 Pokolenia, które wychowywały się na „Rodowodach niepokornych” Bohdana Cywińskiego, nauczyły się tego, że warto prostować grzbiet, chociaż to boli. Wychodzenie ze zniewolenia musiało boleć w świecie nie tylko zniewolenia, ale także zaścianka, świadomie utrzymywanego przez zaborców. Im chodziło o to, aby z zabranych Polsce ziem czerpać zyski, aby mieć tu kolonie, a z Polaków tanią siłę roboczą. To się nie udawało. Także dzięki Niepokornym.
Pokolenia, które wychowywały się na „Rodowodach niepokornych” Bohdana Cywińskiego, nauczyły się tego, że warto prostować grzbiet, chociaż to boli. Wychodzenie ze zniewolenia musiało boleć w świecie nie tylko zniewolenia, ale także zaścianka, świadomie utrzymywanego przez zaborców. Im chodziło o to, aby z zabranych Polsce ziem czerpać zyski, aby mieć tu kolonie, a z Polaków tanią siłę roboczą. To się nie udawało. Także dzięki Niepokornym.
Dzisiaj niepokornymi nazywają siebie publicyści organu prasowego o dziwacznym tytule „Uważam rze”. Jaki tytuł, tacy niepokorni, można sparafrazować znaną uwagę. Niepokornymi zostali wtedy, gdy opcja polityczna, którą bezkompromisowo popierają, po raz kolejny (szósty?) przegrała wybory. Demokratyczne wybory w swoim wolnym kraju.
Gdy tejże opcji wybory raz udało się wygrać (no, może dwa, z prezydenckimi) nie było publicystów niepokornych. Byli tylko pokorni wobec tej władzy. Jak wygłodniałe sępy spłynęli na łup w postaci publicznych mediów: telewizji i radia, zajęli też przyczółki w ważnej gazecie, w której państwo miało swoje udziały (jakkolwiek nie ingerowało w jej linię), po czym usunęli z niej wszystkich, którzy im nie pasowali. Z tej gazety, czyli z „Rzeczpospolitej”, wypączkował ów organ autorów niepokornych. Spodziewając się, że po przegranych wyborach utracą swój w niej folwark, rzutem na taśmę stworzyli ów tygodnik, po dziwnie niskiej cenie sprzedając te same treści, które podawała gazeta, nawiązując do niej dziwaczną nazwą. Te same treści spływały z tych samych klawiatur, co, nawiasem mówiąc, wydatnie musiało pomniejszyć koszty redakcyjne.
Gazety państwo wreszcie się pozbyło. Żadne kolejne sępy nie wygryzły z niej tych obecnie niepokornych. Oceni ich prywatny właściciel. Niektórzy, uprzedzając tę ocenę, zwolnili stołki w gazecie. Postanowili widocznie poczekać w dziwacznym tygodniku, aż znowu dumnie staną się pokorni. Mnie ciekawi tylko jedno – w stosunku do kogo: do starego PiS-u Kaczyńskiego, czy nowego PiS-u Ziobry. To pewnie zależy od tego, który będzie silniej niepokorny.
Alina Kwapisz-Kulińska

 
                     
											 
											 
											