30.07.2024
„Plebania” autorstwa Artura Nowaka to książka wyjątkowa z wielu względów. Dla wielu czytelników zapewne ilość zgromadzonego materiału będzie oszałamiająca. Już w pierwszym rozdziale CHŁOPCY KSIĘŻY jest ich tyle, że wystarczyłby na całą książkę. Ale to tylko wstęp, preludium i wstępne akordy wielokierunkowej symfonii, w której pierwsze skrzypce zawsze będą grali proboszczowie. Czasem pojawią się biskupi, ale z rzadka i bardzo dyskretnie. Widać opisane przez Nowaka szczegóły, to dla nich nie nowina, a życie codzienne. Pojawia się w tym otwierającym rozdziale sugestia, że młody Karol Wojtyła, pupil kardynała Sapiehy, mógł zetknąć się z pobłażliwym stosunkiem do arystokratycznej choroby, jak eufemistycznie bywa nazywany homoseksualizm, właśnie w Krakowie. Na ustalenia szczegółowe przyjdzie pewnie poczekać, ale na pewno rzucają wiele światła na późniejsze zachowania biskupa Wojtyły i papieża Jana Pawła II. Dlaczego polski papież upierał się, że homoseksualizm jest sprzeczny z porządkiem natury, zaś z homofobii uczynił część swego duszpasterskiego programu. Wiele jest argumentów za tym, że to nie orientacja seksualna jest chorobą, ale homofobia. To ta druga jest źródłem cierpień i upokorzeń w samym kościele i rodzi mowę nienawiści, w której specjalizuje się wielu katolickich kaznodziejów.
Rozdział następny KOBIETY KSIĘŻY podejmuje temat dobrze znany polskim katolikom. Któż nie słyszał o gosposiach, kucharkach, znajomych, krewnych i dzieciach uderzająco podobnych do księży. Niesłusznie temat jest zamykany w kręgu plotek na temat prowadzenia się moralnego duchownych. Wiadomo, że polscy katolicy są wobec swoich pasterzy wyrozumiali, wszak wiadomo, ksiądz też chłop, swoje potrzeby ma i musi je zaspokajać. Pytanie, czy musi się to odbywać właśnie tak, jak to obserwujemy na co dzień. Czy nie można wreszcie znieść celibatu, który jest wielką fikcją dla samych księży, a nawet dla papieży. To oni najlepiej wiedzą, że zdecydowana większość duchownych katolickich jest za jego zniesieniem. Ten rozdział dostarczy dalszych argumentów tym wszystkim, którzy ich jeszcze potrzebują.
Wspomniałem o dzieciach. To temat trzeciego rozdziału DZIECI KSIĘŻY, może najbardziej dramatycznego w swej wymowie. Tym bardziej, że reprezentowana przez katolickich duchownych instytucja ma usta pełne troski o dzieci właśnie, nie wspominając o życiu jeszcze nienarodzonym. Jak wiadomo ta obsesja jest związana z nauczeniem wielkiego dla wielu polskiego papieża. Jednak praktyka życia codziennego samych księży boleśnie rozmija się z takim zapałem głoszoną teorią. Dla księży, teoretycznie żyjących w celibacie, nowe życie, i to zarówno to narodzone jak i nienarodzone, jest wielkim problemem, z którycm starają się uporać w sposób zgoła niewspółgrający z głoszonymi z ambony zasadami. Gdy ciąży się uda się usunąć, to ojcowie w koloratkach robią wszystko, by życie poczęte ukryć przed światem, a zwłaszcza przed parafianami. I o tym jest ten rozdział. O kosztach ponoszonych przez dzieci księży, o ich złamanym dzieciństwie i życiu w niestannym lęku i kłamstwie. Poczęcie dziecka nie jest przeszkodą w byciu księdzem. I księża to wiedzą. Wielu decyduje się na pozostanie w stanie kapłańskim właśnie z tego powodu. Po co rezygnować ze społecznego prestiżu i narażać się na potępienie ze strony najbliższych. Zresztą biskupi są wyrozumiali. Jak pisze Nowak: „Skoro kapłani nie ponoszą żadnych konsekwencji z powodu doprowadzenia do ciąży, trudno się dziwić, że nie rezygnują z sutanny po złamaniu celibatu. Pozostają w strukturach kościelnych z wielu przyczyn, często prozaicznych.” To rozdział mówiący o „kaście nieskazitelnych”, by użyć tytułu książki Marca Marzano, dla której najważniejsza jest nieposzlakowana opinia o sobie i bezlitosne niszczenie każdego, kto ośmieli się ją naruszyć.
