15.02.2025
Miał być koniec naszego świata i jest. Donald Trump został prezydentem i zaczęło się. Zaczęło się a kiedy się skończy nie wie nikt – jesteśmy na równi pochyłej i staczamy się do czarnej dziury, a tam nie obowiązują prawa fizyki jakie znamy.
To co będzie?
Będzie to co już kiedyś było, tylko jeszcze gorzej.
Nie będę odnosił się do tego, co powiedział – że powie – Donald Trump, ani do tego, co powiedzieli jego wysłannicy do Monachium (swoją drogą co to za brak wyobraźni, by to tam organizować konferencję na temat sytuacji Ukrainy w 2025, czytaj Czechosłowacji w 1938), nic też o tym, co zdążył powiedzieć wiceprezydent USA, czy sekretarz obrony – to są didaskalia, wiadomo przecież, że ważne jest tylko to, co powie Donald Trump, no może jeszcze jego prawdziwy wice – Musk. Wiemy jedno – świat jest na zakręcie, a czy z tego wyjdzie, czy nastąpi kolejna, trzecia już, wielka katastrofa, to się okaże.
Chciałbym skupić się tylko na dwóch sprawach, po pierwsze na tym, jak ta sytuacja powinna wpłynąć na naszą bieżącą politykę krajową i po drugie na tym, o co tak naprawdę chodzi w polityce międzynarodowej, o co chodzi możnym tego świata – Donaldowi Trumpowi i Władimirowi Putinowi.
W polityce krajowej mamy kampanię prezydencką, do wyborów jeszcze trzy miesiące, a przez te trzy miesiące może stać się wszystko, z wojną włącznie. Jeżeli nadal będziemy toczyć te bezsensowne wojenki w ramach koalicji sprawującej władzę, to sami sobie zgotujemy ten los. Trzeba zacząć grać wspólną grę – przeciwnik jest tylko jeden i każde relatywizowanie oznaczać będzie przegraną wspólnego kandydata, a bez wygranej prezydentury, Polska pogrąży się w czarnej dziurze chaosu i kłótni. To będzie test na dojrzałość polityczną dla tych kandydatów stających do wyborów tylko po to, by zaznaczyć swoją obecność na politycznej scenie, bo przecież nie po to, by wygrać.
Czy w Polsce zadziała efekt flagi znany jako skupianie się wokół władzy w chwilach zagrożenia – zobaczymy. Tak czy siak – trzeba zmienić język i taktykę kampanii wyborczej i to od zaraz.
Po drugie – to co zobaczyliśmy już teraz, na starcie prezydentury takiego człowieka jak Donald Trump, to co dzieje się wokół wojny w Ukrainie, zbrodniczej wojny, którą wywołał zbrodniarz wojenny ścigany międzynarodowym listem gończym Władymir Putin, mówi jedno – w polityce liczą się czyny, nie słowa, liczy się siła nie traktaty, liczą się interesy, a nie piękne słowa o wartościach, zasadach i innych takich pięknych rzeczach. Trump z Putinem dzielą świat jak chcą, jak im pasuje. Trump dostaje ukraińskie złoża rzadkich, a więc cennych metali o wartości ponad pół biliona dolarów (to tylko trochę więcej niż ma Musk), a Putin zatrzymuje kawał Ukrainy, bogate w złoża tereny Donbasu i inne. Każdy z nich może powiedzieć swoim oligarchom – macie i róbcie tam swoje/nasze interesy, zapewniając tym samym swoje poparcie u tych, na których jedynie mu zależy.
A to, że stanie się to kosztem niewyobrażalnych cierpień milionów „zwykłych” ludzi, zniszczenia całego kraju, to nie ma żadnego znaczenia tak jak nie miało mieć znaczenia to, co miało się stać się z blisko dwoma milionami ludzi zamieszkującymi strefę Gazy, którą Trump chciał zamienić w nowe Las Vegas.
Wszystkim, którzy przykładają tak wielką wagę do pięknych słów, traktatów, porozumień i układów, dedykuję tę lekcję polityki realnej, robionej przez ważnych ludzi mających władzę, czy to pochodzącą z wygranych wyborów, czy władzę dyktatora zdobytą siłą i podstępem.
Świat, w którym władza może być sprawowana przez takich ludzi, którzy mają ją czy to dlatego, bo „suweren” ją przekazał w wyborach powszechnych, czy też dlatego, że jakiś zbrodniarz zdobył ją siłą, czy podstępem, nie będzie bezpieczny nigdy.
Trzeba, na poważnie, rozważyć zupełnie nowe sposoby wyłaniania i sprawowania władzy w ludzkim stadzie, władzy ludzi takich jakimi oni są, nieco tylko ucywilizowanymi zwierzętami.
