27.09.2025
Książkę Pawła Machcewicza, Narodowy komunizm po polsku. „Partyzanci” Moczara przeczytałem jednym tchem. Nie jestem w tym odosobniony. Wiem od kilkorga znajomych, że zdarzyło im się to samo. Przeczytałem też w Polityce rozmowę Machcewicza z Marcinem Zarembą zatytułowaną wymownie „Kto nie z Mieciem tego zmieciem”, z której można się dowiedzieć dlaczego w ogóle podjął ten temat. Niezależnie od tych przyczyn ważne jest, że w zamyśle miał to być również głos w toczącej się debacie na temat polskiej tożsamości, której korzenie tkwią jak się okazuje właśnie w latach 60-ych. Myślę, że jednym z powodów wciągającej narracji jest dobór źródeł znacznie przekraczających tradycyjny warsztat historyka. Machcewicz chętnie sięga do literatury, dzienników znanych pisarzy, ale też do licznych odpowiedzi na ankiety tzw. statystycznego Polaka, danych statystycznych, pisze o filmach, tropi powody, dla których niektóre teksty (książki i artykuły) szczególnie rezonowały w przestrzeni publicznej. Owszem, sięga do materiałów partyjnych, czy zawartości archiwów (w tym IPN), ale robi to dyskretnie, jakby mimochodem. Tworzy, po prostu, niezwykle barwny kalejdoskop głosów i obrazów, w którym czytelnik odnajduje znane kształty, ale opowiedziane na nowo.
Mało pisze o Kościele, ale kilka wzmianek (Moczar zachwycający się nabożeństwami majowymi!) sprawia, że nie zostaje zupełnie zapomniany. Lektura książki pozostawiła jednak niedosyt, bo wydaje mi się, że kler zasługiwał na większa uwagę, zwłaszcza niektórzy biskupi, którym zapewne do wizji Polski prezentowanej przez Moczara i jego wyznawców było bardzo blisko. Na pewno wizja katolicyzmu prymasa Stefana Wyszyńskiego w wielu punktach współbrzmiała w wizją Moczara, a antysemityzm był niewątpliwie ich wspólnym sposobem postrzegania rzeczywistości. Być może na ten temat należałoby napisać inną książkę, może odwołującą się do równie nieoczywistych źródeł, bo przecież na archiwa kościelne wciąż nie można liczyć.
Może warto powiedzieć kilka słów o Pawle Machcewiczu. Jest nie tylko historykiem i nauczycielem akademickim oraz autorem wielu ważnych książek. Jest też osobą publiczną, która współtworzyła przynajmniej dwie ważne społecznie instytucje. Pierwsza to Instytut Pamięci Narodowej, w którym od sierpnia 2000 do stycznia 2006 był dyrektorem Biura Edukacji Publicznej. Był to okres szczególnie ważny dla tej instytucji gdyż właśnie w 2000 roku wybuchła sprawa mordu dokonanego przez polskich sąsiadów na Żydach w Jedwabnem 11 lipca 1941 roku sprowokowana publikacją książki Jana Tomasza Grossa „Sąsiedzi”. Gdy organizowałem spotkanie w Krakowie w Centrum Kultury i Dialogu działającym przy Kolegium Księży Jezuitów, było dla mnie oczywistym, że jednym z zaproszonych gości był właśnie Paweł Machcewicz. Dyskutowali z nim filozof Jan Woleński i teolog Waldemar Chrostowski. To były czasy, kiedy w Polsce się zderzały różne racje na jednym spotkaniu. Machcewicz występował właśnie jako przedstawiciel IPN, Jan Woleński jako filozof o żydowskich korzeniach, a Chrostowski właśnie wtedy objawił się jako antysemita zadając Woleńskiemu wprost pytanie, czy jest on Żydem. Jednak rozmowa się odbyła i choć towarzyszyła jej wysoka emocjonalna temperatura to uczestnicy starali się używać argumentów, a nie inwektyw. Niestety nie mam zapisu tej debaty, która rzuciłaby zapewne ciekawe światło również na dzisiejszą sytuację.
