07.04.2025
Państwo, to JA, mawiał pewien francuski mySIkrólik. Teraz powiedzenie to uległo kasacji. Zostało poddane sofistycznej kosmetyce i jak mawia amerykański mysikrólik, państwo, to JA plus CłA, masowe zwolnienia z pracy, drożyzna, gospodarcza i militarna zapaść, oraz wydłużenie wojny na Ukrainie.
Państwo jest dla niego prywatnym folwarkiem dostarczającym osobistych korzyści. Naszym pisowskim zuchom zajęło tu osiem lat i byliby majstrowali nadal, gdyby ich nie powstrzymano. Ekipie psujów z Białego Domu dopiero się rozkręca balanga, a już słychać skowyty. Już mówi się o pomyłce i oddaniu władzy w nieodpowiedzialne ręce.
*
Zdaję sobie sprawę: wobec szaleńca mającego w ręku spluwę, lepiej być powściągliwym w okazywaniu uczuć (bo to wiadomo, czym zakończy się dyskusja z wariatem? I czy ma ona jakikolwiek sens? Pertraktacje, dywagacje, rozmowy idące w kilku sprzecznych kierunkach naraz, nie jet to metoda osiodłania politycznego mustanga). Ale choć całkowicie i ostatecznie nie rozumiem faceta udającego prezydenta i chyba nie już nie zdążę zrozumieć go za swojego życia, to stać mnie na pociągające nosem współczucie adresowane do amerykańskiego narodu.
*
Niekiedy mam się za dodatek do psychiatryka; niby jestem u siebie, w swoim niepodległym kraju, ale w rzeczywistości pętam się po ogólnoświatowej fabryce toksyn i odpadów. Duszę się od wściekłego parskania i palpitacji połączonych ze złorzeczeniem. Zakrzyczany, odesłany do skansenu dla rozczarowanych, przegrywam kolejną walkę ze szpanerską plagą szarańczy i pcheł twierdzących, że jest dobrze i nic się nie stało.
Bo stało się przecież. Sojusznik, gwarant, hegemon globalnego ładu, reprezentant wielkiego kraju, zbiesił się i został opanowany przez bandę amatorów pieniactwa i rozróby. Jak dzieci wrzeszczące i roztupane w kałuży, pragną gwiazdek z nieba, tak Donald Trump i jego kamraci wyciągają ręce po zabawki, które im się nie należą. Z tym, że nie są to zabawki w ścisłym znaczeniu tego słowa, zwą się one zaś Grenlandia, Kanada, Panamski Kanał. Z tym, że na marginesie stworzonej przez nich zawieruchy rzec trzeba, że wybrane opryszki sprawujące chwilową władzę, to nie całe USA.
*
Według zwolenników niepewności i zamieszania, jakich bym nie użył argumentów, wyjdę na awanturnika i czepialskiego. Zaś by tam na awanturnika! To określenie jest wielce łagodne w porównaniu z takimi epitetami jak sobek, podlec, zapiekły wróg odnowienia Ameryki.
Przez swoje milczenie i brak sprzeciwu, dla świętego spokoju zgadzam się i popieram ze strachu zachwyconych demolowaniem dotychczas stabilnego USA. Tu, siłą rzeczy, nasuwa się porównanie do Pisowskiego rujnowania.
Naprawianie szkód po pisowskich szabrownikach potrwa wiele lat, gdyż ich działalność obejmowała mnóstwo dziedzin. Reperacja kraju o nazwie ostoja demokracji, potrwa jeszcze dłużej. O ile Putin nie postanowi inaczej.

Marek Jastrząb
Pisarz, publicysta
Niektóre publikacje Autora są do pobrania w Bibliotece Studia Opinii
źródła obrazu
- jastrzab: BM
Nostalgiczna łezka się w oku zakręciła: chyba przez emocjami powodowane niedopatrzenie zabrakło w tekście epitetu “zapluty karzeł reakcji”.
Notabene w wymiocinach amerykańskiego tępaka również, ale on usprawiedliwiony, bowiem Europa, jej dzieje i kultura, to dla niego taki nieapetyczny wypierdek mamuta.