I to trzeba zrobić szybko, zanim okrutne ludzkie zwierzę zapanuje nad światem!

Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.

Pamiętasz Zbyszku tamtą piosenkę?
„To jest Ameryka
To słynne USA
To jest kochany kraj
Na ziemi raj. Prawdziwy raj”
Święta prawda. Warto jednak odnotować sensowne głosy polityków niemieckich, na których fanfaronada JD Vance nie zrobiła wrażenia. My tez powinnismy twardo stać na gruncie demokracji i nie dać się przestraszyć demagogia Trumpa et consortes.
Pozwolę sobie przekleić komentarz uzytkownika platformy X (@k_serpees). Myślę, że jest interesujący:
„Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa 2025 – słówko ode mnie o wystąpieniu wiceprezydenta J.D. Vance’a, chińskiego MSZ Wanga Yi i europejskich reakcjach.
Zapraszam!
– Kto z Państwa mnie czyta ten wie, że nie jestem i nigdy nie byłem specjalnym fanem Trumpa (nie podchodzę w ten sposób do polityków), jednak przemówienie wiceprezydenta USA uważam za bardzo dobre – zwłaszcza w części, która wywołała największe kontrowersje.
– Tak – nawet w obliczu wojny na Ukrainie i potęgi Chin, to Europa sama dla siebie jest największym zagrożeniem.
Nigdy nie lubiłem populistycznego gadania, że Europa jest już skansenem.. Nie jest.
Tu wciąż w wielu dziedzinach jest ogromna przewaga, jest to wciąż jedno z najlepszych miejsc do życia na Ziemi.
To tu – nawet jak tak nam odpłynęli – jest największy potencjał, by USA i ChRL gonić.
W pewnych elementach Europejczycy się jednak pogubili.
Całkowite, albo w zbyt dużej części oddanie kwestii obronności pod Amerykanów, uzależnienie się wręcz od niej; biurokracja; złe ustawienie celów; zajmowanie się kompletnie zbędnymi tematami jak niezliczona liczba płci, ustawianie wręcz pod to armii; fatalna polityka migracyjna i azylowa; próba ograniczeń wolności słowa…
Europa nie jest skansenem, ale kto dobrze jej życzy, kto prawdziwym Europy przyjacielem, ten nie może po prostu zamykać oczu na błędy ostatnich 20 lat.
– Czy AfD, Maryny Lepenówny i inne Voxy są jedyną nadzieją Europy?
Nie.
To uproszczenie rzeczywistości pod propagandę. Polityka nie polega na szukaniu zbawców i mesjaszów.
Nie da się jednak nie zauważyć, że są tematy gdzie wyżej wymienieni mieli rację i co często powtarzam dla mnie są nie tyle zbawcami, co belką postawioną przez narody Europy, by establishment jeszcze bardziej nie odpłynął, lecz forsował pewne zmiany.
Tak jak odrzucam zero-jedynkowe spojrzenie na nich jak na mesjaszy, tak odrzucam przesadę w drugą stronę, widzenia w nich jedynie szurów i ludzi Putina.
Tym bardziej, że do obecnej sytuacji nie te szury doprowadziły, lecz światłe elity…
– Tak ze strony niemieckiej jak i polskiej reakcje oburzenia na wystąpienie wiceprezydenta postrzegam jako znane w psychologii wyparcie.
Elity tak bardzo przyzwyczaiły się do wygodnego świata, że nie są w stanie przyjąć do wiadomości, że on może się skończyć i już się skończył.
Tak to bywa w historii – mamy różne epoki, z różną charakterystyką i jak powiedział wiceprezydent „Europa musi mieć świadomość, że Amerykanie nie zawsze będą”.
Z jakiej racji mają zawsze być?
Nie żyjemy już w spokojnych latach postzimnowojennych pod amerykańskim parasolem.
To wyparcie ma charakter czasem oburzenia, czasem absurdalnych zarzutów, że Vance i Trump zwariowali i nic nie rozumieją, a czasem modłów o powrót starej Ameryki.
Ona nie wróci i proces to był realizowany już za demokratów. Trump jest jedynie bardziej „bezczelnie szczery”.
To nie Trump nic nie rozumie, ale niestety państwo oburzeni.
Pobudka w roku 2025.
– Kto mnie czyta ten wie, że jestem „fanem” największego z Polaków – Jana Pawła II.
Nawiązanie do jego słów „nie lękajcie się” uważam dziś jednak za bardzo dobre..
Tak samo jak inne słowa „co się z wami stało?”
