01.03.2025
Zdanie odrębne

Wydawało się, że do języka polityki wejdzie na stałe słowo „kaczyzm”, ale jesteśmy krajem mało znaczącym, więc trzeba się będzie zadowolić terminem „trampizm”, rozumianym jako sposób uprawiania polityki w I połowie XXI wieku. Nie jest to jeszcze ideologia, jak frankizm, hitleryzm czy stalinizm (które wzięły się od nazwisk), ale z pewnością jest praktyką polityczną czy socjotechniką, którą Trump stosuje – z przerwą – już piąty rok. Czym się charakteryzują, można było zobaczyć przed czterema laty i obecnie, kiedy z rozmachem wrócił do władzy.
Dzieje się to w kraju, który od ponad stu lat, czyli od I wojny światowej, był kojarzony z obroną wolności i ładu międzynarodowego. Kiedy USA uczestniczyły w II wojnie, a potem w innych mniejszych konfliktach, zwykle kończyło się to jakimś rodzajem pokoju albo stabilizacji. Świadczy o tym – nieaktualne dziś – wyrażenie pax americana, nawiązujące do starożytności rzymskich. Nie będziemy jednak analizować min, słów, gestów, wygibasów oraz decyzji czy posunięć nowego/starego prezydenta, ani ich wyjaśniać czy interpretować. Niszowy felietonista nie ma tu nic do gadania…
*
Podczas jego pierwszej prezydentury pojawił się pogląd, że Trump wzoruje się na Kaczyńskim, choć to trudne do udowodnienia. Niewątpliwie mają podobne charaktery: wybujałe ego, bezczelność, zapędy autokratyczne, rządzenie przez konflikt, pogarda dla prawa, hipokryzja, pasja niszczenia tego, co zastane oraz inne. A przede wszystkim skrajny populizm i schlebienie tłumom, tudzież uruchamianie w ludziach złych instynktów… Kaczyński w ciągu ośmiu lat rozmontował polski system prawny, Trump od ponad miesiąca dekomponuje ład światowy; jest więc także różnica skali.
Ciekawy jest polski background (podtekst) jego drugiej prezydentury. Kiedy w Ameryce ogłoszono wyniki wyborów, połowa polskiego sejmu (na znak z mównicy) podniosła swoje tyłki z ław poselskich i przez dłuższą chwilę skandowała: „Donald Trump!” – ku bezradności marszałka i zdziwieniu, a może zażenowaniu drugiej części posłów – jeśli to jeszcze możliwe w tej sali… Potem część z nich – także prezes – włożyli na głowy czerwone trumpówki; dobrze że nie trampki bo jeszcze trwa zima …
Zachowaniu naszych posłów trudno się dziwić, skoro 10 lutego 1976 roku, w tej samej izbie – choć w innym składzie osobowym – przyjęto poprawki do Konstytucji PRL, wprowadzające zapis o przyjaźni z ZSRR. Posłowie in gremio głosowali za zmianą; wstrzymał się tylko jeden – Stanisław Stomma, co w tamtych czasach było wyrazem heroizmu!
*
W czasach zaborów było podobnie… Dla przykładu, po bitwie pod Sadową (1866), kiedy Austria przegrała wojnę z Prusami, Sejm Galicyjski wystosował ‘adres’ do cesarza Franciszka Józefa, w którym znalazło się słynne zdanie: „Przy Tobie, Najjaśniejszy Panie, stoimy i stać chcemy”. Listu nie podpisał tylko jeden Polak i… 40 Ukraińców.
Ciekawa jest też geneza hymnu Boże coś Polskę, który naród śpiewa, kiedy chce, modyfikując czasem ostatnie słowa. Tę religijno-patriotyczną ‘pieśń hymniczną’ napisał (późniejszy biskup) Alojzy Szczęsny Feliński, na zamówienie wielkiego księcia Konstantego! Okazją była koronacja cara Aleksandra I na króla szczątkowego Królestwa Polskiego w roku 1816.
Nie przypominam sobie podobnych zachowań naszych posłów w parlamencie pruskim, w Berlinie. Natomiast każde polskie dziecko wie o tym, że prosty chłop Michał Drzymała przez kilka lat stawiał się zaborcy, który nie pozwalał mu zbudować domu na legalnie kupionej ziemi…
Jak widać, poddaństwo, serwilizm, posłuszeństwo i uległość wobec obcych mamy w genach; potrzeba tylko okoliczności (okazji!), a od razu dajemy temu wyraz: polityczny, religijny, społeczny etc. Najlepiej zebrać wszystko w jeden mocny przekaz (bukiet, wiązankę), który dotrze i przemówi do adresata.
