20.08.2025
Brak przedstawiciela Polski w rozmowach z Trumpem 18 sierpnia 2025 roku w Białym Domu nad przyszłością Ukrainy to porażka zarówno kancelarii prezydenta Nawrockiego jak i dyplomacji premiera Tuska. Ten pierwszy wyraźnie stchórzył wobec perspektywy konieczności zabrania głosu w obecności czołówki dyplomatów europejskich na temat sposobu zakończenie pełnoskalowej wojny rozpętanej trzy lata temu przez Putina na Ukrainie. Ten drugi nie skorzystał z okazji, by zająć puste miejsce po Nawrockim, który wyraźnie „zapomniał, że ma specjalne relacje z prezydentem Trumpem” jak to wielokrotnie powtarzają jego wyznawcy. Wieloletnie doświadczenie dyplomatyczne w Brukseli dawało Tuskowi wysoką pozycję wyjściową. Doradcy premiera zaprzepaścili tę szansę. Tak naprawdę poszkodowana jest Polska, bo jej głos w tej żywotnej dla nas sprawie stał się niesłyszalny. Zapowiedź kancelarii prezydenta, że cały wysiłek jest skupiony na oficjalnej wizycie prezydenta Nawrockiego w Białym Domu 3 września brzmi mało wiarygodnie.
Wyraźnie wskazała na to bliska polskiej prawicy Georgette Mosbacher, która przyjaźni się z Donaldem Trumpem i doskonale zna kulisty tego rodzaju spotkań. To ważny głos, bo ani Kaczyński, ani Nawrocki nie będą mogli po raz kolejny głosić, że to „wina Tuska”. Otóż w ocenie byłej ambasador USA w Polsce „prawdopodobnie jest to wina Polski, bardziej niż kogokolwiek innego”. Mosbacher dodała: „Macie nowego prezydenta, on został zaprzysiężony kilka tygodni temu i to prawdopodobnie jest powód, że prezydent i jego zespół dopiero się zadomawiają i czekali na zaproszenie z Białego Domu. Mam nadzieje, że nowy prezydent Polski będzie czuł się pewnie i będzie miał świadomość, że Polska odgrywa ważne miejsce i zajmie należne jej stanowisko”. Jej zdaniem: „Trzeba usiąść w cztery oczy i rozwiązać ten problem. Ta wojna i rozlew krwi są okropne. Nie wydaje mi się, że nikt nie będzie zadowolony z zawartej umowy, ale dotrzemy do punktu, w którym ta wojna zostanie zakończona. Jestem o tym przekonana. Witkoff powiedział, że jesteśmy gotowi do przedstawienia gwarancji bezpieczeństwa podobnych do art. 5 Traktatu NATO. Putin to zaakceptował, to wspaniała wiadomość”. To wszystko wiemy, ale nie wyciągnęliśmy z tego wniosków, a dokładniej rzecz ujmując, nie wyciągnęli tych wniosków polscy politycy, których wybraliśmy i których utrzymujemy z naszych podatków m. in. po to by nas reprezentowali na tak istotnych dla naszego kraju spotkaniach.
Oczywiście Mosbacher ma rację. Szkoda tylko, ze tego nie dostrzegli ani Nawrocki, ani Tusk, którzy zwyczajnie pokpili sprawę. Nie jestem miłośnikiem Trumpa, a jego talenty dyplomatyczne oceniam jako popisy narcyza, którzy przez przypadek znalazł się w Białym Domu. Jednak to on jest prezydentem najważniejszego kraju mającego realny wpływ na możliwość zakończenia pełnoskalowej wojny w Ukrainie rozpoczętej 24 lutego 2022 roku przez Putina. My jesteśmy krajem najbardziej zagrożonym tą wojną i najwięcej dotąd zrobiliśmy, by pomóc Ukraińcom w radzeniu sobie z jej niszczącymi skutkami. Jako społeczeństwo zdaliśmy egzamin, ale jako państwo po raz kolejny się skompromitowaliśmy (nie będę przypominał żenujących umizgów byłego prezydenta Dudy wobec Trumpa, które kompromitowały urząd!). Mam nadzieje, że nasi politycy wyciągną z tej porażki właściwe wnioski i nie powtórzą idiotycznej przepychanki o krzesła, która nas kompromitowała na forum UE. Tym razem stawką jest nasze bezpieczeństwo, a nie ambicje polityków.
Mojej oceny nie zmienia zapowiedziane na dzień po spotkaniu w Waszyngtonie doproszenia premiera Tuska do spotkania z dyplomatami europejskimi. Jak podał bowiem rzecznik rządu Adam Szłapka, dzisiaj o godz. 12 premier Donald Tusk spotka się z przywódcami w ramach „koalicji chętnych”. Z kolei o godz. 13 odbędzie się posiedzenie Rady Europejskiej. Wcześniej na godz. 12 zapowiadane było posiedzenie rządu (to wszystko piszę przed 19.08.2025). Wszystko słusznie tylko za mało i za późno. Niesmak po dyplomatycznej kompromitacji pozostanie.
