Zbigniew Szczypiński: Dotknięcie absolutu – tu i teraz6 min czytania


30.03.2025

Każda wizyta na cmentarzu wzmacnia we mnie narastające od lat wątpliwości nad dalszym funkcjonowaniem takich instytucji jak cmentarz – miejsce pochówku zmarłych ludzi. Cmentarze w dużych miastach to rozległe tereny leśne i parkowe, dobrze skomunikowane z resztą miasta. To, co wspólne dla wszystkich cmentarzy, to ich stała ekspansja, stale powiększający się obszar rosnący wraz ze wzrostem ilości pogrzebów. W Polsce każdego roku umiera średnio kilkaset tysięcy ludzi. W 2023 roku było ponad czterysta tysięcy zgonów i liczba ta będzie rosła wraz z narastającymi zmianami demograficznymi i stałym wzrostem liczby ludzi starszych w społeczeństwie. To są zmiany, na które nie mamy wpływu, skutek rozwoju medycyny i powszechnego dostęp do opieki medycznej. Tak jest i tak będzie, bo w tym wyraża się rzeczywisty postęp społeczny. To nie są czasy, gdy w Polsce, ale i w innych krajach, powszechnym było dążenie do posiadania dużej ilości dzieci, jako że tylko w dzieciach upatrywano szansę na opiekę po osiągnięciu starości – a starość to wtedy był już wiek 55- 60 lat. To były czasy, w których myślenie o zdrowiu, czy życiu wyrażało powiedzenie „bóg dał, bóg wziął” – tak mówiono na śmierć dziecka w wielodzietnej rodzinie. Tak było i się skończyło – teraz dzieci rodzi się mało i coraz mniej, zagraża nam wyludnienie, chyba że poratują nas migranci, ale to rodzi nowe problemy, czasem nawet większe niż ten spadek ilości urodzeń.

Takich problemów wyrażających złożoność naszych czasów możemy zarysować jeszcze wiele, ale miało być o cmentarzach więc wróćmy do nich.

Stawiam proste pytanie – czy można utrzymać tę formę pochówku, jaka obowiązuje teraz i jest realizowana przez wyspecjalizowane firmy pogrzebowe, jakich jest pełno w każdym mieście (ich ilość dowodzi, że to dobry biznes, a będzie jeszcze lepszy, gdy rząd zrealizuje zapowiadaną znaczącą podwyżkę zasiłku pogrzebowego). To, że wzrasta ilość kremacji, nie zmienia istoty rzeczy, urna z prochami musi zostać pochowana na cmentarzu, w grobie albo na tej strasznej ścianie podobnej do paczkomatu zwanej kolumbarium. Nadal przez cmentarz maszerują kondukty z księdzem lub świeckim mistrzem ceremonii (coraz częściej, ale tylko w wielkich miastach), nadal pogrzeb, to okazja do spotkania się przyjaciół i sąsiadów, z którymi na co dzień mamy coraz słabszy kontakt, nadal słychać trąbkę wygrywającą żałobną nutę lub ulubioną melodię zmarłego, nadal odbywa się ten rytuał składania kondolencji rodzinie, czy będący świadectwem biurokratyzacji uczuć zwyczaj zamieszczania nekrologów w prasie, nadal „fachowcy” z firmy pogrzebowej sprawnie umieszczą trumnę czy urnę w grobie – 30 do 45 minut i po pogrzebie. Zostaje nowa tablica, nowe wieńce i kwiaty, które za tydzień, dwa wylądują w pojemniku na śmieci, a potem nic, pustka przerywana słabnącym rytmem odwiedzin najbliższych. Zostaje 1 listopada, święto zmarłych, wtedy cmentarze zapełniają tłumy jak na targu, wtedy cmentarz jarzy się jak pochodnia od tych setek tysięcy zapalonych zniczy – jeden dwa dni i koniec, wraca to co stałe, puste aleje, zasypane liśćmi groby, wypalone znicze.

