18.12.2024

ECHA WYDARZEŃ: Jestem wkurzony i zmartwiony.
Przywykłem, że sport mi niesie emocje- za sprawą wyczynów swoich asów, i wprowadza mnie w stan podziwu, a tu … gadanie zamiast spektaklu.
Gdzieś w tle może rosną i utrwalą się fortuny, ale na pierwszym, rodzimym planie królują słowa i…
Dowody deficytu kompetencji. Bo to jednak coś innego niż emocje związane z występami oraz kłopotami Pani Igi, czy raz zachwytem golami Pana Roberta, albo zgoła linczowaniem go, gdy goli nie było, a tzw. stuprocentowe okazje okazały się ślepakami. Znów plecy bolały? Przepraszam za drobny przytyk.
„Gra o zielone” – niezależnie od barwy, byle wartość była jak należy, jawi się jako naturalna. Bo przecież jeśli ktoś wybiera sport jako warsztat pracy- ma prawo myśleć o fortunie, Ale ramy sportu nie chcą jakoś składać tylko (w odbiorze -„ aż”) z wyczynów na arenach, lecz też z tła, które tworzą nie tylko główni autorzy.
A u nas jakoś w tej dziedzinie „programiści” wzięli górę nad wykonawcami. Ba, zakrólował jakby deficyt kompetencji. Z rodzimym szczytem olimpijskim włącznie.
Wspomniana „gra o zielone” chyba spowodowała ozdrowienie sfery zawodniczej. Gdy MKOl-owski paragraf skreślił wymaganie amatorskiej pasji jako podstawowego kryterium. Które omijano wypłatami „na stole”, i „pod stołem” – niezależnie od długości i szerokości geograficznej. Lipnym etatami, awansami mundurowymi, premiami, talonami itd.
Sportowcy w miarę szybko dostosowali się do układu PRACA-PŁACA, ale część tzw. decydentów została w czasach myślenia, że trzeba załatwić – a nie sprawić; że „coś” przyjdzie za sprawą telefonu, polecenia z góry, pokornego głosowania wedle sugestii. BEZ poddania się logice czasów, samodzielności myślenia- oceniania, tworzenia norm na miarę czasów itp. .Byle- było, a jeszcze, jeśli zaszeleści… Łapka w górę, pomyślunek do kąta…
Typowym -dla mnie- przykładem jest środowisko polsko- olimpijskie.
PRZYKŁADY, niestety dowody:
Jako „nowe” pojawia się pensja dla prezesa. Sport się przekształcił z udawanego amatorskiego w profesję, to i nam się należy. Prezes już przed wyborem zapowiedział, i… Nikt z wieloosobowego zarządu nie postawił sprawy- może tak, ale wypłatę musi wyprzedzić uchwała. I sprawa ma obrót inny- płacimy, bo… tak zapowiedział. Łapka w górę, pytania o normę brak. TA się dopiero pojawi, gdy przyjdzie kontrola -wskaże i zażąda…
Wcześniej nawet wiceprezowskie tuzy siedziały jak mysz pod miotłą. Mietek, Andrzej… pobrzękując swoimi medalami, zapomnieli, że pokrywają dawne zdobycze patyną. I jeszcze parę dziesiątków innych. Prawie bez wątpliwości: OK., inne czasy, ale uchwałą wprowadźmy normę. Nie, żeby nie dać pola ministrowi i kontrolerom, lecz… w imię postępu. Dla logiki czasów…
Ciąg dalszy rozbratu z kompetencjami – Metoda i sposób wprowadzenia w obieg publiczny wieści, że PKOl widzi PP w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim.
Znów stan kompetencji z czasów słusznie minionych. W prezentacji wniosku (zgłoszonego poza porządkiem dziennym, co czytam jako uchybienie nie tylko formalne, lecz też jako nietakt wobec Kandydatury) brak wiedzy o normie zwyczajowej. Iż nie towarzyskie pogaduchy, nawet milutkie, nie telefon i jakieś „ YES- YES”, lecz negocjacje pod innym adresem oraz dyskretne. I znów- stadko umedalowionych, zasiedziałych w sporcie i mających o nim wiedzieć wszystko- łapka w górę. Bez dyskusji, bez uwag i sugestii Mietek, Andrzej, Zenek… NIECH SIĘ W SZWAJCARII, GDZIE „MIESZKA” MKOl martwią, jak bielańską żabę zjeść… Myśmy swoje zrobili…

Andrzej Lewandowski
Senior polskiego dziennikarstwa sportowego, b. szef działu sportowego „Trybuny Ludu”.
Więcej w Wikipedii