Dopiero po latach doszło do tak wielkiej polaryzacji, że poszczególne grupy spotykają się tylko we własnym gronie i utwierdzają się w „jedynej słusznej prawdzie”. Wtedy inny był nie tylko IPN, ale i Polska. W listopadzie 2008 Machcewicz został dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Kierował tą placówką do kwietnia 2017. W obu tych instytucjach zaznaczył swoją obecność podejściem rzeczowym i kompetentnym wpisując je w międzynarodowy dyskurs na temat tragedii jaką była dla Europy druga wojna światowa. Niestety w obu tych instytucjach jego dorobek został zniweczony przez następców specjalizujących się nie tyle w historii ile raczej w polityce historycznej.
Książka, o której mowa, nosi w sobie również cechy wspomniane wyżej. Jest kompetentna (w wielu zresztą elementach nawiązuje do wcześniejszych publikacji autora) i wpisuje polski dyskurs historyczny w międzynarodowe dyskusje na temat znaczenia ideologii i dyskursu właśnie. Dla osób mojego pokolenia ma też walor biograficzny, gdyż porusza wiele spraw znanych nam z własnego doświadczenia i można je z narracją znaną z opowieści rodzinnych porównać. Muszę przyznać, że to porównanie wytrzymywało pamięć indywidualną.
Pozostaje mi przywołanie kilku co cenniejszych fragmentów, by zachęcić do osobistej lektury. Zacznę od zakończenia, które jest pouczające, bo wskazuje na częściowy przynajmniej sukces Mieczysława Moczara i jego wyznawców. Udało im się narzucić znacznej części społeczeństwa polskiego nie tylko swoją narracje, ale również przekonanie, że jest ona zgodna z obiektywną prawdą historyczną. Najpierw tej sztuki dokonał Władysław Gomułka, któremu udało się przekonać polskie społeczeństwo do komunizmu o narodowej twarzy. W jego ślady poszedł Moczar: „W 1956 roku miliony Polaków uważały I sekretarza za bohatera narodowego, przeciwstawiającego się radzieckiemu dyktatowi. Później to Moczar i jego obóz uczynili kolejny ważny krok w stronę ‘unarodowienia’ polskiego komunizmu, przejmowania jako własnych tych części rodzimej historii i tradycji, które we wcześniejszym okresie były marginalizowane, otwierania się na nowe środowiska”. I właśnie w tym Machcewicz upatruje główny sukces moczarówców: „Niezależnie od fiaska planu przejęcia władzy przez ‘partyzantów’ próbę należy uznać za przynajmniej częściowo udaną. Zmieniła ideowe oblicze władzy i źródła legitymizacji obozu rządzącego, zbliżyła do niego istotną część społeczeństwa”.
Wspomniałem wyżej o zorganizowanej u jezuitów w Krakowie debacie na temat zbrodni w Jedwabnem z udziałem Machcewicza. W omawianej książce wskazuje on jak istotną była ta debata, a jej ogólnonarodowy wymiar zmienił postrzeganie samych Polaków i ich roli w Holocauście: „Tak naprawdę dopiero ujawnienie w 2000 roku zbrodni w Jedwabnem, dokonanej na Żydach przez ich polskich sąsiadów i opisanej w książce Jana Tomasza Grossa, rozpoczęło stopniowy proces kruszenia utrwalonego dominującego sposobu postrzegania postaw Polaków w stosunku do Żydów. Zapoczątkowane wówczas badania naukowe i będące ich efektem publikacje ujawniały dużą skalę wrogości i przemocy wobec Żydów ze strony ludności polskiej. Wyniki badań budziły silny sprzeciw znacznej części opinii publicznej, a także klasy politycznej, obrońców heroicznego obrazu uformowanego w latach sześćdziesiątych.” Jak dobrze wiemy, tych obrońców jest szczególnie wielu w szeregach polskiego kleru, publicystów i polityków prawicowych. Warto zadać sobie pytanie, które zresztą wielokrotnie pada w Narodowym komunizmie po polsku, czy zdają sobie oni sprawę, że są dziećmi właśnie Moczara i wnukami Dmowskiego. Na te wcześniejsze antecedencje wskazuje Paweł Machcewicz zastanawiając się nad źródłami antysemityzmu moczarówców: „Możemy i powinniśmy sięgać jednak jeszcze dalej w przeszłość. ‘Antysyjonistyczną kampanię’ ‘partyzantów’ porównałem do rozbudzania przez endecję ‘paniki moralnej’ wokół napływu do Królestwa Polskiego przed wybuchem I wojny światowej Żydów z głębi Rosji. Zbiorowe myślenie i emocje Polaków żyjących wówczas nad Wisłą były z kolei kształtowane przez wcześniejsze doświadczenia nieudanych powstań narodowych, następujących po nich represji, rusyfikacji, a także rozbiorów i utraty własnej państwowości. To ostatnie zdarzenie należało do jeszcze odleglejszej przeszłości, ale było stale obecne, przynajmniej wśród elit społecznych, w przekazywanym z pokolenia na pokolenie kodzie kulturowym. Pod wpływem tego dziedzictwa kształtowało się wyobrażenie o Polsce jako ‘oblężonej twierdzy’, otoczonej potężnymi wrogami, i przekonanie, że Polacy są narodem wyjątkowym, który wycierpiał więcej niż inni”. Jak widzimy dzisiejsza mentalność radykalnej prawicy i fundamentalistycznego kleru katolickiego ma swój precyzyjny rodowód, który nie przynosi jej szczególnej chwały.