*
Oto przykłady … 18 września 2018 roku prezydenci Trump i Duda podpisują ważny dokument. Standardowa procedura ceremonii przewiduje, że robi się to na siedząco. W tym przypadku siedzi tylko gospodarz; gość i jego „wielki przyjaciel” (prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej) stoi w półskłonie, jakby miał zaraz opuścić Gabinet Owalny…
Nie zaszkodzi (nigdy nie szkodziło!) podlizać się „największemu naszemu sojusznikowi”, informując go, że są u nas ludzie i stronnictwa, którzy źle o nim mówią czy piszą… Donosimy więc, jak Tarczyński i Bielan – przed i w trakcie amerykańskich wyborów, albo jak sam prezes, stwierdzając, że wybór Trumpa to przejaw zdrowego rozsądku(!). A po miesiącu dorzuca: „Tusk sygnalizuje, że woli być liderem antyamerykańskiej europejskiej rebelii”. Błaszczak (w Radiu Zet) przypomina, że Sikorski i jego żona źle się wypowiadali o Trumpie i teraz może/powinno to zaszkodzić Polsce…
Kilka dni temu Morawiecki podlizywał mu się (na kongresie CPAC) słowami Vance’a z Monachium[1], by na koniec uderzyć w Tuska, który: „jest człowiekiem proniemieckim, bardzo pro brukselskim, nie rozumie wyzwań geopolitycznych współczesnego świata”. (…) Może zniszczyć Polskę, którą kochamy. Nie możemy mu na to pozwolić”. Przekaz o antyamerykańskiej rebelii organizowanej w Europie przez polskiego premiera powtarza też „obywatelski” kandydat na prezydenta. Kiedy odwiedza nas amerykański sekretarz obrony, Andrzej Duda wpycha mu na siłę odgrzewany kotlet „Fort Trump”, co gość kwituje uśmiechem bez wyrazu, wszak Amerykanie nie znają ironii…
Wreszcie osławione spotkanie (10 min.) obu prezydentów, zapowiadane jako ważne przez telewizyjnych ‘republikanów’. Nasz idzie w milczeniu przez ciąg pasaży, nie reaguje na pytania dziennikarza, a potem – jak przed spowiedzią – nerwowo zaciska dłonie, kręcąc się po VIP-roomie. Ich prezydent spóźnia się ponad godzinę i przyjmuje gościa jakby w antrakcie swoich show, en passant (jak mówią Francuzi). Nic by się stało, gdyby tam nie pojechał; zostałoby trochę kasy…
W podlizywaniu się Ameryce od polityków nie odstaje polski kler; oto proboszczowie (i wikarzy) w diecezji zamojsko-lubaczowskiej zamiast odwoływać się do Ewangelii, cytują wiceprezydenta Vance, oskarżającego Europę, że: odeszła od wartości, stosuje cenzurę, ignoruje wyborców i prześladuje chrześcijan. W Polsce spodobało się, że wice rzucił papieskim: „Nie lękajcie się!” – choć ani czas, ani okoliczności nie uzasadniają odwołania się do tych słów.
*
W prasie i na portalach (serwisach społecznościowych) pojawiają się wypowiedzi usiłujące zrozumieć tę prezydenturę. Jedna z komentatorek zwraca uwagę, że Trump „fragmentaryzuje rzeczywistość”, tzn. bierze jakiś jej wycinek, wyrywa z kontekstu i rozdyma do nienaturalnych rozmiarów.
Tu przypominam, że polskim wkładem w rozpoznanie tego wątku trumpizmu jest wiersz Juliana Tuwima Mieszkańcy (1933)[2], w którym „straszni mieszczanie” „widzą wszystko oddzielnie”. Rozczłonkowanie rzeczywistości (fragmentyzacja) nie pozwala na widzenie świata jako ‘wszechzwiązku zjawisk’ – jak chcieli marksiści, a wcześniej starożytni filozofowie greccy…
Inny wyznacznik doktryny Trumpa to skróty myślowe. Defensywne: obrona: rodziny, wiary, wartości, ‘walka ze światowym lewactwem’ itp. I ofensywne: „prezydent-komik”, „komediant bez sukcesów” (o Zełenskim), Unia to oszustka, odzyskam Kanał Panamski, włączę Kanadę do USA, zajmę Grenlandię itd. – jego ulubione słowo to „cło”.
