29.08.2024
Media częstują nas od czasu do czasu wiadomościami o niefortunnym turyście, który ze słonecznego urlopu nie wróci w obiecanym terminie, bo ktoś coś zawalił. Na taką okoliczność biura podróży powinny sobie przygotować formułkę w stylu „mogło być gorzej, znacznie gorzej, szanowny kliencie.”
Dwójka amerykańskich astronautów, Sunita Williams i Barry Wilmore, przybyło na Międzynarodową Stację Kosmiczną 6 czerwca – spodziewając się zostać tam nieco ponad tydzień. Kilka dni temu ich pracodawca, czyli NASA, poinformował nas wszystkich, że pani Williams and pan Wilmore pozostaną na stacji przymusowo – miejscu mniej luksusowym niż „all inclusive” – do lutego. Powód banalny. Powrót statkiem kosmicznym Boeing Starliner, jedynym w tej chwili przydatnym środkiem lokomocji w dyspozycji NASA, agencja uważa za zbyt ryzykowny. Wygląda na to, że astronautów przywiezie na Ziemię Elon Musk, ale i on nie ma chwilowo porządnego pojazdu pod ręką.
To kolejne monstrualne fiasko Boeinga. Kiedyś chluby Ameryki. Symbolu doskonałości. Pięćdziesiąt pięć lat temu, kiedy człowiek po raz pierwszy postawił stopę na Księżycu, uczynił to dzięki inżynierom z Boeinga. To były czasy, gdy z powodzeniem sprzedawało się hasło: “If it’s not Boeing, I’m not going” – Jeśli to nie Boeing, to nie lecę. Do dziś firma sprzedaje kubki do kawy i t-shirty z tym sloganem. To pamiątki ze świetlanej przeszłości. Kiedy Boeingi nie gubiły w locie drzwi awaryjnych. Kiedy nie „uziemiano” jego samolotów z obawy przed kolejną awarią. I kiedy w katastrofach tych maszyn nie ginęły setki ludzi.
Stromy zjazd z panteonu jakości zapoczątkował mariaż Boeinga z firmą McDonnell Douglas, zaprawioną, bo zmuszoną przez życie, w liczeniu każdego centa. To wówczas inżynieria finansowa zaczęła brać górę nad inżynierią lotniczą. To wówczas dumni konstruktorzy Boeinga usłyszeli, że muszą się podporządkować temu samemu modelowi, który rządzi pastą do zębów i damską odzieżą. Jeden z przerażonych inżynierów Boeinga powiedział wówczas proroczo analitykowi giełdowemu, „Jeśli ten model się sprawdzi, to ty i wszyscy, którzy uważają podobnie, będziecie szczęśliwi. Ale jeśli ja mam rację, to wszyscy będziemy bardzo nieszczęśliwi.”
„Casus Boeing” dostarczył cennej i bolesnej lekcji, że dobre samoloty produkują solidni inżynierowie a nie sprytni buchalterzy. Problem w tym, że zmiana korporacyjnej kultury zabiera więcej czasu, niż zamówienie lunchu przez Internet. Cała nadzieja w tym, że Sunita Williams i Barry Wilmore zabrali na pokład sporo Sudoku.

Andrzej Lubowski
Polski i amerykański dziennikarz i publicysta polityczno-ekonomiczny.