18.08.2024
Znana „czarownica” przyniosła mi i kazała – jak to czarownica – przeczytać książkę „Dług metafizyczny” Ireneusza Kani, fenomenalnego tłumacza i eseisty, człowieka, który znał i posługiwał się kilkunastoma językami, tak z naszego kręgu kulturowego, jak i całkowicie nam obcych języków, takich jak chiński, tybetański, hebrajski i sanskryt. Ireneusz Kania to zjawisko, to człowiek przekraczający granice tego, co człowiek może, do czego zdolny jest jego umysł, ktoś kto przełożył na polski kilkadziesiąt ksiąg – nie książek – traktujących o najbardziej subtelnych dziełach umysłu ludzkiego z kręgu myśli buddyjskiej, judaizmu, kultury arabskiej, znawca największych filozofów i pisarzy rumuńskich, miłośnik portugalskiego fado – absolutny fenomen.
„Dług metafizyczny” to zbiór esejów i rozmów z autorem na tematy poruszone przez niego w esejach. Pierwszy to „Pasaże buddyjskie” a po nim „Powroty idei”, „Labirynt literatury”, „Na końcu języka” i ostatni „Tęsknota, utrata” poświęcony portugalskiemu Fado. Lektura tego 350 stronicowego tomu daje niezapomniane przeżycia i pozwala na nowe spojrzenie na nasz mały świat, małych ludzi z ich małymi problemami – małymi wobec zderzenia się z myślą starożytnych mędrców. Naprawdę warto !
Dla mnie szczególnie cenne były uwagi samego Ireneusza Kani zawarte w rozdziale „Powroty idei”, uwagi zatytułowane „Czy żyjemy w czasach ostatnich? Ireneusz Kania, żyjący tu i teraz, urodził się w 1940 a zmarł w 2023, w nawiązaniu do odwiecznych teorii i prognoz końca świata wylistował precyzyjną listę globalnych zagrożeń przed jakimi stoi nasza cywilizacja i ludzkość jako taka. Jego horyzont prognozowania to 50-70 lat. Podstawowe zagrożenia to rosnący kryzys ekologiczny i demograficzny i konflikt globalny na linii bogata Północ – biedne Południe i związana z tym rosnąca ingerencja państwa powodująca ograniczanie swobód obywatelskich, wolność słowa i swobodę przemieszczania się. Ireneusz Kania mówi też o końcu państwa opartego o demokrację i liberalizm.
Zdaniem Ireneusza Kani kończy się nasz ciągły wzrost dobrobytu i dalsza poprawa warunków życia, nadchodzi koniec modelu opartego o stały wzrost produkcji dający stały wzrost konsumpcji realizowany w oparciu o rynek, trzeba będzie oszczędzać podstawowe zasoby wody, przestrzeni i powietrza – bez tego nastąpi regres.
Jesteśmy świadkami końca „globalnej wioski”, rośnie chęć do izolacji.
Obserwujemy koniec kultury wysokiej. Zostaje tylko kultura masowa, masowego człowieka o jakim mówił Ortega y Gasset czy Nietzsche. Nadchodzi koniec instytucji kościoła chrześcijańskiego, następuje wzrost ruchów pozareligijnych. To koniec historii rozumianej jako liniowy postęp.
Zdaniem Kani nowa epoka to
– odwrót od masowej, rosnącej konsumpcji, wzrost nakładów na niwelowanie skutków gospodarczej działalności.
– wszechwładza masowych, obrazkowych środków przekazu, elitarność druku, prymitywna rozrywka, zerwanie ciągłości historycznej.
– ewolucja ku autorytarnym, oligarchicznym formom władzy przy zachowaniu pozorów demokracji, konfrontacja z islamem
– wzrost poczucia globalnego zagrożenia, wzrost syndromu plemiennego
– obumieranie instytucji religijnych, wzrost ilości sekt, chrześcijaństwo jako religia elitarna, ekspansja islamu
– zagrożenie wojną o przestrzeń, wodę, powietrze
W zakończeniu Ireneusz Kania mówi, ze to tylko prognoza, że przewidywanie przyszłości jest niepewne, że mogą pojawić się sprawy i rzeczy, które zmienią te trendy. Ale to tylko możliwość, pewności nie ma.
I ja też tak myślę.
Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.
Godzi się też zauważyć, że Ireneusz Kania walczył jak mógł z niechlujstwami językowymi, jakie widoczne były i są w polszczyźnie lektorów radiowych i telewizyjnych, dziennikarzy, m.in. “Gazety Wyborczej”. We wspomnieniu o prof. Marii Ossowskiej “Wyborcza” przywołała jej panieńskie nazwisko jako Niedźwiedzka. (powinno być Niedźwiecka). Redakcja nie zareagowała na moją uwagę w tej sprawie, została Niedźwiedzka.
Bardzo potrzebna rekomendacja. Z Ireneuszem Kania miałem okazje się regularnie spotykać w czasach krakowskich. Później były listy i telefony. Byłem zaskoczony jego odejściem. Wydawał się niezniszczalny. Na szczęście pozostały tłumaczenia i eseje. Te drugie są ważnym dopowiedzeniem tych pierwszych. Mówił, ze religia jest mu obca, ale jeśli miałby wybierać to najbliżej mu do buddyzmu. Tez tak Myślę. To bardzo poważna propozycja światopoglądowa. Skromna, może nawet minimalistyczna, ale uczciwa. Trudno to samo powiedzieć o innych, zwłaszcza porównując życie wyznawców.
Do tego portretu trzeba jeszcze dodać, że ten człowiek o niezwykłym umyśle był wielkim zwolennikiem aktywności fizycznej, mówiąc, że jest ona tak samo ważna jak aktywność intelektualna. Przez wiele lat był czynnym sztangistą, w wieku 80 lat potrafił stawać na głowie. Miał tez niezwykłe poczucie humoru.