Zbigniew Szczypiński: Może to czas na takie przemyślenia….6 min czytania


13.06.2025

Minęło już trochę czasu od 1 czerwca, dnia w którym ponad 20 milionów obywateli, Polek i Polaków mających prawo wybierania prezydenta poszło do urn i oddało głos na swojego kandydata.

Wynik znamy, ale nie znamy tego, co on oznacza. Wygłoszono już multum opinii, zarysowano mnóstwo scenariuszy, poddano bardzo subtelnej analizie możliwe powody tego dlaczego stało się tak, jak się stało. Zaryzykuję tezę, że powiedziano już wszystko, co powiedzieć było można o wyniku tych wyborów.

To może zostawmy te swary i kłótnie i popatrzmy na całość polskiej sceny politycznej, jaka ona jest, tu i teraz, z tymi aktorami, jacy na niej występują.

Polska scena polityczna, ukształtowana została w wyniku wyborów w 2023 roku, w wyniku których prezes wszystkich prezesów i jego partia, mimo ich wygrania, musiał oddać władzę, bo nie był w stanie stworzyć większości. Większość utworzyły cztery partie i to one utworzyły rząd, który musiał „posprzątać” po PiS, rozliczyć wszystkie jego przekręty i złodziejstwa, przywrócić rządy prawa, wyjść z zapaści finansów publicznych, odblokować pieniądze unijne – wszystko to przy prezydencie Dudzie, który nadal był prezydentem prezesa, a nie Polski.

Ostatnie wybory na urząd Prezydenta RP skończyły tak, jak się skończyły – prezydentem został (chyba jednak został) człowiek będący zaprzeczeniem kogoś kto powinien być prezydentem takiego kraju jak Polska. Bezpośrednio po ogłoszeniu wyników prezes wszystkich prezesów zgłosił wniosek o powołanie rządu technicznego, który – jego zdaniem – powinien administrować krajem do czasu nowych wyborów parlamentarnych. Wniosek skończył się kompletną klapą, nikt, żadna partia nie wysłała na rozmowy z byłym ministrem obrony Mariuszem Błaszczakiem swojego przedstawiciela, a „zaproszenie”, jakie wysłał brylujący w mediach poseł Mentzen, prezes wszystkich prezesów potraktował jako osobistą zniewagę.

Koniec tego cyrku miał nastąpić po uzyskaniu wotum zaufania, o jakie zwrócił się do Sejmu premier Tusk. Przed glosowaniem wygłosił ponad godzinne przemówienie zapowiadane jako expose i po wielogodzinnej sesji pytań zadawanych przez posłów wszystkich partii, w tym najliczniej przez tych, których na przemówieniu premiera na sali sejmowej nie było, poddano wniosek o wotum pod głosowanie. Wynik nie pozostawia żadnych wątpliwości – premier Tusk takie zaufanie ma i może rządzić dalej.

Tyle arytmetyka sejmowych głosowań, ale jak to ma się do rzeczywistości?

Moim zdaniem wygranie głosowania przez Donalda Tuska nie likwiduje jego problemów, a może nawet wręcz przeciwnie. Gdyby przegrał, to sprawa byłaby czysta – poddał się osądowi Izby, nie uzyskał wystarczającej ilości głosów, podaje się do dymisji. A tak, to nadal jest premierem rządu przed zapowiadaną reorganizacją. Reorganizacja rządu oznacza nowe rozdanie wewnątrz koalicji rządzącej, partie tworzące koalicję muszą się liczyć z tym, że utracą część swoich wpływów, niektórzy ich członkowie stracą ministerialne posady i przywileje, marszałek Sejmu powinien oddać to stanowisko swojemu zmiennikowi tak, jak zostało to zapisane w umowie koalicyjnej, rząd ma zostać radykalnie pomniejszony, a to oznacza utratę wpływów i korzyści przez wielu, wielu ludzi – a tego nikt nie lubi.

Przed rządem i jego premierem wielkie wyzwania. W Pałacu Prezydenckim ósmego sierpnia rozpocznie urzędowanie człowiek, któremu obywatele powierzyli urząd Prezydenta RP na najbliższe pięć lat, pięć lat w których w Europie, ale i na świecie, może zdarzyć się wszystko. Mówiąc wszystko mam na myśli naprawdę wszystko, z wielką wojną nie za naszymi granicami, a w Polsce.