I cóż się z nami stało, że z narodów mających taką przewagę nad USA i Chinami w kluczowych, nowoczesnych technologiach 20 lat temu, dziś jesteśmy tu gdzie jesteśmy?
Co się z nami stało, że z narodów zdobywających świat przemocą i nauką, po upływie ćwierćwiecza XXI wieku jesteśmy cieciami błagającymi o artykuł 5?
Oczywiście nie wszyscy – ukłony do Francji, Włoch, Wielkiej Brytanii…
Europa musi przestać lękać się samej siebie i znów w siebie uwierzyć, aby znów nam się chciało jak kiedyś.
– Podobało mi się przemówienie – jakby wyciągające rękę w stronę Europy – ze strony chińskiego MSZ.
Ułożone dokładnie wedle tego, o czym pisze od jakiegoś czasu, że między starym kontynentem a państwem środka powinno dojść do porozumienia, bo wojna (w żadnej formie) nie jest ani nam, ani im na rękę.
Chiny gwarantem pokoju w Europie?
Może tak, może nie, ale nawet w formie porozumienia z Europą, gdzie Moskwa ma świadomość, że Pekin żadnych wojen nie chce to już sporo.”
Dla równowagi tekst, który przyslał mi jeden z czytelników SO :
„Alarmistyczne głosy w sprawie zachowania Trumpa, Vance’a i innych urzędników nowej administracji są ważne i potrzebne, bo mobilizują Europę. Vance jest młodym i bardzo ambitnym politykiem, ale przyjechał do Europy z aroganckim przesłaniem pouczania polityków, z których każdemu mógłby buty czyścić. Nawet sami amerykańscy dyplomaci oceniają jego wystąpienie jako amatorskie i obraźliwe dla rozmówców. Sam Trump i Vance muszą nabrać sporo pokory i cierpliwości, jeśli nie chcą zrazić sobie sojuszników. Inaczej sojusznicy odpłacą im tym samym.
Radek Sikorski zwrócił uwagę na trzy kluczowe rzeczy i teraz poszczególni politycy sojuszników USA bedą to Trumpowi powtarzać na każdym kroku – także sojusznicy z Japonii, Korei, Australii, Filipin, etc.
Specjalny wysłannik Trumpa na negocjacje z Rosją poinformował, że na zawarcie porozumienia pokojowego w wojnie Rosji z Ukrainą potrzeba ok. 180 dni, czyli droga długa i wielce niepewna.
Tempo w jakim Trump eskaluje chaos na świecie, a nie minął jeszcze miesiąc prezydentury, wskazuje że efekty odbiją się stanom czkawką. Partia republikańska jeśli Trump narobi takiego bałaganu jak przypuszczamy straci w USA władzę na dziesiątki lat, więc tam są pierwsi zainteresowani aby Trumpa usadzić, bo to zniszczy ich kariery. Trump i ludzie wokół niego nie różnią się specjalnie mentalnie od pisowców, chociaż z przecieków wynika, że nie są aż tak słabi umysłowo jak JK i jego najblizsi współpracownicy. Rozgrywka z całym światem dopiero nabiera rozpędu i … rumieńców. Trump raczej szybciej niz później przyjmie do wiadomości, że nie jest bogiem. Jeżeli nie przyjmie – rzeczywistość mu to zademonstruje inaczej.
To szczególna prezydentura w USA. Warto do niej podejść z pewnym namysłem i dystansem. Nie należy się ekscytować zapowiedziami i komentarzami, a poczekać na efekty. To wymaga przede wszystkim trzymania nerwów na wodzy i nie ulegania ekstremalnym nastrojom, w szerzeniu których pomagają media. Zwracanie uwagi na szczegóły (vide Monachium czy wystąpienie Vance’a) nie sprzyja spokojowi, budząc niepotrzebne frustracje. Tymczasem nie oprawa, a konkrenty rezultat będzie podlegać ocenie. W przypadku zbrodniczej wojny Rosji z Ukrainą na razie rozpoczęły się rozmowy, ale nie wiemy kiedy i jak sie zakończą. Czy dojdzie do trwałego zawieszenia broni i na jakich warunkach. Głoszenie już dzisiaj, że Trump przegrał te negocjacje jest tak samo nieuprawnione jak opinia, że wygrał rozmowy pokojowe. Czas na ocenę i reakcje nadejdzie po zakończeniu rozmów. Nawiasem mówiąc postawa Ukrainy, oraz Europy, w tym Polski zależeć będzie od rezultatu dyplomacji.