Nawiasem mówiąc problem stosunku do Żydów, czy jak wówczas mówiono do syjonizmu, potraktowany niezwykle obszernie w książce Machcewicza, zasługuje na uważną lekturę również z tego powodu, że w dzisiejszej debacie na temat Izraela i prowadzonej przez niego wojny z terrorystyczną organizacją Hamasu można również dostrzec elementy ówczesnej propagandy ‘partyzantów’. Celowali w tym szczególnie dwaj publicyści, a właściwie ówczesne gwiazdy medialne Tadeusz Walichnowski, główny „specjalista” od spraw syjonizmu i Ryszard Gontarz jeden z głównych propagandzistów. Ten pierwszy przekonywał, że „Izrael i światowe organizacje syjonistyczne zawarły strategiczny sojusz z Niemiecką Republiką Federalną. W zamian za odszkodowania oraz ogromną pomoc gospodarczą i militarną Żydzi podjęli się historycznego zadania ‘rehabilitacji NRF wobec światowej opinii publicznej za zbrodnie hitlerowskie. […] Nikt inny nie mógł tego zrobić lepiej niż sami Żydzi – ofiary hitlerowskiego reżimu’. Wybielaniu Niemców służyło przerzucanie winy na Polaków: ‘Myślą przewodnią kampanii oszczerstw jest teza o rzekomej odpowiedzialności narodu polskiego za wymordowanie Żydów przez Niemców. Ani słowa nie wspomina się o uśmiercaniu Polaków przez hitlerowskie władze okupacyjne za najmniejszą pomoc okazywaną Żydom’. Zdaniem autora pomoc ta miała charakter masowy, a ceną za nią były straszliwe represje: ‘Brak jest wprawdzie danych statystycznych, które by pokazywały, ilu spośród Polaków zginęło za pomoc udzieloną Żydom. Można jednak śmiało wysunąć twierdzenie, że z tego powodu zginęło więcej Polaków z rąk oprawców hitlerowskich aniżeli żołnierzy amerykańskich w walkach z wojskami hitlerowskimi w czasie drugiej wojny światowej’. Dla informacji czytelnika autor podaje, że Amerykanów zginęło nieco ponad dwieście tysięcy. Wpisał się więc w budowanie mitologii polskiej o masowej pomocy dla Żydów, jeden najtrwalszych elementów moczarowskiej spuścizny ideowej”. No właśnie, czy czytając dzisiaj Rafała Ziemkiewicza, Pawła Lisickiego Jerzego Roberta Nowaka, Ewę Kurek czy nawet księdza Waldemara Chrostowskiego nie odnosi się wrażenia, że tak naprawdę czyta się Walichnowskiego i Gontarza? Również dlatego warto sięgnąć po Narodowy komunizm po polsku. „Partyzanci” Moczara by zdać sobie sprawę, że dzisiejsi obrońcy ‘dobrego imienia Polski’ tak naprawdę powielają sprawdzone już w latach 60-tych propagandowe kalki. Czy dziś będą równie skuteczne to się okaże. Lektura książki Pawła Machcewicza może być skuteczną na nie odtrutką.


Od kilku dni przymierzałem się do skomentowania tego artykułu, bo zarówno sama książka Machcewicza jak i recenzja profesora Obirka odnoszą się do czasów, które jako nastolatek zapamiętałem – zwłaszcza kulminację moczarowskiej polityki w 1968 roku. Waga poruszanych zagadnień oraz ich współczesnych implikacji powodują, że myśli i sugestie Autora artykułu warto poprowadzić dalej.
