16.11.2025
Lewy sierpowy

https://x.com/USAmbPoland/status/1986445993357787264/photo/1
To, że T. Rose działa tak bezczelnie i ostentacyjnie ma pewną zaletę. Może ułatwić uzyskanie społecznego poparcia dla pogłębiania integracji w UE.
Właśnie ze zdumieniem dowiedziałem się, że świeżo upieczony ambasador USA Tom Rose ostrzega Polskę przed podpisaniem unijnego pakietu „Omnibus”. Przy tym moje zdumienie (inaczej niż w komentarzu D. Tuska), dotyczy nawet nie tego, że Stany Zjednoczone uważają ten pakiet za niekorzystny dla siebie, ale forma w jakiej amerykański ambasador próbuje wpłynąć na polski rząd. Informację o tym ambasador przekazał bowiem poprzez wpis na platformie X. Nic nie wskazuje na to by w tej sprawie ambasador USA poprosił o audiencję u premiera lub ministra spraw zagranicznych, by podjąć jakieś rozmowy i by zapoznać się ze stanowiskiem i interesami Polski w tej kwestii. Zamiast tego do wiadomości publicznej przekazał on od razu groźbę, że „będzie to mieć bardzo zły wpływ na kontakty Polski z USA.” Jak z tego wynika w imieniu prezydenta, ambasador (a może raczej namiestnik USA w Polsce) po prostu żąda by Polska podporządkowała swą politykę interesom amerykańskim a nawet by stała się ich reprezentantem wobec innych krajów europejskich. Czym innym jest bowiem wezwanie Polski do „objęcia stanowiska lidera ogólnoeuropejskiego sprzeciwu wobec tej biurokratycznej potworności.”, jak nie sugestią by stać się „koniem trojańskim” Stanów w Europie.
Niestety zachowanie pana ambasadora Toma Rose’a w nieodparty sposób przypomniało mi postać Nikołaja Repnina, ambasadora Rosji, który otrzymał od Katarzyny II specjalne zadanie: miał skłonić posłów, przy pomocy groźby lub obietnicy urzędów bądź stałej pensji od dworu rosyjskiego, by uchwalili traktat gwarancyjny z Rosją. Wprawdzie, na razie, Tom Rose jawnie nie obiecuje polskim politykom urzędów ani stałej pensji, ale groźby wobec Polski już formułuje. Jego celem jest zaś, może nie formalny „traktat gwarancyjny z USA”, lecz faktyczne pełne podporządkowania Polski interesom Ameryki i uczynienie z nas ich reprezentanta w UE.
Ten bezczelny sposób działania nowego ambasadora wywołał już w Polsce szereg negatywnych reakcji, ograniczonych i dyplomatycznych w kręgach rządowych (D. Tusk) a bardziej zdecydowanych i jednoznacznych wśród polityków lewicy (A. Zandberg i M. Biejat) i niektórych publicystów. Z tego punktu widzenia jestem bardzo ciekawy jak z tym trudnym do zgryzienia orzechem poradzi sobie polska, pro-trumpowska, prawica. Zarówno, podkreślający swoje dobre stosunki z obecną administracja Trumpa, Prezydent Nawrocki, jak i przeciwstawiający zagrożeniom ze strony Brukseli sojusz ze Stanami, J. Kaczyński. Także obie, wrogie UE, Konfederacje mogą mieć z tym problem. Wystąpienie pana ambasadora Toma Rose’a w sprawie pakietu Omnibus pokazuje bowiem jaskrawo, że zagrożenia dla polskiej suwerenności mogą płynąć nie tylko, co oczywiste, ze strony Moskwy, czy jak próbuje przekonywać prawica, ze strony Brukseli, ale także ze strony, traktowanego jako sojusznika, Waszyngtonu.
Należy przy tym zauważyć, że dopóki, w przeciwieństwie do Węgier, jawnie prorosyjska opcja polityczna ma w Polsce jedynie marginalne znaczenie, Rosyjskie zagrożenie dla naszej suwerenności ma jedynie potencjalne i przyszłościowe znaczenie. Na bieżąco Rosja zagraża nam jedynie, lub aż, swoimi działaniami hybrydowymi, lecz nie ma możliwości wpływania na suwerenne decyzje państwa. Natomiast ograniczenia naszej suwerenności ze strony naszych sojuszników mają swój realny wymiar już dzisiaj. Jednak zasadnicza różnica między ograniczeniami suwerenności wynikającymi z członkowstwa w UE a narzucanymi nam przez USA, polega na tym, że we wspólnocie europejskiej jesteśmy ważnym i liczącym się uczestnikiem, mającym często istotny wpływ na podejmowane decyzje, zaś w stosunkach z USA tylko ubogim krewnym, którego łatwo można szantażować i dyktować mu, co ma robić.
Wystąpienie ambasadora T Rose’a jest w końcu tylko spektakularnym przykładem tego co, delikatniej i w bardziej zawoalowanej formie, robili także jego poprzednicy broniąc interesów amerykańskiego kapitału w Polsce. Już w czasie kadencji M. Brzezińskiego i G. Mosbacher Polska pod ich naciskiem wycofywała się z kilku projektów zmian ustawowych. To, iż T. Rose działa tak bezczelnie i ostentacyjnie ma jednak pewną zaletę. Także szerokiej publiczności i zwolennikom prawicy pokazuje, że sprowadzanie Polski do roli wasala USA ma swoją cenę. Może ułatwi to uzyskanie społecznego poparcia dla szukania równowagi między, niezbędnym dla naszego bezpieczeństwa, sojuszem ze Stanami a pozwalającą przeciwstawić się amerykańskiej kolonizacji gospodarczej, integracji w ramach UE.
Janusz J. Tomidajewicz
Em. profesor ekonomii na UEP i w Uniwersytecie Zielonogórskim.
Założyciel Unii Pracy i wieloletni członek jej władz krajowych i regionalnych.