Co do nowego prezydenta to nie mam złudzeń. Jego dyplomatyczne dokonania będą kontynuacją marsowych i mniej marsowych min jego poprzednika, a dobór doradców, znanych przede wszystkim z tego, że są doradcami prezydenta (również poprzednika) nie rokują owocnej ofensywy. Wyjątkiem jest rozpoznawalny historyk Andrzej Nowak, jednak uprawiana przez niego polityka historyczna raczej nie gwarantuje sukcesów w porozumieniu z sąsiadami zarówno ze Wschodu jak i Zachodu. Jedno jest pewne. Na pewno będą nas przekonywać, że mamy wspaniałego, wręcz opatrznościowego prezydenta, w o czym oczywiście Karol Nawrocki będzie ich tylko utwierdzał. Czy przekona też innych, to duży znak zapytania.
NIezależnie jak oceniamy tę polską nieobecność na rozmowach z Trumpem warto przypomnieć kilka faktów. Donald Trump miał zakończyć konflikt w 2 tygodnie od objęcia prezydentury. Mija siedem miesięcy od tej daty a zakończenia konfliktu nie widać. Rosja wyranie nie chce pokoju i wodzi za nos Trumpa jak chce. Obecne rozmowy w Białym Domu tylko potwierdzają te obserwację. Europejscy liderzy obawiali sie i w jakims stopniu obawiaja nadal, że Trump zawarł z Putinem jakiś „deal” i jest on nam nieznany. Zapowiadane przez USA spotkanie Putin- Żełeński będzie przez Putina odwlekane … a wojna cały czas trwa. Jeżeli Ameryka i Europa nie zjednoczą się w silnych sankcjach wtórnych wobec Rosji, które poważnie zacchwieją jej gospodarką nie dojdzie ani do końca wojny, ani nawet do zawieszenia broni w tym okrutnym konflikcie zbrojnym.
Z Polską nie będzie inaczej dopóki kacza łapa zalegać będzie na jej pulsie.
Mamy teraz nowego (kolejnego) „wyczarowanego znikąd” narcyza za prezydenta, który tak łapczywie łapie wiatr osobistego sukcesu w płuca, że strach o ich całość. Żeby jeszcze coś sensownego wynikało z tego dla nas, dla Kraju. Zarówno Duda jak i Nawrocki to dwie narcystyczne kopie ich amerykańskiego ideału, odbiegające jednak zdecydowanie od tego ideału pozycji i „przedsiębiorczości”. Nam pozostaje zlizywanie wstydu przed światem.
SO służy wymianie opinii, więc wyrażę swoją… Nie można symetryzować roli prezydenta i premiera w sprawie wizyty u Trumpa. Pierwszy zapowiedział niszczenie wszystkiego, co się da; drugi będzie próbował cokolwiek ratować – jeśli się da. Zgoda Tuska, by Nawrocki obsługiwał odcinek amerykański, nic nie znaczy, bo rezydent pałacu nie gra dla Kraju, tylko dla siebie, Pis-u, Konfederacji i Brauna. Nie gra też z Europą tylko z jej dwoma wrogami Putinem i… Trumpem. A od głosu pani Mosbacher lepszy jest głos ambasadora Brzezińskiego. Trudno się też zgodzić na stawianie Tuska i Nawrockiego w jednym rzędzie; pierwszy to dojrzały polityk, drugi – aparatczyk frontu ideologicznego, który tworzy IPN. Owoce nowej prezydentury, czyli szkody, jakie wyrządzi ona Polsce, są nie do oszacowania. W Internecie dominują ataki na premiera, ale jest też inny głos: https://www.youtube.com/watch?v=ntUJKIpF7Iw. Dla równowagi…
Wizyta Nawrockiego 3 września, nagłaśniana by przykryć wcześniejszy blamaż, to wyjazd po instrukcje, jak pozbyć się w Polsce demokratycznego rządu – jeszcze przed świętami. Wtedy Putin da gwarancję, że nas nie najedzie, a Trump wycofa swoich chłopców, by tłumić protesty swoich obywateli. Przepraszam, że się rozgadałem…
Zgadzam się z przedmówcą (nie, nie dopiszę: „Przejdźmy od słów do czynów. Chciałem powiedzieć kilka słów…”). Dodam tylko, że założenie w kwestii nomenklatury przyjęte przez P.T. Autora może być mylące, albowiem o prezydencie (określenie rozumiane jako piastowanie pewnej godności), a ściślej: o posiadaniu takowego, to śmiało może mówić Finlandia, nie Polska.