*
Pisowska spuścizna moczarowska
PiS, choć oficjalnie potępia antysemityzm, wykazuje wyraźne elementy moczarowskiego dziedzictwa w swojej retoryce i strategii politycznej. Jarosław Kaczyński, mimo deklaracji przeciwko antysemityzmowi, wielokrotnie sięgał po antysemickie kody kulturowe, jak pokazuje jego niedawna wypowiedź o Anne Applebaum, gdzie sugerował jej „obcość” poprzez aluzje do pochodzenia.
Charakterystyczny dla pisowskiej polityki historycznej jest mit polskiej niewinności w Holocauście, który bezpośrednio nawiązuje do propagandy moczarowców lat 60. Ustawa o IPN z 2018 roku, zakazująca przypisywania Polsce współodpowiedzialności za zbrodnie nazistowskie, niemal dosłownie powtarza argumentację Tadeusza Walichnowskiego i Ryszarda Gontarza o „masowej pomocy” Polaków dla Żydów.
*
Konfederacja jako dziedzic tradycji moczarowskiej
Konfederacja, szczególnie w osobach Krzysztofa Bosaka i Grzegorza Brauna, reprezentuje najczystszą kontynuację moczarowskiej tradycji antysemickiej. Braun, wielokrotnie dopuszczający się aktów antysemickich, od zgaszenia menory chanukowej w Sejmie po negowanie Holokaustu, bezpośrednio realizuje program ideologiczny „partyzantów”.
Bosak, mimo próby dystansowania się od najskrajniejszych wypowiedzi Brauna, konsekwentnie relatywizuje antysemityzm i odmawia jednoznacznego potępienia antysemickich działań. Jego wypowiedź, że „antysemityzm jest terminem absolutnie ocennym” i że „bardziej interesuje mnie eliminowanie z debaty wypowiedzi antypolskich”, ilustruje klasyczną moczarowską strategię odwracania ról sprawca-ofiara.
*
Mechanizmy ciągłości ideologicznej
Profesor Obirek wskazuje na mechanizm przekazywania wzorców myślowych z pokolenia na pokolenie. Dzisiejsi obrońcy „dobrego imienia Polski” tak naprawdę powielają sprawdzone już w latach 60-tych propagandowe kalki. Mechanizm ten działa poprzez:
– instytucjonalizację narracji – wzorce moczarowskie zostały wbudowane w instytucje państwowe (IPN) i edukacyjne,
– reprodukcję w mediach prawicowych – publicyści jak Ziemkiewicz czy Lisicki kontynuują retorykę antysemicką pod przykrywką „obrony Polski”,
– polityczną instrumentalizację – partie prawicowe wykorzystują antysemickie resentymenty dla mobilizacji elektoratu.
*
Tragiczna ironia polega na tym, że współczesna „antykomunistyczna” prawica jest ideologicznie wnuczką komunistów-nacjonalistów z PRL-u. To zjawisko wyjaśnia paradoks polskiej polityki, w której partie deklarujące walkę z komunizmem reprodukują najgorsze wzorce myślowe komunistycznego nacjonalizmu.
Autor pokazuje, że antysemityzm nie jest przypadkowym elementem w ideologii polskiej skrajnej prawicy, lecz strukturalnym komponentem jej tożsamości politycznej. Wzorce te, wykształcone przez Dmowskiego, rozwinięte przez Moczara, dziś kontynuowane są przez Konfederację i – w bardziej zawoalowanej formie – przez PiS.
Recenzja prof. Obirka dostarcza niezbywalnego klucza do zrozumienia genetyki polskiej skrajnej prawicy. Pokazuje, że współczesny antysemityzm w Polsce nie jest spontanicznym wybuchem frustracji społecznej, lecz kontynuacją długiej tradycji nacjonalistycznej, która przetrwała wszystkie przemiany ustrojowe poprzez mechanizmy kulturowej transmisji.
Moczarowski rodowód dzisiejszej prawicy oznacza, że walka z antysemityzmem w Polsce musi uwzględniać nie tylko jego współczesne przejawy, ale także głębokie korzenie historyczne i mechanizmy ich reprodukcji w kolejnych pokoleniach polityków i publicystów prawicowych. Bez tego zrozumienia wszelkie próby przeciwdziałania antysemityzmowi będą powierzchowne i nieskuteczne.