Jak będzie nie wiem i tego nikt nie wie – każdy kto mówi, że wie, nie wie co mówi.

No to może jest okazja, by na całość popatrzeć z innej perspektywy, nie przez bieżące swary i kłótnie, a z perspektywy kilkunastu-kilkudziesięciu lat patrząc w przyszłość. Czy nie jest to moment, by zastanowić się nad dalszym funkcjonowaniem takich systemów wybierania władz, takim sposobem wybierania prezydenta jeżeli zgadzamy się co zasadności trwania tego urzędu w naszych i przyszłych czasach. Urząd prezydenta to przecież relikt przeszłości, to namiastka króla i władcy, który miał prawo łaski i mógł uwolnić skazanego przestępcę. To co było zrozumiałe dawno temu niekoniecznie musi być teraz.

Mechanizm demokratycznych wyborów do Sejmu i Senatu staje się coraz bardziej iluzoryczny gdy patrzymy na kuchnie wyborcze, na te wszystkie techniki i narzędzia, które oferuje rynek i wyspecjalizowane firmy, które za pieniądze, potrafią wykreować kogoś, kto obiektywnie nie ma żadnych walorów i przymiotów koniecznych by być posłem, senatorem, prezydentem tak by jego wybór stał się faktem

To wszystko na teraz, a co będzie za pięć, dziesięć lat? Już teraz narzędzia, które oferuje AI potrafią wygenerować i postać i głos tak by nikt, powtarzam nikt, nie był w stanie rozpoznać czy to prawda czy fikcja.

To na teraz, a co będzie za chwilę wiedząc jakie jest tempo rozwoju tych narzędzi ?

Czy nadal chcemy wybierać tych 460 ludzi do Sejmu i 100 do Senatu, by to oni tworzyli prawo, tworzyli rząd, podejmowali wszystkie decyzje decydujące o życiu milionów obywateli ?

Czy to jest najbardziej racjonalny sposób na rządzenie krajem ?

Nie mam żadnych wątpliwości, że nie !

No to co w zamian? Może najpierw warto rozważyć taki model, w którym wybrani posłowie i senatorowie, w sporach i dyskusji, próbowali ustalić wszystko to, co trzeba zrobić w państwie. Program tego co robić, winien być rezultatem dyskusji wybranych przez obywateli ludzi. Sposoby ich wybierania muszą jednak zostać poddane głębokiej reformie, bo tak jak jest, dalej być nie może, nie można tolerować tych coraz bardziej subtelnych form oszustwa i manipulacji jakie już są, a tym bardziej takich jakie za chwilę będą do dyspozycji różnych ludzi, tych którzy mają pieniądze, dla których wybory prezydenckie stały się już teraz okazją na zrobienie interesu, rozwoju własnej firmy, strony internetowej czy czego tam chcecie.

Niech Parlament rozmawia (to podobno zawarte jest w jego nazwie), niech ta rozmowa będzie przykładem dla obywateli jak toczyć spory, jak ustalać wspólne stanowisko, niech to będzie miejsce, w którym wybrani przedstawiciele pokazują realne problemy i dyskutują o ich wymiarach.

Rozwiązywaniem tych problemów musi zająć się nie Parlament a Rząd, to w rządzie winni znaleźć się ludzie potrafiący rozwiązywać określone problemy.

Rząd to fachowcy, to merytokracja a nie demokracja musi być jego podstawą.

Nie może być tak, jak teraz, gdy rząd powoływany jest przez parlament i najważniejsze dla partii tworzącej rządzącą większość jest to, żeby to ich członkowie uzyskali stanowiska w rządzie. Nie może być tak, by tak jak jest obecnie, przy politycznych ministrach (co jeszcze jest jakoś zrozumiałe) również wiceministrowie są z politycznego, a nie merytorycznego rozdania. Może na początek wprowadźmy żelazną zasadę – jeżeli minister to polityk, to jego wice to fachowcy, ludzie spoza politycznego młyna.

Premier Tusk nie wygłosił expose, bo najpierw trzeba ustalić w koalicji rekonstrukcję rządu.

Czy to się Donaldowi Tuskowi uda – nie wiem. Zobaczymy za kilka dni. Trzymam kciuki, by mu się udało, bo gdyby nie, to ….czarna dziura.

Zbigniew Szczypiński

Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.

 

One Response

  1. j.Luk 13.06.2025