Andrzej Koraszewski: Dialog z głuchymi i głodnymi13 min czytania


16.05.2024

Ludzie mają skłonność do stadnego myślenia i do stadnego obłędu, a zmysły powoli odzyskują indywidualnie, jeden po drugim.
Charles MacKay

Odwiedził nas przyjaciel z Warszawy. Rozmawiamy o Żydach, a dokładniej o tych dobrych ludziach, którzy radośnie wskakują w buty dziadków i pradziadków i szukają potwierdzenia, że coś z tymi Żydami jest nie tak. Nie, oczywiście, broń boże, żadnymi antysemitami nie z są, skądże znowu, wręcz przeciwnie. Ale to zabijanie dzieci, ludobójstwo, głodzenie cywilnej ludności… W rozmowach wyskakują autorytety ONZ, Amnesty International, Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości i bóg wie kogo. Nie, nie są antysemitami, no ale gazety, radio i telewizja, a wreszcie koronny dowód, że coś z tym Izraelem jest nie tak, bo sami Żydzi piszą, jaki Izrael jest straszny.

Czy można przełamać tę absolutną pewność dobrych ludzi, którzy oburzą się na proste stwierdzenie, że powtarzają propagandę Hamasu przekazaną im przez „rzetelne” źródła, rzetelnie powtarzające wiadomości nie tylko nieścisłe, ale oparte na starannym unikaniu wszystkiego, co może ich pewność podważyć?

Czy jest szansa na przełamanie postawy obronnej rozmówców przekonanych, że są dobrze poinformowani?  Ludzi, którzy jak pewna znana aktywistka słusznej sprawy odpowiadają, że nie trzeba być znawcą historii Bliskiego Wschodu, żeby potępiać mordowanie palestyńskich dzieci.

Wiedziałem, że nie mam dobrych rad, bo niby skąd mam wiedzieć jak przebić mur solidny jak jasnogórskie wały? Głośno myśląc rzuciłem pomysł z talią kart, która pomogłaby przynajmniej zacząć rozmowę o tych konkretach, o których rozmawiać nie chcą.

Przyjaciel zapalił się, ale ogień szybko wygasł, bo ani on, ani ja nie jesteśmy grafikami komputerowymi, więc pomysł rozbija się o brak umiejętności.

Po jego wyjeździe dręczyło mnie pytanie, jak też takie narzędzie do rozbijania muru niezachwianej  pewności mogłoby wyglądać?

Zacznij od asów – pomyślałem kładąc się spać i zostałem z głową na poduszce i bez szans na zaśnięcie.

Należałoby zacząć od prezydenta Xi, Putina, Kima i Chameneiego. Trzy mocarstwa nuklearne i Iran, który za chwilę będzie miał bron atomową, trzy mocarstwa śniące o wielkości. Łączy je nienawiść do Zachodu i demokracji, chęć zniszczenia Ameryki i świadomość, że dobrych ludzi do walki z kapitalizmem, imperializmem i rasizmem najłatwiej zmobilizować budząc to, co w dobrych ludziach siedzi najgłębiej.

Dla Xi i Putina Iran to harcownik, który przygotuje pole przed walną bitwą. Może jednak warto zacząć od asów, które szybciej doprowadzą do Palestyny? Decyduję się na  Chameneiego i szejka Al Azharu – dwóch  najważniejszych duchownych islamskiego świata, stojących na czele dwóch skłóconych od 1400 lat wyznań islamu, nienawidzących się i konkurujących ze sobą o to, kto bardziej nienawidzi Żydów.

Obaj chcą tego samego – światowego kalifatu, którego stolica powinna być zdaniem jednego w Teheranie, a zdaniem drugiego w Kairze. Prawda, bez wiedzy o ambicjach tych dwóch trudno zrozumieć Palestyńczyków. Asem w tej grze jest również prezydent Turcji, który marzy o wielkiej Turcji, jak Putin o wielkiej Rosji, i też chciałby światowego kalifatu, ale z siedzibą w Ankarze. Jest jeszcze Emir Kataru, główny finansista Bractwa Muzułmańskiego w krajach arabskich, gospodarz i opiekun Al Dżaziry. 

Marzenia tych asów pomagają odrobinę lepiej zrozumieć, dlaczego Hamas marzy o światowym kalifacie ze stolicą w oczyszczonej z Żydów Jerozolimie.