*
Nie będziemy jednak wyręczać polityków ani politykierów, których pokrętne wywody często odstają od rzeczywistości. Przywołajmy dwie proste opinie; prof. Marek Migalski mówi o Trumpie, że to polityk „o mentalności i horyzontach myślowych piętnastolatka”. (…) najpotężniejszym człowiekiem świata jest głąb kapuściany”. Czytelnik portalu Oko.press pisze, że zachowania Trumpa wynikają z „zaburzeń mentalnych, typowych dla podeszłego wieku”. Widzi w tym początki Alzheimera („nieuzasadniona agresja, groźby, poniżanie, na razie werbalne, ale pewnie za rok czy dwa zacznie wrzeszczeć i rzucać się na ludzi z łapami”). Dostrzega też demencję (nieumiejętność odróżniania faktów od fikcji, osób bliskich od nieprzyjaciół), podejrzliwość, roszczeniowość i chorobliwą łatwowierność. Obawia się, że narastanie tych objawów, zmusi Amerykanów dla ich własnego bezpieczeństwa do odsunięcia Trumpa od władzy przed końcem kadencji.
W tym kontekście wypowiedź prof. Adama Rotwelda: „zakładam, że Trump nie jest szalony” – brzmi optymistycznie.
Ps. Kto oglądał ostatnie spotkanie Trump – Zełenski w Białym Domu, mógł wreszcie zobaczyć prawdziwą twarz Ameryki. Zwolennicy i wyznawcy PiS są zachwyceni!
- „Europa jest skansenem, dławi wolność słowa (…), jest słaba w obszarze wolności”. Ucisza niepokornych, manipuluje przy wyborach (…) walczy ze wszystkimi ruchami republikańskimi, w tym z moim obozem politycznym”. ↑
2.
Od rana bełkot. Bełkocą, bredzą,
Że deszcz, że drogo, że to, że tamto.
Trochę pochodzą, trochę posiedzą,
I wszystko widmo. I wszystko fantom.
Sprawdzą godzinę, sprawdzą kieszenie,
Krawacik musną, klapy obciągną
I godnym krokiem z mieszkań – na ziemię,
Taką wiadomą, taką okrągłą.
I oto idą, zapięci szczelnie,
Patrzą na prawo, patrzą na lewo.
A patrząc – widzą wszystko oddzielnie
Że dom… że Stasiek… że koń… że drzewo… ↑
JS
Jestem nieomal pewien, że,… cały świat i nikt na tym świecie nie miał wątpliwości co do tego, kto jest kim, kto do kogo i po co przybył, kto jakie ma karty, atuty i role do spełnienia. Dotychczasowe tej rangi polityczne spotkania, ewidentnie nierównych sobie przedstawicieli, zawsze polegały na uprzednich ustaleniach aby uniknąć tego, co się właśnie stało. To gospodarz ceremonii w swej próżności, bez zastanowienia i analiz, oczekując bezwarunkowych należnych mu prezentów; w tym najcenniejszego z cennych; prezentu z wolności i przyszłości narodu, na którą nie otrzymał cienia gwarancji, na oczach świata poniżył słabeusza sam ponosząc wizerunkową klęskę,…. Okazało się, że mocarstwo gra,… w trzy karty. Dwór gospodarza zamienił dyplomatyczny protokół w tani wodewil.
Nie tylko w rosole na wierzch wypływają szumowiny. Tych z polityki trudniej się pozbyć. Nie potrafimy uczyć się na błędach, zapomnieliśmy do czego doprowadzili czapkujący, zabiegający o względy Katarzyny II. Tymczasem na zachodzie budzą się nacjonaliści; już można było usłyszeć głos o naszej granicy. Rodacy winni przypomnieć sobie mapę I i II RP (zwłaszcza jej zachodnią i północną część), wówczas zrozumieją do czego mogą doprowadzić “trumpopodobni”. Naczelny Moskal nieźle by się uśmiał. “Lata mijają a ty się trzymasz odwieczna polska głupoto” – Kabaret O. Lipińskiej.
Polską głupotę wraz z polskim katolickim ciemnogrodem ” hoduje ” od setek lat polski KRK.
