- Chińczycy hurtowo kradną Zachodowi technologie, które potem albo będą mu sprzedawać, albo przeciwko niemu i innym użyją, lub użyciem postraszą (broń).
- Putin porzucił wszelkie pozory, opozycjonistów wystawia w szklanych klatkach, i wreszcie nie na żarty przestraszył nawet tych, którzy, jak Gary Kasparow, do tej pory wierzyli, że ich osobisty prestiż i pozory legalizmu o jakie zadba Kreml, ochronią ich przed represjami.
- Autokrata z Ankary systematycznie rozmontowuje twór Ataturka, sekularną Turcję, i swym przeciwnikom co i raz grozi, że spuści na nich gniew oddanych mu islamistów z biednej Anatolii, a świat wyraża delikatną nadzieję, że jakoś się dogada w sprawie parku i alkoholu.
- Rzeźnik z Damaszku sięga po gaz do rozprawy z opozycją, a ta morduje nastolatka na oczach jego rodziców, bo gówniarz nie jest dość religijny.
- W Iraku wszyscy rżną wszystkich i okazuje się, że po wyjściu Amerykanów terror nie ustał, a wręcz przeciwnie (inna sprawa, ile w tym winy samych Amerykanów).
- W Nigerii, aspirującej do roli afrykańskiego mocarstwa, armia próbuje zaprowadzić porządek, paląc wsie i wrzucając do ognia niemowlęta z podejrzanych o współpracę z opozycją domostw.
- W Iranie, jeden z ojców rewolucji, i były prezydent, okazuje się się zbyt liberalny, aby zostać dopuszczonym do kandydowania w wyborach prezydenckich.
Każdy z tych tematów to tragedia lub zalążki nieszczęścia o globalnych konsekwencjach. Ale żeby o tym pisać, trzeba odrobinę wiedzy, odrobiny kręgosłupa i trochę jaj. A na tym odcinku występują deficyty, i wśród polityków i wśród mediów. Media mają zresztą nową zabawkę, którą cieszą się jak dzieci: „największa inwigilacja w historii”, i nowego bohatera, który wprawdzie gotów jest stawić czoła wymiarowi sprawiedliwości w swym kraju, ale uciekł do Hong Kongu i ma nadzieję, że go Chińczycy ojczyźnie nie wydadzą.
Jedni pomstują, że spełniła się wizja Orwella i Wielki Brat nie da nam swobodnie odetchnąć, inni, że to koniec demokracji i w ogóle kryminał, część struga głupa, a większość nie ma pojęcia, o czym gada. Bo program, który ściągnął takie gromy na rząd Ameryki – po pierwsze został wiele lat temu przyklepany przez Senat USA, w związku z tym święte oburzenie części senatorów z lewa i prawa świadczy albo o tym, że śpią, albo nie kumają, co zatwierdzają. Po drugie, National Security Agency, odpowiedzialna za zbieranie wszelkich nasłuchów i podsłuchów, gromadzi wprawdzie co się da z naszej wymiany korespondencji , ale nie zagląda do emaili przeciętnego Smitha i Kowalskiego, nie interesuje jej wymiana zdań między wujem Heniem i ciocią Zenią. Interesuje ich natomiast, gdy gość poza granicami Stanów, podejrzany o terror, koresponduje z kimś zawzięcie. Wtedy występują w ramach przewidzianej prawem procedury do sędziego o zgodę na prześwietlenie korespondencji. Szef NSA twierdzi, że te działania uchroniły świat przed kilkunastoma atakami terrorystycznymi. Można oczywiście założyć, że łże jak bura suka, a naprawdę czyta po kryjomu romanse i narzekania. Ja mu wierzę. Taki jestem naiwniak.
Ludzie z jednej strony cenią sobie ponoć niesłychanie prywatność, ale z drugiej strony sukces Facebooka to dowód, że wszystko prawie chcą pokazać, nawet gdy po pijanemu obmacują cudze żony. Uważam, że święcie oburzeni powinni w akcie protestu przestać używać Googla, Facebooka, Twiterra, dać sobie spokój z emailem, i wrócić do pisania listów, bo te mniej NSA interesują. Ja nie mam niczego do ukrycia, i jeśli szpiony chcą znać mój przepis na nóżki w galarecie, albo co sadzę o pośle P., albo ministrze G., to proszę bardzo, niech podglądają.



To bardzo rozsądny głos. Myślę tak samo. Szkoda, że zdrowy rozsądek w deficycie nad Wisłą i trzeba go eksportować z Kalifornii. No ale właściwie to głos stąd więc niepotrzebnie się czepiam, boć to głos nadwiślański przecie.
To, czy nie ma Pan nic do ukrycia, trzeba jednak sprawdzić. Na przykład wypełni Pan ankietę lustracyjną, taką jaką przygotował swego czasu rząd PiS przy wsparciu PO. Napisze Pan, czy miał Pan w przeszłości jakieś podejrzane kontakty, nawet jeśli wtedy nie zdawał Pan sobie sprawy, że osoba z którą się Pan kontaktuje może być podejrzana, ale teraz ma Pan wątpliwości. Dzielni oficerowie przejrzą tę ankietę. Bardzo im będą w tym pomocne rejestry Pańskich maili, kontaktów, stron które Pan odwiedzał. Jak będą mieć wątpliwości, to zatrzymają Pana na jakiś czas – nie powinien Pan mieć nic przeciwko temu, bo to dla naszego wspólnego dobra, ot wyjaśni się pewne niejasności. Sam Pan przecież twierdzi, że nie ma nic do ukrycia, więc nie będzie Pan utrudniał pracy naszym wspaniałym służbom.
