14.05.2025
No i po debacie albo… po herbacie. Teraz druga tura, w której zmierzą się kandydaci dwóch głównych ugrupowań – Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki. I to będą prawdziwe wybory, to wtedy wybierzemy prezydenta RP na kolejne pięć lat.
To, co działo się przez te długie już miesiące obecnej kampanii, to tylko igrzyska. Większość z 13 zarejestrowanych kandydatów nie walczyła o prezydenturę, walczyła o swoje często małe interesy, czasem o poprawę lokaty swojej partii. Ich zachowania i wypowiedzi można zrozumieć (choć czasem to naprawdę trudne) tylko w tym kontekście, a nie walki o prezydenturę.
Ilość kandydatów to jedno, a ich jakość, to drugie. 13 zarejesrtowanych kandydatów to bzdura, tego nie da się zapamiętać, to pogłębia tylko uczucie zniechęcenia do zajmowania się polityką, to pogłębia społeczne frustracje ludzi nie mających ani czasu, ani ochoty na śledzenie pokrętnych argumentów i absurdalnych obietnic ludzi walczących o rozpoznawalność, albo o sukces swojej firmy medialnej. Ta kampania musi spowodować refleksję nad przepisami prawa wyborczego i progów, których osiągnięcie jest konieczne, by zarejestrować swoją kandydaturę w PKW. 100 tysięcy podpisów nie jest żadnym problemem dla ludzi mających pieniądze i nie mających moralności, wystarczająco dobrze zobaczyliśmy to w tej kampanii.
No to co robić, by skończyć z tą fikcją ?
Na początek może warto przemyśleć zmianę procedury rejestracji, to nie może być oparte tylko o podpisy osób popierających kandydata, nawet 100 tysięcy tych podpisów to mało dla oszustów kupujących te podpisy za posiadane lub otrzymane pieniądze. Może trzeba zrobić dwa etapy – pierwszy gdy komitety lub osoby składają wniosek o rejestrację, który trafia do komisji wyborczej i ta bada jakie realne siły polityczne: partie, ugrupowania, czy organizacje społeczne stoją za daną osobą. Jeżeli takich podmiotów nie ma, to Komisja Wyborcza informuje zgłaszającego, że wybory na urząd prezydenta RP to poważna sprawa, a nie konkurs piękności, czy popularności. I odmawia rejestracji z urzędu. Weryfikacja rzetelności podpisów musi być 100 procentowa, to wymaga przyspieszenia składania wniosków od kandydatów, PKW musi też zostać wyposażona w narzędzia informatyczne, tak by każdy podpis mógł być sprawdzony, tak by wykrycie oszustwa było szybkie i nie podlegało dyskusji. Za takie oszustwa kandydat zgłaszający takie listy winien być pociągany do odpowiedzialności karnej i wykreślany z listy kandydatów . Tu trzeba twardych rozwiązań, jeżeli tego nie zrobimy, to wybory na urząd prezydenta RP staną się pośmiewiskiem i czymś strasznym, nie do ogarnięcia. Przecież ambitnych ludzi, chcących zaistnieć na publicznej scenie jest wielu, a będzie ich jeszcze więcej – czy kampania wyborcza, debaty telewizyjne w których pojawi się nie 13, a 30 kandydatów jest do ogarnięcia ?
Albo zmienimy przepisy prawa wyborczego, albo wybory staną się pośmiewiskiem jeszcze większym niż są nim już teraz.
Przed nami druga tura. Ważne jak zachowają się ci kandydaci, którzy walczyli nie o prezydenturę, a o poprawę notowań swojej partii, czy własnej pozycji na politycznej scenie. Jeżeli, po ogłoszeniu wyników pierwszej tury głosowania okaże się, że nie przeszli do ostatecznej rozgrywki jaka odbędzie się 1 czerwca, nie zwrócą się do swoich wyborców z wyraźnym wskazaniem na kogo będą sami głosować, z prośbą by ci, którzy głosowali na nich w pierwszej turze oddali głos na tego kandydata, którego sami będą popierać, to będzie to zwykła głupota i ostateczny dowód, że nie mają kwalifikacji na bycie w polityce. Jeżeli Adrian Zandberg z Partii Razem, nie poprosi, by jego wyborcy oddali swój głos na Rafała Trzaskowskiego to będzie to ostateczny dowód na to, że całkowicie się pogubił. Pamiętam Adriana z dawnych lat, z czasów gdy siedział w moim domu na Schuberta z grupą młodych socjalistów, siedział na dywanie, bo nie było w domu tylu krzeseł i słuchał tego co im mówiłem – o idei socjalizmu i jego roli w historii najnowszej świata, wiem i wierzę, że Adrian wykaże się polityczną dojrzałością. Podobnie Magdalena Biejat. Jak będzie z Szymonem Hołownią nie wiem, ale wierzę, że nie powtórzy błędu, jaki zrobił w poprzednich wyborach. Ciekawe, co zrobi Joanna Senyszyn, ale tu liczę na życiowe doświadczenie pani profesor.
1 czerwca będzie walka o wszystko, nie o prezydenturę dla tego, czy innego kandydata. To będzie nasze „być albo nie być”. Gdyby – w co nie wierzę – wygrał Karol Nowogrodzki/Nawrocki, to łatwo sobie wyobrazić jak jego prezes, wzmocniony tym sukcesem rozwali przy pomocy „swojego” prezydenta prawny porządek, a w konsekwencji i polityczny porządek Polski – nastąpią przyspieszone wybory, po których może rządzić PiS z Konfederacją. Koniec Polski jaka była, koniec naszej obecności w Unii i NATO, Polska powędruje do wschodniej strefy z Rosją Putina na czele.
Jeżeli nie chcemy, by tak się stało to trzeba maksymalnej mobilizacji na teraz – w wyborach 18 maja, a potem 1 czerwca – to wtedy rozstrzygnie się wszystko!

Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.

KOnkluzja artykułu czytelna i oczywista dla każdego, jako tako zorientowanego w świecie współczesnym. Kłopot w tym, że takich osób wcale nie jest zbt dużo. Pewna część obywateli z wielu względów jest zorientowana inaczej. Pytanie ilu ludzi zorientowanych pojawi sie przy urnach 1 czerwca 2025 r. a ilu zlekceważy los własnego kraju.
*
Generalnie – w takiej formule jak dotąd wybór prezydenta jest niefunkcjonalny z wielu powodów. Powinniśmy zmienic KOnstytucję tak, aby prezydenta wyłaniało Zgromadzenie Narodowe.
Wychodzi na to że sytuacja jest bardzo podobna do tej z wyborów w USA , wystarczy że parę procent zwolenników partii tworzących koalicje obrazi się i zostanie w domach i mamy Nawrockiego prezydentem….
W ludzkiej przyrodzie wszystko jest możliwe. Nie daj Panie!