Bardzo sobie cenie komentarze, zwłaszcza krytyczne, wobec moich opinii. Jednak zgodnie z przypisywanym Arystotelesowi powiedzeniem uważam, ze ważniejsza od autorytetu jest prawda (amicus Plato sed magis Amica veritas) sprobuje wyłuszczyć powody dla których jestem krytyczny wobec premiera Tuska, bo krytycyzm wobec obecnego strażnika żyrandola to oczywista oczywistość. Otóż swego czasu minister R. Sikorski deklarował, ze jemu Trump nie straszny bo przyjaźni się z wieloma Republikanami. Dlaczego wiec tej przyjaźni nie wykorzystał? Przywołałem Georgette Mosbacher nie dla przymiotów jej umysłu (u przyjaciółki Trumpa są jakie są), ale dla jej wpływów w jego salonie. Brzeziński to wybitny dyplomata, ale zwyczajnie w Waszyngtonie nie ma nic do gadania i jego mądrość w chwili obecnej nie jest użyteczna. Uważam wiec, ze Sikorski z Tuskiem pokpili sprawę uważając, ze Nawrocki cokolwiek znaczy. Otóż on nic nie znaczy, tak jak nic nie znaczył figurant Duda. Dlatego trzeba robić wszystko by bronić polski i nie oglądać się na popaprańców, jak to poetycko ujął Wałęsa. To rzekłszy podkreślam, ze niezmiernie cenie zdanie i komentarze Jakie wyraża Senex.
Tusk i Sikorski mimo swoich wad i zaniedbań to ostatni mohikanie liberalnej demokracji i nie należy ich stawiać na równi z Nawrockim. On chce być nadpremierem, a kiedy usunie urzędującego, zbuduje kordon sanitarny (z Węgrami i Słowacją) – nie przed Rosją, ale przed Europą, której nienawidzi jak jego mocodawca Tramp. Nieobecność w Waszyngtonie była przemyślana i uzgodniona. W nowym ładzie światowym, który się klaruje, nasze miejsce jest przy Rosji, a Ukraina z powrotem będzie jej prowincją. Zastanawianie się, jak było jest mało produktywne; lepiej pomyśleć – jak będzie.
Ile razy mam powtarzać, ze nie stawiam ich na rowni?
A skoro ktoś to tak odczytał… Mógł, czy nie?
Mógł, oczywiście ze mógł, wszystko można wyczytać z tekstów publicystycznych, a nawet naukowych. Skoro Grzegorz Braun wychowany w inteligenckiej rodzinie i jako nastolatek wzruszał się losem ofiar Holocaustu, a w miarę upływu lat i lawinowo rosnącej literatury faktograficznej i demaskacji kłamstw Davida Irvinga głosi, ze zrozumiał, ze to wszystko kłamstwo i i mnie można przypisywać symetryzm tylko dlatego, ze krytykuje dyplomatyczna wpadkę obecnego premiera. Jednak proszę zauważyć, ze od 2005 roku, od kiedy po raz pierwszy populiści w Polsce sięgnęli po władze na wszelkie możliwe sposoby ich krytykuje i równie często wyrażam sympatie dla obozu demokratycznego. Wiec proszę się nie dziwić, ze mnie denerwuje, ze ktoś przypisuje obce mi poglądy. Powtarzam, nie ma dla mnie świętych krów, nie był nią Jan Pawel II i nie jest nią Donald Tusk. Jednego i drugiego chwale za rzeczy dobre, a za naganne krytykuje i już tak pozostanie do końca moich dni.
Krytykowanie Donalda Tuska jest pożyteczne i potrzebne. Do czego prowadzi nadmierne zaufanie mogliśmy się przekonać przez kilkanaście miesięcy od grudnia 2023 do czerwca 2025, kiedy Donald Tusk miał ze strony demokratycznej opinii publicznej niemal nieograniczony kredyt zaufania. Niestety nie zrealizował większości swoich obietnic wyborczych i był nieczuły na wszelkie uwagi jakie w tym okresie zgłaszali jego zwolnennicy. Efekt jest taki, że prawdopodobnie od ok. 750 tysięcy do ok. jednego miliona wyborców koalicji demokratycznej nie wzięło udziału w wyborach prezydenckich. W rezultacie kandydat koalicji przegrał wybory… a ściślej biorąc przegrał liczenie głosów. Poważne analizy wskazuące na możliwość sfałszowania wyborów mimo obietnic Tuska zostały całkowicie zlekceważone a elekt, o którym nie wiadomo iloma głosami wygrał i czy w ogóle wygrał, został zaprzysiężony na prezydenta. Brak rzetelnego sprawdzenia wyników wyborów zraził na długi okres szerokie kręgi wyborów nie tylko do Tuska ale do mechanizmów demokracji. Cena jaką za to zapłacimy będzie słona do tego stopnia, że nie potrafimy jeszcze tego dokładnie oszacować. Jeżeli nie będziemy o tych i wielu innych zastrzeżeniach głośno i dobotnie mówić, jak inaczej moglibyśmy wspomóc rządzenie Polską.