Więźniowie w Guantanamo siedzą sobie od wielu lat i czekają na procesy, a wielu z nich nawet nie postawiono żadnych zarzutów, ale mieli nieciekawych znajomych albo przebywali w nieciekawych miejscach.
Zarówno rząd USA jak i rząd PiS (a i parę innych rządów) chciały tylko Pańskiego dobra i zapewniały że niewinni nie mają czego się obawiać.
Niedawno Obama próbował ograniczyć Amerykanom dostęp do broni. Spotkał się z oporem. Szef stowarzyszenia miłośników broni powiedział, że najlepszą obroną przed złym człowiekiem z pistoletem jest dobry człowiek z pistoletem. Ciekawi mnie, jak on rozpoznaje dobrego człowieka?
Pan ma jakąś metodę na rozpoznanie, kto z tych, którym chce Pan dać uprawnienia do kontrolowania nas, jest dobrym człowiekiem o czystych intencjach?
E, chyba sens felietonu był nieco inny.
Ja odebrałem to raczej jako brak akceptacji czegokolwiek, co oferuje nam nowy, wspaniały świat. Mnie też go trudno zaakceptować.
Ale, z drugiej strony, czy kiedykolwiek było inaczej? Tylko technologie się zmieniają.
Proszę przypomnieć sobie przypadek Karlsruhe. Jako jedno z nielicznych miast Rzeszy miało zachowane archiwum Gestapo. Dzięki niemu okupujący Amerykanie odkryli, że w tym całkiem dużym mieście wystarczyło 7 agentów… Głównie zajmowali się segregacją i analizą donosów obywatelskich.
A jednocześnie Niemcy nigdy nie czuli się tak szczęśliwi, jak za czasów Hitlera. Ja nie uważam Niemców za lepszych, czy gorszych od innych narodów. Nie widzę różnicy moralnej między entuzjazmem Frau Hilde na wiecu z Hitlerem, a zachwytem mojej siostry nad Prezesem.
Człowiek – to nie brzmi dumnie.
Panie Andrzeju,
po przeczytaniu pana tekstu mam wątpliwości proszę je rozwiać w miarę możliwości. Na poczatku wylicza pan szereg rezimów autorytarnych, później przechodzi do porządku dziennego nad kwestia podeptania ochrony prywatności i tajemnicy korespondencji w USA. Stąd pytanie czy wierzy pan, że dobrze broni pan amerykańskiej demokracji przed upodobnieniem się do reżimów, które na początku pan wyliczył? Czy świadomy i współpracujący obywatel w demokratycznym społeczeństwie, który ma zaufanie do własnego państwa nie jest lepszym gwarantem eliminacji ekstremizmów, a więc i podłoża terroryzmu? PS.: Z polskiego doświadczenia: służby łatwiej rozbudowć i rozzuchwalić niż później zredukować czy poddać rzetelnej kontroli.
Pozdrawiam i liczę na celną replikę.
Panie Mikołaju,
Obawiam się, że w krótkiej formie jaką rządzi się ten portal nie zdołam rozwiać Pana wątpliwości – może nie zdołałbym ich rozwiać nawet bez ograniczeń czasowych i przestrzennych. Zwłaszcza jeśli Pan uważa, ze system amerykański zmierza w kierunku Iranu lub Rosji. Jak wspomniałem, system kontroli korespondencji obwarowany jest szeregiem zabezpieczeń – nadzór sądowy i parlamentarny. Warto pamiętać, czemu to służy. I proponowałbym inne pytanie: załóżmy że bin Laden, gdyby jeszcze żył, czy inny znany terrorysta, komunikuje się drogą radiową, telefoniczną, bądż emailową z kimś w Ameryce, Afryce czy Europie – czy w imię ochrony tajemnicy korespondecji zrezygnowałby Pan z dotarcia do jej treści? A gdyby potem okazało się, że wynikiem tej korespondencji jest akt terroru i ginie sto osób, tłumaczyłby się Pan, że wprawdzie wiedział Pan o istnienu tej korespondencji to przecież chroni ją tajemnica? Czy też może nie interesowałaby Pana korespondencja terrorysty, bo po co, skoro dostępu do niej chroni prawo? Jak Pan sobie wyobraża walkę z terroryzmem, jeśli wyklucza ona podsłuch? Czy policja powinna mieć zakaz nagrywania rozmów gangsterów, a sąd nie dopuszczać takich dowodów? To są pytania jakie warto sobie zadać, moim zdaniem, zanim zaczniemy formułować obawy, że Ameryka czy W. Brytania wstąpiły na ścieżkę wiodącą do totalitaryzmu.