No i kolejna sprawa, która już pojawiała się wcześniej, czyli pieniądze. Tak MAMONA, to rozdział który musiał się pojawić nie tylko dlatego, że ciekawi każdego, kto przygląda się życiu księży. Dla wielu czytelników „Plebani” to rozdział o ich pieniądzach, bo przecież księża nie zarabiają ani niczego nie produkują, oni dostają „co łaska”. Choć niektórzy przekonują się w sytuacjach granicznych (chrzty, śluby, pogrzeby itd.), że ta łaska bywa nader kosztowna. Szczególnie intratne okazuje się „duszpasterstwo” wobec starszych, zwłaszcza kobiet „na ostatniej prostej” bywa, że czarujący ksiądz inkasuje grube tysiące. Nowak opisuje też jak wygląda „wdowi grosz” na popularną wśród starszych kobiet stację Rydzyka. Ten grosz też idzie w tysiące.
Ale jest też mowa o bardziej kreatywnych sposobach zdobywania funduszy jak wyprzedaż „staroci” kościelnych, czy klasztornych. Można na tym sporo zarobić. Sądy bywają wyrozumiałe, bo przecież wiadomo, ksiądz nie dla siebie, ale dla biednych gromadzi pieniądze.
Wcześniejsze rozdziały dostarczyły sporo materiału dowodowego na to, że kościół katolicki w Polsce nie służy przykładem, nie jest zbudowaniem dla wiernych. Kolejny rozdział dostarcza dowodów na to, że jest wręcz źródłem zgorszenia stąd jego tytuł: PATOLA ZWANA ZGORSZENIEM. Tym razem to nie same przykłady gorszących zachowań są najważniejsze, ale próby ich usprawiedliwiania, wręcz gloryfikowania. Robią to znani i lubiani duchowi jak znany z miodopłynnej frazy poetyckiej bp Józef Zawitowski i – jakże by inaczej – Tadeusz Rydzyk. Obaj dostrzegli w ukaraniu bpa Paetza za molestowanie kleryków przejaw ukamieniowania medialnego i męczeństwa. Podobnie, z innych powodów, został potraktowany biskup Stanisław Wielgus. Obrodziło męczennikami w polskim klerze katolickim chciałoby się powiedzieć. To jednak nie jest pora na żarty. To przykład znanej z twórczości George’a Orwella nowomowy. Tym razem to nie jest nowomowa polityczna, ale kościelna. Równie, a może jeszcze bardziej trująca, bo odwracająca podstawowe znaczenia etyczne i mieszająca nieprzygotowanym ludziom w głowach. To jest właśnie największe zgorszenie, któremu Artur Nowak wypowiada zdecydowaną walkę.
O życiu samych księży, już bez mniej czy bardziej skandalizujących odniesień, dowiadujemy się najwięcej z rozdziału opisującego dwa, wydawałoby się wykluczające się wzajemnie zachowania AGRESJĘ I SAMOTNOŚĆ. A w gruncie rzeczy to dwie strony tego samego medalu. Człowiek agresywny zwykle czuje się głęboko osamotniony i niekochany. Dlaczego musi tę ciągłą frustrację jakoś wyrazić. Formą jest zwykle agresja i to nie tylko wobec innych, częściej wobec samego siebie. Niekiedy są to formy skrajne jak chociażby samobójstwa. To wielki, nigdy nieopisany temat. Sam kiedyś się tym zająłem w przypadku dwóch jezuitów, którzy byli moim studentami. Jezuici krakowscy do dzisiaj nie mogą mi tego wybaczyć. To temat tabu i dobrze, że pojawił się w książce. Bez nazwania tej ciemnej strony życia księży skazanych na samotność, opis życia na plebanii byłby niepełny.