*
Perspektywy przyszłości
Wielu intelektualistów wyraża pogląd, że dynamika współczesnego świata prowadzi do nieuchronnego unieważnienia nacjonalizmu i antysemityzmu w mentalności młodszych pokoleń. Ten punkt widzenia dziś tylko częściowo uzasadniony i wymaga poważnych zastrzeżeń.
Wpływ globalizacji i nowoczesności
Globalizacja, rozwój technologii i większa mobilność społeczeństw rzeczywiście sprzyjają postawom bardziej otwartym, współpracującym ponad barierami narodowymi czy etnicznymi. Młodsze pokolenia wychowywane są w duchu różnorodności, mają lepszy dostęp do światopoglądów uniwersalistycznych, korzystają z edukacji antydyskryminacyjnej i wzrastają w kulturze dialogu międzykulturowego. Te procesy sprzyjają marginalizacji klasycznych, XIX-wiecznych form nacjonalizmu i antysemityzmu w ich pierwotnej, agresywnej postaci.
Renesans populizmu i „nowego nacjonalizmu”
Jednak współczesność nie wyeliminowała tych zjawisk – przeciwnie, wiele badań pokazuje, że w warunkach globalnej niepewności, migracji, kryzysu ekonomicznego czy pandemicznego rośnie zapotrzebowanie na tożsamość grupową, co prowadzi do odnowy różnych odmian nacjonalizmu i antysemityzmu, choć często w zaktualizowanych formach. Dziś obserwuje się przejawy nowego nacjonalizmu – nie zawsze eksplicite rasistowskiego, ale wykluczającego „innych”, co podsycają populistyczni politycy. Antysemityzm z kolei często przybiera postać teorii spiskowych, resentymenów wobec elit lub tzw. „antysyjonizmu”, a nie zawsze wprost podtrzymuje stare stereotypy.
Postawy młodego pokolenia i społeczeństwa
Wbrew optymizmowi, badania społeczne pokazują, że wciąż znaczna część społeczeństw – także młodych – pozostaje podatna na przynajmniej niektóre klisze nacjonalistyczne i antysemickie, choć ogólny trend w Europie Zachodniej i dużych miastach Polski jest spadkowy. Jednocześnie nasilona polaryzacja polityczna i kryzysy tożsamościowe mogą uruchamiać mechanizmy odnowy szowinizmów, „oswojonych” przez populistyczne narracje w nowych mediach i sieciach społecznościowych.
*
Twierdzenie, że XXI wiek całkowicie unieważnił nacjonalizm i antysemityzm – także jako spuściznę endecji i moczarowskich szowinizmów – jest życzeniowe i nie oddaje realnych procesów społecznych. Współczesność daje narzędzia do ich przezwyciężania, lecz renesans nacjonalizmów i populizmów pokazuje, że pozostają one istotnym wyzwaniem, szczególnie tam, gdzie gospodarczy, kulturowy lub polityczny kryzys wzmacnia zapotrzebowanie na proste, tożsamościowe narracje. Wartość unieważniająca tych zjawisk należałaby raczej do przyszłości warunkowanej zarówno edukacją, jak i odpornością społeczną na manipulację.
W rzeczywistości nacjonalizm i antysemityzm są współcześnie słabsze wśród młodego pokolenia, ale nie zostały „unieważnione” – trwają w zmienionej, bardziej zawoalowanej formie i wciąż mogą powracać w momentach kryzysów społecznych.
Mam wrażenie, ze komentarz Slawka jest osobnym esejem – kontynuacja mojego omówienia książki Machcewicza. Okazuje się, ze temat długiego i upartego trwania antysemityzmu zasługuje na uważna diagnozę bo tych „dzieci Moczara” jest prawdziwy legion. Jednak, co ciekawe, również Sławek pominął swoim arcyciekawym wywodzie kler. A przecież to nie tylko Jankowski czy Chrostowski są zaczadzeni jadem antysemityzmu, ale właściwie każdy z biskupów na na swoim koncie sporo wypowiedzi i zachowań, które są niczym innym jak właśnie upartym trwaniem tej bezbożności jak antysemityzm nazwał sobór watykański drugi w deklaracji Nostra aetate.
