21.05.2025
Po pierwszej turze prezydenckich wyborów mamy radość polskiej prawicy i zszokowane liberalne środowisko. Trochę z winy chybionych sondaży, a więcej z powodu nieuzasadnionych oczekiwań władzy, ponieważ było sporo sygnałów niezadowolenia z jej dotychczasowego działania.
Dla Jacka Żakowskiego porażka kandydatów rządzącej koalicji, łączny rezultat wszystkich kandydatów grubo poniżej 40 procent, to zgodnie z normami demokratycznego państwa powód do dymisji rządu. Z kolei prof. Marek Migalski po przeliczeniu głosów poparcia dla prawicowych polityków, w stosunku konkurencji w proporcji niemal 60 do 40, powątpiewa w jej szanse na wydobycie się z tej zapaści przed drugą turą wyborów.
Terapeutyczny głos pochodzi natomiast od prof. Stanisława Obirka, który na stronach SO zamiast lamentowania zwrócił uwagę na konieczność większej pomocy rządu dla lokalnych działaczy angażujących się w demokratyczne zmiany w trudnych, konserwatywnych środowiskach, zwłaszcza na zdominowanej przez prawicę polskiej prowincji.
Do decydującej rozgrywki pozostało mało czasu, a stawka jest fundamentalna: kontynuacja demokratycznych zmian wobec konstytucyjnego pata z Dudą plus w pałacu prezydenckim i ryzykiem rozpadu rządzącej koalicji. Dwa rywalizujące obozy przystąpiły do akcji mających przynieść ostateczne, korzystne dla nich rozstrzygnięcie. Oprócz zdyscyplinowania własnego elektoratu kluczowe będzie zmobilizowanie tych, którzy nie poszli na głosowanie, a jak wskazują analizy, chodzi o dwa miliony wyborców.
W dość zgodnych ocenach najważniejszy będzie pozytywny przekaz, a nie okładanie drugiej strony (małą skuteczność takiej, negatywnej strategii wykazała chociażby sprawa mieszkania pana Jerzego). W tym ograniczonym czasie jakieś reperkusje mogą mieć tylko konkretne, wyraziste projekty, nie rozmydlone w szczegółach stustronicowych programów i narażone na łatwą kontrę ze strony konkurencji.
Próby pozyskania dodatkowych zwolenników obejmą przede wszystkim środowiska młodzieży i kobiet oraz mieszkańców wsi, gdzie uwidoczniła się, z różnych powodów, słabość poparcia dla kandydata Platformy Obywatelskiej.
Jak wiadomo, najwięcej głosów w pierwszej rundzie od najmłodszych wyborców uzyskali kandydaci antysystemowi: Mentzen i Zandberg, obaj bardzo aktywni w mediach społecznościowych, co z jednej strony sygnalizuje rozczarowanie młodego pokolenia dotychczasową ofertą ze strony władzy, a z drugiej – podatność na nowoczesne formy agitacji i perswazji. Na demobilizację kobiet wpłynął na pewno rządowy impas w zapowiedzianej przez koalicję 15 października liberalizacji prawa aborcyjnego . W przypadku środowisk wiejskich, tradycyjnie konserwatywnych , barierę wzmacnia słaba pozycja PSL i umiejętne wykorzystywanie przez prawicę aspektów godnościowych widoczne w podsycaniu obcości „miastowego” i zorientowanego na elity demokratycznego kandydata w przeciwieństwie do jego rywala, swojskiego ,popieranego przez PiS, „chłopaka z ulicy”.
W dramatycznych wyborach w Rumunii, zakończonych happy endem, istotną rolę odegrała perswazja o skutkach prawicowego rozbratu z Europą. Być może, tę sprawę, na finalnym etapie kampanii, trzeba by umieścić na czołowym miejscu agendy w rozmowie ze środowiskami młodzieży, kobiet i mieszkańcami wsi.
W każdym razie, nie można ulegać traumie, jeszcze jest czas na terapie.


Na terapie czasu nie ma. Owszem jest czas na doraźne akcje i mobilizację grup niezdecydowanych wyborców. To się dzieje na naszych oczach. KO/PO, koalicja rządząca oraz sztab Trzaskowskiego muszą doprowadzic do masowej mobilizacji ludzi, podobnej do tej z jesieni 2023, aby wygrać tę prezydenturę. Od nas też to częściowo zależy – działamy !