Panie Andrzeju, nie odrzucam pana argumentów. Obawiam sie jedynie, że skuteczna walka z terroryzmem wymaga nie tylko skutecznego działania służb kontrwywiadowczych, ale również (tak jak w przypadku walki z partyzantką) na odcieciu go od zaplecza – jego pożywki. BIEDA MATERIALNA i UMYSŁOWA są rzeczywistymi źródłami terroryzmu. Jestem zdania, że problemy powinno się zwalczać u ich źródeł. Nie wydaje mi się, że dalsze poszerzanie możliwości inwigilacji obywateli przez służby jest jedyną i najlepszą metodą w walce z terroryzmem. Wręcz przeciwnie. Zapewne nie jesteśmy jeszcze na tym etapie i przez najbliższych kilkanaście lat jeszcze nie będziemy, ale w pewnym momencie zdarzyć się może i tak, że rozdęte do granic przyzwoitości służby same zaczną prowokować akty tak by uzasadnić swoje istnienie i wydatki. Czy wie pan jakimi budżetami dysponuja takie instytucje? Czy daje pan głowę, że agencje nie będą domagać się kolejnego poszerzenia swoich kompetencji kosztem naszych konstytucyjnych praw?
@Mikołaj Czuba:
„BIEDA MATERIALNA i UMYSŁOWA są rzeczywistymi źródłami terroryzmu” — zasadniczy błąd. Proszę powrócić do inoformacji o Bin Ladenie ( rodzina i powiązania ) czy choćby do Czerwonych Brygad czy Frakcji Czerwonej Armii. To nie bieda i ubóstwo umysłowe lecz fanatyzm i brak szacunku dla życia i zdrowia innych ludzi usprawiedliany walką o idee ( z reguły durnowate są źródłem terroryzmu.
„Stąd pytanie czy wierzy pan, że dobrze broni pan amerykańskiej demokracji przed upodobnieniem się do reżimów, które na początku pan wyliczył?”
Amerykańska demokracja nie różni się zasadniczo od „reżimów”. Chyba dosyć dosadnie pokazała to wojna w Iraku?
Ma on tylko inne cele i inne możliwości techniczne.
Tylko dawne, naiwne wyobrażenie Polaków o Amerykanach, którzy z Andersem na białym koniu przyjdą i wyzwolą, zaburza naszą perspektywę oceny teraźniejszości.
@Andrzej Lubowski
Włączę się do wymiany zdań między Panem i Panem Czubą.
Trzeba, moim zdaniem, rozróżnić między działalnością wywiadowczą, która i tak ma miejsce i nie wymaga nowych ustaw, a inwigilacją obywateli. W ramach tej pierwszej ustalono miejsce pobytu bin Ladena. W ramach tej drugiej łatwo może dojść do nadużyć.
Nie odpowiedział Pan na moje uwagi, rozumiem że Guantanamo uważa Pan za coś koniecznego, bo a nuż w ten sposób dowiemy się coś o zamierzonych atakach terrorystycznych. Ale to Guantanamo może się zrealizować wszędzie, trzeba tylko zgody na wprowadzenie nadzwyczajnych ustaw. Te ustawy nie tylko ułatwiają walkę z terroryzmem, ale częściej walkę z przeciwnikami politycznymi. W krajach, które Pan wymienił na początku artykułu, bardzo łatwo stosuje się lub będzie stosowało takie metody inwigilacji.
Co do amerykańskiej demokracji, podzielam w dużym stopniu zdanie Incitatusa – to sprawa celów i możliwości technicznych.
@PIRS
Nie odpowiedziałem na Pańskie uwagi, i nie sądzę, aby wisiał nade mną taki obowiązek. Ale ponieważ Pan się upomina, i twierdzi, że rozumie co uważam za słuszne, a co nie, to spieszę donieść, że się Pan myli. Guantanamo uważam za bląd i nie widzę logicznego związku między Guantanamo a tym co robi NSA, zakładając że czyni to, do czego się przyznaje i co jej zarzuca dzielny kontraktor z Booz Allen. Zgadzamy się jedynie co do tego, że w ramach inwigilacji obywateli „łatywo może dojść do nadużyć”. Pytanie co jest inwigilacją. To co Pan uważa za inwigilację NSA uważa za działanie wywiadowcze i antyterrorystyczne. Gdy otwiera Pan stronę Studia Opinii na górze ukazuje się tekst: Ważne: „nasza strona wykorzystuje pliki cookies”. To już inwigilacja, czy jeszcze nie?
Widać nie byłem dostatecznie przekonujący w swojej argumentacji, skoro do Pana nie trafiła. Tylko krótko odpowiem: Guantanamo to nie jest taki sobie błąd. To świadectwo tego co może zrobić władza kiedy dostaje ograniczające demokrację uprawnienia.
Uprawnienia inwigilacyjno-wywiadowcze władze mają już od dawna. Oczywiście że jesteśmy inwigilowani od dawna. Już od kilkudziesięciu lat nagrywane są wszelkie formy elektronicznego przekazu informacji, szczególnie wojskowej i ekonomicznej, i nawet się tego nie ukrywa.
Problemem jest akceptacja ograniczeń praw w imię „wyższej konieczności”. Pokazałem tylko jeden, choć nadzwyczaj wymowny przykład, a także próby wykorzystania przez władze do własnych celów narzędzi kontrolujących sferę prywatną ludzi.
PS Rozśmieszyło mnie Pańskie zapewnienie, że nie ma Pan nic do ukrycia. To argument władz dążących do autorytaryzmu: Ten, kto nie ma nic do ukrycia, nie powinien się niczego obawiać. Następne pytanie brzmi: Co, nie macie do nas zaufania?
I pomyśleć, że są tacy co kochają ludzi, ba, nawet ludzkość.