Czekam kiedy pisowsko-kościelno-konfederacka propaganda przesunie medialną wajchę na wschód i zacznie wychwalać Putina , jako ostatniego obrońce wartości chrześcijańskich..
Wszyscy doszukują się specjalnej taktyki w wypowiedziach Trumpa ale narzuca się proste wyjaśnienie. Wygląda na to że Trump dąży do zawieszenia broni, które przedstawi jako pokój. Wyjaśni że Putin go szanuje (w odróżnieniu od Joe Bidena) i nie złamie rozejmu. A jeśli złamie to będzie wina Zełenskiego, którego Putin nie szanuje.
Ciekaw jestem kiedy Amerykanie sie zorienyują , że wybrali na prezydenta rosyjską pomarańczową marionetkę.
Wtedy, gdy na ulice NY wyjadą ruskie czołgi!
Tego jeszcze nie było. Komentatorzy nie nadążają ze swoimi komentarzami, zwykle mieli na nie czas., żeby coś mądrego napisać A dziś wydarzenia rozgrywają się, jak by powiedział Kwicoł – dość wartko. A sprawcę tego dynamizmu polityki światowej jest cyniczny jak zwykle, nie odróżniający już fikcji od faktów (a może tylko udaje) amerykański prezydent, niewyrośnięty nowojorczyk z zachowania, uważający się za pępek politycznego świata. Włosy dęba stają światowym politykom, a w szczególności tym z Europy zachodnie. Ni jak nie wiedzą jak maja się do tego gościa ustawić. Politycznie, rzecz jasna.
Wczorajsze spotkanie w Białym Domu – Tramp- Żełeński wstrząsnęło wieloma politykami i komentatorami na całym świecie. Chyba jeszcze nigdy w historii dyplomacji, nikt nie widział takiej publicznej połajanki jaką Tramp zafundował głowie państwa, które od 3 lat, co by nie powiedzieć dzielnie walczy w obronie swego państwa. Kopanie zaś słabego, leżącego to nie dobry przykład na budowanie wizerunku światowego męża, stanu – obrońcy pokoju światowego, zafiksowanego na chęci otrzymania pokojowej nagrody Nobla, jako politycznego akcentu jego politycznej kariery. Chyba musiałoby powtórzyć drugie Camp David, w co wątpię. Nie wiem, czy Komitet Noblowski utrzyma standard i z politycznej poprawności przyzna człowiekowi nagrodę pokojową, który z agresora i terrorysty zrobi obrońcę światowego miru. Nie wiem czy może mnie jeszcze coś zaskoczyć. Moim skromnym zdaniem, wczorajszy show był niczym innym, jak znalezieniem kozła ofiarnego, w kontekście braku porozumienia Tramp-Putin. Tłumaczenie się jest zarazem próbą usprawiedliwiania się, że zrobił wszystko dla pokoju, tak jak przed wyborami obiecał.
Obawiam się że JS będzie miał wiele do pisania w związku z nadchodzącymi wydarzeniami, w szczególności będzie, jak tradycja każe, ekstra łajał polską klasę polityczną (ich sztandarowych przedstawicieli), szczególnie zidiociałą na trampowym punkcie jej prawą stronę.
Czytając analizę trampizmu miałem nieodparte wrażenie, że PiS z Duda na czele nie przerobili lekcji Gombrowicza, który właśnie takie służalcze i pełne lizusostwa postawy ośmieszał. Nazywał je upupianiem i niedojrzałością. Trump wraz z Vance’s swoim chamstwem pokazali, że zasługują jedynie na wzgardę.
W świetnym komentowaniu rzeczywistości JS formułuje ciekawe przypuszczenie, że kaczyzm mógł być inspiracją czy wzorem dla trumpizmu. To się kojarzy z dowcipem opowiadanym przez Ronalda Reagana o dwóch Rosjanach idących w latach 80-tych moskiewską ulicą. Jeden pyta drugiego: Sasza, czy to co nas otacza wokoło to już jest komunizm ? Nie, nie – odpowiada pytany – będzie jeszcze dużo gorzej !
„Będzie jeszcze dużo gorzej” to zarazem obietnica ale i groźba. Obydwie codziennie stają się rzeczywistością, jak w dobrym kryminale – w pierwszej scenie pada trup a potem napięcie ciągle rośnie. Co prawda tytuł – „Trumpizm nasz, polski” ma wydźwięk w stylu: trumpizm ze zwieszonym ryjem, ale nawet taka, groteskowa forma alt-rightu, z czapeczkami MAGA na głowie zamiast trampek, jest dalece niestrawna. Nie da się spokojnie znosić JK, jego akolitów w tym płaszczaka, jego alfonsa obywatelskiego i kolejnych złoczyńców i złodziei, którzy zarzuty prokuratorskie tłumaczą zemstą polityczną.