*
Krytyka, nawet druzgocąca Donalda Tuska i całej koalicji rządzącej, nie ma nic wspólnego z symetryzmem czy jakimkolwiek zrównywaniem koalicji rządzącej z PiSem czy przywódców formacji między sobą. PiS i KOnfederacja, podobnie jak Braun to reprezentanci autokratycznych nurtów w Polityce polskiej i nie można ich porównywac do polityków demokratycznych. Ich nie należy krytykować a po prostu potępiać i zwalczać, a najlepiej delegitymizować na gruncie przestrzegania KOnstytucji RP i traktatów międzynarodowych.
Na marginesie dyskusji o braku polskiej warto odnotować że w nuncjaturze apostolskiej w Warszawie został właśnie uhonorowany rosyjski ambasador. Zupełnie nie chodzi o jakieś obsesje ma temat kk tylko o lepsze rozumienie mentalnej i duchowej natury tak pojedynczych ludzi jak i większych organizacji. Na podobieństwo podstawowych pierwiastków natury swój łączy się ze swoim jak kropla wody z sąsiednią kroplą albo wręcz beton z betonem.
Panowie się spierają, kto ma rację, w sprawie wyjazdu, tymczasem Gryzelda zwraca uwagę na coś ważniejszego: Trump nienawidzi Europy i chciałby ją rozwalić, a potem oddać Putinowi. Po to jest osobna wizyta naszego rezydenta w Waszyngtonie. Trump chce tu mieć nowego konia trojańskiego, bo Orban się kończy; zastąpi go Nawrocki. Pisze o tym Bartosz Wieliński w sobotniej GW. Może poczytacie…
Co do oceny Trumpa to znacznie ciekawe od diagnoz red. Wielińskiego od lat pojawiają się w USA gdzie jest on widziany jako powtórka z Hitlera (polecam zwłaszcza książki Williama E. Connelly’ego) i do zniszczenia Europy na pewni nie potrzebuje Nawrockiego, który może być najwyżej nadwornym klaunem jak jego poprzednik, a nie piąta kolumna. Dlatego upieram się, ze trzeba przede wszystkim skoncentrować się na budowani solidarnego europejskiego frontu by bronić Ukrainy przeciw Putinowi i Trumpowi. Chętnym polecam mój felieton z So sprzed sześciu lat, gdzie o tym pisałem: https://studioopinii.pl/archiwa/195247 dziś pewnie warto do tematu wrócić bo od tamtego czasu również wspomniany Connelly kilka nowych książek napisał. Polska sama nigdy nie miała i nie będzie miała żadnego geopolitycznego znaczenia i żadne markowe czy głupie miny Nawrockiego czy Kaczyńskiego, nie wspominając Macierewicza czy Brauna tego nie zmienia.
Ps. Przepraszam, Pomyliłem odnośnik, tu jest mowa o Williamie E. Connelly: https://gazetagazeta.com/2019/10/wymarzony-faszyzm/
Trump jest Wizygotą który najchętniej by zburzył Harvard aby zbudować pole golfowe, to samo by zrobił z organizacjami ekologicznymi. Należy jednak zastanowić się czy aby na pewno obecny prezydent USA jest postacią całkowicie i jednoznacznie do skreślenia. W rzeczywistości nikt tak nie wzmocnił europejskiego skrzydła NATO jak Trump. To jego wypowiedzi i całkowicie nieodpowiedzialne wpisy jeszcze z kampanii wyborczej spowodowały że kraje europejskie się przebudziły. Jeden z jego byłych doradców powiedział że to zaplanowana strategia aby w razie konfliktu USA – Chiny kraje europejskie miały większe zdolności obronne przed Rosją. Na ile to prawda nie wiadomo. Po załamaniu się negocjacji pokojowych stwierdził teraz że Ukraina musi zaatakować kraj najeźdźcy jeśli ma wygrać – Biden raczej nigdy by tego nie powiedział. Pochwalił się niedawno że przywódca Chin powiedział mu że nie zaatakuje Tajwanu za jego kadencji. To akurat może być prawdą ponieważ przestępcy na ogół czują respekt przed osobami nie stabilnymi psychicznie. Na ogół przyglądają się i myślą ale jak wyczują że świrus to odchodzą.