Skoro mój głos był pierwszy to może być i 12-ty. Nie sądzę by Andrzej Lubowski potrzebował mego wsparcia. Jednak chciałbym zauważyć, że zastrzeżenia pod wpływem USA powinny być równoważone zastrzeżeniami listy krajów które Andrzej słusznie wymienił. Podobnie dzieje się z Izraelem. Każde łamanie prawa przez to państwo wyzwala lament oburzenia, ale (nie jestem bezkrytyczny wobec polityki tego kraju), jednak zwracam uwagę na proporcję. Mordowanie i to w dużych ilościach w innych częściach świata (a nawet i tej samej) takiej energii nie wyzwala…
W tym sensie, nawet po uszczypliwościach komentarzy podtrzymuję moją ocenę – to jest zdroworozsądkowe; lepiej być kontrolowanym niż zabijanym.
O Putinie et consortes nie mogą bezkarnie konkurencie psioczyć, a Obamie i owszem. I na tym polega różnica.
@obirek
Mam wrażenie, że nie w tym tkwi istota problemu. To nie jest „lepiej być kontrolowanym niż zabijanym”.
Kontrolowani jesteśmy aż nadto, a służby wywiadowcze i specjalne od dawna dysponują środkami pozwalającymi śledzić nie tylko podejrzanych o terroryzm. Problem w tym, że chcą rozszerzyć swoje uprawnienia znacznie ponad potrzebę, ograniczając nasze prawa. Gdyby to było skuteczne, krótkotrwałe i prowadzone przez kryształowych ludzi, przejętych dążeniem do dobra i sprawiedliwości… Ale to mrzonki.
Terroryzmu nie da się nigdy do końca zwalczyć. Żadnymi metodami. Myślę, że tego dość powszechnego wśród fachowców poglądu nie muszę uzasadniać. Był na ten temat ciekawy film, bodaj na Discovery, gdzie wypowiadali się kompetentnie, ilustrując to wieloma przykładami, fachowcy, m.in. była szefowa brytyjskiego wywiadu. Nie da się posadzić wszystkich podejrzanych na świecie i wymusić na nich zeznania.
Terroryzm ma różne oblicza; stosowały go i stosują różne narodowości i różne grupy. Islam nie głosi terroryzmu, tak jak katolicyzm nie głosi zabijania, choć różni duchowni w różnych czasach nakłaniali do zabijania, pochwalali je, bądź sami brali w tym udział. „Czerwone Brygady” nie miały nic wspólnego z komunizmem, tak jak i „Czerwoni Khmerzy”, mimo że używali czasem podobnej terminologii. Idee chrześcijaństwa czy komunizmu nie przewidywały mordowania przeciwników politycznych w imię „jasnej przyszłości”. To fanatycy interpretują sobie różne szlachetne prawdy na swoje potrzeby.
Polityka Ameryki (nie tylko jej, oczywiście) jest na ogół głupia i często cyniczna. W WTC zginęło ok. 3000 osób. W odwecie Ameryka napadła Afganistan, a także Irak, który nie miał żadnych związków z Al Kaidą. Polecam książki Boba Woodwarda, w których wykazał, że USA zamierzały napaść na Irak długo przed 2001 r. i tylko szukały pretekstu. W wojnie tej zginęło prawie dwa razy tyle Amerykanów co w WTC, sporo ich sojuszników, i ok. miliona Irakijczyków. Każdy dzień wojny kosztował ok. miliard dolarów, a kilkunastu miliardów do dziś nie dało się odnaleźć. Zarobiły na tym wybrane firmy amerykańskie, ale gospodarka i finanse doświadczyły wielkiego uszczerbku. Przy okazji narzucono prawa ograniczające swobody obywatelskie, zwiększając inwigilację obywateli.
Wiele krajów, i to bliscy sojusznicy USA, odmówiło udziału w tych wojnach, nie pozwolili też na tajne więzienia CIA na ich ziemi. Ciekawe, dlaczego?
Zagrożenie terroryzmem zostało celowo rozdmuchane, podobnie jak oszukańcze zagrożenie ze strony Iraku. Strach przed terroryzmem w USA sprawia, że reakcje Ameryki są nieproporcjonalne do zagrożeń. W USA rocznie ginie tylko od broni palnej około 23.000 osób. Dla porównania: w czasie działań okrutnej terrorystycznej organizacji ETA ginęło w Hiszpanii około 17 osób rocznie. Hiszpania z tego powodu nie robiła takiego szumu jak Ameryka. Widocznie Amerykanie lubią zabijać się wzajemnie, ale nie lubią kiedy ktoś do nich strzela.
Wiele krajów dało sobie narzucić tę antyterrorystyczną filozofię, a wiele z nich cynicznie próbowało wygrać coś na tym, np. Polska, dołączając do inwazji na Irak i obiecując obywatelom frukta w postaci ropy, intratnych kontraktów itp. Wstyd mi, że tak wielu ludzi poparło taką argumentację rządu. Mamy na uwadze przede wszystkim własny interes, a inni w gruncie rzeczy mało nas obchodzą. Mnie to uwiera, i uważam takie postawy za niebezpieczne dla nas – jeśli damy sobie bezmyślnie narzucić wątpliwą zarówno faktycznie jak i moralnie argumentację, to za chwilę damy sobie narzucić i inne świństwa.