Juliusz Bardach „Historia państwa i prawa Polski” : ” Stosunki pomiędzy ludnością polską a żydowską układały się od początku dobrze .Papiestwo poprzez swoich legatów-szczególnie przez kardynała Gwidona ( 1267 )-usiłowało pogorszyć sytuację Żydów w Polsce , żądając nałożenia na nich obowiązku noszenia odrębnego stroju, zamieszkiwania w osobnych dzielnicach miast, wreszcie obciążenia ich specjalną daniną na rzecz plebana. Starało się też papiestwo ( na razie bezskutecznie ) rozniecić antagonizmy wyznaniowe. Dowodem tego jest m.in. list papieża z drugiej połowy XIII wieku, w którym papież skarży się na dobre współżycie ludności chrześcijańskiej i żydowskiej w Polsce i na to, że nawet duchowni sprzyjają Żydom.” Zasiane ziarno już wkrótce zaczęło wydawać obfite plony. Na podstawie memów i dowcipów obecnych w polskim internecie ( autorzy to przecież głównie młodzież) nie podzielam opinii o spadku poziomu antysemityzmu i rasizmu w młodym pokolenie. Moim zdaniem te postawy zyskują coraz większą popularność. Dodatkowo paliwa antysemitom dostarcza ludobójstwo w Gazie i prześladowania Palestyńczyków w autonomii.
Profesor Obirek słusznie zwrócił uwagę, że w komentarzu pominąłem kler. Z dwóch powodów. Po pierwsze – nie śledzę na co dzień dostępnych publicznie wypowiedzi hierarchów i księży. Po drugie dlatego, że antysemityzm i nacjonalizm jest stałym elementem poglądów i wypowiedzi wielu urzędników krk którymi zatruwają umysły i serca wiernych, a ich wpływ na współczesne prądy polityczne wymaga dużo głębszej refleksji niż ta, którą przytoczyłem we wpisie. Nie czuję się przygotowany do takiej refleksji, a temat jest zbyt istotny aby go potraktować powierzchownie.
Katolicyzm zawsze będzie antysemicki czy też ogólnie komponent „anty” wobec czekogolwiek zawsze będzie w nim silnie obecny a Żydzi są akurat najbliżej i są najwygodniejsi do tego. Dzieje się tak dlatego że katolicyzm to co prawda religia ale praktycznie nie duchowość, kk w swoim korporacyjnym interesie zajmuje się przede wszystkim budowaniem tożsamości a więc też określaniem „my” i „oni” a wtedy już tylko krok do awersji. Tak się ciekawie składa że tożsamość i awersja to dwa najsilniej przejawiające się składniki ego które od tysięcy lat jest uznawane za zasadniczy problem człowieka na wschodzie od buddyzmu i taozimu po jogę. Co ciekawe te trzy tradycje nie są zinstytucjonalizowane a już na pewno nie tak jak kk z aparatem władzy, hierarchią i kontrolą. Na Zachodzie przynajmniej w przestrzeni medialnej coraz więcej chyba ostatnio się to zauważa i określa zbiorczo jako narcyzm. A biskupom nawet nie przeszkadza że oskarżanie Żydów o zabicie Jezusa podważa całą chrystologię zbawienia.
Przecież 'antysemicki katolicyzm’ wyrasta z judaizmu… Może należałoby ludziom wyjaśniać ten paradoks, a nie dywagować wokół problemu?
Przecież 'antysemicki katolicyzm’ wyrasta z judaizmu… Może należałoby ludziom wyjaśniać ten paradoks?
..po latach spędzonych w kk jako praktykujący katolik przestałem już wierzyć we wszystkie uzasadnienia katolickich awersji na gruncie teologii, historii, socjologii etc. To przeważnie powierzchnia tak naprawdę katolickie awersje w tym antysemityzm wyrastają z głównego duchowego filaru kk czyli ego. Kościół walczył z kobietami, transplantacją organów czy „Dolce Vita” Felliniego -miejscowy biskup pojechał nawet do matki reżysera by się poskarżyć jakiego ma wyrodnego dorosłego już syna. Z kolei wypowiedzi papieży od XVIII w na temat różnych działaczy dążących do świeckiego państwa miały tyle jadu że tego nie da się nawet czytać. W gruncie rzeczy postulaty owych działaczy były zgodne z tym Jezus powiedział do Piłata zrzekając się roszczeń do władzy świeckiej. To z pozycji kościelnego ego można wyjaśnić właściwie katolickie awersje i sporo w katolickiej etyce, kodeksie kanonicznym czy teologii.