Króle. Dziś wszyscy patrzą na Hamas, jedni z nieskrywaną sympatią, inni ze współczuciem, a jeszcze inni z niepewnością, ale bez specjalnej ciekawości, co stanowi ich Karta założycielska i dokąd zmierzają.

Dwóch głównych przywódców Hamasu mieszka w Katarze, ten w Gazie jest w kłopotach, co dobrych ludzi poważnie niepokoi, ale nie bardzo wiedzą, jak to ująć w słowach, więc pozostają przy oburzeniu na informacje, że Żydzi zabijają muzułmańskie dzieci i głodzą dorosłych, o czym przecież donosi Ministerstwo Zdrowia Hamasu. Jak przedstawić czterech króli?

Czy ci władcy Gazy i ten „prezydent” państwa „Palestyna” przejmują się losem palestyńskiej ludności? Czy zostaliby wybrani w wolnych wyborach? A może Palestyńczycy wybraliby kogoś jeszcze bardziej radykalnego? To co wydaje się pewne na podstawie ich wypowiedzi, statutów ich organizacji, dyplomatycznych wysiłków i codziennych decyzji, to że uważają mieszkańców rządzonych przez nich terenów za mięso armatnie i interesuje ich wyłącznie dobrobyt za lojalność. Nie trapi ich bezrobocie, ani brak mieszkań, nie interesuje ich możliwość zamienienia Gazy w Singapur Morza Śródziemnego, ani Autonomii Palestyńskiej w kraj start-upów. Milionerów w ich posiadłościach nie brakuje, dzielnice nędzy są ważne, bo to główne źródło dochodów z międzynarodowych dotacji, źródło rekrutacji wojowników i znakomite obrazy dla propagandy. Królowie są oskarżani przez własne społeczeństwa  o nepotyzm i korupcję. Rzadziej o sprowadzenie nieszczęść na mieszkańców Gazy i Autonomii, ale takie zarzuty mogą kosztować życie, a w najlepszym przypadku utratę pracy.  

Palestyńskie kobiety są też bardzo ważne. Dają życie i wychowują, walczą i prowadzą dyplomację na arenie międzynarodowej. Które palestyńskie kobiety pokazać człowiekowi, który ma wyrobione poglądy? Po namyśle dochodzę do wniosku, że trzeba pokazac matkę cieszącą się ze śmierci syna terrorysty-samobójcy, terrorystkę, która jest wzorem osobowym pokazywanym w podręczniach szkolnych, terrorystkę, która jest podejmowana przez zachodnie uniwersytety, „uchodźczynię”, która reprezentuje „Palestynę” w amerykanskim Kongresie.   

Jaka ideologia kryje się za Hamasem, a może nie tylko za Hamasem, może również za OWP (chociaż tu widzimy silniejsze wpływy radzieckie), pokazuje to symbolika bojowników Hamasu i Fatahu, tą samą symboliką posługują się bojownicy Hezbollahu i Huti.   

Wielu (również arabskich autorów) nazywa to islamonazizmem. Historycy wskazują na powiązania palestyńskiego ruchu narodowego z niemieckim nazizmem od lat 30. ubiegłego wieku. Zrodzone w Egipcie Bractwo Muzułmańskie od samego początku rozwijało się w ścisłej symbiozie z niemieckim nazizmem. Egipt i Syria były bezpośrednio po drugiej wojnie światowej schronieniem dla setek oficerów SS, którzy pomagali budować egipskie i syryjskie siły zbrojne. Z czasem radzieccy doradcy sugerowali wyciszenie otwartego przyznawania się do nazizmu i raczej oskarżanie Żydów o faszyzm albo nazizm, bo to jest dobrze odbierane na Zachodzie. Zaczęło się arabskie negowanie Holokaustu z równoczesnym zapewnianiem, że oni ten Holokaust dopiero urządzą. Mein Kampf drukowano w astronomicznych nakładach, kolejne pokolenia wychowywały się na literaturze nazistowskiej w połączeniu z radziecką literaturą antysyjonistyczną.       

Jak głębokie ślady zostawiło na ludziach wychowanie przez Hitlerjugend? A przecież to nie trwało długo. Dotknięte tą zarazą zostało jedno pokolenie Niemców. Co dzieje się z dziećmi wychowywanymi do militaryzmu od kołyski?       

