkowy. Bo zdziwienie prezentowane przez jego Autora po 40 (!!!) latach obcowania z „Gościem Niedzielnym”, jednym z najbardziej agresywnych pism kościelnych, samo musi dziwić. Przecież GN nie stał się takim w ciągu ostatniego miesiąca.
Katowicki “Gość Niedzielny” to pikuś… Lepszy jest przypadek częstochowskiej “Niedzieli” – tygodnika dla inteligencji, którą komuniści zamknęli w roku 1953 i otworzyli w 81. Od r. 2015 ochoczo wspierała partię rządzącą, zapominając o wierze w Boga; ale nie w Kościół!
W ramach kampanii wyborczej (wszystkie chwyty dozwolone) proboszcz sanockiej fary (na Podkarpaciu) zapraszał na święcenie pokarmów w imię burmistrza! I ludzie (Polacy) przyszli…
Proboszcz mógł sabie zaoszczędzić fatygi i wynająć burmistrza, żeby święcił koszyczki. Gdyby był bystry to pewnie burmistrz by mu za to sowicie zapłacił. A wierni mieliby pożywienie uświęcone ręką władcy…na początek lokalnego, ale zawsze !
Jakos mnie to nie dziwi.Dziwiło by gdyby się dzwilo lat 10 czy 50 ale tysiace
Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją. Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza7:
Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie,
patrzeć będziecie, a nie zobaczycie.
Wielki Czwartek, Kościół Św. Katarzyny , krakowski Kazimierz.
Większość ławek pusta, krzesła zajęte, stalle wypełnione. W przejściach pomiędzy rzędami hula wiatr. Wierni to w zdecydowanej większości ludzie starzy i bardzo starzy, z laskami, balkonikami , opiekunami. Ci, którzy poruszają się samodzielnie, nadrabiają miną i starają nie krzywić się z bólu przy klękaniu. Ten kościół to ich parafia. Są też młode rodziny z dziećmi; ojcowie podprowadzają maluchy bliżej ołtarza, dzieci zafascynowane sceną mycia nóg, błyskają komórki.
Wielki Piątek, Bazylika Bożego Ciała, krakowski Kazimierz
Większość ławek zajęta, w przejściach pustawo, z prawej strony chór – młodzi chłopcy i dziewczęta. Oratorium Męki Pańskiej, klekot kołatek, wryte w pamięć słowa: ukrzyżuj Go, ukrzyżuj.. Wzruszenie na twarzach, modlitwa., trudno jest uklęknąć starszym , a tych jest tu większość. Ale są też rodziny z dziećmi, małżeństwa, ludzie samotni.
Po co przyszli, czego szukają? Utwierdzenia w wierze, poczucia wspólnoty, wspomnień z dzieciństwa i młodości, otuchy, dobrego słowa, rozrywki?
Wobec autora listu do “Gościa Niedzielnego” jestem bardziej wyrozumiała niż Odradek… Kiedyś pisma katolickie były dla ludzi wsparciem. Po zblatowaniu Kościoła z władzą stały się udręką; trzeba to zrozumieć i nie potępiać ludzi w czambuł.