26.09.2025
Trwa sesja Zgromadzenia Ogólnego ONZ na wysokim szczeblu z udziałem szefów państw i rządów w Nowym Jorku. Ta część debaty cieszy się zazwyczaj dużym zainteresowaniem opinii publicznej: co powie Trump, a co Macron, a dawniej: Chruszczow, Fidel Castro i Che Guevara, a może Reagan i Arafat? W tym czasie, wczesnej jesieni, wszyscy wielcy i znani są lub byli tam obecni.
Aby wiedzieć, co teraz powiedział Donald Trump, przy wypełnionej po brzegi sali ZO, nie koniecznie trzeba było go słuchać, wystarczyła rejestracja przemówienia polskiego prezydenta, wygłoszonego przy przerzedzonej sali ( co jest normą: przy wielkich mocarstwach tłum, średniacy i mali przemawiają do nielicznych słuchaczy). Karol Nawrocki wyłuskał z przemówienia Trumpa co najważniejsze i poparł to z całą emfazą, zwłaszcza zaostrzenie polityki emigracyjnej i odrzucenie zielonego ładu. Pominął, na szczęcie, druzgocącą krytykę ONZ, której USA są głównym płatnikiem, ale zazwyczaj zwlekają z wpłatami, a ostatnio wycofują się z członkostwa i finansowania szeregu jej agend ( w tym Światowej Organizacji Zdrowia i różnych programów pomocowych) co skazuje tę organizację na jeszcze większy brak skuteczności działania.
Największy oddźwięk w naszym kraju miało wspólne zdjęcie prezydenta Nawrockiego z ministrem spraw zagranicznych, Radosławem Sikorskim i obecność tego ostatniego, obok prezydenta, w lawach polskiej delegacji, tak, jak by to było niebywałe wydarzenie, a to jest norma, niestety rzadko widoczna w zachowaniach polskich, zwaśnionych polityków.
Z nowojorskich debat wyłaniają się priorytety dla działania Organizacji: kiedyś to było rozbrojenie i walka z terroryzmem, zrównoważony rozwój i prawa człowieka, a zawsze walka z biedą, która, w różnym stopniu, dotyka miliarda ludzi na świecie. W tej ostatniej sprawie, co jest zrozumiałe, najbardziej aktywne są kraje mniej rozwinięte i mniej zasobne. Teraz czołowe miejsce zajmują sprawy międzynarodowego bezpieczeństwa i zagrożeń dla światowego pokoju za sprawą rosyjskiej wojny z Ukrainą i izraelskiej pacyfikacji Gazy. Pomocnicza dla Izraela rola USA w tym konflikcie naraża Waszyngton na zarzut hipokryzji i osłabia amerykańskie naciski na Rosję, aby skłonić ją do zawieszenia broni.
Nie ustaje krytyka braku skuteczności działania ONZ, na który wpływa w jakimś stopniu rozrost biurokratycznych struktur i metod jej działania, ale przede wszystkim niewywiązywanie się państw członkowskich ze swych zobowiązań w zakresie jej finansowania i brak właściwej ich reprezentacji w strukturach organizacji, zwłaszcza Radzie Bezpieczeństwa, sparaliżowanej decyzyjnie prawem weta zasiadających w niej mocarstw.
Nasuwa się zatem pytanie, czy taka organizacja jest jeszcze potrzebna w obliczu wzbierającej fali prawicowych nacjonalizmów i partykularyzmów kosztem słabnącego multilateralizmu i priorytetu międzynarodowej współpracy.
Mimo wątpliwości i rozczarowań trzeba jednak zachować ten czas na wspólną debatę podzielonego świata o najważniejszych współczesnych sprawach, z której mogą pojawić się impulsy do racjonalnego działania w warunkach widocznego zachwiania porządku międzynarodowego i poważnych zagrożeń dla pokoju.