Al Kaida nie jest państwem, a zjawiska terroryzmu nie da się zlikwidować poprzez wojnę. Tym bardziej nie powinno się napadać na nie związany z Al Kaidą Irak, niszczyć go i zabijać setki tysięcy ludzi. Tę napaść Amerykanie planowali na długo przed zamachem na wieże WTC i nie miała ona nic wspólnego z terroryzmem. Ale nam sprzedano to jako właśnie walkę z terroryzmem. Nie poprawiło to w niczym naszego bezpieczeństwa, a i Ameryka broni się przed powtórzeniem ataku na WTC innymi środkami niż wysyłanie wojsk do innych krajów.
Wiele rządów zdawało sobie sprawę z tego kłamstwa, ale poszło na to, bo spodziewali się jakichś korzyści, polski rząd też. Te kłamstwa w sprawie Iraku i matactwa rządów już wyszły na światło dzienne. A przy okazji wyszło na jaw jacy my jesteśmy. Nie tylko bezmyślni i naiwni, dający sobie narzucać kłamstwa i propagandę i zgadzający się na to żeby dla jakichś materialnych korzyści czynić innym ludziom krzywdę. Irakijczycy zginęli za nic.
O matko!
@PIRS
Ale miszmasz emocji…
Co to kogo obchodzi?
Zdecyduj się, których skurwysynów bardziej lubisz.
Ja wiem.
„Ci którzy poświecają wolność dla bezpieczeństwa nie zasługują ani na jedno ani na drugie” – Benjamin Franklin (1706-1790)
.
Amerykański prezydent miał rację. Dlatego popieram w tym sporze PIRSA. Ten kto dla bezpieczeństwa poddaje się bezkrytycznie tyranii totalnej kontroli ma już coś z niewolnika.
Tym samym cytatem z Franklina posługują się – i słusznie – przeciwnicy ograniczenia obywatelom amerykańskim dostępu do broni palnej.
🙂
Tyle, że B. Franklin, prezydentem nigdy nie był.
@sugadaddy
Zgadza się. Pomyliłem się. BF traktowany jest jako jeden z Ojców Założycieli USA, ale prezydentem nigdy nie był.
Hm. Mocne. Warto jednak precyzować pojęcia. Niewolnik rezygnuje, albo jest pozbawiany wolności w imię bezpieczeństwa. Ja w imię wolności rezygnuję z terroryzmu. To jednak jest różnica. Warto się rozglądać po świecie. Powtarzam. Contra experimentum…
@obirek
To pan zdaje się grać słówkami. Więc ja też sobie pozwolę na małą gierkę słówkami.
.
To pięknie z pana strony, że w imię wolności zrezygnował pan z terroryzmu. Zapewniam pana jednak, że gdyby zmienił pan zdanie i pojawiłyby się symptomy i skłonności w pana zachowaniu wskazującymi na chęć podjęcia aktów terroryzmu, to ja pierwszy na pana doniosę do odpowiednich służ w nadziei na podjęcie wobec pana odpowiednich środków prawnych w tym legalnych podsłuchów i inwigilacji.
.
Ale nie w tym punkt. Ja nigdy nie miałem zamiaru być terrorystę więc też nie miałem okazji rezygnować w imię wolności z terroryzmu, i nie życzę sobie by państwo traktowało mnie jak terrorystę zakładając na mnie bezprawnie miliony podsłuchów, obserwując mnie w każdej sekundzie gdzie akurat jest, czy w sklepie czy w sypialni czy w kiblu, zaglądało w moje konta bankowe i w mój kod DNA w poszukiwaniu genów agresji. I tu jest sedno problemu o którym tutaj chyba dyskutujemy. Nie to czy pan zrezygnował czy nie zrezygnował w imie czegokolwiek z terroryzmu.
Ten kto dla bezpieczeństwa poddaje się bezkrytycznie tyranii totalnej kontroli ma już coś z niewolnika….
I co tu więcej dodać?
Profesor Obirek mnie zaskakuje.
Terroryzm? Jakaś wolność? Zabić terrorystę aby mieć wolność?
….Warto się rozglądać po świecie. Powtarzam. Contra experimentum…
Ano, rozglądam się… i dlatego popieram wypowiedź PIRSa i innych co myślą podobnie.
Andrzeju, bronisz złej sprawy. Nie mogę uwierzyć że nigdy nie czytałeś Orwella Rok 1984.
Cieszę się „Narciarzu”, że mój tekst wywołał komentarze i emocje. Bo jedyne słuszne racje już żeśmy ćwiczyli. i to zbyt długo. Przebieg debaty utwierdza mnie jedynie w przekonaniu, jak łatwo szafować Orwellem, jak łatwo wyciągać wnioski z płytkiej informacji, która staje się dezinformacją. Pozdrawiam wszystkich adwersaży.
Człowiek to taka istota która chce mieć zapewniony byt na najwyższym poziomie. W imię tegoż bytu gotów jest poprzeć każde s..stwo byle ten kto nad nim stoi dbał w miarę o ten byt. Nie każdy…
Tak powstał komunizm, faszyzm i amerykańska demokracja.
Demokracja to tylko puste hasło, slogan używany do udowodnienia że nasz sposób życia jest dla nas naj.. Trzeba więc dać tę „wolność” innym mimo że tego nie chcą i bronią się, a wtedy obwołuje się ich terrorystami, używając do walki z nimi super technologii.