Odchodząc od naszego, kieszonkowego trumpizmu, warto zobaczyć co się dzieje w oryginale. A tam napięcie rośnie. Ledwie „zapomnieliśmy” o sformułowaniach Trumpa, że to Ukraina jest winna wojnie a Żeleński jest dyktatorem bez poparcia społecznego, a już zaliczyliśmy wyjątkową w swojej unikatowości awanturę dyplomatyczną w gabinecie owalnym Białego Domu. Obawiam się, że to jeszcze wcale nie najgorsze co nam się przydarzy.
Na marginesie tego zdarzenia warto wspomnieć o pewnej manierze czy postawie Ukraińców począwszy od Żełeńskiego, która co prawda pozwoliła im prowadzić wojnę przez już trzy lata, ale w konsekwencji wcale nie musi być pomocna przy staraniach o rozejm czy pokój.
Manierą Żełeńskiego od początku wojny 24 lutego 2022 r. było bardzo szczególne w formie „proszenie” o pomoc dla walczącej Ukrainy. Żełeński nie tyle prosił o pomoc, ile zasłaniając się argumentem, że Ukraina walczy za nas (przy czym to “nas” dotyczyło każdego konkretnego kraju w Europie i na świecie), domagał się i żądał pomocy. Wyrazów podziękowania i wdzięczności za okazaną pomoc stosował mniej oraz wyjątkowo oszczędnie, co czasem sprawiało przykrość i smutek ofiarodawcom. Tak było z Polską, która protestując przeciw ukraińskim produktom rolnym destabilizującym nasz rynek, spotkała się z falą krytyki ze strony Ukrainy, która przecież walczy za nas czyli za Polskę. Podobnie domaganie się prawa do ekshumacji szczątków Polaków ofiar rzezi wołyńskiej pozostawało bez reakcji Żełeńskiego i czynników decyzyjnych Ukrainy, podczas gdy najeźdźcy Niemcy, mogli spokojnie takich ekshumacji swoich obywateli dokonywać. Dziennikarze i publicyści, skądinąd przychylni i solidarni z Ukrainą, kiedy zwracali na to uwagę wcześniej byli karceni przez polityków oraz innych dziennikarzy za antyukraińskie akcenty.
Nie zwracanie uwagi na brak kwalifikacji ale i skłonności dyplomatycznych Żełeńskiego miało swoją kulminację w piątek, 28 lutego ’25 w Białym Domu. Nie przepadam za Trumpem, a zwłaszcza za J.D. Vancem, ale rozumiem, że publicznie pouczani i negowani przez Żełeńskiego w końcu postanowili mu dać nauczkę i posłać do kąta. Owszem zrobili to w sposób daleki od dyplomatycznego, ale i Żełeński dał koncert niekompetencji. Chciałoby się powiedzieć wart pac pałaca, choć to Żełeński miał do stracenia więcej, co skwapliwie uczynił.
Cała ta awantura przypomniała mi konkluzję powstania Bohdana Chmielnickiego 1648-1657 zawartą w Rzeczpospolitej Obojga Narodów Pawła Jasienicy. Komentując ustalenia polskich historyków oparte o relacje i dokumenty świadków epoki Jasienica zwracał uwagę, że po sukcesach powstańczych dyplomaci I RP namawiali Chmielnickiego i dowódców powstania do pogodzenia się z Koroną sugerując, że takie zabiegi mogą doprowadzić do włączenia Ukrainy do imperium RP jako trzeciego narodu. Sukcesy i zadufanie kozaków, brak doświadczeń i umiejętności dyplomatycznych, oraz bezwzględne mordowanie posłów, parlamentariuszy i Polaków w ogóle, zaprzepaściło takie możliwości. Zamiast tego Chmielnicki i kozacy „dogadali” się z carem i marzenia o własnej państwowości poszły się gwizdać na ponad 300 lat. Państwowość odrębną uzyskali dopiero w 1991 r. a o suwerenność właśnie walczą na wojnie. Myślę, że po wystąpieniach zagranicznych Żełeńskiego władze Ukrainy mają ważną lekcję do odrobienia i to szybko.
