12.03.2025
To, że świat zwariował już wiemy, teraz ważniejsze jest to, czy nie zwariujemy również my. Zwariował świat polityki i ludzie jacy się w niej pojawili w Stanach Zjednoczonych AP w efekcie wyborów prezydenckich, które wygrał Donald Trump. To była decyzja Amerykanów, nie nasza.
To, że wynik tych wyborów tak mocno wpływa na nasze życie jest wynikiem myślenia o świecie jako o „globalnej wiosce”, myślenia jakie obowiązywało przez ostatnie dziesięciolecia. Koncepcja „globalnej wioski” była iluzją, to nie była ani globalna ani wioska – świat był przede wszystkim areną ostrej walki politycznej, ale i zbrojnej, jaką toczyły miedzy sobą wielkie państwa narodowe używające często haseł i idei nawiązujących do wielkich idei braterstwa i solidarności w imię uzyskania swoich imperialnych celów.
Od czasu upadku ZSRR dominującym państwem stały się Stany Zjednoczone, Chiny za czasów przewodniczącego Mao były państwem upadłym, z takimi sukcesami jak słynna rewolucja kulturalna i przydomowy wytop żelaza na potrzeby komunistycznego państwa. Chiny to jednak nie państwo a cywilizacja, wystarczyło trochę czasu, a stały się tym czym są – światową potęgą informatyczną i przemysłową i znaczącym graczem na światowej arenie. Chiny wchodzą na różne rynki używając przede wszystkim kapitału, a nie armii, ich pozycja w Afryce pokazuje, jak skuteczna jest to metoda, a projekty takie jak budowa Jedwabnego Szlaku obejmującego również Polskę, pozwalają na lepsze rozumienie Chin jako cywilizacji, a nie państwa (używam tego pojęcia za prof. Góralczykiem, naszym najlepszym znawcą Chin). W obecnym zamęcie, jaki zapanował w świecie za przyczyną Donalda Trumpa i jego „żołnierzy”, Chin jakby nie ma, nic nie słyszymy o tym co stanie się, a stanie, z Tajwanem. Tamten teatr politycznych i wojskowych działań nie jest obecny w naszych serwisach informacyjnych – to błąd, a że to daleko, to żaden argument, świat jest podobno globalną wioską – czyż nie?
To Chiny będą prawdziwymi zwycięzcami tej awantury, której jesteśmy świadkami, to Chiny wejdą na scenę w czasie dla siebie dogodnym i pokażą i Ameryce i Rosji, nie mówiąc o Europie, bo ta się tu nie liczy – na czym polega „robienie polityki”. Stawiam dolary przeciw orzechom, że tak się stanie, a gdy ktoś zapyta skąd o tym wiem, odpowiem zgodnie z prawdą – z wyobraźni, z politycznej wyobraźni.
W światowej rozgrywce pomiędzy Trumpem a Putinem, rozgrywce w której Ukraina jest przedmiotem, a nie podmiotem, Chiny zachowują pozycję arbitra czekając na ten moment, w którym ich wejście do gry okaże się decydujące. To, że jeszcze ich nie ma na tych konferencjach czy negocjacjach znaczy tylko jedno – to jeszcze nie ten moment.
Skoro to jeszcze nie ten moment, to może krótko o tym, co teraz na polskim podwórku. Najważniejszą sprawą jak się wydaje, jest zapowiedź szkoleń wszystkich, wszystkich chętnych, mężczyzn ale i kobiet, w żołnierskim rzemiośle.
To powinno być już dawno programem rządu, wszystkich rządów, to powinno być działaniem równoległym do zniesienia obowiązkowej służby wojskowej (a to już dziesięciolecia). Przez te dziesięciolecia Polki i Polacy żyli w iluzji, że wojny tutaj nie będzie, że to doświadczenia ojców i dziadów, że to tylko temat kolejnego filmu „polskiej szkoły filmowej”, że bomby i czołgi są w użyciu gdzieś tam daleko, w dzikich krajach, ale nie u nas w Europie, tej najlepszej krainie szczęścia i obfitości, zaś od wejścia do Unii wierzyliśmy, że wojny u nas nie będzie tym bardziej.
Wojna była stale, zawsze na świecie ludzie mordowali się stosując coraz bardziej okrutne metody, zbrodnie ludobójstwa zdarzały się wszędzie, w Europie też. Wyrosły dwa pokolenia Polek i Polaków żyjących w przeświadczeniu, że wojna to coś, co zdarzało się kiedyś, że ich czas upłynie bez wojny, a służba w wojsku to zawód, który można sobie wybrać tak, jak inne zawody, że wystarczy armia zawodowa przygotowana do obsługi coraz bardziej skomplikowanego sprzętu by wszyscy inni, obywatele Polski, byli bezpieczni.
Czas pozbyć się tych iluzji. Taki świat, świat bez wojen może być w poezji i literaturze, świat prawdziwy, z prawdziwymi ludźmi. jest taki jakim był 90 lat temu, gdy w Niemczech rządził Adolf Hitler a Niemcy uważali go za wodza i zbawcę (ciekawe ilu Amerykanów myśli tak o swoim prezydencie).