Siedzi sympatyczna panienka przed komputerem i bez zahamowań psychicznych odpala pociski z drona bo niczym nie ryzykuje a działa w obronie własnej idei demokratycznej. Wie że jest patriotką! To już nie są ludzie, to roboty z wypranymi umysłami pozbawione ludzkich uczuć.
Gdyby potępiane dzisiaj dawne reżymy posiadały część środków technicznych do kontroli własnej tłuszczy i oponentów, to nic by się nie zmieniło. W naszym porąbanym społeczeństwie USA jest bożkiem, bo są bogaci, oczywiście cudzym kosztem.
Gdyby Czerwony Brat zapewnił sobie i satelitom poziom życia zbliżony do amerykańskiego to powstałby KOR? Solidarność?
Śmiem wątpić, zaakceptowano by wielokrotnie zwiększony zamordyzm niż był, śpiewano by ody do świetlanych przywódców i chwalono ich za wszystko. No i implantowano skutecznie dyktaturę proletariatu. Bo mieli by niewolnicy miejsca pracy, domy, samochody, telewizory, wyjazdy na wakacje do miejsc nie brzydszych niż przysłowiowe Hawaje.
To właśnie zapewniają swoim baranom USA więc barany sa szczęśliwe, nie do końca, więc trzeba je obserwować. Prowadza wojny na obcych pastwiskach aby je przejąć, każde miejsce do ograbienia jest interesujące. Przeciwników walczących o własny, inny byt, nazywa się terrorystami. Sa też swoi obywatele co chcą żyć inaczej, a wtedy za mordę ich i na margines społeczny, albo do obozu koncentracyjnego. Przerabialiśmy, pamięć zawodzi?
Polskie polityczne raby zakochane w nowym Wielkim Bracie zrobią wszystko aby zapewnić sobie dostatnie życie. Posłali wojsko do Iraku, potem do Afganistanu, poprą Guantanamo, pozwolą obcym działać bezkarnie na terenie kraju w imię swoich interesów i popełnią każde draństwo na własnym społeczeństwie, bełkocąc coś o wolności patriotyzmie i demokracji dla innych.
Zaciągnięte długi trzeba spłacać.
Najwyraźniej masz problemy z rozróżnieniem tego co pierwotne, a co wtórne. Gdyby „Czerwony Brat zapewnił sobie i satelitom poziom życia zbliżony do amerykańskiego” to żaden KOR i Solidarność nie musiałby powstawać, bo by wcześniej istniał. I czy można by określać mianem niewolników kogoś kto „ma miejsce pracy, domy, samochody, telewizory, wyjazdy na wakacje do miejsc nie brzydszych niż przysłowiowe Hawaje”?
Przecież demokracja nie ma być wartością samą w sobie, tylko tak się składa, że jak na razie tylko ona zapewnia odpowiedni poziom życia.
I żaden zamordyzm nie byłby potrzebny, gdyby w kraju rządzonym przez rzekomych dyktatorów panowałby dobrobyt.
Kiedyś mówiliśmy tak: „Związek Radziecki tak dzielnie walczy o pokój, że kamień na kamieniu nie zostanie”. Anglosasi mieli podobne powiedzenie „Fighting for peace is like screwing virginity”.
Totalna inwigilacja jest czymś podobnym. Walką z terroryzmem, ale jednocześnie metodą robienia wielkich interesów. To, że pan Kowalski spotyka się w Wiedniu z panem Smithem jest bez znaczenia dla koncernu Apple, ale zwiększenie wymiany korespondencji między Samsungiem i Siemensem, już tak. Chińczycy kradną technologie prymitywnie, Amerykanie nieco bardziej wyrafinowanie.
Skoro moi adwersarze się dziwią i to ja się popodziwiam. Skąd w Polakach było tyle entuzjazmu dla interwencjonizmu Bushów (bo i dla senior i juniora). Byłem wtedy jednym z nielicznych, który wypowiadał się przeciw i to publicznie. Uważano mnie za głupka i naiwniaka (wywiad z Najsztubem dla ówczesnego „Przekroju”). Teraz próbuję bronić prawa do godziwej obrony, robi się ze mnie niewolnika. Może ja jestem głupi i czegoś nie rozumiem. Ale doprawdy dlaczego do USA (tak nieznośnie inwigilowanych)garną się mieszkańcy globu, a nie do miejsc wymienionych przez Andrzeja Lubowskiego. Skoro ten Obama taki okropny i tak ludzi inwigiluje to dlaczego Polakom tak zależy na zniesieniu wiz. Jeśli mówię o potrzebie rozglądania się to mam na myśli takie proste sprawy. I proszę mi nie wyjeżdżać z Orwellem, bo go czytałem dzicięciem będąc i zrozumiałem, że odnosi się do naszej rodzimej inwigilacji, która szczęśliwie minęła i oby nie wróciła.
Coraz bardziej wiem, dlaczego cię tak żywiołowo polubiłem, Staszku.
ps. dzięki bystrości TOK fm trafiłem na jeszcze jeden rozsądny głos, który polecam uwadze oburzonych:
http://www.spectator.co.uk/the-week/diary/8932081/anne-applebaums-diary-spies-terrorists-and-an-undercover-ham-sandwich/
Drogi profesorze, link znakomity, artykuł też a jeszcze lepsze komentarze do niego..
