ECHA WYDARZEŃ: Rok po… Jak w powiedzeniu „The day after”… Po przełomie, po czymś ważnym; czasem – kefir „po nadużyciu”…
Rok po Igrzyskach olimpijskich zawsze miał kilka wspólnych cech jakościowych. Grupa asów postanawia zakończyć kariery – metryki, stan zdrowia… Część tych, którzy wiele lat w tym reżimie wytrzymało – daje sobie sezon oddechu. Żeby ślady kontuzji minęły, żeby nastrój własny odświeżyć… Ci, których się w igrzyskach nie powiodło, a na nich liczono – czasem rok „po” starają się wykorzystać na pokazanie, że co było, to wypadek przy pracy… Odmładzają się, odświeżają kadry…
Spokoju nie ma – nie pozwalają albo mistrzostwa świata, albo kontynentu, albo jakieś ligi światowe, bądź napędzające sponsorów i kasowe mityngi. Kiedyś można było przejść rok poolimpijski „suchą nogą”, od dawna już – nie… Tak się ta wielka machina kręci. I wielki interes… Dobrze, czy gorzej – nie orzekam. Po prostu – tak jest… …
…U nas – „się kręci”. Szosowcy – jakby lepiej zauważalni w światowym gronie. Środowisko piłkarsko – ręczne obu płci (plus klubowe) – w natarciu, frontem szerokim. Jeśli wyż się utrzymuje – długo może być ciekawie. Siatkówka – wciąż bardzo ceniona. Są medale szermiercze. Europy, nie świata, więc wymowa przyszło – olimpijska jest ciut inna, ale co medal – to medal… Kajakarstwo w natarciu…
Lekka atletyka – ma mistrzostwa świata. Teraz kilka bardzo obiecujących wyników. I… nauka, że… Poza tzw. formą i uśmiech fortuny będzie się liczył. Wspaniały dyskobol, Piotr Małachowski – lider sezonu już zdołał zachwycić, a rywalom dać po nosie i… nie zaliczył ani jednego udanego rzutu w innym konkursie. Bywa, jak młodziutki młociarz Paweł Fajdek – podczas Igrzysk… Wraca do gry, po operacji i przerwie w treningu pan Tomek Majewski, ale czy do mistrzostw osiągnie stan gotowości atakowania 22 metrów? On wie, jak się to robi, ale czy czasu starczy? Oby! Wciąż świetnie rzuca młociarka Anita Włodarczyk… I tak dalej. Jest dość ciekawie, a jak jest naprawdę – pokażą mistrzostwa świata….
Pływanie też już dało o sobie znać. W dobrym znaczeniu tego określenia. Paweł Czerniak z Wisły Puławy (24 lata) wygrał cztery złote medale mistrzostw kraju, jeden podkreślił rekordem. 14 osób wypełniło związkowe normy uprawniające do udziału w mistrzostwach świata. To obiecujące!
Dalej – znów daje znać o sobie – medalami – Paweł Korzeniowski. Podkreślam z kilku powodów. A) Bo wyniki świetne. B) Bo po długiej przerwie – grając w piłkę uszkodził nogę, trzeba było operować. C) Rezultaty znakomite, choć kuracja przed metą.
Wklejam: „ Nie przeszkadzają nawet śruby wciąż tkwiące w stopie. – Termin wyciągnięcia śrub przypada na lipiec, ale będę musiał to odłożyć mniej więcej do grudnia. Zabieg wiąże się z założeniem około ośmiu szwów i dwa tygodnie będą wyjęte z treningów, żeby rana się zagoiła. Przed mistrzostwami świata po prostu nie mogę sobie na to pozwolić – powiedział Korzeniowski.” Taki to już jest zawód – sport, że…
Wiosnę sportową mieliśmy ciekawą. Czas na lato, kalendarzowe właśnie się zaczęło… Jakie będzie? Nie dziennikarzowi obiecywać wielkie sukcesy. Analiza jakieś prognozy sugeruje, ale…
Tu odwołam się do autorytetu panny Justyny Kowalczyk. Na pytanie, jak „siebie widzi” podczas Igrzysk w Soczi – czy jest pewna sukcesów, odrzekła ( na swojej stronie): „Jeśli sportowiec jest czegokolwiek pewny, zwłaszcza tego, co ma się niby zdarzyć za parę miesięcy, to może… zmienić zawód! Powinien zmienić zawód!!!”…
Podobnie radykalny – w słowach i tonie – pogląd wygłosił „na łamach” trener piłkarski Janusz Wójcik. Z tym, że panna Justysia ogłosiła tzw. prawdę oczywistą, (choć nie zawsze zauważaną), zaś pan trener był radykalny jedynie w ocenie kolegi po fachu, Waldemara Fornalika. Którego na swój sposób odsądził od czci i wiary, a umiejętności ostro zakwestionował. Zbrzydził mnie ten wywiad…
Fakt, prowadził pan JW. reprezentację, która zdobyła nam ostatni medal olimpijski (srebro, Barcelona, 1992), ale czy to upoważnia do obrażania innych? Ja tam panu Januszowi jego wiraży ( któż ich nie ma?) wypominać nie myślę, lecz z jednym się pokłócę. Cytat:
„…A co do reprezentacji olimpijskiej z 1992 roku, to gdyby tamta drużyna zmierzyła się z obecnym zespołem Fornalika, po prostu by go rozniosła! Chłopcy, którzy w tej chwili grają w reprezentacji, nie wiedzieliby, w którą stronę mają uciekać. …” Gdybym poszedł takim tropem – a nie pójdę – to może ryzykowałbym tezę, że olimpijska drużyna Kazimierza Górskiego (z Monachium, 1972) by rozniosła panawójcikowy zespół z Barcelony… Ale tego nie powiem, bo bez sensu są takie porównania z różnych epok.
Przypomnę za to, że zarówno drużyny Górskiego, jak Fornalika (skrót umowny, bo w obu sytuacjach chodzi o zespół, w którym jest nie tylko tzw. selekcjoner) poza medalami olimpijskimi coś jednak połączyło. Obaj szkoleniowcy mogli nie tylko wybierać, lecz też trenować i prowadzić sportowo tych, których wybrali. Tak się kształtowała wtedy „twarz” reprezentacji; nie tylko – jak dziś – na zasadzie nominacji, krótkiego spotkania towarzyskiego wybranych i radzenia: „grajcie dobrze, dajcie z siebie wszystko, gryźcie trawę”… Za drużyną ( właściwie – przed) Wójcika stała nawet odrębna, specjalna fundacja. Nie tylko zamożna, ale też władna… I jeszcze – nie bronię, ani nie komplementuję pana Fornalika. Nawet go nie oceniam , bo nie potrafię… Bronię zasady!
Andrzej Lewandowski