*
Administracja Trumpa jest na początku drogi działając bardzo dynamicznie i nieszablonowo. Niektórzy komentatorzy nazywaja takie działanie chaosem. Warto pamiętać, że zarówno Trump, cały alt-right i republikanie prezentują zdecydowanie ruch populistyczny, który kontestuje to wszystko co zbudowano po II wojnie światowej. Populiści zapowiadają, że wszystko zrobią mądrzej, lepiej, szybciej i taniej. Wiemy jak to sie skończyło w Polsce – nie wiemy jak się zakończy w USA. Na razie działania i wystąpienia reprezentantów nowej administracji cechuje świeżość i … brak pokory. Zobaczymy co będzie za miesiąc, dwa, pół roku, etc. Doświadczenie gdzieś trzeba zdobyć, a wraz z nim przychodzi pokora. Inaczej wychodzi się źle. Pożiwiom – uwidim.
Najśmieszniejsze (najsmutniejsze?!) jest to, że wielu nie zobaczy tego, „co będzie za rok, dwa, pół roku, etc”. Tym bardziej nie doczeka tego, jak zakończy się to naj naj naj w wykonaniu USA. „Na pocieszenie” zbędny bagaż lęku na ostatniej prostej.
Nic dobrego nie wyniknie z mariażu nadętego biznesu z bezwzględnym gangsterstwem w oprawie uszu po sobie i tu i tam aplauzu.
Właśnie o takie podejście Panie Sławku do Trumpa mi chodzi. Nikt nie ma pojęcia co ten chłop uczyni przez 4 lata, może będzie dla nas dobrze, może nie. Nie mamy na to wpływu, to nie my go wybraliśmy. Ale musimy skończyć raz na zawsze na bezgranicznym poleganiu na USA. Musimy jako Polska i jako Europa być samowystarczalni jeśli chodzi o bezpieczeństwo i gospodarkę. Dla mnie wybór Trumpa na prezydenta nic nie obchodzi, ani go nie popieram, ani nie jestem przeciw, to nie mój prezydent. Też nie wiem co z tego wyniknie. Ale wydaje mi się, że jest jeden pozytyw- musimy zacząć liczyć na siebie i sąsiadów z Europy.
Europa powinna uniezależnić się od woli politycznej USA. Sęk w tym, że USA nie opiekują sie Europą za darmo. pobierają za to bardzo słoną cenę w postaci Bretton Woods i jego skutków po załamaniu się systemu. Deal Europy z USA polegał na tym, że w zamian za ochronę przed ZSRR EUROPA akceptuje dolara jako walutę rozliczeniową na świecie. W efekcie USA są jedynym państwem na globie, które może bezkarnie finansować swój budżet drukując pieniądze bez opamiętania. Jeżeli USA załamią sojusz i NATO, a Europa będzie musiała sama zadbać o swoje bezpieczeństwo to powstaną dwa pytania:
– dlaczego EUROPA miałaby nadal honorować prymat dolara w rozliczeniach światowych ?
– czy sojusz Europy z Chinami nie byłby bardziej stabilny i bezpieczny niż nieprzewidywalna administracja Trumpa, i czy Chiny nie byłyby bardziej skuteczne w trzymaniu Rosji na smyczy ?
Isnieje jeszcze wiele kwestii gospodarczych w których USA, rozpoczynając wojnę celną z UE moga więcej straic niz zyskać.
Polityka i dyplomacja europejska jest o ponad 2000 lat bardziej doświadczona niż amerykańska, a otwierając system sojuszy w strone koncertu mocarstw Trump igra z ogniem. Podobnie politycy europejscy, którym VAnce naurągał, są go w stanie ograć jak małe dziecko, bo kwalifikacje i doświadczenie są po ich stronie.
Mam wrażenie, że lepsze jest wrogiem dobrego i zobaczymy jeszcze rzeczy zadziwiające.
Podobno miało tu nie być cenzury. A moje posty znikają.
Utrzymywanie poziomu konwersacji jest nazywane „cenzurą” wyłącznie przez nazistowskie/putlerowskie prawactwo.
Proszę zapoznać się z wprowadzoną dekretem trumpa listą słów zakazanych w pracach naukowych.
A ja jestem optymistą. Dla Europy prezydentura Trumpa może być wybawieniem zarówno z marazmu jak i z rosyjskiej korupcji. Zaś na naszym polskim poletku działania Trumpa na moje oko zniszczyły „obywatelskiego” „bezpartyjnego” kandydata prezesa. A najważniejsze, że dzięki temu co się dzieje w USA przestałem słyszeć „przestań ja się polityka nie interesuję”. Do rozwielitek nawet dotarło, że nieinteresowanie się nie zapobiegnie pożarciu.