09.09.2024
Skończyły się wakacje i ośrodki badawcze oraz różne think tanki przystąpiły do przeglądu i ewentualnej weryfikacji planów, zwłaszcza krótkoterminowych, z powodu czekających nas wkrótce znaczących wydarzeń. Jak wiadomo, w planowaniu politycznym, i nie tylko, sporządzenie takich dokumentów wymaga uprzedniej prognozy rozwoju sytuacji. Oczywiście, takie teksty obarczone są ryzykiem pomyłek, ale podobno nawet kilkunastu, a nawet kilkuprocentowa trafność przewidywania (w oparciu o dostępne dane i obserwację występujących tendencji) umożliwia podejmowanie w stosownym czasie racjonalnych decyzji. Po tych zastrzeżeniach spróbuję przedstawić moją prywatną prognozę, ku uwadze zainteresowanych tematem, szanownych czytelników SO.
Sytuacja globalna nabrała cech stabilności. Mamy dwa nuklearne supermocarstwa: Stany Zjednoczone i Rosję i aspirujące do tej pozycji Chiny oraz mocną gospodarczo i słabą militarnie Europę. Zwiększane obecnie jej zbrojenia nie zmienią układu sił w bliskim czasie. Wschodzące potęgi: Indie, Brazylia, Republika Południowej Afryki, które miały zapewnić zapowiadaną hucznie wielobiegunowość, z różnych powodów wyhamowały i nie widać przejawów zmiany tej sytuacji.
Pozostaną kryzysy i zagrożenia: militarne, energetyczne, klimatyczne, ekologiczne, gospodarcze i społeczne, w tym związane z nielegalną migracją. Nikt ich nie uniknie i wszyscy będą zmuszeni do poszukiwania rozwiązań, niezależnie od orientacji politycznej państw, chociaż większe szanse na poprawę sytuacji stwarzają rządy demokratyczne.
Listopadowe wybory w USA przykuwają uwagę komentatorów, ze względu na ich globalne znaczenie. Jednak również potencjalne zwycięstwo Trumpa niewiele zmieni w globalnym układzie sił, chociaż należy się liczyć z możliwym poluzowaniem więzi transatlantyckich. Hipotetyczne porozumienie z Rosją w sprawie zakończenia wojny z Ukrainą i jej kosztem jest mało prawdopodobne, mimo buńczucznych zapowiedzi republikańskiego kandydata. Znalezienie pokojowego rozwiązania dla tego konfliktu nadal będzie bardzo trudne, ponieważ żadna ze stron nie uzyska militarnego zwycięstwa i dążeniu Rosji do aneksji przynajmniej części ukraińskiego terytorium przeciwstawiana będzie wola Ukrainy ocalenia swej niepodległości i integralności. Po doświadczeniach monachijskiego appeasementu wśród europejskich mocarstw raczej nie powinno być chętnych do podążania drogą ustępstw terytorialnych na rzecz agresora. Wojna uwidoczniła zacieśnianie współpracy państw autorytarnych: Rosji, Iranu, Korei Północnej i pozorujących neutralność Chin przeciwko koalicji europejsko-amerykańskiej, co uwypukla narastający konflikt między autorytaryzmem a demokracją, główną osią współczesnych podziałów. To się nie zmieni.
Wartość podobną do zapowiedzi na temat Ukrainy ma wieszczenie pokoju na Bliskim Wschodzie przez Trumpa uzyskane poprzez pozostawienie Izraelowi wolnej ręki „w dokończeniu dzieła” tzn. zrównania z ziemią Strefy Gazy i eliminację Hamasu. To są wyborcze hasła, natomiast w rzeczywistości będzie decydować chłodna kalkulacja zysków i strat dla amerykańskich, szeroko pojętych interesów w świecie, również wśród krajów arabskich, nawet jak to będzie polityka transakcyjna, z pominięciem wartości i zasad.
Niepewność w stosunkach transatlantyckich może sprzyjać umacnianiu europejskiej tożsamości i zapobiegać erozji unijnych powiązań mimo zagrożeń dezintegracyjnych wynikających z rosnącej pozycji skrajnie prawicowych partii.
No a Polska? Nie ominą nas żadne z wymienionych zagrożeń i problemów. Nasza peryferyjność uległa zmniejszeniu po tym, jak staliśmy się państwem przyfrontowym po agresji Rosji na Ukrainę. Jak wiadomo, na ten kryzys odpowiedzieliśmy solidarnością z napadniętym sąsiadem i zwiększeniem zbrojeń, co jest zrozumiałe w świetle historycznych doświadczeń: konieczności reasekuracji sojuszów wojskowych (które zawiodły) własnym, możliwie odstraszającym potencjałem. Oczekuje nas nasilenie wewnętrznej walki i podziałów politycznych w związku z wyborami prezydenckimi, ale utyskiwanie na to nie ma sensu, bo nie ma krajów, w których udałoby się osiągnąć mityczną jedność narodową. Ważne, żeby to utrzymać w ryzach pokojowej rywalizacji, a to, mimo wszystko, nam się udaje. Rządząca koalicja nie będzie miała łatwo: zwiększone wydatki na zbrojenia ograniczą nakłady na służbę zdrowia, publiczną edukację, dostępne mieszkania i inne cele społeczne. Odblokowanie środków unijnych, mocny argument w kampanii wyborczej, zwiększył oczekiwania na poprawę warunków życia dużych grup społecznych: drobnych przedsiębiorców, młodzieży, emerytów. Nadzieje, niestety, niespełnione. Realizacja obietnic wyborczych oddala się w czasie, będzie obciążać bilans rządów i pogłębiać rozczarowanie różnych środowisk, co może wpłynąć na wynik prezydenckich wyborów i przedłużyć instytucjonalny impas na kolejne lata.
A może to wszystko potoczy się inaczej?