Wracając do Trumpa i jego administracji trzeba pamiętać, że domniemany pierwowzór „kaczyzm” na razie jest w odwrocie, czego trumpizmowi życzmy z serca.
Wielostronna analiza J. S. stawia ważne pytania. Czy Trump mógł się wzorować na Kaczyńskim? To niewykluczone, ale właściwie… Po co miałby to robić? Dyktatorzy – światowi i prowincjonalni – nie muszą się naśladować. Oni podświadomie wiedzą, co mają robić, zwłaszcza że gama możliwych działań jest tu ograniczona: sparaliżować sądownictwo, przechwycić media, policję i wojsko, potem szkolnictwo, żeby wychowywać bezmyślnych wyznawców. Wspólna jest im też pogarda dla wszystkich innych, nieskrywana na ogół wcale, wręcz przeciwnie, manifestowana otwarcie, wręcz ostentacyjnie. Znamienne, że ofiarą tej pogardy obu, Kaczyńskiego i Trumpa, stał się… Andrzej Duda, który jednak nie zaprzestał mimo to budzących zażenowanie umizgów do swoich „patronów”.
To, co się stało, w Gabinecie Owalnym w piątek, koszmarne widowisko, oglądane zapewne przez sporą część ludzkości, przyniesie może pewne dobre owoce. Zełenski pokazał, że można nawet wobec takich globalnych gangsterów zachować godność i honor. A cały świat mógł zobaczyć w całej krasie, „prawdziwą twarz Ameryki”, jak trafnie rzecz nazywa J. S., imperialną butę Trumpa, „małego człowieka do wielkich interesów”, wyniesionego na sam szczyt przez brudną pianę historii. Może to sprawi, że Europa się „ogarnie” i śmielej zacznie wykorzystywać swój kolosalny potencjał. I pokaże źle wychowanemu Wujowi Samowi, że może się bez niego obyć.
Sławek słusznie wskazuje na braki dyplomatyczne Żełeńskiego.
Pytanie, czy to braki, czy celowe działania. Aktor wie, że wszelkie gesty są odbierane też podświadomie, że budują wiarygodność odgrywanej postaci.
Przychodzenie w garniturze i grzeczne uśmiechanie się obowiązuje w czasie pokoju. W czasie wojny, gdy niszczony jest kraj, umierają ludzie, rujnowane są miasta itd. te normy są zawieszone – wydaje się podkreślać Żełeński.
Jaki skutek przyniosą te “braki w dyplomacji”, czy to wyreżyserowanej, czy wynikające z autentycznego napięcia, czy rzeczywiście z mankamentów osoby – to się okaże.
.
Narazie Trump zyskał prestekst do przerwania pomocy Ukrainie. Jednak wydaje się, że zrobiłby to i tak. Już przed wizytą w Białym Domu USA wszak głosowała w ONZ wspólnie z Rosją i Koreą Północną.
Trump wskazywał, że Ukraina nie ma kart do gry i musi działać tak, jak jej zagrają, czyli oddać skarby, jakie ma bezwarunkowo. Do tego nie potrzebne jest Ukrainie wsparcie Stanów.
Ile stracił Żełeński stawiając się, się nie dowiemy. Wygląda na to, że decyzja już i tak była podjęta, na co wskazywało budowanie narracji o dyktatorze bez wyborów, a także wspomniane głosowanie.
Inna rzecz, która się wydarzyła, po połajance w Białym Domu, to ogromne wsparcie polityczne, jakiego udzieliła Europa w tym silne miltarnie Francja i Wielka Brytania.
Czy za gestami pójdzie coś więcej? Brak uśmiechów, dobrych manier i wogóle “dyplomacji” pozwolił zobaczyć ostry obraz, bez zakłóceń. A z niego wynika, że Biały Dom ma ogromne parcie na nawiązanie współpracy z Rosją wierząc być może, że w ten sposób osłabi Chiny, albo po prostu z głupoty – przyczyną nie ma znaczenia. Teraz nie można udawać, że się tego ie widzi.
.
Jeszcze apropos kaczyzmu-trumpizmu
Jedną z cech charakterystycznych tego typu zarządzania jest to, że się rywali oskarża o to, do czego samemu się dąży.
Także jeśli Trump oskarża:
” you are gambeling with World War III !” to ja mam ciarki na plecach, bo to oznacza, że on sam rozważa na ile pomysł III wojny światowej mógłby utrwalić nazwisko TRUMP na kartach historii.