Tak jak to jest teraz, to jest bez sensu, czas na zmianę. Ona nie będzie gwałtowna, czy wymuszona przepisem, bo to nie ta materia, ona musi się zacząć w świadomości ludzi, że tak jak jest, utrzymywanie formy pochówku poprzez grzebanie w ziemi, musi się skończyć. Warto przypomnieć, że w historii naszej, ludzkiej cywilizacji, pochówek był znaczącym znakiem, w różnych okresach, w różnych kulturach różnie grzebano zmarłych. Od egipskich mumii, przez całopalenie do jeszcze innych, nieraz makabrycznych form pochówku z przechowywaniem szkieletów, jako swoich przodków w domach, chatach czy jaskiniach. Rytuał pochówku zmarłych wyrażał istotę kultury reagującą na tą jedną z największych tajemnic jaka zawsze dziwiła i przerażała ludzi, na postrzeganie życia i śmierci, postrzeganiu tej zmiany, która leży u podstaw każdej religii i wiary w każdego boga czy bóstw – religii politeistycznych było przecież zdecydowanie więcej i były one wcześniejsze niż te monoteistyczne, które opanowały świat później.

Dosyć metafizyki, czas na konkrety.

Pierwsze, co powinno się stać, to odejście od obowiązującego prawa nakazującego pochówek prochów po kremacji zmarłego na cmentarzu. Za takim rozwiązaniem stoją nie przepisy sanitarne, jak to usiłuje się nam wmówić, a zwykły interes firm pogrzebowych i kościołów mających swój materialny interes w tym, aby tylko cmentarz i tylko pogrzeb z ich udziałem był prawnie dopuszczony. Niech będzie tak, że ci którzy chcą, będą mogli rozsypać te prochy w miejscach związanych ze zmarłym, w górach gdy był wspinaczem, na morzu gdy był żeglarzem, na bieszczadzkich połoninach gdy był turystą… Opowiadanie, że tak nie można, że to nie ekologiczne jest tylko śmieszne, a na pewno nieprawdziwe.

Jeżeli ktoś chce zachować urnę z prochami swoich bliskich w domu, to gdzie jest problem? Taka postawa to chyba najwyższa forma szacunku jaką może okazać człowiek drugiemu człowiekowi.

W ślad za takimi rozwiązaniami należy zacząć planowe zmniejszanie ilości i obszarów cmentarzy – można je zamieniać na parki pamięci, miejsca szczególnie ważne dla lokalnych społeczności. Koniec ze stałą ekspansją funeralnego biznesu firm i kościołów!

Jest jeszcze wiele innych pomysłów, ale można zacząć od tych kilku.

I na koniec – te uwagi są pokłosiem wizyty na jednym z gdańskich cmentarzy. Będąc tam i mając po temu okazję, przeprowadziłem kilka rozmów z ludźmi których spotkałem. Ekipa pogrzebowa czekająca na nadejście konduktu (czterech młodych ludzi w tym jeden w białych rękawiczkach) pytana ile mają takich pogrzebów średnio w tygodniu powiedziała, że to zwykle 3-4 pogrzeby, ale że takich firm jak ich, jest na tym cmentarzu 8. Daje to 25 pogrzebów tygodniowo na tym jednym z kilku cmentarzy w Gdańsku.

Pytałem też czy ta forma pochówku jaka jest teraz powinna się zmienić – wszyscy pytani, a byli to ludzie oczekujący pod kaplicą na „swój” pogrzeb byli zgodni – trzeba coś zmienić, tak jak jest, jest bez sensu.

Zbigniew Szczypiński

Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.

 

11 komentarzy

  1. acl 31.03.2025
    • Zbigniew 31.03.2025
  2. ohir 31.03.2025
  3. Zbigniew 31.03.2025
  4. Kazio 31.03.2025
  5. slawek 31.03.2025
  6. AnGor 31.03.2025
  7. Magda 01.04.2025
  8. HK 01.04.2025
  9. acl 01.04.2025