Najtrudniejszym w realizacji planu powszechnego szkolenia wojskowego polskich obywateli będzie zmiana myślenia o tym, czym jest państwo, czym jest wojsko, czym jest wojna. Trzeba zmieniać już, a nie wtedy, gdy wojna stanie się faktem – wtedy nie będzie czasu na takie programy, wtedy będą się liczyć postawy.
Czy Polki i Polacy pokażą, że są tymi samymi ludźmi, jakim okazali się we wrześniu 39 roku ?
Czy stać ich będzie na decyzje heroiczne, takie jak na przykład mojego ojca, marynarza floty wojennej, który 31 sierpnia zgłosił się do wojska w Gdyni, a gdy powiedziano mu, że to wspaniała postawa i że bardzo mu dziękują ale nie zostanie przyjęty bo…nie ma broni, to on, pracownik Urzędu Pocztowego w Gdyni, wrócił do Urzędu, zabrał swojemu naczelnikowi służbowy pistolecik i wrócił, mówiąc że broń już ma. Był żołnierzem płk. Dąbka, walczył trzy tygodnie w obronie Gdyni, a potem, ranny, był niewoli, na robotach w Niemczech aż do 44 roku. Zrobił to mimo, że trzy tygodnie przed wybuchem wojny urodził mu się syn, czyli ja. Czy teraz stać będzie ludzi na takie postawy?
Ilość zgłoszeń na te dobrowolne szkolenia wojskowe, szkolenia 1, 3 dniowe lub miesięczne będzie najlepszym wskaźnikiem postaw Polek i Polaków w 2025.

Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.
Celne. Dodałbym jeszcze obowiązkową historię na maturze. Historię nauczana według klucza przyczyn i skutków, a nie dat i imion. Szkoła powinna uczyć też podstaw psychologii, żeby dzieci potafiły rozpoznać nie tylko zły dotyk, ale też manipulację.
“…Chiny będą prawdziwymi zwycięzcami tej awantury, której jesteśmy świadkami…”
*
To bardzo prawdopodobne, chociaż Chiny stoją przed kilkoma poważnymi problemami. Najważniejszy z nich – demograficzny. Dawna polityka jednego dziecka oznacza szybkie starzenie się społeczeństwa i powiązane z tym problemy. Drugi, poważny problem to władza absolutna Xi. Odejście od kolektywnego zarządzania państwem Deng Xiaopinga skazuje Chiny na wszystkie ryzyka błędów władcy absolutnego Xi Jinpinga. Istotnym problemem jest również blokowanie podmiotowości społeczeństwa i zapędy totalitarne Komunistycznej Partii Chin to kolejna bariera rozwoju. Sposób w jaki Chiny rozwiążą lub nie rozwiążą tych i podobnych problemów zdecyduje o ich zdolności do dominacji na świecie.
*
Masowe i zróżnicowane szkolenia wojskowe to ważny i potrzebny projekt. O jego powodzeniu zdecyduje atrakcyjność samego programu, oraz postawa Polaków. Moim zdaniem taki program może odnieść poważne skutki w perspektywie dekady a nie jednego roku. W tym roku mogą powstać programy takich szkoleń, oraz pierwsze kursy pilotażowe. Formowanie kadr kstałcących ludzi oraz budowa bazy szkoleniowej, wymaga co najmniej kilku lat. Aby nie zniechęcic obywateli do tego rodzaju szkoleń muszą one być nowoczesne w treści i formie. Najgorszą rzeczą byłoby bezmyślne gonienie mężczyzn po poligonach w stylu XIX wiecznej musztry i gimnastyki w terenie, bo to ze współczesnym polem walki nie ma nic wspólnego. Podobnie obrona cywilna to zdecydowanie coś innego niż PO z czasów szkół w komunistycznej Polsce.
Jerzy Krzysztoń (“Obłęd”) pytał o pigułkę na chorobę świata. Jednak stan świata to wyłącznie obraz stanu ludzi, niestety. Nie ma innego świata poza tym, jaki stanowią jego mieszkańcy.. O czym zresztą Autor pisze. Chyba nie ma innego sposobu by to zmienić, jak wolna od polityki edukacja, a może bardziej jeszcze szlachetna kultura (teatr, poezja, muzyka).
Jeszcze dwa zdania. Myślę o Francuzach. Rozmawiają nie o polityce, lecz o przeczytanych książkach, obejrzanych spektaklach. Ale kiedy trzeba – wszyscy są na ulicach.
A pamiętasz Andrzeju ilu było ludzi na ukraińskim majdanie, a ilu w demonstracjach w Mińsku ? – to sytuacja tworzy tłum polityczny, to nie jest codzienność, o której piszesz mówiąc o Francuzach. My też mieliśmy 1905, 1980 i inne takie daty. Ulica to zryw a tu trzeba pracy organicznej przez lata o ile nie przez dziesięciolecia
Lata temu prowadziłem warsztaty w Saint Martin La Plaine, małym mieście za Saint-Etienne. Pewnego dnia nikt nie zjawił się na zajęciach, większość mieszkańców pojechała do Lyonu na demonstrację. Niepotrzebna była jakaś sytuacja tworząca tłumy. Czuli się po prostu obywatelami.