Być może zachowanie Żełeńskiego w Białym Domu to była celowa gra na obnażenie prorosyjskiej orientacji Trumpa i jego administracji. Może Żełeński jest świetnym aktorem. Tego nie można wykluczyć, choć igranie z losem własnego kraju wydaje się mało prawdopodobne, ale kto wie ?
Jeżeli chodzi o III wojne światową, to nie wiem czy Trump ją rozważa w kategoriach miejsca w historii. Możliwość wybuchu takiej wojny może być poważna, kiedy Trump i jego ludzie zorientują się, że Putin ich oszukał i ugrał wszystko a oni nic. Dyplomacja administracji “odwróconego Kissingera” jest nawet nie to, że nierealna – jest naiwna i dziecinna. Rosji zależy na technologiach zachodnich i dlatego musi wyjść z izolacji, a Trump jej to właśnie zapewnia. Niemniej Putin i Rosja oszukają każdego i nie dotrzymają żadnych zobowiązań a to może spowodować eksplozję ego Trumpa.
Wygrana Trumpa została przyjęta z radością przez pis. Po czterech latach do władzy powrócił człowiek, z którym utożsamia się obóz Kaczyńskiego, mający jak słusznie zauważa JS wybujałe ego, zapędy autokratyczne oraz rządzi przez konflikty i gardzi prawem. Znamy to z polskiej sceny politycznej. Spotkanie Zełenski Trump było przykładem wyreżyserowanej strategii, której celem było pokazanie prezydentowi Ukrainy gdzie jego miejsce. Próba zrobienia z ofiary napastnika nie powiodła się. Po wydarzeniach do jakich doszło w Białym Domu sympatia polityków pis nie zmieniła się. Pochwałę zachowania Trumpa i jego zastępcy wobec Prezydenta Ukrainy można było zauważyć u wielu z nich. Po raz kolejny doszło do uruchomienia złych instynktów. Zełenski z bohatera stał się wrogiem, nieszanującym supermocarstwa i jego przywódcy. Nie zabrakło obraźliwych haseł, które pokazują brak szacunku do drugiego człowieka. Trumpizm rozbudził emocje ludu, do głosu doszły złe zachowania, które nie powinny mieć miejsca. Cel Rosji został osiągnięty.
Dwie uwagi: abp. Zygmunt Szczęsny Feliński w roku 1863 został przez cara Aleksandra II skazany na 20-letnie zesłanie do Jarosławia nad Wołgą. Co się tyczy III wojny światowej, proponuję przyjąć inną nomenklaturę – I wojna światowa w XXI wieku, a nie trzymać się niewolniczo nazewnictwa z ubiegłego stulecia. Każde wiek ma swoje wojny i chronologię.
A dyć to nie “niszowy felietonista”, ale genialny obserwator rzeczywistości i mistrz słowa. Gratuluję takiego spojrzenia
Niedawno, za pierwszego Trumpa (a może za Bidena?) w Nowym Jorku odbyła się promocja angielskiej wersji książki prof. Legutki ‘Tryumf człowieka pospolitego’. Pisano o niej: “poczytna książka traktująca „o podobieństwach między komunizmem i socjalizmem a liberalną demokracją”, która cieszy się wzięciem w Ameryce”. Podobno imprezę zorganizowała jakaś fundacja obecnego prezydenta. Pospolitak wreszcie zatryumfował, a jego przyjście zapowiedział polski profesor (jak jaki prorok)…
Legutko jako prorok ! Tego jeszcze nie grali. I pomyślec, że tego proroka JK kopnął w zadek jak jakiego pospolitaka. Właściwie to czemu nie ? W końcu prorok okazał się glupszy od pospolitaka, bo uwierzył we własną propagandę. Teraz ta sama zasada dobiera się do życi samemu JK ! I tak musi się zakończyć każda próba oszukania rzeczywistości. W USA także.
Zastanawiając się, co było pierwsze – jajo czy kura – Kaczyński/Trump (lub na odwrót) tracimy z pola wiedzenia kampanię wyborczą. A tu na czoło wysuwa się nasz młody trumpista: amerykańskie gesty, odzywki, ruchy, show na hulajnogach, odlot ekonomiczny i polityczny… Ludzie walą na wiece dr. Mentzena, którego popiera sam prezydent, licząc na nową robotę w Warszawie, bo nie w świecie.