06.06.2024
Kwestia obecności krzyży w instytucjach publicznych sprowadzana jest zwykle do problemu wyznaniowości i świeckości państwa. Tymczasem temat ten ma kilka warstw – i świeckość nie jest najbardziej problematyczną.
Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej – w art. 25, ust. 2 – stanowi, że władze publiczne zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych. W art. 25, ust. 1 mowa jest natomiast o tym, że kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione. Z kolei Ustawa o gwarancjach wolności sumienia i wyznania z dnia 17 maja 1989 r. – w art. 10 – stanowi, że Rzeczpospolita Polska jest państwem świeckim, neutralnym w sprawach religii i przekonań. Krzyż w instytucjach publicznych jest tego zaprzeczeniem. Po pierwsze – dlatego, że utożsamia państwo (w tym samorząd) z katolicyzmem czyniąc je nieneutralnym i stawiając je wyraźnie po stronie jednego wyznania. Po drugie – promuje religię katolicką instytucjonalnie i traktuje jakby była religią państwową – czym sytuuje ją na pozycji uprzywilejowanej względem innych wyznań.
Często stosowany jest w tym miejscu argument odnoszący się do zapisu Konstytucji w art. 54, wedle którego każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów. Tyle, że zapis ten dotyczy prawa obywateli, a nie charakteru państwa. To obywatel może sobie zawiesić w domu, albo na szyi krzyż. Zawieszenie go w Sejmie, szkole, urzędzie – to deklarowanie poglądów nie przez posła, nauczyciela, urzędnika, a przez całą instytucję, a za tym i państwo – a to koliduje z zapisami dotyczącymi jego bezstronnego, neutralnego i świeckiego charakteru.
To jednak tylko sam wierzchołek problemu z krzyżem, bo nie jest to tylko symbol wyznaniowy. Obrońcy obecności krzyża w publicznych instytucjach przedstawiają go jako wyłącznie symbol religijny wskazujący chrześcijaństwo. Został on jednak tam zawieszony w konkretnym kontekście, przez konkretnych ludzi i kiedy przychodzi wskazanie czyją dominację symbolizuje – ujawnia się, że to symbol katolicki. Można zresztą spotkać się z powoływaniem na krzyż w retoryce odmawiającej miejsca w Polsce chrześcijanom np. wyznawcom prawosławia. Ze strony samego Kościoła pada też często argument, że krzyże w publicznych instytucjach są wyrazem ścisłego związku Polski i tutejszej kultury z katolicyzmem. Krzyż w szkole, czy urzędzie nie jest więc symbolem chrześcijaństwa, a katolicyzmu.
Katolicyzm to zaś nie tylko religia. O wierze w tym kontekście można mówić wtedy, gdy ktoś wyznaje jakiś system wierzeń i ewentualnie stara się żyć zgodnie z regułami wynikającymi z niego. Kiedy – jak w katolicyzmie – ktoś dyktuje innym jak mają żyć, samemu niekoniecznie się stosując do narzucanych zasad (z czego słynie np. kler katolicki), to nie jest to wiara, a polityka. Katolicyzm to więc nie – jak twierdzą niektórzy – religia mieszająca się w politykę, a doktryna polityczna forsująca własną religię. Elementy wyznaniowe pełnią tam rolę służebną względem potrzeb politycznych – a Bóg “chce” tam zawsze akurat tego, czego chcą biskupi. Tym samym symbol katolicyzmu jest symbolem politycznym, a dopiero za tym wyznaniowym.
Krzyż w urzędzie, czy szkole sugeruje więc, że instytucja ta utożsamia się z katolickimi postulatami politycznymi i je promuje. Gdyby w szkołach obok godła wieszano logo jakiejś partii (np. PO, PiS, NL), albo symbol jakiejś politycznej ideologii (np. komunizmu) – w większości przypadków uznano by, że to bezprawne, a nawet oburzające. Tym bardziej, gdyby był to symbol ideologii wrogiej wobec systemu demokratycznego lub negującej istotne dla ludzi wolności. Dlaczego więc krzyż może wisieć na ścianach w instytucjach publicznych? Dlaczego instytucje rzekomo demokratycznego państwa, mogą prezentować siebie z symbolem ideologii która demokrację potępia?
Co więcej – krzyż to symbol ideologii i instytucji głoszącej bardzo radykalne postulaty. Kościół Katolicki idzie bardzo daleko w swojej negacji wolności. Wszystkim którzy nie są katolikami odmawia prawa do wyrażania swoich poglądów, wyznawania swojej wary lub niewyznawania żadnej, do równego i godnego traktowania, do zawierania związków i wychowywania dzieci, do godnej pracy – a ostatecznie i odmawia im miejsca w społeczeństwie. Posługuje się przy tym dehumanizacją (przykłady podałem w artykule Dehumanizacja w retoryce Kościoła Katolickiego) i oszczerstwami – takimi jak sprowadzanie wszystkich niepodzielających katolickich poglądów do “komunistów” i “wrogów Polski”. Krzyż w urzędzie, czy szkole – to promowanie przez instytucję takiej oszczerczej i piętnującej retoryki oraz wyraz negowania miejsca dla niekatolików w państwie oraz w tej instytucji.
Nie raz zresztą sam spotkałem się z tego rodzaju ofensywną argumentacją stronników Kościoła, którzy twierdzili, że powinienem zostać deportowany do Rosji lub Izraela, albo że powinno się mnie wysłać do Auschwitz – ponieważ obecność krzyży w szkołach i urzędach stanowi o katolickim charakterze państwa, a w takim nie ma dla mnie miejsca. Obrońcy Kościoła pytają potem – w czym Ci przeszkadza krzyż? Ja więc zapytam – dlaczego mam prawo się oburzyć, gdyby ktoś zawiesił gdzieś w publicznym miejscu symbole nazistowskie, ale nie mam prawa mieć żadnych zastrzeżeń do symboliki katolickiej – chociaż jedne i drugie symbole są znakiem takich samych, ofensywnych wobec mnie narracji?
Wyprzedzając pytania i zarzuty zaznaczam iż uważam, że w instytucjach publicznych, podobnie jak krzyża, nie powinno umieszczać się w reprezentacyjnych miejscach też innych niepaństwowych symboli, takich jak: symbole partyjne, portrety (np. Jana Pawła II), historyczne symbole promujące ideę niekonstytucyjnego ustroju (np. falanga i emblemat NZW – symbolizujące ideę budowy państwa katolickiego), flagi innych państw (np. Watykanu, Ukrainy) – a także świeczniki chanukowe, flagi LGBT, loga zespołów muzycznych i drużyn sportowych, symbole organizacji i ruchów, czy loga komercyjne. Jedynymi symbolami jakie powinny być dopuszczalne, to flaga i godło Polski oraz w zależności od charakteru instytucji – flagi i herby samorządowe (np. miasta) oraz ewentualnie flaga Unii Europejskiej.
Krzysztof Serafiński
Krótko: w instytucjach publicznych jest to — dla mnie — symbol przemocy tudzież zniewolenia.
W pełni podzielam stanowisko autora.
„Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem / Polska jest Polską, a Polak Polakiem” – napisał Karol Baliński (nie Mickiewicz, jak głoszą z ambon) w r. 1856. W rezultacie ‘ukrzyżowienia’ Polska nie jest normalnym państwem, tylko symbolicznym; a Polak nie jest człowiekiem, tylko trybikiem w narodowo-religijnej machinie, A to już Norwid…