W miarę dorastania dziecko otrzymuje coraz więcej wiedzy, tej teoretycznej o radości umierania za Allaha i tej praktycznej, o tym, jak zabijać niewiernych. Ćwiczenia zaczynają się od rzucania kamieniami. Na ogół te kamienie to tylko demonstracja, czasem tylko udaje się kogoś zabić, kiedy się celnie trafi w szybę samochodu, albo kiedy kamień wystrzelony z procy trafi Żyda w głowę. Ten sport z kamieniami zaczyna się około ósmego, dziewiątego roku życia. Nie wiem dlaczego przypomina mi to petycję Żydów jemeńskich do tureckiego kalifa z prośbą o zabronienie wybijania szyb w żydowskich domach. Władze tureckie nawet zareagowały, ale otrzymały odpowiedź z Sany, że to stary obyczaj i nic na to nie można poradzić. Palestyńskie dzieci też podchodzą z szacunkiem do uświęconej tradycji i rodzice zazwyczaj nie mają nic przeciwko temu. Prawdziwe przygotowanie do życia zaczyna się jednak dopiero, kiedy dziecko idzie do szkoły, a podczas wakacji uczestniczy w letnich obozach.


W mediach niesłychanie rzadko, ale jednak czasem możemy przeczytać, że palestyńskie podręczniki podżegają do nienawiści i gloryfikują terroryzm.

Najczęściej mowa o podręcznikach opracowywanych za pieniądze ONZ, używanych w szkołach prowadzonych przez ONZ i finansowanych przez społeczność międzynarodową. Czy podręczniki zalecane przez Ministerstwo Edukacji Hamsu lub Autonomii Palestyńskiej są lepsze? Nie, ale krytyka specjalnej agencji ONZ (tylko dla Palestyńczyków) UNRWA czasem dociera nawet do mediów głównego nurtu, zaś krytyka programów szkolnych Hamasu czy OWP jest tylko wewnętrzna i jest niebezpieczna.

Skarżący się rodzice mogą drogo za taką krytykę zapłacić.  Rodzice, którzy nie chcą, aby ich dzieci były wychowywane na sadystycznych morderców, robią to, co robili rodzice w ZSRR, czy w stalinowskich czasach w Polsce, próbują dyskretnie wpływać na dziecko w domu, instruując je, że o tym, o czym mówi się w domu, nie wolno mówić ani w szkole, ani do kolegów.                

To wszystko nie zmienia faktu, że palestyńskie dzieci giną tragicznie. Giną jako przypadkowe ofiary wojny, giną, kiedy są wykorzystywane jako żywe tarcze, giną, kiedy celem są terroryści, ale strzelający nie  mają pojęcia, że w samochodzie, czy w mieszkaniu znajdują się również dzieci. To jest tragedia każdej wojny. W statystykach dzieci zabitych przez armię izraelską znajdują się młodociani bojownicy Hamasu, Islamskiego Dżihadu, Fatahu i innych grup uznawanych za terrorystyczne. Te dzieci giną w trakcie wymiany ognia, lub podczas dokonywanych przez nie zamachów terrorystycznych. Ile? Jaka część zabitych przez izraelską armię palestyńskich dzieci, to dzieci umierające z bronią w ręku? Z mediów dowiadujemy się o zabiciu dziecka, badacze znajdują w mediach społecznościowych nekrolog zawiadamiający o śmierci bojownika. Dotarcie do tych informacji wymaga żmudnej pracy ludzi znających język arabski, śledzących arabskie media społecznościowe i publikujących na niszowych stronach, ponieważ media głównego nurtu nie tylko nie są tym zainteresowane, ale również uważają, że dostarczanie takich informacji jest islamofobiczne. Co więcej posty z takimi informacjami są często zaskarżane w mediach społecznościowych i albo są zdejmowane, albo  mają ograniczaną widoczność. Statystyki dzieci zabitych w Gazie pochodzą nieodmiennie z Ministerstwa Zdrowia Hamasu lub z hamasowskiego Biura Prasowego. Większość czytelników nigdy ich nie kwestionuje, a ci, którzy mają wątpliwości, nie bardzo wiedzą, gdzie szukać bardziej wiarogodnych źródeł.