Zawsze okazywałem niechęć do usowa i byłem uważany za kryptokomucha przez kolegów i rodzinę. Nie byłem jednak osoba publiczna jak Pan, a to zmienia postać rzeczy. Mogłem ble, ble, niemal na każdy temat. Nie zachwycałem się USA i nie śniłem aby tam się znaleźć. Wszyscy kochali amerykanów a ja nie. Są jacy są, wspaniali i okropni.
Walczą o swoje, nie chcą być biedniejsi więc… łupią wszystkich za pomocą najnowszych technik a ludzie się poddają albo bronią.. albo kolaborują. Polacy zawsze kochali Wujka Sama choćby za pomoc UNRA, takie wspaniale rzeczy były w paczkach, potem były Peweksy a obecnie jesteśmy w Europie, bogatsi choć ponoć biedni jak cholera. Warto znaleźć przyczynę tej biedy i pogonić ją w diabły. Wróg czuwa, wróg nie śpi !!! Pamiętam aż za dobrze ten slogan. Trzeba bronić się przed wrogami wszelkiej maści i zanim zdołają coś brzydkiego zrobić, trzeba ich powstrzymać. Oczywiście humanitarnie, demokratycznie i zgodnie z własnym dobrze skrojonym prawem. A jak widać w naszym priwislinskim kraju prawo jest niesprawiedliwe dla zasłużonych, oprószonych styropianem, a dobre dla maluczkich i wrogów Ojczyzny. Nie szukając daleko, Gowin, Kaczyński, Rokita, Ziobro no i Lechu podpierający się kiedyś Falandyszem. Spece w stylu amerykańskim i ruskim.
Nie mam ochoty na powtórkę z dyktatury, jakiejkolwiek.
Ja ze swej strony chciałbym zwrócić uwagę na pewną niekonsekwencję adwersarzy autora. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że wszystkie rządy na świecie podsłuchują i inwigilują. I jakoś nikt z nich się nie oburza na rządy tych krajów, które tak skutecznie trzymają swoich obywateli za mordę, że informacje o takich działaniach nigdy nie wychodzą na wierzch. Natomiast pałają świętym oburzeniem wobec rządów krajów na tyle demokratycznych, że tam nic się nie ukryje. Nie dość, że zawsze znajdzie się ktoś, kto tego typu tajemnice ujawni to jeszcze obywatele tego kraju mogą bez obawy o swoje bezpieczeństwo wyrażać publicznie swoje oburzenie wobec takich faktów i skutecznie starać się żeby informacje o nich zbyt szybko nie poszły w zapomnienie.
Pewnie, że powszechna inwigilacja nie może się podobać choćby dlatego, że nawet jeśli w tej chwili służy dobremu, to jutro może stać się orężem przeciw obywatelom. Ale skoro istnieje, to z powodów, o których wspomniałem wcześniej wolę już aby w awangardzie inwigilacji były USA niż Chiny czy Rosja.
Tu zgoda Magogu, nie ma między nami sporu. Precz z dyktaturą! Nieśmiało tylko przypominam, że USA jest dla niebie samej największym problemem i właśnie to mi się najbardziej podoba, w tym widzę istotę demokracji. Kwestionowanie, ulepszanie, ciągłe wątpienie i brak przekonania o własnej nieomylności. Wścibski brat popełnia błędy i powinien być bardziej przejrzysty, to fakt.
A co do osoby publicznej, pozwolę sobie zachować odrębne zdanie. Wszyscy jesteśmy publiczni i wszyscy jesteśmy prywatni. Role z dnia na dzień się zmieniają…
Jako że, nic nie ma za darmo, za bezpieczeństwo też trzeba jakoś zapłacić; co ciekawe, inni mający dużo więcej wolności – tej realnej i na przestrzeni dziejów, jakoś godzą się na różne ograniczenia. Też nie jedno ich wkurza, ale rozumieją potrzebę – miałem napisać chwili – ale chyba lepiej będzie napisać – naszych czasów.
A zanim się zacznie ubolewać jak to WOLNOŚĆ nam zabierają, warto zdać sobie sprawę, że miliony ludzi na świecie żyją jak w feudalizmie i nie tylko żadnej wolności nie mają, ale są praktycznie pozbawieni jakichkolwiek praw.
Kto czytał ostatniego Bolano ten wie o czym mówię.
Ja zalecam trochę więcej pokory – należy zdać sobie sprawę, że nasze problemy, mam tu na myśli świat zachodni, w porównaniu z innymi, tracą swoją ostrość.
Dyskusja jak zwykle zbacza na wyświechtane tematy zastępcze. Czy lubić czy nie lubić Ameryki, czy jest się za interwencjonizmem czy przeciw, czy też klasyczne każdej dyskusji kneble jak „stulcie buzie i się cieszcie, że nie jest tak źle jak w Iranie, Chinach lub ZSRR”. Jednym słowem, obraz nędzy i rozpaczy (jeśli idzie o dyskusję).
.
Tym czasem istotnym problemem współczesnej demokracji są kwestie prywatności, ochrony danych osobowych oraz tego co może robić z obywatelem państwo. Ostrzej mówiąc, czy to państwo ma poddawać obywatela totalnej kontroli, czy też odwrotnie, to państwo ma zapewniać ochronę obywateli przed takimi praktykami oraz samo być przedmiotem „totalnej” kontroli ze strony obywateli. Dla mnie osobiście jest oczywiste, że to drugie. Ale to jest właśnie przedmiotem poważnych dyskusji w świecie retro-państw i świecie niewiarygodnie rozwiniętych nowoczesnych technologii.
