Sto smaków Aliny: Wykorzystanie resztek ciasta3 min czytania

2013-04-08.

Po wczoraj opisanych pomysłach na wykorzystanie resztek mięsnych, dzisiaj – sposób na słodkie. Zwłaszcza ten, kto ma obsuszoną babkę drożdżową, będzie mógł ją zjeść z apetytem, poprawiając sobie humor.

Najpierw mój pomysł. Taką babkę można podać na śniadanie, do porannej kawy, aby potem ze świeżo nabytą porcją energii śmiało iść w śnieg i deszcz.

Grzanki francuskie z babki drożdżowej

              • porcja babki lub innego suchego ciasta
              • jajko
              • nieco mleka
              • szczypta soli, pół łyżeczki cukru
              • olej lub masło do smażenia
              • cynamon
              • syrop klonowy, z agawy, miód lub dżem

Jajko wymieszać starannie z mlekiem (łyżka lub dwie), solą i cukrem. Kawałki babki zanurzyć w mieszaninie. Rozgrzać tłuszcz (masło ostrożnie, aby nie palić), wrzucić kawałki babki. Obsmażyć z każdej strony. Wyjąć na talerzyk (kto chce może najpierw odsączyć z tłuszczu na papierze kuchennym), posypać cynamonem, skropić syropem lub obłożyć dżemem.

Jeżeli zostanie jajko z mlekiem, smażymy z niego omleciki i układamy obok babki; dlatego zresztą nie dodajemy zbyt dużo mleka. Mamy śniadanie bardzo proste i szybkie, miło słodkie, wspaniałe do kawy. Ale i z popołudniową herbatą będzie smakować.

A teraz czas na sposób przedwojenny. Bardziej skomplikowany, ale wtedy było więcej czasu na krzątanie się po kuchni. Pozwala jednorazowo zużyć większą ilość pozostałych ciast i podać je jako sycący deser, czyli lubianą wtedyleguminę. Jak zwykle, podaję dokładnie tak, jak zapisano w „Bluszczu” z roku 1936; zwróćmy uwagę na inne niż dzisiaj pisanie łączne wyrazów – jest ich tu wyjątkowo wiele:

Kawałki od bab i placków, obrać ze skórki, lukru i t.p. ususzyć w gorącym piecu, utłuc. Na dwie szklanki utartej babki wlać gorącego mleka tyle, aby było po nasiąknięciu niezbyt gęste ciasto. Wbić 6 żółtek, jeśli w cieście nie było rodzynek ani migdałów, dodać ich potroszku, ocukrzyć tylko wrazie potrzeby, dodać łyżeczkę masła i nakoniec domieszać lekko pianę z 6 białek. Włożyć w formę z dziurką pośrodku, nakryć i gotować w wodnej kąpieli około półtorej godziny. Podawać z szodonem.

Ten szodon to staroświecki ciepły sos do deserów. Pochodzi od francuskiego słowa chaudeau. Oznaczało potrawę ciepłą, zwykle sos. Niegdyś szodony były bardzo popularne. Przyrządzało się je z żółtek ubijanych na parze z cukrem i winem. Lucyna Ćwierczakiewiczowa brała wina białe, francuskie. Maria Monatowa podaje aż sześć przepisów na słodkie szodony: z wina białego, z wina czerwonego, waniliowe, ponczowe, migdałowe i czekoladowe. Musiała je lubić.

Przyrządzając szodo warto posłuchać jej rad: „dolewając do żółtek wina należy bić mocno trzepaczką dopóki sos nie zgęstnieje i nie utworzy się gęsta piana. Uważać jednak, by żółtka się nie zważyły (sic!), najlepiej robić go na wydaniu w ostatniej chwili, gdyż jak długo stoi, to piana opada”. Mimo nazwy (chaudznaczy ciepły), szodo może być podawane na zimno. Monatowa ubijała je na lodzie. Marta Norkowska dopowiadała, że szodony „można również robić z win hiszpańskich jak z Malagi lub z Madery”. Wtedy chyba już ich nie dosładzała.

Sosy szodonowe, jak wspominałam, podawano do legumin. Dzisiaj, kto chce zadziwić gości lub dogodzić im, może podać szodo do galaretki czy sałatki owocowej. Warto jednak wiedzieć, iż np. „Larousse gastronomique” nie umieszcza wśród swych haseł żadnego szodonu. Czyżby były aż tak passé?

Alina Kwapisz-Kulińska

Print Friendly, PDF & Email