Warto zwrócić uwagę na fakt, że w statystykach zabitych palestyńskich dzieci nigdy nie podaje się liczby dzieci zabitych przez palestyńskie rakiety. Czasami zadaję komuś głupie pytanie: ile rakiet wystrzelono z Gazy na izraelskie miasta i wsie od 2005 roku?  Najlepsza odpowiedź zaniżała liczbę tych rakiet dziesięciokrotnie. Wstrzelono ponad 20 tysięcy palestyńskich rakiet na Izrael, a każda z tych rakiet była świadomie i z premedytacją wymierzona w izraelskie dzieci. Jeśli liczba zabitych przez te rakiety jest stosunkowo nieduża, to tylko dzięki fenomenalnej (ale niesłychanie kosztownej) obronie przeciwrakietowej, dzięki niesłychanie sprawnemu systemowi ostrzegania, dzięki niesłychanie kosztownemu systemowi schronów oraz domów ze specjalnymi bezpiecznymi pomieszczeniami. Równocześnie te rakiety produkowane są metodami chałupniczymi i 15 do 20 procent nigdy nie dolatuje do celu, spadając na gęsto zaludnione tereny Gazy, siejąc śmierć i zniszczenie.

Czy Palestyńczyńcy  ostrzeliwując izraelskie domy zabili więcej dzieci palestyńskich niż izraelskich?

Jest to więcej niż prawdopodobne. Jednak ponieważ zachodnie media ochoczo zapisują to na konto izraelskich zbrodni, więc dla Hamasu to czysty zysk, a protestujące rodziny łatwo zmusić do milczenia. 

Prawdopodobnie najsłynniejszym przypadkiem palestyńskiego dziecka zabitego przez palestyńską rakietę był 11-miesięczny Omar al-Mishrawi, syn palestyńskiego dziennikarza BBC Jihada al-Mishrawiego. Już następnego dnia było oczywiste, że śmierć tego dziecka i kilku innych osób spowodowała wadliwa rakieta Hamasu. Ale media chciały wierzyć w winę Izraela. O tej winie zapewniało BBC i sam ojciec zabitego dziecka. Dopiero w rok później, w marcu 2013r. ONZ przyznała, że powodem śmierci była „najprawdopodobniej” palestyńska rakieta. To jednak nie wzbudziło aż takiego zainteresowania jak pierwotna „pewna” informacja o żydowskiej zbrodni dzieciobójstwa.

(Inna „najprawdopodobniej” spowodowana przez Palestyńczyków śmierć palestyńskiego dziecka, to śmierć Mohammada al-Durrah 30 września 2000 r., której nagłośnienie przez  media francuskie spowodowało, jeśli nie wybuch, to niesłychane wzmocnienie Drugiej Intifady, co pociągnęło za sobą setki ofiar śmiertelnych. Francuska telewizja długo broniła się w sądach przed udostępnieniem pełnego zapisu filmowego z tego incydentu.)       

Pokazywanie w zestawie kart tuneli terroru, których budowy nie zauważali ani pracownicy UNRWA, ani zachodni dziennikarze, szpitali, w których wśród medycznego sprzętu ukrywano broń, sklepu firmowego „Hitler” gdzie młodzi zamożni członkowie Hamasu zaopatrywali się w modne wyposażenie bojowe, czy wreszcie oszałamiających hoteli, w których zachodni dziennikarze pisali swoje reportaże z „obozu koncentracyjnego” Gaza, może być ciekawym eksperymentem.

Taka talia kart nie nadaje się na spotkanie z tłumem, ale mogła by być pomocna podczas spotkań z drugim człowiekiem, który gotów jest rozmawiać i stajemy przed trudnością sprowadzenia takiej rozmowy do konkretnych faktów, które budzą nasze wątpliwości na temat jakości dostarczanej przez media strawy. Można wówczas taką talię wyjąć z kieszeni i powiedzieć: wybierz kartę.     

Przerwałem swoją próbę z pełną świadomością własnej niezdarności i tego, że ten pomysł zapewne nie wzbudzi niczyjego zainteresowania. (Chętnego do pomocy, żeby zrobić to profesjonalnie nie znalazłem.)       

Andrzej Koraszewski

Publicysta i pisarz ekonomiczno-społeczny.

Ur. 26 marca 1940 w Szymbarku, były dziennikarz BBC, wiceszef polskiej sekcji BBC, i publicysta paryskiej „Kultury”. Więcej w Wikipedii.

Facebook