Na szczęście jest bisnetus i obraz nędzy i rozpaczy zostaje zastąpiony tym jedynym właściwym i na miejscu;
a swoją drogą to ciekawe jak bisnetus radził sobie za komuny?
Też tak radykalnie żądał kontroli nad państwem jak teraz?
@sugadaddy
Proszę się ode mnie odstosunkować z takimi atakami ad personam i znaleźć sobie innego partnera do takich dyskusji. Polecam jako partnera Joachima Brudzińskiego. Ten panu walnie, że wie co pan robił w komunizmie, bo jest pan dzisiaj ruskim agentem, który najświętsze ofiary smoleńskie sprowadził do Polski w workach na śmieci i już może pan z Brudzińskim godzinami roztrząsać, który z was był w komunie większą świnią a kto jest dzisiaj większym ruskim agentem.
.
Ale ode mnie proszę się odwalić. Ja tego typu dyskusjami nie jestem w najmniejszym stopniu zainteresowany.
Przykre, że moj krytyczny wpis co do tez Andrzeja cenzura SO został usunięty…
Powinno być w poprzednim wpisie „cenzurą”, a nie „cenzura”. Przepraszam.
Nie każde zniknięcie tekstu w sieci musi oznaczać cenzurę. Wczoraj i dzisiaj portal SO działa wyjątkowo niestabilnie i melduje co chwilę błędy. Ponadto na SO zatrzymuje się (chyba losowo i z automatu) niektóre teksty do moderacji i pojawiają się one dopiero po kilku (bywa też że po kilkunastu) godzinach. A więc ostrożnie z oskarżeniami.
Święte słowa. Od wczoraj mamy kłopoty z serwerem. A swoją drogą gadającym głupstwa o cenzurze (sorry, Michale…) przypominam: istotnie nie wszystko publikujemy, nie zawsze, i na ogół wtedy, kiedy nam się podoba, a nie Autorowi; taki układ. To się nazywa polityka redakcyjna. Cenzura – przypominam – byłaby wtedy, gdyby ktoś z zewnątrz redakcji (na przykład rzecznik jakiejś partii czy nawet rządu) nam coś nakazywał lub zakazywał. Na razie nasze decyzje podejmujemy sami. Całkowita swoboda wypowiedzi istnieje w blogowiskach, czyli witrynach agregujących prywatne blogi (ale i tam – jak wiemy – nie zawsze tak jest…).
A ja zwracam uwagę na najistotniejszy temat pominięty przez dyskutantów co tylko potwierdza tezę artykułu. Na świecie dzieją się rzeczy o wiele istotniejsz od tej z USA, być może takie, które będą początkiem poważnych konfliktów międzynarodowych. W piłce nożnej możemy zauważyć pewną prawidłowość – błąd jednego z pomocników lub obrońców gdzieś tam na środku boiska może w rezultacie skończyć się utratą bramki, choć początkowo wygląda zupełnie niewinnie. Stąd tak ważne jest wysokie krycie i asekuracja zawodników. Media powinny pełnić rolę takich obrońców, w sensie wczesnego ostrzegania, alarmowania i przez to motywowania społeczności międzynarodowej do działań. Brakuje nam ostatnio wysokiego krycia.
Nie wiem, co mogło być bulwersujące w moim jednym wpisie, że zniknęło, ale może to tylko techniczne problem serwera.
Moj wpis dotyczył różnicy między Facebookiem, gdzie specjalnie wpisuję teksty do czytania przez wszystkich, a hotelbooking, przez który rezerwuję hotele, I, na przykład, nie chcę, żeby firma Samsung wiedziała, że śpię w hotelu za 80 Euro, a nie za 250, jak wypada wiceprezesowi wspaniałej firmy.
@Hazelhard
SAMSUNG to Koreańczycy. Zamiast się kryć, radzę wypisać na Facebooku, że aby zaoszczędzić niepotrzebnych kosztów firmie sypia pan na delegacjach na polach namiotowych za 10 Euro, korzysta z łaźni publicznych za kolejne 10 Euro oraz z przechowalni i prasowalni garniturów za 5 Euro. Firma ma w ten sposób 55 Euro dziennie do przodu. To są Koreańczycy. Takiemu pracownikowi i partnerowi podstawią pod drzwi prywatny samolot i poślą na spanie do apartamentu z 800 Euro na dobę.
.
Oczywiście trochę żartuję. Ale tylko trochę.
😉
I, na przykład, nie chcę, żeby firma Samsung wiedziała,
…………………
No właśnie.
Ostatnio bylem aktywny na polu Panasonika więc..
Wszędzie miałem wyskakujące okienka z ich ofertami. Cholera mnie ciskała ale dałem sobie radę. Jest obecnie normalnie choć na obcojęzycznych witrynach mam oferty Panasa po polsku, mniej nachalne ale są.. to irytuje.
@B
Tylko nie „pan”! Hazel, Michał, Mike, itp. Tylko nie „pan” please…
Pamiętam jak byłem w Niemczech i miałem odwiedzić firmę Bosch w interesach. Mój Kolega, u którego nocowałem, poradził: „Tylko nie jedź tam tą swoją skodą. Weż taksówkę.” I tak zrobiłem!
Argument, że ludzie chętnie jeżdżą do USA więc musi być tam byczo, jest naiwny. Jeżdżą za chlebem, tak jak jeździli do Libii.