Tę książkę powinni przeczytać przede wszystkim sami księża i biskupi. Bo to prawda o nich i ich zaklinaniu rzeczywistości. To lustro, w którym powinni się przejrzeć tym bardziej, że tak są widziani przez innych. To książka napisana przez samo życie, które domagało się nazwania. Powinniśmy być wdzięczni Arturowi Nowakowi, że zdobył się na odwagę i zanotował to, co często sami księża powiedzieli. Choć częściej robili to anonimowo. Ten fakt nie umniejsza wiarygodności ich opowieści.
Przyznam że zawsze nurtowało mnie dlaczego chłopak mieszkający z dziewczyną bez ślubu nie dostanie rozgrzeszenia. Bóg nic takiego nie powiedział do Mojżesza ani Jezus do Apostołów zresztą to byłoby groteskowe, dopiero po długim czasie uświadomiłem sobie że to przez homoseksualność kleru. Ksiądz przez to że musi się z tym ukrywać i raczej spieszyć sprowadza znajomość z drugim księdzem wyłącznie do seksu. Nawiązanie relacji z drugim człowiekiem na innych poziomach niż ten erotyczny jest dla niego całkowicie poza zasięgiem poznawczym a przez to druga osoba to w zasadzie obiekt seksualny. Jak wiele zasad w kk ma swoje drugie dno często wstydliwe. Oby ta książka uratowała wielu kleryków, seminarzystów i alumnów by nie szli tą drogą cytując klasyka. Poszedł nią Wojtyła i kk całkowicie go połamał wewnętrznie. Przez dekadę bycia biskupem w Krakowie co rok przenosił Surgenta na inną parafie i co rok te same sceny płaczących matek przyjeżdżających do kurii. To jest instytucja totalnie zawłaszczająca która najpierw pociąga swoją powierzchownością a potem łamie kawek po kawałku wpajając jak ignorować wewnętrzne wątpliwości i pytania. Człowiek potem sam z siebie oddaje duszę na ołtarzu złotego cielca -kościoła katolickiego. Nigdy nie jest za późno by z niego odejść.
Moim zdaniem to książka skierowana głównie do księży, a zwłaszcza biskupów. Mogą się w niej przyjrzeć jak w zwierciadle i zrobić wiele by to zmienić. Na przykład znosząc celibat od razu jako główne zródło patologicznych zachowań księży.
Ukazalo się sporo wywiadów w GW, Nie, Onet i książka trafia pod strzechy wzbudzając duże zainteresowanie. To Renesans rubasznego antyklerykalizmu. Jak się okazuje jest on znacznie skuteczniejszy niż subtelne dywagacje o wyższości papieża Franciszka nad Benedyktem XVI czy JP2.
Książka zapowiada się smacznie; tylko czekać, jak ją połknę… Z tego, co czytałem, nie jest skierowana ani do księży, ani do biskupów, bo te dwie grupy nie czytają; zwłaszcza książek o sobie! Widziałbym w niej raczej apel do ‘ludu bożego, by się wreszcie ocknął i pogonił tę bandę próżniaków, faryzeuszy i naciągaczy. Mam jednak wątpliwości, czy tak się stanie; wszak Polacy to “naród przykościelny”, a więc nie samodzielny ani myślący. Za to przywiązany do tradycji: szopka, kolęda, święconka, chrzest, bierzmowanie i inne ‘zbędne szopy’, jak śpiewał Grzesiuk.